Turystyka właściwie zawsze uzasadniała i wspierała zachowanie obiektów zabytkowych. Zabytkami są przecież obiekty najwartościowsze, najsłynniejsze i najstarsze, i właśnie dlatego przyciągają turystów. Oczywista jest też relacja pomiędzy sławą obiektu a liczbą odwiedzających turystów. Dlatego najatrakcyjniejsze zabytki, zespoły, a nawet całe miasta historyczne mogą funkcjonować dzięki wpływom z turystyki. W takich wypadkach można by oczekiwać, że będą one otoczone staranną opieką konserwatorską i będą przedmiotem specjalnej troski lokalnych władz. Niestety w praktyce – polskiej i zagranicznej – relacja
pomiędzy dziedzictwem a turystyką (zbudowaną na jego atrakcyjności) coraz częściej jest jednostronna. Dziedzictwo jest traktowane niczym surowiec, który można poddać dowolnej bez mała obróbce. Dla specjalistów od turystyki dziedzictwo jest materiałem, na bazie którego trzeba zbudować tzw. produkt turystyczny. W konsekwencji przekształcenia obiektów czy zespołów uwzględniają w coraz większym zakresie wymagania turystów, a w coraz mniejszym wartości dziedzictwa. Powszechnie już zmienia się wystrój i zagospodarowanie zabytków, podejmuje się coraz dalej idące adaptacje, a nawet coraz
częstsze są odbudowy i rekonstrukcje. Tak zwana „dysnejlandyzacja” dziedzictwa posuwa się coraz dalej i jest coraz powszechniejsza.
W Polsce rozwój turystyki bazującej na dziedzictwie wciąż widzi się przede wszystkim przez pryzmat komercyjnych korzyści. Taki punkt widzenia jest oczywiście uzasadniony w wypadku lokalnych władz, przedsiębiorców, mieszkańców, czyli tych wszystkich, którym turyści przynoszą dochody. Środowiska konserwatorskie muszą jednak z uwagą obserwować i kontrolować sytuację wszędzie tam, gdzie turystyka zagraża dziedzictwu. Miejsc takich jest coraz więcej, a o tym, jak groźne mogą to być procesy, przekonuje przykład Kazimierza Dolnego nad Wisłą.
Kazimierz od prawie 100 lat był przedmiotem ochrony konserwatorskiej, która ogólnie była skuteczna, choć realizowano ją na różną skalę i z różną intensywnością. Pomimo dużych zniszczeń dokonanych podczas obydwu wojen, zmian ustrojowych i koncepcji architektoniczno-urbanistycznych, konserwatorom zabytków udało się zachować i uczytelnić charakter tego miasta. Kazimierz przetrwał jako niewielkie miasteczko, wypełnione drewnianą zabudową, która otacza kilkanaście murowanych zabytków architektury, na czele z kamienicami w rynku, spichlerzami, farą i ruinami zamku. Cały zespół jest malowniczo rozciągnięty wzdłuż Wisły i lessowych wąwozów, tworząc z przyrodą harmonijny krajobraz kulturowy. Zachowanie takiego charakteru i wyglądu miasta wymagało wbrew pozorom wielu działań. Kazimierz, jako całe miasto, był i jest objęty ochroną konserwatorską. Ochrona ta obejmowała nie tylko 250 obiektów ujętych w rejestrze zabytków lub ewidencji, ale również zakładała ścisłą kontrolę nowej zabudowy, ochronę terenów zielonych, a nawet restrykcje dotyczące stosowania nowoczesnych materiałów budowlanych. W efekcie ograniczono rozwój miasta, powstawanie nowej zabudowy, zmianę układu urbanistycznego, modernizację rozwiązań komunikacyjnych. Tak kompleksowe działania i ograniczenia pozwoliły zachować zabytkowe wartości i charakter miasta. Kilkudziesięcioletnie, konsekwentne działania konserwatorów sprawiły, że Kazimierz stał się miastem bardzo
atrakcyjnym dla turystów. Obecnie jest to już masowa turystyka. Według szacunków miasto odwiedza rocznie ponad milion gości. W niektóre weekendy przyjeżdża tu ponad 20 tys. osób, a podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych nawet dwa razy więcej. Ci ludzie chcą coś zjeść, napić się kawy, kupić loda, pamiątki, część z nich szuka noclegu. To wszystko musi rozegrać się na małym terenie miasta, które liczy ledwie ponad 2 tys. Stałych mieszkańców. A ta właśnie liczba mieszkańców określa skalę infrastruktury miasta.
Oczywiście tak ogromnej liczby turystów Kazimierz nie może w pełni obsłużyć, nawet jeżeli dla większości z nich jest tylko celem kilkugodzinnej wizyty. Skoro jednak turyści tworzą popyt, to w gospodarce rynkowej jest on zaspokajany. Powstają kolejne pensjonaty, lokale gastronomiczne, sklepy, stragany. W Kazimierzu jest prawie 2 400 stałych miejsc gastronomicznych – więcej niż mieszkańców – i ponad 1 500 miejsc sezonowych. Wciąż
powstają nowe atrakcje, coraz częściej oderwane od lokalnego kontekstu; po Wiśle pływają już statki wikingów, statki pirackie, gondole i tradycyjne statki białej floty. Przy takim tłumie turystów zarobić można na wszystkim; bardzo wiele prywatnych posesji i ogrodów zamieniono na płatne parkingi, a zdarzało się pobieranie opłat za sam wjazd do miasta.
Ruch potęgują masowe imprezy – lato filmowe, festiwal kapel ludowych, koncerty, targi. Więcej ludzi, większy popyt, większe dochody. Rynek atrakcji Kazimierza reaguje coraz większą ofertą. To przyciąga kolejne tłumy. Coraz więcej pieniędzy jest w Kazimierzu do zarobienia. Spirala rozkręca się coraz bardziej.
Oczywiście obsługa rosnącego ruchu turystycznego ma bezpośrednie konsekwencje dla wartości zabytkowych miasta. Przede wszystkim rośnie liczba nowych inwestycji.
Kazimierz nie ma rezerw terenu. Nowe budynki powstają na już zabudowanych działkach lub w miejscach wyłączonych dotychczas z inwestowania. Najczęstszym rozwiązaniem jest dogęszczenie zabudowy, np. na atrakcyjnej dla inwestorów ul. Krakowskiej obok jednego domu powstały dwa, trzy kolejne. Drugim rozwiązaniem jest rozbudowa istniejących obiektów. Niewielkie budynki gospodarcze zmieniają się w domy, domy z kolei w bardzo duże domy, w skrajnych wypadkach w zespoły budynków. Na przykład przy ul. Sadowej jedną z działek zabudowano na całej szerokości, a dostęp do jej dalszej części zapewnia tylko brama przelotowa – takiej architektury tu nie było. Na tej samej ulicy niewielki budynek
mieszkalny rozrósł się w kompleks hotelu „Dwa Księżyce”. Jeden z dawnych spichlerzy przy ul. Puławskiej został częściowo rozebrany i rozbudowany w ogromny hotel. Jeszcze innym rozwiązaniem jest zajmowanie skarp, do tej pory pokrytych zielenią. Przy ulicach Krakowskiej i Puławskiej nowa zabudowa pnie się coraz wyżej, zajmuje coraz większą część skarpy. Na stromych zboczach wybudowanie domu wymaga zmiany ukształtowania terenu
(wykopania w zboczu platform), wykonania masywnych murów oporowych, podjazdów i fragmentów dróg, likwidacji istniejącej zieleni. Każda taka inwestycja znacząco zmienia panoramę kazimierskich skarp, widzianą z Kazimierza, z Wisły i zza Wisły. Co gorsza, większość powstającej zabudowy nie respektuje lokalnego kontekstu. Skala, forma, materiały,
detale, kolorystyka (np. niebieski dach) – to elementy, które w wielu obiektach określają tylko gusty inwestorów. A te są bardzo różne. W rezultacie zmienia się krajobraz Kazimierza. Zabudowa traci spoistość i tożsamość. Coraz trudniej jest dostrzec wzory i tradycje, które są tu historyczną wartością.
