Sklep spożywczy „Cymes” znają chyba wszyscy mieszkańcy Kazimierza Dolnego i okolic. Spora część kazimierzaków robi w nim codzienne zakupy i spotyka znajomych. Od jakiegoś czasu w obiekcie tym nie dzieje się jednak najlepiej. Co jest przyczyną braku tradycyjnego pieczywa i… zaniku prądu?
Kto z nas nie zna sklepu spożywczego „Cymes”? Chyba niewielu jest takich. Przecież od wielu lat to właśnie tam większość z nas zaopatruje się w pieczywo, wędliny oraz inne produkty spożywcze potrzebne do codziennego życia. Sklep w ostatnich latach przeszedł sporą metamorfozę – choć niewielki, kupić można było w nim wszystko. Zapełnione po brzegi półki, przystępne ceny i miła obsługa. Czego można chcieć więcej? Tylko jednego – by było tak zawsze.
W roku bieżącym zaczęły się problemy z „Cymesem”. Początkowo niewinne, teraz przerodziły się w koszmar, wobec którego właściciel sklepu jest bezbronny. By problem zrozumieć dogłębniej, należy cofnąć się w czasie i poznać historię Jana Kozaka, który „Cymes” prowadzi.
- W 2003 roku pracowałem w Rejonowej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu „Zgoda” – pisze w liście otwartym Jan Kozak. – Byłem kierowcą, rozwoziłem pieczywo. Wtedy nadarzyła się okazja, by założyć własną działalność gospodarczą, gdyż RSZiZ „Zgoda” w Kazimierzu Dolnym chciała oddać w dzierżawę lokal sklepowy.
- Skorzystałem z tej możliwości i otworzyłem sklep spożywczy „Cymes” – tłumaczy dalej Jan Kozak. – Nie miałem jednak doświadczenia w prowadzeniu sklepu spożywczego oraz wystarczająco dużo środków finansowych, więc postanowiłem skorzystać z pomocy znajomych, którzy w zasadzie sami się zaoferowali – Państwa Tuźników.
Znajomi Jana Kozaka prowadzili już dwa swoje sklepy, a dodatkowo, Krystyna Tuźnik była wieloletnim pracownikiem biurowym RSZiZ „Zgoda”. Oprócz tego zasiadała w Radzie Nadzorczej spółki. Jak zaznacza Jan Kozak, Krystyna Tuźnik nadal w radzie zasiada, a więc ma wpływ na to, kto co dzierżawi i za ile. Od kilku lat Krystyna Tuźnik pełni też obowiązki prezesa RSZiZ „Zgoda”.
- Współpraca z Państwem Tuźnik miała wyglądać następująco: ja własnym samochodem na swój koszt miałem dowozić towar do ich sklepów oraz wykonywać inne prace – malowanie, koszenie trawy czy sprzątanie terenu sklepowego – pisze Jan Kozak. – Oni natomiast, ze względu na doświadczenie oraz zaufanie względem mojej osoby, jak i dołożone 15 000 zł, mieli zajmować się sprawami biurowymi – zamówieniami, pobieraniem utargów z mojego sklepu oraz opłatami.
- Ja oczywiście miałem być powoli i stopniowo wprowadzany w sprawy biurowe, bym po pewnym czasie mógł sam prowadzić sklep – wspomina Jan Kozak. – Oni zaś zainwestowane pieniądze mieli odebrać w trakcie prowadzenia mojego sklepu. Ufałem im, choćby dlatego, że za to, co dołożyli, nie chcieli żadnego pokwitowania, podpisałem jedynie umowę na dzierżawę regału sklepowego, jak twierdzili – w celu zabezpieczenia. Była to niewielka kwota 35 zł miesięcznie, cały regał kosztował 800 zł.
Współpraca początkowo układała się dość dobrze. Każda ze stron miała swoje obowiązki i starała się je wypełniać jak należy. Tak też upłynęło sześć lat.
- W 2009 roku dowiedziałem się od Państwa Tuźnik, że oni wciąż nie odebrali zainwestowanych pieniędzy – pisze Jan Kozak. – Pod koniec roku wziąłem kredyt w wysokości 50 000 zł i wszystkie te pieniądze włożyłem w sklep. Oddałem pieniądze za wymianę okien i drzwi oraz drewnianą podbudówkę na puste opakowania. Reszta pieniędzy poszła na towar do sklepu.
- Rok 2010 nie przyniósł żadnych zmian – Państwo Tuźnik nadal uparcie twierdzą, że nie odebrali jeszcze swoich pieniędzy – tłumaczy Jan Kozak. – Zdecydowałem się więc działać.
