„Pogorzelcy” Jana Zamoyskiego i „Exodus” Antoniego Michalaka – to dwa
obrazy, o które ostatnio swoje zbiory wzbogaciło Muzeum Nadwiślańskie.
Prezentowane są właśnie w Galerii Wystaw Czasowych przy rynku.
Jan Zamoyski i Antoni Michalak, których prace trafiły właśnie do Muzeum Nadwiślańskiego, należeli do założonej podczas pierwszego pleneru w 1925 r. w Kazimierzu wspólnie z prof., Tadeuszem Pruszkowskim grupy artystycznej Bractwo św. Łukasza. Łukaszowcy nawiązywali do wzorów malarstwa z XVI i XVII w., łącząc dążenie do realizmu ze znakomitym rzemiosłem. W latach trzydziestych wielokrotnie reprezentowali sztukę polską na prestiżowych wystawach zbiorowych za granicą, zyskując uznanie krytyki. Jedną z nich była wystawa w Genewie w 1931 r., na której prezentowany właśnie w Kazimierzu obraz Zamoyskiego „Pogorzelcy” sprzedano za 3,5 tys. franków. Obraz trafił do Szwajcarii i dopiero po 90 latach powrócił do ojczyzny artysty.
Płótno „Pogorzelcy” powstało w latach 20. ubiegłego wieku. Nawiązuje do katastrofalnego dla Kazimierza pożaru z 1915 r. który strawił znaczną część Miasteczka.
Groza pożaru i wojny, którą podkreślają ciemne kolory obrazu Zamoyskiego widoczna jest także na powstałym około 10 lat później jasnym płótnie Michalaka, kiedy w całej Europie odczuwało się atmosferę napięcia i niepokoju oraz nadciągającego zagrożenia. Podkreśla ją pustka krajobrazu. Zagrożenie jest tu niekonkretne, ale na tyle silne, że pcha przed siebie umieszczoną w centralnym punkcie obrazu kobietę z dwójką dzieci. Kim jest bohaterka „Exodusu” Michalaka”? Troskliwą matką chroniącą swe potomstwo? Ostatnią opiekunką, która prowadzi je w nicość zapowiadaną przez czerń oczu? Obraz Zamoyskiego jest tu bardziej optymistyczny. Centralna postać Kozdronia stojąca pośród zgliszczy ma rękę wzniesioną ku górze w profetycznym geście nadziei, kojarząc się nieodparcie z piewcą wolności Polski Wernyhorą na obrazie Matejki.
Oba obrazy łączy rysunek Antoniego Michalaka przedstawiający centralną postać z obrazu Zamoyskiego ślepca Kozdronia z dziewczynką, którą obserwujemy z kolei na płótnie Michalaka.
Oba obrazy Muzeum Nadwiślańskie otrzymało w pięcioletni depozyt od prywatnego kolekcjonera. Na razie możemy je oglądać w Galerii Wystaw Czasowych przy rynku, ale z czasem będą ozdobą Kamienicy Celejowskiej. Zanim to się jednak stanie, Muzeum planuje – o ile sytuacja epidemiczna tylko na to pozwoli – organizację szeregu wydarzeń im poświęconych. W planach są więc oprowadzania kuratorskie i wykłady, a już za tydzień otwarcie kolejnej wystawy „Znaczenie miejsca. Strzemiński, Stażewski, Łunkiewicz - Rogoyska”.
- To będzie dobre zestawienie: tu łukaszowcy, a tu awangarda – mówi oprowadzająca po wystawie łukaszowców Dorota Seweryn – Puchalska. – Tak było i wtedy w Kazimierzu. W 1929 r. jeszcze byli w Miasteczku uczniowie Pruszkowskiego, ale już przyjeżdżał tu Rafałowski, Hiller, Łunkiewicz- Rogoyska, których obrazy zobaczymy na wystawie, a potem po wojnie Strzemiński czy Stażewski, który tak pisał o Kazimierzu: „Kazimierz jest dla mnie jak klasztor, w którym się wyciszam”.
Otwarcie wystawy „Znaczenie miejsca. Strzemiński, Stażewski, Łunkiewicz- Rogoyska” w niedzielę 25 października o godzinie 12:00 w galerii Wystaw czasowych.
Płótno „Pogorzelcy” powstało w latach 20. ubiegłego wieku. Nawiązuje do katastrofalnego dla Kazimierza pożaru z 1915 r. który strawił znaczną część Miasteczka.
Groza pożaru i wojny, którą podkreślają ciemne kolory obrazu Zamoyskiego widoczna jest także na powstałym około 10 lat później jasnym płótnie Michalaka, kiedy w całej Europie odczuwało się atmosferę napięcia i niepokoju oraz nadciągającego zagrożenia. Podkreśla ją pustka krajobrazu. Zagrożenie jest tu niekonkretne, ale na tyle silne, że pcha przed siebie umieszczoną w centralnym punkcie obrazu kobietę z dwójką dzieci. Kim jest bohaterka „Exodusu” Michalaka”? Troskliwą matką chroniącą swe potomstwo? Ostatnią opiekunką, która prowadzi je w nicość zapowiadaną przez czerń oczu? Obraz Zamoyskiego jest tu bardziej optymistyczny. Centralna postać Kozdronia stojąca pośród zgliszczy ma rękę wzniesioną ku górze w profetycznym geście nadziei, kojarząc się nieodparcie z piewcą wolności Polski Wernyhorą na obrazie Matejki.
Oba obrazy łączy rysunek Antoniego Michalaka przedstawiający centralną postać z obrazu Zamoyskiego ślepca Kozdronia z dziewczynką, którą obserwujemy z kolei na płótnie Michalaka.
Oba obrazy Muzeum Nadwiślańskie otrzymało w pięcioletni depozyt od prywatnego kolekcjonera. Na razie możemy je oglądać w Galerii Wystaw Czasowych przy rynku, ale z czasem będą ozdobą Kamienicy Celejowskiej. Zanim to się jednak stanie, Muzeum planuje – o ile sytuacja epidemiczna tylko na to pozwoli – organizację szeregu wydarzeń im poświęconych. W planach są więc oprowadzania kuratorskie i wykłady, a już za tydzień otwarcie kolejnej wystawy „Znaczenie miejsca. Strzemiński, Stażewski, Łunkiewicz - Rogoyska”.
- To będzie dobre zestawienie: tu łukaszowcy, a tu awangarda – mówi oprowadzająca po wystawie łukaszowców Dorota Seweryn – Puchalska. – Tak było i wtedy w Kazimierzu. W 1929 r. jeszcze byli w Miasteczku uczniowie Pruszkowskiego, ale już przyjeżdżał tu Rafałowski, Hiller, Łunkiewicz- Rogoyska, których obrazy zobaczymy na wystawie, a potem po wojnie Strzemiński czy Stażewski, który tak pisał o Kazimierzu: „Kazimierz jest dla mnie jak klasztor, w którym się wyciszam”.
Otwarcie wystawy „Znaczenie miejsca. Strzemiński, Stażewski, Łunkiewicz- Rogoyska” w niedzielę 25 października o godzinie 12:00 w galerii Wystaw czasowych.