Festiwal klezmerzy.pl warsztaty & koncerty to impreza, która umożliwia młodym muzykom, grającym szeroko rozumianą muzykę klezmerską, doskonalenie swoich umiejętności pod okiem wysokiej klasy specjalistów tematu. Role profesorów młodych muzyków z różnych stron Polski, wśród których znaleźli się także znani gościom restauracji „U Fryzjera” klezmerzy z kapel „Di Kuzine” i „Badchenes”, przyjęli muzycy z Ukrainy – zespół Kharkov Klezmer Band oraz Jarosław Wilkosz z krakowskiego zespołu „Klezzmates”.
Statuetkę „Złotych Cymbałów” dla najmłodszego uczestnika warsztatów z rąk fundatora nagrody – burmistrza miasta Kazimierza Dolnego – Andrzeja Szczypy odebrał Wojciech Ciarka. Za najbardziej uzdolnionych uczestników warsztatów uznano małżeństwo Alicję i Rafała Grabowskich, którym nagrodę wręczył Robert Sulkiewicz – dyrektor festiwalu i zarazem właściciel „Knajpy U Fryzjera” – fundatora tej nagrody. Podczas ceremonii wręczania nagród obecna była Gołda Tencer – prezes honorowy festiwalu.
Po części oficjalnej przyszła kolej na muzykę w wykonaniu uczestników warsztatów, którzy nie po raz pierwszy udowodnili, że są godni miana klezmerów. Sprawdziany przechodzili przecież każdego festiwalowego wieczora, grając ze swoimi instruktorami podczas Jam Session. Teraz – po wspólnym odegraniu hymnu festiwalu – Kazimierskiej Havy Nagili, wyśpiewanej przez jej autora – Marka Ravskiego – przyszła kolej na popisy indywidualne. