Czarna, kudłata, niewysoka i rogata. O złotych oczach. Koza
kazimierska. Przed wojną bardzo popularna, dziś rasa na
wyginięciu. O jej odtworzenie pod nazwą "rasa kozy kazimierzowskiej" i powrót do Miasteczka walczy Szkoła
Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Czy zobaczymy kozy na Górze
Trzech Krzyży jak to dawniej bywało?
Przed wojną kozy w Miasteczku były stałym elementem krajobrazu i podstawą utrzymania wielu rodzin. Były też symbolem biedy, której walkę wydał jeszcze przedwojenny magistrat, nakładając na właścicieli kóz wysoki podatek. Do wytrzebienia zwierząt z Miasteczka przyczynili się też miłośnicy przyrody, wśród nich rektor kościoła poreformackiego ks. Stanisław Szepietowski, skądinąd wielki przyjaciel artystów i współzałożyciel Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza Dolnego, który strzelał do kóz z dubeltówki, a stratę właścicielowi solennie wynagradzał.
- Pointa tej historii jest taka, że człowiek nie jest najlepszym naprawiaczem przyrody. Dziś z perspektywy kilkudziesięciu lat już wiemy, że kozy czyniły więcej dobrego, niż szkodziły stepowej roślinności. Gdy bowiem zabrakło kóz, nic nie jest w stanie powstrzymać ekspansji mniej cennej roślinności – czytamy w przewodniku „Kazimierz Dolny historia i współczesność” Andrzeja Pawłowskiego.
Dziś otwarcie mówi się o kozie jako pielęgniarce krajobrazu. Czy znalazłaby ona zastosowanie także przy utrzymaniu siedlisk Natura 2000?
- Rasy kóz z naszej strefy klimatycznej, które są przystosowane do życia w naszym klimacie, mogą być wykorzystywane do tego zadania – mówi Paweł Duklewski rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Prowadziliśmy już spasanie siedlisk, w których występują murawy kserotermiczne, korzystając ze stad mieszanych złożonych z kóz i owiec lub z samych owiec, które w bardzo dobry sposób usuwały nalot w postaci samosiewek drzew i krzewów iglastych, sosny, brzozy czy nawet tarniny.
Dlaczego wracamy do tematu kozy kazimierskiej, skoro jej już właściwie w Kazimierzu nie ma? Sprawą restytucji „rasy kozy kazimierzowskiej” zainteresował się Zakład Hodowli Owiec i Kóz Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
- Restytucja kóz tej rasy rozpoczęła się w 2014 r. od 10 zwierząt obu płci, utrzymywanych w jednym gospodarstwie zlokalizowanym koło Żelechowa – czytamy w artykule Wiadomości Zootechnicznych z 2019 r. „Restytucja kozy kazimierzowskiej”.
- Rasa kozy kazimierzowskiej została odtworzona i zarejestrowana w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jest to ważna informacja. Została wyhodowana z populacji kóz bezrasowych. Kozy bezrasowe stanowią większość populacji kóz w Polsce. Natomiast rasy szlachetne obecnie stanowią tylko kilkanaście procent krajowego pogłowia. Większość hodowców utrzymuje zwierzęta selekcjonowane (przez nich, bez nadzoru z zewnątrz) w danym kierunku użytkowym, jednak zwierzęta te będą kwalifikowane jako bezrasowe albo mieszańce, nie szlachetne. Hodowcy, często mylą pojęcia „rasa mleczna”, a „użytkowana mlecznie”. Co istotne niekontrolowany import materiału hodowlanego ras szlachetnych, spowodował obarczenie zwierząt krajowych użytkowanych intensywnie różnymi jednostkami chorobowymi – mówi Żaneta Szymańska.
Na razie utworzono 3 stada kóz rasy kazimierzowskiej.
- Trwają rozmowy z jeszcze trzema hodowcami zainteresowanymi tematem – mówi Żaneta Szymańska ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Niestety w chwili obecnej nie mamy chętnego hodowcy z okolic Kazimierza Dolnego. Jednakże jeśliby znalazł się ktoś zainteresowany, chętnie rozpoczęlibyśmy współpracę.
Czy taki chętny się znajdzie?
Restytuowane rodzime rasy kóz wyraźnie odbiegają parametrami użytkowymi od pozostałych ras utrzymywanych w Polsce. A lokalni hodowcy w swoich gospodarstwach mają rasy szlachetne nastawione na produkcję mleka czy mięsa. Koza kazimierzowska nie stanowi dla nich wartości użytkowej.
- Hodowla kozy kazimierskiej jest nieopłacalna. Ani z nich mleka, ani mięsa – mówi Tadeusz Kęcik z Wierzchoniowa, który przez wiele lat prowadził hodowlę kóz szlachetnych. – Jako ciekawostka – warte uwagi, ale w produkcji? Już tego nie widzę.
- Byłbym zainteresowany stworzeniem stada kozy kazimierzowskiej, ale raczej hobbystycznie – mówi Sebastian Podleśny z gospodarstwa Żeby Kózka z Lasu Stockiego. – Ale nie zamierzam wprowadzać materiału genetycznego do swojej hodowli, która nastawiona jest na profil mięsny i mleczny.
Hodowcy nie ukrywają jednak, że o ile restytucji towarzyszyłyby dotacje państwowe, rozważyliby ten pomysł.
- Ochrona zasobów genetycznych zwierząt gospodarskich realizowana jest poprzez Pakiet 7. ,,Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt w rolnictwie” Działania rolno-środowiskowo-klimatycznego objętego Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 – mówi Katarzyna Guzek z Działu Technologii Produkcji Rolniczej i Doświadczalnictwa Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Wymogi, jakie muszą zostać spełnione w ramach tego pakietu to: obowiązek posiadania planu działalności rolnośrodowiskowej, obowiązek zachowania wszystkich trwałych użytków zielonych i elementów krajobrazu nieużytkowanych rolniczo stanowiących ostoje przyrody. Płatność w ramach tego pakietu przyznawana jest beneficjentowi corocznie, przez okres 5-letniego zobowiązania, jeżeli posiada gospodarstwo rolne o powierzchni użytków rolnych nie mniejszej niż 1 ha.
Pakiet ten jak na razie obejmuje jedynie rasę kozy karpackiej (580 zł/szt. (matka). Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w sprawie ochrony kozy kazimierzowskiej dopiero o taką dotację się stara.
- Złożyliśmy wymagane dokumenty i teraz czekamy na decyzję – mówi Żaneta Szymańska. – Jeśliby się udało, to możliwe, że od przyszłego roku byłyby pieniądze z programu zasobów genetycznych.
Naukowcy podkreślają jednak, że kozy te powinny być wykorzystywane nie tyle do intensywnej produkcji mleka, lecz do celów agroturystycznych, rekreacyjnych czy do wspomnianej już pielęgnacji krajobrazu.
- To jest rasa przeznaczona raczej do ekstensywnego utrzymania, co oznacza mniejsze wymagania pokarmowe i środowiskowe, ale też niższą produkcję. Z założeń zastosowanie tej rasy ma być dla małych gospodarstw, np. agroturystycznych, ekologicznych, minizoo itd., jako dodatkowa atrakcja produkująca mleko, a nie u hodowców zajmujących się intensywną produkcją, chyba że jako hodowla hobbystyczna „obok” – mówi Żaneta Szymańska. – Z moich obserwacji wynika, że ludzie często twierdzą, że mleko czy sery od czarnej, krajowej kozy są smaczniejsze, są też skłonni zapłacić więcej za produkt… Dla przykładu, w Hiszpanii produkty pochodzące od ras rodzimych otrzymują certyfikaty autentyczności rasy, co pomaga w promocji. Certyfikat pochodzenia od danej rasy rodzimej świadczy o wysokiej jakości produktu uzyskanego od zdrowych zwierząt krajowych (wspieranie lokalnego rynku i hodowców) utrzymywanych w wysokim dobrostanie (pastwiska). Podobną promocję można by zrobić w stosunku do rasy kozy kazimierzowskiej.