Problem ten dotyczy również tak ważnej dla Kazimierza małej architektury. W takim mieście na większości ulic przestrzeń publiczną zamykają ogrodzenia posesji, dlatego są tak ważne dla lokalnego krajobrazu. Poprzedni konserwatorzy rozumieli to i dbali, by ogrodzenia były proste – drewniane lub z lokalnego wapienia (w newralgicznych miejscach konserwator nawet pokrywał koszt takich ogrodzeń). Teraz panuje dowolność. Błyszcząca cegła klinkierowa, betonowe słupki, najtańsza siatka metalowa. Zmienia się też drastycznie proporcja terenów zielonych i zabudowy. Kazimierz, poza niewielkim centrum, był miasteczkiem rolniczym. Za domami znajdowały się zabudowania gospodarcze i ogrody. W pasie działek nadwiślańskich domy otoczone były charakterystycznymi sadami. I te właśnie proporcje terenów zielonych i ukrytej w nich zabudowy stanowiły jedną z ważnych cech historycznego Kazimierza. Teraz zieleni jest coraz mniej, bo domów jest coraz więcej i są coraz bliżej siebie. Nowe inwestycje – ich liczba i wielkość zniekształciły charakter i skalę miasta.
Kolejnym problemem jest zajmowanie wszelkich niezabudowanych terenów na parkingi dla turystów. Parkingi zajęły już cały teren przy wjeździe do miasta (przy ul. Puławskiej). To oczywiście zmieniło całkowicie charakter i krajobraz tej części miasta. Ale problem nie jest ograniczony do tego obszaru. W całym Kazimierzu działki wokół domów są masowo zamieniane na prywatne, płatne parkingi. Rzecz jasna, taka funkcja wymaga dostosowania
terenu. Nie może na nim być przeszkód, np. drzew czy innych form zieleni. Nawet najatrakcyjniejszy obiekt otoczony kilkoma dziesiątkami samochodów zmienia się w budkę parkingową.
Każda usługa oferowana turystom musi mieć stosowną informację i reklamę. Jeżeli na niewielkim terenie usług jest wiele i są dosyć podobne, to reklama musi być agresywna i coraz większa. Wszelkiego rodzaju plansz, tablic, flag, transparentów jest bardzo dużo. Elementy te zajmują coraz bardziej eksponowane miejsca. Architektura Kazimierza jest coraz mniej widoczna, staje się stelażem dla tych elementów. Zachodzące procesy są też coraz bardziej odczuwalne w sferze niematerialnej. Kazimierz zatraca dawny charakter i funkcję. Przestaje być kameralnym miasteczkiem, letniskiem, plenerem, dokumentem historycznym, miejscem odwiedzanym przez ludzi szukających kontaktu z dawną architekturą i krajobrazem. Przez dziesięciolecia Kazimierz był znany z niepowtarzalnej atmosfery. W sezonie turystycznym już jej nie ma. Ludzie, którzy cenili walory Kazimierza, coraz częściej omijają to miasto. A przecież krąg miłośników Kazimierza również tworzył genius loci
tego miejsca, co znakomicie potwierdziło zorganizowane właśnie w tym mieście w Domu Kuncewiczów 1 września br. spotkanie, będące powtórzeniem fragmentu konferencji
naukowej „Genius loci face a’la mondalisation” na paryskiej Sorbonie (5-6 czerwca 2006 r.).
Kazimierz staje się miastem masowej turystyki, miastem targowym, miastem festiwalowym, miastem coraz nowszym. W sezonie funkcjonuje niczym park rozrywki, wesołe miasteczko czy centrum handlowe. Nawet kazimierski kogut w formie reklamy ma rozmiary małego dinozaura.
Niekorzystne procesy, których skala i skutki są już powszechnie dostrzegane, powinny być ograniczone przez system ochrony zabytkowych wartości miasta. System ten winna stworzyć współpraca lokalnego samorządu i państwowej służby konserwatorskiej. Niestety, w Kazimierzu nie działa on skutecznie, choć doświadczenia wskazują, jakie elementy powinny go tworzyć. W przeszłości kluczową funkcję w systemie ochrony miasta pełniły trzy elementy: plany zagospodarowania, opieka konserwatorska, budżet konserwatorski.
Zobaczmy, jakim uległy one przekształceniom.
