Trwa plener malarski zorganizowany specjlanie dla uczczenia setnej rocznicy pierwszego pleneru, ktory odbył się w Kazimierzu w 1909 r. z inicjatywy Władysława Ślewińskiego. Jednym z wydarzeń towarzyszących uroczystym obchodom jubileuszu tego wydarzenia był wernisaż wystawy malarstwa Kazimierskiej Konfraterni Sztuki.
W otwarciu wystawy oprócz przedstawicieli władz samorządowych, władz Muzeum Nadwiślańskiego i Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie udział wzięli młodzi uczestnicy pleneru zorganizowanego w rocznicę pleneru Władysława Ślewińskiego. Zwracając się nich dr Waldemar Odorowski z Muzeum Nadwiślańskiego powiedział:
- Mam nadzieję, że będzie to potwierdzenie – kolejne, ale niezwykle ważne – istnienia Kazimierza jako kolonii artystycznej.
- Dlaczego warto przypominać ten pierwszy plener malarski w Kazimierzu Dolnym?
- Choćby dlatego, że sam Władysław Ślewiński to jest postać z grupy największych polskich artystów w dziejach sztuki polskiej – mówi dr Waldemar Odorowski. – To jest rzeczywiście klasa europejska. To, że ktoś taki przyjechał do Kazimierza i wybrał go na miejsce pleneru, jest dla Kazimierza nobilitujące. Po drugie: on nie przyjechał tu w puste miejsce. On znał Kazimierz – był tu rok – dwa lata wcześniej. Tak więc była to świadoma decyzja. Po trzecie: on chciał w Kazimierzu stworzyć coś na kształt Pont Aven. Jako artysta Władysław Ślewiński wychował się w kręgu Paula Gauguina w Pont Aven, tam zresztą spędził całe życie z przerwą na pięć lat w Polsce. Jestem przekonany, że wybrał on Kazimierz z pełną świadomością po to, żeby stworzyć taki matecznik dla młodych malarzy, dla których chciał być kimś na kształt Gauguina. No, może jego osobowość na to nie pozwalała, ale taki miał zamiar. Idea, jaką zaszczepił, zyskała jednak najlepszą, jaką można sobie wyobrazić kontynuację – bo ten plener i sam Władysław Ślewiński był osobą, która wyniosła Kazimierz, która ukonstytuowała tutaj w pełni kolonię artystyczną (która była tu już wcześniej tak naprawdę, ale dzięki niemu i poprzez niego to nabrało bardzo wyrazistego i konkretnego kształtu).
Fot. Mateusz Stachyra
Skomentuj
Dodane komentarze (32)
-
Prawdziwe odkrycie Kazimierza jako miejsca dla malarzy stworzonego dokonało się po 1923 r. Wtedy pierwszy raz przyjechał tu na plener ze swoimi studentami profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie - Tadeusz Pruszkowski (1888-1942). I aż do września 1939 r. wypełnił Kazimierz sobą i swoimi uczniami, przyciągając i innych artystów, chcących poznać nową Arkadię - w Kazimierzu, krainę gdzie sztuka żyje wiecznie.
-
na100lecie pleneru kontra(bas)
spadły farby mnie na płótno
czy Kazimierz to czy Kutno?
czy to może kopa siana
czy tez wyszła Wisła z rana?
quadem po tym przejadę
porozlewam oranżadę
będzie dla krytyki gratka
gdy rozmaże wszystko szmatka
w tło niebieskie odcienie
by złudzenie i przestrzenie
będzie miodzio szalala....
nowy w sztuce kierunek
dla uczniów czysty frasunek
nowa wizja to Kazika
mucha jak poprzednio bzyka
lalalalalala..... -
No to z Bolka niezły informator. NEGACJONIZM w Kazimierzu Dolnym !!!
My, w Kazimierzu Dolnym mamy tekst Waldemara Odorowskiego, dla Muzeum nadwiślańskiego, jak następuje.
Zręby kolonii już były, ale w pełnym kształcie kolonia kazimierska rozkwitła po 1923 roku. Wtedy to Tadeusz Pruszkowski, profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie przywiózł tu na plener swoich uczniów. Czynił tak z kolejnymi ich rocznikami aż do 1939 r. Za „pruszkowiakami” przybywali inni malarze niemal ze wszystkich stron Polski, najliczniej z Warszawy, ale też z Lublina, Łodzi, Lwowa, rzadziej z Krakowa i Wilna. Także dlatego kolonia kazimierska nie miała jakiegoś określonego programu ideowego. Jedynie w kręgu T. Pruszkowskiego i jego niektórych uczniów, a także Władysława Skoczylasa można odnaleźć zalążki tworzenia stylu narodowego, o sztuce bliskiej społeczeństwu, pozostawały jednak bardziej w sferze założeń niż realizacji. Programem kolonii w Kazimierzu był sam Kazimierz.
