Do 10 maja w Galerii Izdebska – Łazorek trwa wystawa grafik komputerowych Zdzisława Beksińskiego. Komisarzem wystawy jest Zygmunt Korus.
Korus pyta - Beksiński odpowiada:
- Zacznijmy od czasów zamieszkiwania w Sanoku: jakie były te początki Beksińskiego-artysty?
- Mnie może długo nie zauważano, ale jakoś byłem: fotografowałem, rysowałem, rzeźbiłem, malowałem, budowałem sobie nawet studio dźwiękowe; robiłem to co prawda na uboczu, ale przez całe lata. Nawet, gdy poznałem szereg znanych ludzi, nadal nie funkcjonowałem jako malarz; wie pan - w obiegu krytyki, omówień czy wystaw. Z jednej strony bardzo trudno byłoby mi wówczas zrobić jakąś wystawę, bo nie miałem po temu środków, żeby prace oprawić i przetransportować, a z drugiej - nie zabiegałem o to specjalnie.
- Pomówmy więc o pana wyobraźni: jak ze snu...
- Dobrze pan to ujął: jak ze snu. To właśnie łączy mnie z surrealizmem: swobodny ciąg skojarzeń. To znaczy nie narzucam sobie nigdy, co będzie znaczyć to, co maluję.
- A la long.
- Tak jak leci. Strumień kathartyczny, czy coś takiego, jeśli inaczej można to nazwać. Gdy mnie ktoś pyta: „Co chciałeś przez to wyrazić?", to odpowiadam: „Chciałem stworzyć pewną wizję, jakiś nastrój". On jest niewerbalny, więc trudno go wyjaśnić, ale naprawdę nie wiem, co chciałem przez to powiedzieć, bo przecież nic nie wynika z faktu, że tu stoi koń - o tu, na tym obrazku ... Że na koniu siedzi postać ... Bardzo często posługuję się stereotypem pikto-graficznym, np. jeźdźca. Od czasu pomnika Marka Aureliusza, czy może jeszcze od dawniej, stosowany wielokrotnie motyw. Ukrzyżowanie, akt - to znane motywy - staram się to po swojemu namalować. Wyobrażam sobie jak bym to zrobił, i staram się to zrealizować, ale nie chcę tym niczego przekazać, bo nie mam niczego do przekazania. Staram się, żeby to było do zobaczenia, a nie do zrozumienia. Tak jak jest do zobaczenia - powiedzmy - wodospad. Jak do zobaczenia są piękne obłoki na niebie, jakiś krajobraz. Nie pytamy co to znaczy, bo ewentualne znaczenie jest cechą marginalną wobec doznania estetycznego. Zobaczyliśmy coś... - i to nas poruszyło. Ja chciałbym, żeby tak oddziaływały obrazy, ale czy poruszają? Tego nie wiem. Ale to już inna sprawa.
- A skąd ten turpizm? Pajęczyny, zewłoki, truchła, jakieś omszone czaszki, ruiny z oczodołami, przyzna pan, że to nie są bukiety kwiatów...
- Zaraz, zaraz. Swego czasu malowałem trochę czaszek, węży, pajęczyn itd. Ale to był u mnie okres zafascynowania manieryzmem, szczególnie neomanieryzmem wiedeńskim. Jestem przecież w jakiś sposób poddanym galicyjskim, nieprawdaż? Więc coś tam jednak ciąży na mnie z tego Wiednia, bo mi się bardzo podobali i podobają malarze, którzy tam funkcjonują, i ja w jakimś momencie silnie do tego nawiązywałem. Bardzo dawno już od tego odszedłem.
- Grafika komputerowa daje szansę sprzedaży klientom mniej zasobnym...
- Nie sprzedaję grafiki komputerowej. Robię to con amore. Droga dziwka też kocha się czasami z miłości, a nie dla pieniędzy. W komputery włożyłem bardzo dużo pieniędzy, a nie zarobiłem ani złotówki. Ze względu na to, że nie umiałem zdefiniować pojęcia „oryginału". Chcę sprzedawać, ale gdy to robię, chcę dawać unikat. Mam wtedy czyste sumienie, że za rysunek czy obraz mogę wydusić maksimum forsy, bo sprzedaję jedną jedyną rzecz na świecie. Nie zrobiłem w życiu ani jednej repliki swojego obrazu.
- Zaskakujące są struktury materii, którą uzyskuje pan w tych kolażach komputerowych.