Pierwszym elementem ochrony konserwatorskiej miasta historycznego jest miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Jest to główny dokument, regulujący na danym obszarze działalność w skali architektury, urbanistyki i krajobrazu. Plan z jednej strony jest zapisem syntezy wartości krajobrazu kulturowego, z drugiej natomiast jest określeniem wizji rozwoju i przekształceń danego obszaru. Dlatego trudno przecenić znaczenie planu w kształtowaniu i realizacji programu konserwatorskiego. W Kazimierzu poprzednie plany ogólne i szczegółowe były podporządkowane zachowaniu i ochronie wartości historycznych. Cel ten osiągnięto poprzez sformułowanie w planie szczegółowym zasad ogólnych dotyczących postępowania w całym mieście oraz poprzez szczegółowe zalecenia dotyczące niewielkich jednostek przestrzennych. To właśnie wydzielenie blisko 400 jednostek na obszarze
Kazimierza sprawiło, że plan ten umożliwiał precyzyjnie określenie dopuszczalnych przekształceń miasta. Obecny miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego
Kazimierza w sposób znacznie bardziej dokładny określa zasady użytkowania architektury i przestrzeni oraz działalność inwestycyjną, jednak jednostką przestrzenną, do której odnoszą się ustalenia szczegółowe planu, są znacznie większe niż poprzednio jednostki architektoniczno-krajobrazowe. I jest ich tylko 16. Tymczasem w ramach większych jednostek możliwa jest większa możliwość interpretacji zapisów planu. Jest bowiem sprawą naturalną, że większe jednostki wymagają większego stopnia ogólności sformułowań. Obserwacja inwestycji w Kazimierzu w pełni potwierdza tę opinię. Pomimo zmiany skali jednostek przestrzennych planu, sformułowane w nim zasady zapewne wystarczyłyby do
realizacji programu ochrony Kazimierza, gdyby były egzekwowane, jednak nadzór konserwatorski i budowlany nie potrafi w pełni ich wdrożyć.
I to jest drugi problem. Kazimierz nie ma obecnie swojego konserwatora.
Do1993 r. funkcję tę pełnił Jerzy Żurawski, który był jednocześnie dyrektorem muzeum w Kazimierzu. Jakiś czas potem nadzór konserwatorski nad miastem powrócił do wojewódzkiego konserwatora zabytków z Lublina. Odległość 50 km nie jest duża, ale jest to już dystans, z którego Kazimierz staje się tylko jednym z wielu miejsc do nadzoru. W tej sytuacji nie jest możliwe stałe nadzorowanie miasta, kreowanie konserwatorskich programów ochrony, aktywny udział w korygowaniu programów rozwoju. Obsługa administracyjna
zastąpiła realizację wizji i misji konserwatorskiej. W konsekwencji decyzje są coraz bardziej liberalne, bliższe potrzeb inwestorów niż zasad konserwatorskich. Tymczasem Kazimierz ze względu na rozległość przedmiotu ochrony – chodzi przecież o skalę krajobrazu kulturowego, wymaga codziennej obecności konserwatora. Rozumiano to już trzydzieści lat temu, gdy tempo i skala inwestycji były znacznie mniejsze. Już wtedy było oczywiste, że ochrona zespołu miejskiego wymaga aktywnego programu konserwatorskiego oraz że w takim mieście aktywność konserwatorska musi wykraczać poza tradycyjne obszary działania. I tych właśnie zadań nie spełnia nadzór odległego urzędu. Rozwiązaniem byłby konserwator samorządowy – w gminie Kazimierz lub powiecie Puławy, jednak samorządy nie tworzą takiego stanowiska, tłumacząc się brakiem funduszy. Takie wyjaśnienie jest zawsze prawdziwe, choć nie sposób uniknąć wrażenia, że obecny stan ograniczonego nadzoru konserwatorskiego jest wielu stronom na rękę.
Trzecim problemem jest brak funduszy na prace konserwatorskie.
Głównym instytucjonalnym właścicielem najważniejszych zabytków Kazimierza (poza obiektami sakralnymi) jest Muzeum Nadwiślańskie. Wszystkie ekspozycje i biura muzeum mieszczą się w zabytkowych obiektach. Tymczasem od kilku lat muzeum nie dysponuje
żadnymi środkami na prace konserwatorskie. Już teraz attyki dwóch kamienic musiały być tymczasowo zabezpieczone, gdyż rozsypując się zagrażały przechodniom. Te przykłady są najlepiej widoczne, ale proces degradacji dotyczy całej substancji zabytkowej w mieście.
Niestety, do finansowania prac konserwatorskich nie poczuwa się też lokalny samorząd. To rezultat skromnego budżetu gminy, ale i konsekwencja przekonania miejscowej społeczności, że koszty ochrony tutejszych zabytków powinien ponosić budżet centralny i wojewódzki.