Malarze opanowali miasteczko, a że za nimi ciągnęli turyści ludność miejscowa darzyła ich sympatią. Tym bardziej, że Pruszkowski podejmował starania na rzecz wydźwignięcia Kazimierza z nędzy i ruin. W 1925 r. był współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza, do którego przyciągał ludzi z ówczesnej elity mogących wpłynąć na rozwój miasteczka. -
Gratulacje za wierszyk.Wśród członków-założycieli Tow. Przyjaciół Kazimierza nie ma i nie było T.Pruszkowskiego,który dopiero kilka lat później zaczął działac w Towarzystwie i nawet był prezesem
-
malować każdy może
jeden lepij, drugi gorzej
ja bardzo lobię kolory
bez farbek jestem chory, aaaa
przy sztaludze stoję
"malować się nie boję"
ze choć maluje Kazika
wychodzi mucha co bzyka
mucha z nosa wychodzi
i co komu to szkodzi?
spojrzę na swe płótno
od razu jest smutno
zamiast koloru- brudy
kompozycji paskudy
w dodatku złota rama
wygląda lepiej sama, aaaa
a tyle lat nauki
prawie magister sztuki
temat-ckliwe pejzaże
czy kogo znów uraże?
trzeba się zakręcić
by ładnie recenzenci
pisali o towarze
co robię po browarze...
malować każdy może
i pisać lepiej, gorzej
wypuszczać z nosa muchy
czy młode czy staruchy, aaa
pleneru jest 100lecie
wy wiecie rozumiecie
ze wraz z uplywem czasów
opada jakość obrazów, AAAAAA -
[wymoderowano]
W 1923, jako pierwszy spośród uczniów Pruszkowskiego, odkrył krajobrazowe i etnograficzno-folklorystyczne uroki Kazimierza nad Wisłą, miasteczka, które przyciągnie całą kolonię artystyczną wywodzącą się z warszawskiej akademii, a w szczególności z pracowni Pruszkowskiego. Tam właśnie studenci profesora, Michalak, Bolesław Cybis, Jan Gotard, Aleksander Jędrzejewski, Eliasz Kanarek, Edward Kokoszko, Janusz Podoski, Mieczysław Szulc, Czesław Wdowiszewski, Jan Wydra i Jan Zamojski, założyli podczas letniego pleneru w 1925 BRACTWO ŚW. ŁUKASZA. Ugrupowanie to, wzorowane na średniowiecznym cechu rzemieślniczym, miało za zadanie dbać o wysoką jakość artystycznej produkcji swych członków, wspomagać ich materialnie i organizacyjnie oraz wzmacniać więzy koleżeństwa. -
A niejaka Monika A. Utnik pisze, że pierwszy plener to w 1923 roku, jak Antoni Michalak, Jan Gotard, Jan Wydra, Jan Zamoyski przyjechali na plener Tadeusza Pruszkowskiego.
Na pierwszy z kazimierskich plenerów w 1923 roku, które z czasem przeszły do historii, do Prusza przyjechali m.in. Antoni Michalak, Jan Gotard, Jan Wydra, Jan Zamoyski. Dyscyplina była wręcz wojskowa. Studenci mieszkali w dużej izbie szkoły (dziś jest tu dom kultury). Wstawali bladym świtem, czyli o 4.30, aby już pół godziny później malować w plenerze. Przed śniadaniem o 7.30 zjawiał się profesor na pierwsze korekty. Potem razem szli na rynek do restauracji pana Frankowskiego w domu Pod Św. Krzysztofem. Następnie znów zajęcia w plenerze. I tak aż do wieczora. Po takim pracowitym dniu artysta zapraszał wszystkich do swojego domu na Nadrzecznej, urządzonego na wzór wiejskiej chaty albo na taras hotelu rodziny Berensów (jeszcze do niedawna stał przy farze), gdzie godzinami mógł rozprawiać o swoich artystycznych pasjach, miłości do Halsa i Rembrandta, o aktualnych wydarzeniach kulturalnych, wystawach i najnowszych kierunkach w sztuce.