- To jest ze ścierki do podłogi zrobione. Była mi potrzebna taka właśnie struktura.
- Efekty wykreowanej rzeczywistości nieprawdopodobne. Jakiś - że tak powiem - zaawansowany surrealizm
- W niektórych pracach są pewne rzeczy dorysowywane ręcznie, bo nie mogłem dopasowywać „gotowców", o np. ten dym lub ogień ... dorobiłem malując, bo skąd miałem mieć takie zdjęcia. Chmury to są chmury-autentyczne.
Musi się czasem wyjść poza fotomontaż i coś dorobić ręką. Staram się tylko wtedy dorabiać tak, żeby to nie nosiło cech mojego rysowania, a wyglądało na fotografię. Żeby się wtopiło w całość.
- Kiedy pan postanowił spróbować z tą grafiką komputerową?
- Dość dawno, ale od zamiaru do realizacji prowadzi u mnie zawsze długa droga. To było marzenie o fotomontażu, bo to nie jest grafika w sensie 3D. Ja w ogóle nie modeluję, lecz zajmuję się fotomontażem. Modelowanie na programach 3D, takich jak Studio Max, Maja etc, jest dla mnie psychologicznie obce, bo wiem na czym to polega, trochę się próbowałem w to bawić, ale nie umiem w ten sposób myśleć o tym, co chcę uzyskać. Widzę obraz jako obszar płaszczyzny. A w modelowaniu muszę widzieć scenę oraz oddzielne elementy. Przecież to się wściec można! Otóż wszystkie programy 3D, na dzisiejszym etapie rozwoju, noszą cechy tworzenia przez informatyków i nie uwzględniają myślenia plastyków, a w każdym razie tego typu myślenia o obrazie jaki posiadam ja. Informatycy nie rozumieją istoty myślenia plastyków, podczas gdy plastycy nie umieją samodzielnie programu zbudować.
- Swoiste elektroniczne lapidarium...
- To jest coś w rodzaju właśnie takiej — powiedzmy — spiżarki dr Frankensteina, w której ja mam powstawiane: a to mózg geniusza, a to nos zbrodniarza, a to palce pianisty, no i później mogę skleićz tego nowego homuncullusa.
Źródło: Materiały informacyjne wystawy
- Zacznijmy od czasów zamieszkiwania w Sanoku: jakie były te początki Beksińskiego-artysty?
- Mnie może długo nie zauważano, ale jakoś byłem: fotografowałem, rysowałem, rzeźbiłem, malowałem, budowałem sobie nawet studio dźwiękowe; robiłem to co prawda na uboczu, ale przez całe lata. Nawet, gdy poznałem szereg znanych ludzi, nadal nie funkcjonowałem jako malarz; wie pan - w obiegu krytyki, omówień czy wystaw. Z jednej strony bardzo trudno byłoby mi wówczas zrobić jakąś wystawę, bo nie miałem po temu środków, żeby prace oprawić i przetransportować, a z drugiej - nie zabiegałem o to specjalnie.
- Pomówmy więc o pana wyobraźni: jak ze snu...
- Dobrze pan to ujął: jak ze snu. To właśnie łączy mnie z surrealizmem: swobodny ciąg skojarzeń. To znaczy nie narzucam sobie nigdy, co będzie znaczyć to, co maluję.
- A la long.
- Tak jak leci. Strumień kathartyczny, czy coś takiego, jeśli inaczej można to nazwać. Gdy mnie ktoś pyta: „Co chciałeś przez to wyrazić?", to odpowiadam: „Chciałem stworzyć pewną wizję, jakiś nastrój". On jest niewerbalny, więc trudno go wyjaśnić, ale naprawdę nie wiem, co chciałem przez to powiedzieć, bo przecież nic nie wynika z faktu, że tu stoi koń - o tu, na tym obrazku ... Że na koniu siedzi postać ... Bardzo często posługuję się stereotypem pikto-graficznym, np. jeźdźca. Od czasu pomnika Marka Aureliusza, czy może jeszcze od dawniej, stosowany wielokrotnie motyw. Ukrzyżowanie, akt - to znane motywy - staram się to po swojemu namalować. Wyobrażam sobie jak bym to zrobił, i staram się to zrealizować, ale nie chcę tym niczego przekazać, bo nie mam niczego do przekazania. Staram się, żeby to było do zobaczenia, a nie do zrozumienia. Tak jak jest do zobaczenia - powiedzmy - wodospad. Jak do zobaczenia są piękne obłoki na niebie, jakiś krajobraz. Nie pytamy co to znaczy, bo ewentualne znaczenie jest cechą marginalną wobec doznania estetycznego. Zobaczyliśmy coś... - i to nas poruszyło. Ja chciałbym, żeby tak oddziaływały obrazy, ale czy poruszają? Tego nie wiem. Ale to już inna sprawa.