Brak funduszy ma dalsze konsekwencje. Bardzo ważnym elementem Kazimierza jest architektura wernakularna – dziesiątki budynków mieszkalnych i gospodarczych wykonanych z tradycyjnych materiałów, o prostych formach, niewielkiej skali, najprostszym detalu. Obiekty te oceniane z osobna nie wyróżniają się, ale razem tworzą specyficzny zespół. Konserwatorzy docenili znaczenie tej zabudowy dla Kazimierza już pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku i od tego czasu program konserwatorski zakładał jej utrzymanie. Również nowe obiekty musiały formą, detalem, kolorystyką, materiałami dopasowywać się do istniejącego otoczenia. Wymagania konserwatorskie egzekwowano m.in. dzięki dotacjom na zakup tradycyjnych materiałów, np. gontu czy dachówki ceramicznej. Obecny brak takich funduszy i skutecznej kontroli powoduje dowolność w przekształcaniu zabudowy. W wielu drewnianych domach zmieniono pokrycie na blachodachówkę, a zdarza się docieplanie ścian tzw. saidingiem. W konsekwencji zabudowa miasteczka traci swoją tożsamość i spoistość.
Przedstawione słabości elementów tworzących system ochrony Kazimierza nie są niczym wyjątkowym. W Polsce wiele obszarów nie ma w ogóle planów zagospodarowania, urzędy konserwatorów miejskich są jeszcze ewenementem, a brak funduszy na konserwację zabytków jest powszechny. Na tym tle Kazimierz jest i tak jeszcze pod specjalną ochroną konserwatorską. Trzeba jednak pamiętać o wyjątkowej wartości tego miasta (uznanie za pomnik historii) oraz właśnie o wyjątkowo intensywnym naporze turystyki. Skoro bowiem relatywnie tak dobrze chronione miasto, o tak dobrze zdefiniowanym zasobie i wartościach zabytkowych, podlega tak szybkim i głębokim przekształceniem, to problem musi być bardzo ważny. A to oznacza, że środowiska zainteresowane ochroną dziedzictwa muszą się nim poważnie zająć. Brak w porę takiej reakcji doprowadzi w krótkim czasie do nieodwracalnych
zniszczeń części naszego zabytkowego zasobu.
Niech Kazimierz będzie ostrzeżeniem.
Bogusław Szmygin Spotkania z Zabytkami 12/2006
Skomentuj
Dodane komentarze (30)
-
bardzo dobry tekst - coz dodac - pisalo mi sie kiedys iz czas na wytyczenie wizji rozwoju miasteczka z postulatem by pojsc w strone jakosci a nie ilosci, oberwalo mi sie az nadto; to jest problem czy w miejscach waznych dla calego kraju i chroniona przestrzenia nie nalezy narzucic wladzom miejscowym ograniczen decyzyjnych aby spuscizny nie zniszczyla proza czasu biezacego - wiele miejsc idzie w strone makdonaldyacji i to martwi, o Wawie mowi sie iz stalo sie miastem obojetnym - czyli jednym z wielu duzych miast w Europie i po jezyku przechodniow przybysz domysla sie kraju a po "strzykawie" miasta, byl onegdaj w Kazimierzu przepis zabraniajacy budowy na dzialce mniejszej niz 1000 m, ciekawe czy dalej obowiazuje. Wielka szkoda iz pozwolono na budowe tych kilku koszmarkow architektury z batorym wlacznie czy budynkiem poczty jak w kazdym miejscu w kraju, proces odreginalnienia architektury zaczal sie za Gomolki - slynne projekty typowe szesciennych pudelek budowane wszedzie ze szczytem dizajnu - tluczonymi talerzmi w tynku i piekne bramy ze stali zbrojeniowej.Minely lata i szkola myslenia towarzysza obowiazuje - najpierw do tych szescianow zaczeto dodawac mauretanskie luki, potem sajding i klinkier, i jest pieknie panowie architekci i decydenci, rzeklbym przeuroczo. Kiedy te piekne budowle powstana na dzialeczkach 150m w kaziku?
-
Basen jest tylko w niektórych hotelach. Ogólnodostępnego niestety nie ma.
-
Czy w Kazimierzu jest jakiś basen proszę napiszcie błagam!!