Spotkania Prusza i jego studentów zawsze ożywiały Kazimierz, a najweselszy plener z 1927 roku pamiętają do dziś jego najstarsi mieszkańcy. Zjechali nań wtedy nie tylko wszyscy studenci Grubasa, ale i letnicy. Zorganizowano licytację obrazów – taki „garden-party monstre”, by trochę dorobić i bawiono się na całego.
Słusznie uznawano Pruszkowskiego za odkrywcę Kazimierza. Nie tylko miał tu drugi dom, ale był kimś w rodzaju honorowego burmistrza – gdzie się tylko zjawił, rozsławiał miasteczko. Bardzo szanował kulturę żydowską i zalecał to samo studentom. Cieszył się ogromnym szacunkiem wśród mieszkańców. Wiele też dla nich zrobił. Wspólnie z księdzem Stanisławem Szepietowskim, rektorem kościoła Reformatorów, w 1925 roku założyli Towarzystwo Przyjaciół Kazimierza, które dbało o zabytki miasteczka.
Również z inicjatywy Prusza na Górze Trzech Krzyży powrócono do tradycji odgrywania starego hejnału.
W 1933 roku Towarzystwo zorganizowało fetę z okazji jubileuszu koronacji Kazimierza Wielkiego (wydano wtedy pierwszy przewodnik po Kazimierzu), a następnie wystawę „Kazimierz nad Wisłą w malarstwie”, na której znalazły się prace Leona Wyczółkowskiego, Aleksandra Gierymskiego czy Józefa Pankiewicza.
Bo profesor Pruszkowski uczynił z Kazimierza obowiązkowy plener dla każdego szanującego się malarza.
[wymoderowano] -
A co by powiedzial o tym wszystkim Tadeusz Pruszkowski ktory plenery tutaj przez wiele lat organizowal i wielka pracownie na plenety dla studentow wybudowal? Czy te jego plenery tez sie nie odbyly ? To tez lipa? Czy to prawda ?
-
Pomac dla Emili:
Najlepszą malarką w Kazimierzu jest Miecianella !!! -
rasizm do ludzi niewiedzy? nowy słownik pojęć konfabulacyjnych? A co ty wiesz o malarstwie Emilio, tezsceptyk, echo i 100 innych nicków? Jak jesteś taka oblatana to powiedz 1.jak się nazywał największy polski malarz marynista, dla ułatwienia podam ma swoje muzeum na egzotycznej wyspie i jest zapisany w historii sztuki. 2.jakie najgłośniejsze dzieło powstało w Kazimierzu Dolnym, kto był autorem i gdzie je można obejrzeć i na jakiej zasadzie? dla ułatwienia powiem iż obejrzało je na debiucie ponad milion osób.
-
Dlaczego w Kazimierzu jest taki rasizm do ludzi w stosunku do ludzi prostych.
Z jakiego powodu to lekcewazenie bliznich.
"absolwentki zawodowki" podaja przypisy z materialow zrodlowych potwierdzajacych ze byly zorganizowane plenery w kazimierzu w 1905-1907 roku przez warszawska Szkole Sztuk Pieknych.
Tytaj nie trzeba byc ani madrym ani glupim , ani tez stosowac logiki, bo nie ma nic do dowodzenia.
To sa po prostu fakty.
Natomiast rasizm do "ludzi niewiedzy", ktorzy juz nie zgadzaja sie aby wpychac im kit stworzony w "pijanym widzie", bo sa do uzyskania prowizje i bedzie pare groszy na wode ognista, jest co najmniej mowiac nieelegancki.
JUZ CZAS ABY TO MIASTECZKO WYTRZEZWIALO.
TO CO SIE DZIEJE NIE JEST NA POZIOMIE.
Argumenty finansowe przy ublizaniu ludziom , ze nie sa wyksztaleceni, jak napisane ponizej to OCHYDNE i NIEGODNE TEGO UROCZEGO MIASTECZKA.
Pisac rzeczy jak ponizej to wstyd.
"Argument finansowy dla spraw niewymiernych stosuje się dla ludzi niewiedzy, którzy jej brak pokrywają machając papierkiem ukończenia jakiejś szkółki, cytatami z internetu dobranymi bez logicznego klucza; udających w coś wtajemniczonych na podstawie artykułu z jakiegoś regionalnego periodyku (nic wydawnictwu nie uwłaczając)."
"bezmyślnym przepisywaniu książek przez znającego się na wszystkim absolwenta zawodówki".
