Wspomnienia - Aptekarze

Skomentuj (3)
Wspomnienia - Krystyna Petrykowska – Bort "Aptekarze"
Matka moja Janina Petrykowska - Chludzińska urodziła się w Warszawie w 1908 r., w domu przy ulicy Wiejskiej 3. Warszawa była krótkim epizodem w życiu moich dziadków, którzy wkrótce przenieśli się do Kalisza i osiedlili w nim na stałe.
Mama uczęszczała do Państwowego Gimnazjum im. Anny Jagiellonki, a po zdaniu matury wstąpiła na Wydział Farmaceutyczny Uniwersytetu w Poznaniu. W 1932 r. otrzymała dyplom magistra farmacji i podjęła pracę w aptece „Świętego Marcina” przy ulicy Ratajczaka w Poznaniu, której właścicielem był J. Wysocki.

Kolejnym miejscem Jej pracy była apteka „Pod Złotym Lwem” przy Starym Rynku (mgr Dolskiego).

Rodzice pobrali się w 1937r., w Poznaniu. Ojciec mój Mieczysław Petrykowski wraz ze swoim ojcem, a moim dziadkiem Józefem Petrykowskim byli właścicielami kina „Rialto” przy ulicy Dąbrowskiego. Oprócz tego Dziadek posiadał przedsiębiorstwo przewozowe. Wiedli ustabilizowane życie dobrze prosperującej rodziny, mieszkali w domu przy ulicy Konopnickiej, zajmowali trzy pokoje z kuchnią i z „przyległościami”.

Wybuch wojny w 1939 r. zaskoczył ich, sądzili jednak, że ten nienormalny okres będzie krótkotrwały i przemijający. Mieli większe zaufanie do zachodnich agresorów niż do wschodnich i z tej racji wieści o ewentualnym represjonowaniu inteligencji polskiej przez Niemców traktowali jako plotki. Wojna nie zakłóciła ich dotychczasowego trybu życia, kina i apteki funkcjonowały nadal a zarządzenia władz niemieckich nie były zbyt restrykcyjne.

Coraz częściej mówiło się, że Niemcom potrzebni są polscy lekarze, farmaceuci, inżynierowie, którzy zastąpią ich rodaków powołanych do wojska. Matka moja ciągle nie mogła uwierzyć, że Niemcy zainteresują się polską inteligencją tylko dlatego iż stanowiła dla nich istotny potencjał siły roboczej. W 1939 roku w Poznaniu przy ulicy Głównej powstał obóz przesiedleńczy i coraz częściej krążyły wieści o wywożeniu Polaków.

Rodzice sądzili, ze pierwsi wywożeni zamieszani byli w jakieś frakcje polityczne, czuli się na ogół bezpiecznie, chociaż tak jak większość gromadzili zapasy (cukier, mąka, świece itp.) na przetrwanie wojny.

Nie można się było zabezpieczyć od ewentualnego zagrożenia, coraz częściej plotki przeradzały się w fakty. Istnieli ludzie, których osądzono a potem deportowano do Niemiec i obozu na Głównej, wiadomo już było, że często rozdzielano rodziny.

Rodziców moich aresztowano 15 grudnia 1939 r. Matkę zabrano z pracy i choć właściciel apteki próbował reklamować swoją pracownicę, na nic się to zdało. Niemiecki porządek nie przewidywał ulg dla „niewolników”.


Więcej - w Brulionie On-line nr 5

 

Skomentuj



Zobacz także

Najbliższe oferty specjalne

Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Przyszłości nie przepowiadamy, ale możemy pomóc Ci zorganizować niezapomniany wyjazd Andrzejkowy. Sprawdź naszą ofertę noclegową przygotowaną specjalnie na Andrzejki 2024.
Pokaż stopkę