-
bardzo mi było przykro, kiedy w styczniu po dość dużej przerwie przyjechałam do Kazimierza i niestety okazało się, że miasteczko zamkneło się dla turystów - dosłownie nigdzie nie można wjechać ani zaparkować. Mam tu takie swoje ulubione miejsca na pyszny obiad, wyjątkową kawę i niestety nigdzie nie można się poruszać. Zdrowie nie pozwala mi na zostawienie samochodu poza miastem i dojście kilku kilometrów. A w samym mieście wszędzie były wyłącznie znaki zakazu wjazdu - więc nie można było znaleźć nawet prywatnego parkingu. Szkoda - na szczęście jest niedaleko Lublin równie piękny i zdecydowanie bardziej gościnny. Żegnaj Kazimierzu - zdecydowanie odradzam wycieczki do Kazimierza, ludność miejscowa nie życzy sobie turystów - uszanujmy to.
-
byłem w Kazmierzu 12.01.07 z dziewczyną, faktycznie troche to wszystko tam zaczyna być naćkane,mimo to pięknie jest tam. jedna z niewielu rzeczy jaka mi sie tam niepodobala to jedna restauracja ale niepamietam nazwy, obok rynku...pozdro
-
a co sądziecie o nowym wystroju restauracji w Domu Turysty PTTK Spichlerza Kobiałki, na ul. Krakowskiej? nowy wielkomiejski styl!!! skandal tym większy że zaprojektował ją sam Waldemar Doraczyński, który niue raz mówił że dość już "nowoczesności na siłę" w Kazimierzu
Pozdrawiam wszystkich przyjaciół miasta! -
Panie Anrzeju z Olsztyna polecam przyjechać teraz - niema tłumów, parasoli, motorów, lodów itp
jest przepięknie i wszystko widać inaczej bez liści i bujnej roślinności
Kazimierz jest taki jak dawniej
OGÓLNA ZASADA: Omijać święta, niedziele i soboty oraz środek lata i festiwale!!!!!
A jeżeli się nie da, to można zostawić dzikie tłumy w miasteczku i przejść się szlakami turystycznymi
- nie ma ludzi za to piękne widoki, wrócić wieczorem do miasteczka na obiadokolację, kiedy już lublinianie i warszawiacy wyjadą -
Przyjeżdżałem do Kazimierza przez 10 lat. Myślę, że mogę porównywać. Powoli nieustannie tracicie na charakterze, zatracany jest klimat ,komercja, sklepikarstwo. Oczywisci rozumiem powody. Mimo, że kocham to miejsce na ziemi, po rocznej przerwie, przyjadę chyba po raz ostatni. Czas odkrywać równie piękne inne uroczyska.
-
fajjjjjjjjjjjjjjnooooooooooooo
-
Ciekawe, czy i ile mieszkańców Kazimierza czyta o swoim Miasteczku i w ogóle interesuje się nie tylko jego dniem dzisiejszym,ale i przyszłością. A przecież demokracja to nie jacyś oni, którzy robią co chcą, tylko MY. My możemy się NIE ZGODZIć, ZAŻĄDAĆ od wybranych przez nas władz itp. Tylko trzeba przestać myśleć peerelem i włączyć się. Przyjść na posiedzenie Rady Gminy i domagać się dokładnego planu zagospodarowania przestrzennego, własnego konserwatora, może nawet ulg za stosowanie takich a nie innych dachów? Święta się kończą a ja tu gadam jak wołający na puszczy...
-
prawdą jest to, że kazimierz w wakacje jest zadeptany przez turystów. i to że ludzie na posesjach otwierają parkingi, (mam taki po sąsiedzku i mam dość trzaskania drzwiami o 8 rano w niedzielę) ale gdyby nie to, to kazimierz zniknął by z mapy turystycznej polski.
-
Może będę niepopularny ale jeżeli do Kazimierza w majowy weekend przyjeżdża 20 tys turystów (czyli 9 razy tyle co mieszkańców) to pomnóż sobie to przez liczbę mieszkańców Krakowa i pomyśl jakie ogródki by były potrzebne na Rynku w tym mieście. Można też zakazać parkowania na prywatnych posesjach i zakazać wszystkiego!