A dr O . To niby co . Co on wie o malarstwie.
Doktor to on jest ale od architektury lat 30 tych Slaska, a malarii to on liznal w tym biednym Kazimierzu i na poziomie Kazimierza.
Tego nas nauczyli w zawdowce.
A ksiazki jego to oturystyce malarskiej i jego gdybaniu , bo Malarze Kazimierza nie maja ani przypisow ani nawet indeksu nazwisk i nazw na koncu czego wymaga kazde powazniejsze wydawnictwo.
To co tu mowic o logice i naukowosci.
TO KOMPROMITACJA. -
To zabawne nawet, nie biorąc udziału w tej dyskusji polegającej na bezmyślnym przepisywaniu książek przez znającego się na wszystkim absolwenta zawodówki - stale jestem o dyskusję tą posądzana.
Jak straszną muszę być dla ciebie obsesją Janson.Lecz to,bo za chwilę będę wyskakiwała z twojej lodówki.
A do redakcji
Bardzo przydatny byłby program w funkcji "komentuj" identyfikujący automatycznie IP komputera z pierwszym wybranym na portalu nickiem dodając kolejne nazwy( Janson-kajakarz-czytelnik-... itd )
Byłoby wtedy jasne to o czym napisałam na początku,a wydaje mi się że również uspokoiło by to dyskusję,bo wiele komentarzy pisze jedna i ta sama osoba,popierając pod różnymi nazwami samą siebie. -
dziwaczne, najpierw zarzuca pani dr O. alkoholizm i niekompetencje zaprzeczajac w odbycie sie pleneru ktorego obchody artykul opisuje, a teraz probuje wcisnac kit o wczesniejszych plenarach(czyli sie odbyl ten wg pani nieistniejacy) myli sie pani, na wystawach wczesniejszych byly prace plenerowe, tzn malowane w plenerze przez roznych ludzi w czasie przerwy letniej, ale zadnego pleneru jako imprezy nie bylo w Kazimierzu.
-
To są argumenty pozamerytoryczne.
Skąd tyle złości ? Że nie umiem dobrze pisać na tej nowej maszynie ? Kompleks logicznego myślenia ? Jeszcze nie zaczęliśmy używać logiki ! Na razie mówimy o przesłankach. A wnioski wyciągniemy potem.
„ wkolkotosamo » pyta :
„To co takiego ten Ruszczyc zrobił? Objął, rzucił, olał, sprofanował?”
A z „tym Ruszczycem” to było tak.
Na pleneryw latach 1904-1907 przyjeżdżał nie tylko do Kazimierza ale i do Janowca !!!!
„Obejmując w roku 1904 katedrę w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych trzydziestoczteroletni Ferdynand Ruszczyc miał poczucie szczególnej misji. Był już uznanym artystą, obecnym na znaczących wystawach, o dobrej prasie i ocenie w środowisku, cieszącym się autorytetem moralnym. Praca w Warszawie trwała trzy lata, do roku 1907. Ruszczyc nie czuł się tu dobrze ze względu na koteryjność i niesnaski środowiskowe. Po dramatycznym w skutkach zatargu między Pawliszakiem a Dunikowskim, zakończonym zastrzeleniem Pawliszaka, które było swoistym apogeum kłótni i nieporozumień w ówczesnym "towarzystwie" artystycznej Warszawy, zniechęcony i wstrząśnięty Ruszczyc korzysta z propozycji Fałata i w roku 1907 przenosi się do Krakowa, by tam objąć katedrę pejzażową. Wpływ na tę decyzję miały również różnice poglądów, co do koncepcji nauczania, między Ruszczycem a najpopularniejszym warszawskim pedagogiem, dawnym kolegą akademickim, Konradem Krzyżanowskim.”
Sprawozdanie z dotychczasowej działalności warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych za czas od marca 1904 do czerwca 1907. Druk wewnętrzny Szkoły Sztuk Pięknych, Warszawa 1907. s. 12.
„Plenery dłuższe miały miejsce w Janowcu, Lublinie, Czerwińsku, Płocku, Kazimierzu. Sam artysta aktywnie w nich uczestniczył, nie tylko sprawując pieczę nad młodzieżą i służąc korektą, ale robiąc szereg notatek szkicowych i kolorystycznych.”