- Powiedziałem im, że nie ustąpię, że chcę w końcu sam prowadzić sklep – mówi Jan Kozak. – Bo pomimo mojego ogromnego wysiłku i zapożyczenia się w banku, długi względem dostawców nie maleją, a wręcz przeciwnie – rosną. Natomiast stan magazynowy maleje. Krystyna Tuźnik, zajmując się moimi rachunkami, doprowadziła do zadłużenia, za samo pieczywo na około 17 000 zł.
Jan Kozak na początku bieżącego roku policzył długi wobec dostawców, wynosiły one ponad 47 000 zł. Było to rok po tym, jak wziął kredyt na sklep. Sytuacja stała się krytyczna.
- Postanowiłem więc, ze odsunę moich wspólników od zarządzania sklepem – tłumaczy Jan Kozak. – 1 lutego 2011 roku zabroniłem Państwu Tuźnik przychodzić do sklepu i nim zarządzać. Skutek był natychmiastowy – musiałem spłacić zadłużenie względem „Zgody”.
- I tak rozpocząłem spłatę długów – opowiada Jan Kozak. – Niespodzianek nie brakowało. Wyszło na jaw, że wszystkie urządzenia zakupione z utargów sklepu „Cymes” i znajdujące się w nim, były własnością sklepu „Kram”, których właścicielami są Państwo Tuźnik. Warto zaznaczyć, że nie miałem o tym pojęcia, gdyż zrobiono to bez mojej wiedzy i zgody. Dodatkowo za dzierżawę tych urządzeń wystawili wysokie faktury obciążające mój sklep.
W chwili obecnej sytuacja jest jeszcze mniej ciekawa, gdyż Jan Kozak otrzymał pismo, iż powinien opuścić zajmowany lokal. Kiedy nie chciał tego uczynić, odcięto w sklepie prąd.
- Państwo Tuźnik wykorzystali moją niewiedzę i dobre serce dla osiągnięcia korzyści materialnych – pisze Jan Kozak. – Sklep, który przynosił zyski, wpędzili w wielkie długi, a mnie pozbawili środków do życia.
Krystyna Tuźnik całej sytuacji nie chce komentować. Nie chce się spotykać ani rozmawiać w wiadomej sprawie.
- Ja nie będę się na ten temat wypowiadać – mówi Krystyna Tuźnik w krótkiej rozmowie telefonicznej. – Sprawa jest w sądzie. Dopiero po jej rozstrzygnięciu będę mogła to jakoś skomentować.
Z obecną sytuacją nie mogą się jednak pogodzić ekspedientki pracujące w „Cymesie”, które za swym szefem – Janem Kozakiem stoją murem, oraz klienci.
- Od lat robię tu codzienne zakupy – mówi mieszkanka Kazimierza Dolnego. – Nie wyobrażam sobie tego, że sklep miałby przestać istnieć. Bo niby dlaczego? Przecież klientów jest mnóstwo.
- To, co się obecnie dzieje w Kazimierzu jest niepojęte – opowiada jedna z klientek sklepu. – W głowie się nie mieści, żeby takie rzeczy wyprawiać, by odcinać prąd, straszyć sądem… Mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się w końcu za dość i ten, kto miesza, zostanie ukarany. Jak nie, będziemy o „Cymes” walczyć. Bo to w naszym interesie, by ten sklep istniał i prosperował tak, jak do tej pory.
Jak sytuacja rozwinie się dalej? Czas pokaże. Ostrych komentarzy wśród mieszkańców wciąż przybywa, dzięki czemu do „Cymesu” wrócił prąd. Ponoć w najbliższych dniach na sklepowe półki powrócić ma także pieczywo ze „Zgody”. Miejmy nadzieję, że sprawa zostanie rozwiązana pomyślnie, a towary ze sklepu „Cymes” nadal będą gościć na stołach kazimierzaków.
Skomentuj
Dodane komentarze (96)
-
zepsuty kwaśny niestety mój błąd nigdy nie zabieram paragonów wiec nie mogę pójść i oddać.
-
nie uwazam sie za jedynego sprawiedliwego ani nei ejstem szybki do konkluzji dochodze powili po glebszej reflksji - mowilem o zwyklej ludzkiej uczciwosci - pojecie Emili nie znane?
-
ech ty wspaniały rodaku tak szybki w osądzaniu twoich rodaków z gębą pełną frazesów,uważasz że to ty jesteś tym jedynym sprawiedliwym ?
czemu mnie to nie dziwi ? -
czemu mnie to nie dziwi? moi wspaniali rodacy sa gotowi do kazdej niegodziwosci za kilka zlotych, mimo powolywania sie na chrzesciajnskie wartosci uczciwosc jest u nas wydarzeniem, i tyle w temacie zasciankow...