Wpadnijcie teraz-do świąt będzie cicho i miło. Pracuję, chodzę na targ, oddycham. Polecam i boję się powrotu do Krakowa. -
Do Ogródkowegobywalca: nawet jeśli w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu czy Gdańsku ogródki zajmują 3/4 miejsca to nie znaczy że w Kazimierzu ma być tak samo. Proszę porównać sobie rozmiary tych miast, przestrzeni gdzie mogą się podziać turyści, samego rozmiaru rynków... Jeśłi nawet tam 3/4 to ogródki to ta 1/4 jest o niebo większa niż cały kazimierski rynek
-
mili antago i protagoniści. Zaserwowano nam zupełnie profesjonalny tekst. Widać po autorze, że dobrze zna się na temacie. A jak zawsze diabołek tkwi w szczegółach, które tu są bardzo rzeczowo zanalizowane. I do czego to prowadzi ? Do tego, że żyjemy w czasach total komercji. Zarabiać można w różny sposób. A to nie jest chyba obojętne mieszkańcom Kazimierza. Ale zarabiać można w różny sposób. Można zarabiać sprzedając sterydy i tandetę co skutkuje "pozyskiwaniem" właściwego tej usłudze odbiorcy, ale można, naprawdę można zarabiać sprzedając tradycję i własną historię kierując to do zupełnie innego klienta. Moi mili kazimierzanie, wybór jak zawsze powinien należeć do Was ale postarajcie się wziąć pod rozwagę wszystkie konsekwencje waszej decyzji. Bo to mogą być decyzje nieodwracalne. Na pokolenia.
Ten temat głęboki jest jak morze i dlatego żal mi, że nie o wszystkim możemy się tu pokłócić.
Pozdrawiam kazimierzaków, a w szczególności panią Honoratę Kiljańską oraz resztę gawiedzi co jak my kochamy Kazimierz z naszych wspomnień. -
Komentarz do 1-go zdjęcia( ogródki na rynku ): 3/4 krakowskiego, poznańskiego, wrocławskiego i gdańskiego rynku zajmują ogródki gastronomiczne - i tyle na ten temat.
-
Do wodnika szuwarka z delikatną sugestią,że życie można smakować mała łyżeczką,wtedy starczy i dla siebie,a z innymi też można się podzielić.Co do sugestii wczasów na dworcu,to zaiste nie wywodzi się chyba jej autor z inteligencji kiedyś nadającej ton Kazimierzowi i stanowiącej o jego jakości.Smutno.
-
Wiem, że nikt nie lubi słuchać o własnych błędach i jeszcze trudniej się do nich przyznać. Jednak taka opinia (jw) jest bardzo cenna i można z niej skorzystać. Patrzenie osoby z zewnątrz, zdystansowanej do miejsca jest bardziej obiektywne. My przyzwyczajamy się do sytuacji i za chwile nie widzimy nawet ze jest zła, że coś przeszkadza, coś nie leży itp. Fajnie by było poprawić, co się da a przynajmniej kolejne powstające inwestycje "przypilnować". Nowy Burmistrz ma, więc pole do popisu w tej kwestii. Mógłby np. zwolnić od podatku "wzorcowe" posesje, organizować konkursy na piękne gospodarstwa, domy, ogrody. Podejmować akcje w miasteczku, które wymuszałyby włączenie się mieszkańców do wspólnego dzieła, do konkurowania o piękniejsze i bardziej zadbane obejście. Nagradzać i mówić o takich inicjatywach. Wyznaczyć właściwy kierunek, pokazać dobre przykłady. Prowadzić w gminie profesjonalne doradztwo w tej kwestii. Trzeba tylko zacząć to robić! Z czasem będzie to emanować coraz większym kręgiem na okolice. Zacząć od rzeczy drobnych.
Pozdrawiam Tych, którym się CHCE:)
-
co sie dzieje?
nie moge dodać komentarza! -
Zupełnie niesłusznie ten tekst wywołał tak dużo negatywnych emocji bo jego wydźwięk jako całokształt (bez czepiania się szczegółów) pozostawił poczucie troski i zainteresowania tym szczególnym miejscem. Lecz nasza polska mentalność nie znosząca żadnej krytyki nie pozwala na spojrzenie obiektywnie na fakt zmieniającego się wizerunku Kazimierza co byc może szybko nie wpłynie na niezwykłą atmosferę tego miejsca i nie utraci ono swych zagorzałych miłosników - NA SZCZĘŚCIE. Ale spójrzmy na prawdę - można, a w tym przypadku trzeba inwestowac i rozwijać infrastrukturę z większą dbałością o miejsce, jego charakter i duszę - bo przeciez to jest główną wizytówką tego miejsca w Polsce. Bez dbałości o zachowanie jego piękna, niepowtarzalności, ducha historii oraz specyficzności - do tego miejsca nie będzie warto zaglądać, choć powracać pewnie będziemy, ale raczej jedynie ci stali bywalcy, którzy pamiętają Kazika jeszcze sprzed kilku lat.
-
Elegancja godna kazimierskiej rasy!!!