- A skąd ten turpizm? Pajęczyny, zewłoki, truchła, jakieś omszone czaszki, ruiny z oczodołami, przyzna pan, że to nie są bukiety kwiatów...
- Zaraz, zaraz. Swego czasu malowałem trochę czaszek, węży, pajęczyn itd. Ale to był u mnie okres zafascynowania manieryzmem, szczególnie neomanieryzmem wiedeńskim. Jestem przecież w jakiś sposób poddanym galicyjskim, nieprawdaż? Więc coś tam jednak ciąży na mnie z tego Wiednia, bo mi się bardzo podobali i podobają malarze, którzy tam funkcjonują, i ja w jakimś momencie silnie do tego nawiązywałem. Bardzo dawno już od tego odszedłem.
- Grafika komputerowa daje szansę sprzedaży klientom mniej zasobnym...
- Nie sprzedaję grafiki komputerowej. Robię to con amore. Droga dziwka też kocha się czasami z miłości, a nie dla pieniędzy. W komputery włożyłem bardzo dużo pieniędzy, a nie zarobiłem ani złotówki. Ze względu na to, że nie umiałem zdefiniować pojęcia „oryginału". Chcę sprzedawać, ale gdy to robię, chcę dawać unikat. Mam wtedy czyste sumienie, że za rysunek czy obraz mogę wydusić maksimum forsy, bo sprzedaję jedną jedyną rzecz na świecie. Nie zrobiłem w życiu ani jednej repliki swojego obrazu.
- Zaskakujące są struktury materii, którą uzyskuje pan w tych kolażach komputerowych.
- To jest ze ścierki do podłogi zrobione. Była mi potrzebna taka właśnie struktura.
- Efekty wykreowanej rzeczywistości nieprawdopodobne. Jakiś - że tak powiem - zaawansowany surrealizm
- W niektórych pracach są pewne rzeczy dorysowywane ręcznie, bo nie mogłem dopasowywać „gotowców", o np. ten dym lub ogień ... dorobiłem malując, bo skąd miałem mieć takie zdjęcia. Chmury to są chmury-autentyczne.
Musi się czasem wyjść poza fotomontaż i coś dorobić ręką. Staram się tylko wtedy dorabiać tak, żeby to nie nosiło cech mojego rysowania, a wyglądało na fotografię. Żeby się wtopiło w całość.
- Kiedy pan postanowił spróbować z tą grafiką komputerową?
- Dość dawno, ale od zamiaru do realizacji prowadzi u mnie zawsze długa droga. To było marzenie o fotomontażu, bo to nie jest grafika w sensie 3D. Ja w ogóle nie modeluję, lecz zajmuję się fotomontażem. Modelowanie na programach 3D, takich jak Studio Max, Maja etc, jest dla mnie psychologicznie obce, bo wiem na czym to polega, trochę się próbowałem w to bawić, ale nie umiem w ten sposób myśleć o tym, co chcę uzyskać. Widzę obraz jako obszar płaszczyzny. A w modelowaniu muszę widzieć scenę oraz oddzielne elementy. Przecież to się wściec można! Otóż wszystkie programy 3D, na dzisiejszym etapie rozwoju, noszą cechy tworzenia przez informatyków i nie uwzględniają myślenia plastyków, a w każdym razie tego typu myślenia o obrazie jaki posiadam ja. Informatycy nie rozumieją istoty myślenia plastyków, podczas gdy plastycy nie umieją samodzielnie programu zbudować.
- Swoiste elektroniczne lapidarium...
- To jest coś w rodzaju właśnie takiej — powiedzmy — spiżarki dr Frankensteina, w której ja mam powstawiane: a to mózg geniusza, a to nos zbrodniarza, a to palce pianisty, no i później mogę skleićz tego nowego homuncullusa.
Źródło: Materiały informacyjne wystawy
Skomentuj
Dodane komentarze (1)
-
byłem na wystwie - polecam !!
Zobacz także
Najbliższe oferty specjalne
Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Długi Weekend majowy 2025 zapowiada się cudownie. Będzie jeszcze lepszy, jeżeli skorzystasz z oferty specjalnej na majówkę.