Czarna, kudłata, niewysoka i rogata. O złotych oczach. Koza kazimierzowska. Kazimierska. Przed wojną bardzo popularna, dziś w trakcie odtwarzania gatunku. Czy powróci w kazimierskie strony?
- Pointa tej historii jest taka, że człowiek nie jest najlepszym naprawiaczem przyrody. Dziś z perspektywy kilkudziesięciu lat już wiemy, że kozy czyniły więcej dobrego, niż szkodziły stepowej roślinności. Gdy bowiem zabrakło kóz, nic nie jest w stanie powstrzymać ekspansji mniej cennej roślinności – czytamy w przewodniku „Kazimierz Dolny historia i współczesność” Andrzeja Pawłowskiego.
Dziś otwarcie mówi się o kozie jako pielęgniarce krajobrazu. Czy znalazłaby ona zastosowanie także przy utrzymaniu siedlisk Natura 2000?
- Rasy kóz z naszej strefy klimatycznej, które są przystosowane do życia w naszym klimacie, mogą być wykorzystywane do tego zadania – mówi Paweł Duklewski rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Prowadziliśmy już spasanie siedlisk, w których występują murawy kserotermiczne, korzystając ze stad mieszanych złożonych z kóz i owiec lub z samych owiec, które w bardzo dobry sposób usuwały nalot w postaci samosiewek drzew i krzewów iglastych, sosny, brzozy czy nawet tarniny.
Dlaczego wracamy do tematu kozy kazimierskiej, skoro jej już właściwie w Kazimierzu nie ma? Sprawą restytucji „rasy kozy kazimierzowskiej” zainteresował się Zakład Hodowli Owiec i Kóz Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
- Restytucja kóz tej rasy rozpoczęła się w 2014 r. od 10 zwierząt obu płci, utrzymywanych w jednym gospodarstwie zlokalizowanym koło Żelechowa – czytamy w artykule Wiadomości Zootechnicznych z 2019 r. „Restytucja kozy kazimierzowskiej”.
- Rasa kozy kazimierzowskiej została odtworzona i zarejestrowana w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jest to ważna informacja. Została wyhodowana z populacji kóz bezrasowych. Kozy bezrasowe stanowią większość populacji kóz w Polsce. Natomiast rasy szlachetne obecnie stanowią tylko kilkanaście procent krajowego pogłowia. Większość hodowców utrzymuje zwierzęta selekcjonowane (przez nich, bez nadzoru z zewnątrz) w danym kierunku użytkowym, jednak zwierzęta te będą kwalifikowane jako bezrasowe albo mieszańce, nie szlachetne. Hodowcy, często mylą pojęcia „rasa mleczna”, a „użytkowana mlecznie”. Co istotne niekontrolowany import materiału hodowlanego ras szlachetnych, spowodował obarczenie zwierząt krajowych użytkowanych intensywnie różnymi jednostkami chorobowymi – mówi Żaneta Szymańska.
Na razie utworzono 3 stada kóz rasy kazimierzowskiej.
- Trwają rozmowy z jeszcze trzema hodowcami zainteresowanymi tematem – mówi Żaneta Szymańska ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Niestety w chwili obecnej nie mamy chętnego hodowcy z okolic Kazimierza Dolnego. Jednakże jeśliby znalazł się ktoś zainteresowany, chętnie rozpoczęlibyśmy współpracę.
Czy taki chętny się znajdzie?
Restytuowane rodzime rasy kóz wyraźnie odbiegają parametrami użytkowymi od pozostałych ras utrzymywanych w Polsce. A lokalni hodowcy w swoich gospodarstwach mają rasy szlachetne nastawione na produkcję mleka czy mięsa. Koza kazimierzowska nie stanowi dla nich wartości użytkowej.