-
No i skoro Pan nie poleca, to chyba już Panu nic tam nie sprzedadzą :)
-
A przyszło Panu do głowy, że można wziąć sosik, paragon i iść do sklepu zwrócić przeterminowany towar?
-
Przeterminowany, czy zepsuty? Bo to różnica.
-
wczoraj kupiłem w tym sklepie sos czosnkowy ekspedientka miła zachwalała mi ten sosik tylko szkoda ze wcisnęła mi przeterminowany sosik. wiem że to moja wina bo nie sprawdziłem daty ważności. Ale to już nie pierwszy raz mi to się zdarzyło że dostałem w tym sklepie coś zepsutego!! Nie polecam tego sklepu. Mimo że jest niby tani!!
-
Iwona Nijaka , tez wymyslił?/ła
-
A wiecie że zarówno w Cymesie jak i w tym sklepie małym spożywczym na ul.Szkolnej obok przychodni pracuje ta sama osoba NIJAKA IWONA.To ona zrobiła hałas obok Cymesu bo chciała aby sklep upadł bo wiedziła jakie są dochody ze sklepu a wypłaty jak twierdziła 2000zł to jej nie wystarczało na wyjazdy z tym hanysem.teraz rządzi na szkolnej.
-
dajta spokój.miłuj bliźniego jak siebie samego.
-
No widzisz.Zrozumiałeś, chociaż popełnileś skuchę w wyrazie " Jesteś". Wiem, ze chcialeś napisać " Jestem", bo miałeś odpowiedzięć na pytanie sobie postawione.
Swoją droga to skąd wiesz, że zdradza Cię żona. -
co chcesz? wychowani w PRLu wyznawcy zasad kto nie smaruje ten nie jedzie i meldunki obowiązkowe
-
Sami konfidenci w tym kazimierzu, jeden drugiego utopiłby w .......
-
"Kara grzywny za przestępstwo skarbowe
Zgodnie z art. 23 KKS, wymierzając karę grzywny za przestępstwo skarbowe, sąd określa liczbę stawek oraz wysokość jednej stawki dziennej. Jeżeli KKS nie stanowi inaczej, najniższa liczba stawek wynosi 10, a najwyższa 720.
Natomiast, ustalając stawkę dzienną, sąd bierze pod uwagę dochody sprawcy, jego warunki osobiste, rodzinne, stosunki majątkowe i możliwości zarobkowe. Niemniej jednak, stawka dzienna nie może być niższa od jednej trzydziestej części minimalnego wynagrodzenia ani też przekraczać jej czterystukrotności.
Zatem, w 2011 r. stawka dzienna waha się w granicach: 46,20 – 18 480 zł, natomiast kara grzywny waha się w granicach: 462 – 13 305 600 zł" -
jeżeli ma być eksmisja to zapewne za coś!!!o czym nie wiemy
-
kazimierski MAGIEL miasteczko małych ludzików zawiść aż kapie ../ohyda!!
-
KAZIMIERANKA1-nie umiesz czytać,przetargu nie było,JASIO dostał to na ładne oczy,PO nie była wtedy Pani Tużnik,ciekawe co takiego zrobili ci Tużniki,lokal Jasiowi niech wydzierżawi P.Radna Basia,ona podobnie jak teraz Jaś zajęła lokale P.Mizerskiej,a prawo obowiązuje wszystkich jednakowo i P.Prezes i P Radną i P.Jasia oraz ciebie droga kazimierzanko ,tylko nie wszyscy o tym pamiętają,winni są wszyscy po trochę ale najłatwiej opluć jednych.
-
A czy ten lokalal należy do p.Tuźników ??? Zarząd spółdzielni go ogłosił ? Kiedy ? Nie słyszałam o przetargu na lokal...może ty sąsiedzie słyszałeś ???
Dobrze że ten spółdzielniany smrodek trafił do prokuratury.Trzeba przewietrzyć to towarzystwo wzajemnych interesików.
Charakterek "dobrej" pani prezes widać było w "numerze" ze sprzedażą pieczywa przy wejściu do Cymesa i odcięcie pradu.
Tą "panią" trzeba byłoby eksmitować ze stołka i to jak najszybciej. -
to jest 3400 odwiedzin strony a ,nie ludzi,nie widzę tu żadnego prezesa,dowiedziano się również o "biednym"Jasiu i klice w spółdzielni ,która broni jego interesów.Dla przeciętnego klienta ,nie ma znaczenia czy sklep prowadzi biedny Jaś czy przysłowiowy Kowalski.Zarząd spółdzielni powinien ogłosić przetarg otwarty i sprawa jasna.Czy Jaś wydzierżawił ten lokal w drodze przetargu,gdzie była wtedy RADA spółdzielni z kierownikiem DUDKIEM na czele???
czemu mnie to nie dziwi ?