F. Ruszczyc, Dziennik, część pierwsza..., op. cit., s. 9.
„Z uczelnią warszawską, po trzyletnim pobycie, pożegnał się Ruszczyc 28 czerwca 1907 roku jakże znamiennymi słowami, jakby przetransponowanymi z jego malarstwa: Ja się z Państwem nie żegnam. [...] Rozrzuciliśmy po cichych alejach parków, po brzegach rzeki, po łąkach, pajęczynę wspomnień, podziwu i wdzięczności dla natury. Otuliliśmy tymi nićmi naturę i jak nic nie zginie, nie zginie i to. Będzie rosło w nas. I gdy zapadać będzie wieczór i cisza będzie w naturze wśród blasku dnia, gdy po wysokim niebie sunąć będą obłoki, lub na wiosnę, gdy topnieć będzie śnieg i budzić się zacznie natura, będziemy ze sobą.”
F. Ruszczyc, Dziennik..., op. cit., s. 195.
(z referatu dr Aleksandry Giełdoń- Ferdynand Ruszczyc jako pedagog i pejzażysta Wileńszczyzny)
Autorka publikacji jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktorem historii sztuki. Pracuje na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w Instytucie Sztuki.
Zwracam sytuacjonistyczną uwagę, że w świetle tych materiałów źródłowych, dotyczących historii warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, post osoby podpisującej się pseudonimem « tenze », który przypominam poniżej, odznacza się niezwykłym chamstwem.
« …ludzi niewiedzy, którzy jej brak pokrywają machając papierkiem ukończenia jakiejś szkółki, cytatami z internetu dobranymi bez logicznego klucza; udających w coś wtajemniczonych na podstawie artykułu z jakiegoś regionalnego periodyku (nic wydawnictwu nie uwłaczając). »
Komentarz ten musi być bardzo przykry dla bogu ducha winnej dr Aleksandry Giełdoń .
Pozostaje pytanie
Jaki interes ma Waldemar Odorowski w negowaniu historycznego faktu plenerów uczniów warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych w latach 1904-1907 w Janowcu i w Kazimierzu Dolnym ? -
Z prawdą historyczną to twoje komentarze mają tyle wspólnego co Reksio z Protokołem z Kioto. Rozumiem że to puste miejsce w poście upamiętnia ten jeden jedyny logiczny argument ktory zamierzałaś użyć, ale jakoś nie wyszło. Wyobraźnia zawiodła? Nie ma sensu tej żenady kontynuować, jak mówi mądre przysłowie pszczół: nie spieraj się z maniakiem wyzutym z logiki, bo ci z boku mogą nie zauważyć między wami różnicy.
-
DOSZŁO
To tylko Odorowski jest o tym przekonany, że nie doszło, bo go tam nie było ale doszło. Jakie są dowody na to gołosłowne nie.
Bo jest spis wystaw poplenerowych warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych.
Warszawa 1905- Wystawa prac plenerowych w Szkole Sztuk Pięknych. Ul. Zgoda. Plener odbył się w Zwierzyńcu(uczniowie prof.Krzyżanowskiego) i w Kazimierzu (uczniowie prof.Ruszczyca).
A to, że "Ślewiński był jednym z naszych prekursorów odrzucenia w malarstwie anegdoty, literatury czy romantycznych odniesień" to puste słowa bo "Czesząca się" i "Śpiąca kobieta z kotem" , to szczyt kokieteryjnych ckliwych komercyjnych chwytów pełen "anegdoty, literatury i romantycznych odniesień".
Taka jest prawda historyczna i nie ma się co podniecać i dyskredytować tu prof.Ruszczyca, który dobrym malarzem był. -
Oj, cieniutko u ciebie z logiką, cieniutko. Najpierw usiłujesz zdyskredytować tezy Odorowskiego, ba! posuwasz się dalej insynuując, że są one konfabulacją, a w najlepszym przypadku pomyłką, a potem sama się do nich odwołujesz. A i cytaty, których używasz są charakterystycznie wybiórcze. Czyżbyś miała za pasem staż w GW? Niektóre zdania są tak posiekane, że już nawet nie są zdaniami. Przypominam, że język polski wymaga orzeczenia: "4) w roku 1904 katedrę w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych trzydziestoczteroletni Ferdynand Ruszczyc do roku 1907" Koniec cytatu. To co takiego ten Ruszczyc zrobił? Objął, rzucił, olał, sprofanował? A jeśli powołujesz się na Odorowskiego to bez ściem proszę. Tu nie ma miejsca na dwuznaczności. Odorowski wyraźnie informuje, że do pleneru, który być może Ruszczyc kontemplował NIE DOSZŁO. A poza tym, czy naprawdę trzeba ci ponownie tłumaczyć różnicę między plenerem malarskim, a indywidualnym artystą malującym w plenerze?
-
Profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, Ferdynand Ruszczyc był na plenerze w Kazimierzu w 1905 i w 1906 roku. Waldemar Odorowski potwierdza, że w 1906 roku Ferdynand Ruszczyc zrobił «rysunek organów w farze, chyba pierwszy rysunek tego wspaniałego instrumentu z 1620 roku ».
Waldemar Odorowski.Malarze Kazimierza nad Wisłą.Wyd.KAW Warszawa 1991.
Odorowski nie tylko potwierdza plenery, Konrada Krzyżanowskiego w Arhadii (1904), Zwierzyńcu (1905) i Istebnej (1906), ale nie można zapominać najbardziej znaczącego dla Kazimierza faktu, że to jego uczeń (a nie Ruszczyca), Tadeusz Pruszkowski, spowodował prawdziwą rewolucję kulturalną w historii miasta.
Waldemar Odorowski pisze tak : « Przyjazd Tadeusz Pruszkowskiego (1888 – 1942) i jego uczniów na plener w 1923 r. można uznać za datę narodzin kolonii artystycznej w Kazimierzu. Sporadyczne (mimo wszystko) dotąd wizyty malarzy zamieniły się w stałą ich obecność w miasteczku całkowicie przeobrażając jednostajny, utrwalony przez wieki rytm życia Kazimierza. Sprawcą tych zmian był przede wszystkim sam Pruszkowski, ale też spośród wielu pasji jakim się oddawał największą stał się Kazimierz. » -
Brak ci argumentów więc stosujesz ataki ad hominem zarzucając innym nieprofesjonalizm. To ty się kobito kompromitujesz. Żenada, i tyle.
-
A jakie dowody podaje dr O ?
Żadnych źródeł.
Żadnych uzestnków pleneru.
Tylko gdybanie i przeżycia wewnętrzne doktora, w stylu.
"Jestem przekonany, że wybrał on Kazimierz z pełną świadomością
Po trzecie: on chciał
No, może jego osobowość
ale taki miał zamiar.
jaką można sobie wyobrazić kontynuację
ukonstytuowała tutaj w pełni kolonię artystyczną
była tu już wcześniej tak naprawdę"
Taka "naukowość" to niepoważne i kompromitujące dla Kazimierza.
spadły farby mnie na płótno
czy Kazimierz to czy Kutno?
czy to może kopa siana
czy tez wyszła Wisła z rana?
quadem po tym przejadę
porozlewam oranżadę
będzie dla krytyki gratka
gdy rozmaże wszystko szmatka
w tło niebieskie odcienie
by złudzenie i przestrzenie
będzie miodzio szalala....
nowy w sztuce kierunek
dla uczniów czysty frasunek
nowa wizja to Kazika
mucha jak poprzednio bzyka
lalalalalala.....
My, w Kazimierzu Dolnym mamy tekst Waldemara Odorowskiego, dla Muzeum nadwiślańskiego, jak następuje.
Zręby kolonii już były, ale w pełnym kształcie kolonia kazimierska rozkwitła po 1923 roku. Wtedy to Tadeusz Pruszkowski, profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie przywiózł tu na plener swoich uczniów. Czynił tak z kolejnymi ich rocznikami aż do 1939 r. Za „pruszkowiakami” przybywali inni malarze niemal ze wszystkich stron Polski, najliczniej z Warszawy, ale też z Lublina, Łodzi, Lwowa, rzadziej z Krakowa i Wilna. Także dlatego kolonia kazimierska nie miała jakiegoś określonego programu ideowego. Jedynie w kręgu T. Pruszkowskiego i jego niektórych uczniów, a także Władysława Skoczylasa można odnaleźć zalążki tworzenia stylu narodowego, o sztuce bliskiej społeczeństwu, pozostawały jednak bardziej w sferze założeń niż realizacji. Programem kolonii w Kazimierzu był sam Kazimierz.
Malarze opanowali miasteczko, a że za nimi ciągnęli turyści ludność miejscowa darzyła ich sympatią. Tym bardziej, że Pruszkowski podejmował starania na rzecz wydźwignięcia Kazimierza z nędzy i ruin. W 1925 r. był współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza, do którego przyciągał ludzi z ówczesnej elity mogących wpłynąć na rozwój miasteczka.