- Hodowla kozy kazimierskiej jest nieopłacalna. Ani z nich mleka, ani mięsa – mówi Tadeusz Kęcik z Wierzchoniowa, który przez wiele lat prowadził hodowlę kóz szlachetnych. – Jako ciekawostka – warte uwagi, ale w produkcji? Już tego nie widzę.
- Byłbym zainteresowany stworzeniem stada kozy kazimierzowskiej, ale raczej hobbystycznie – mówi Sebastian Podleśny z gospodarstwa Żeby Kózka z Lasu Stockiego. – Ale nie zamierzam wprowadzać materiału genetycznego do swojej hodowli, która nastawiona jest na profil mięsny i mleczny.
Hodowcy nie ukrywają jednak, że o ile restytucji towarzyszyłyby dotacje państwowe, rozważyliby ten pomysł.
- Ochrona zasobów genetycznych zwierząt gospodarskich realizowana jest poprzez Pakiet 7. ,,Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt w rolnictwie” Działania rolno-środowiskowo-klimatycznego objętego Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 – mówi Katarzyna Guzek z Działu Technologii Produkcji Rolniczej i Doświadczalnictwa Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Wymogi, jakie muszą zostać spełnione w ramach tego pakietu to: obowiązek posiadania planu działalności rolnośrodowiskowej, obowiązek zachowania wszystkich trwałych użytków zielonych i elementów krajobrazu nieużytkowanych rolniczo stanowiących ostoje przyrody. Płatność w ramach tego pakietu przyznawana jest beneficjentowi corocznie, przez okres 5-letniego zobowiązania, jeżeli posiada gospodarstwo rolne o powierzchni użytków rolnych nie mniejszej niż 1 ha.
Pakiet ten jak na razie obejmuje jedynie rasę kozy karpackiej (580 zł/szt. (matka). Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w sprawie ochrony kozy kazimierzowskiej dopiero o taką dotację się stara.
- Złożyliśmy wymagane dokumenty i teraz czekamy na decyzję – mówi Żaneta Szymańska. – Jeśliby się udało, to możliwe, że od przyszłego roku byłyby pieniądze z programu zasobów genetycznych.
Naukowcy podkreślają jednak, że kozy te powinny być wykorzystywane nie tyle do intensywnej produkcji mleka, lecz do celów agroturystycznych, rekreacyjnych czy do wspomnianej już pielęgnacji krajobrazu.
- To jest rasa przeznaczona raczej do ekstensywnego utrzymania, co oznacza mniejsze wymagania pokarmowe i środowiskowe, ale też niższą produkcję. Z założeń zastosowanie tej rasy ma być dla małych gospodarstw, np. agroturystycznych, ekologicznych, minizoo itd., jako dodatkowa atrakcja produkująca mleko, a nie u hodowców zajmujących się intensywną produkcją, chyba że jako hodowla hobbystyczna „obok” – mówi Żaneta Szymańska. – Z moich obserwacji wynika, że ludzie często twierdzą, że mleko czy sery od czarnej, krajowej kozy są smaczniejsze, są też skłonni zapłacić więcej za produkt… Dla przykładu, w Hiszpanii produkty pochodzące od ras rodzimych otrzymują certyfikaty autentyczności rasy, co pomaga w promocji. Certyfikat pochodzenia od danej rasy rodzimej świadczy o wysokiej jakości produktu uzyskanego od zdrowych zwierząt krajowych (wspieranie lokalnego rynku i hodowców) utrzymywanych w wysokim dobrostanie (pastwiska). Podobną promocję można by zrobić w stosunku do rasy kozy kazimierzowskiej.
Czarna, kudłata, niewysoka i rogata. O złotych oczach. Koza kazimierzowska. Kazimierska. Przed wojną bardzo popularna, dziś w trakcie odtwarzania gatunku. Czy powróci w kazimierskie strony?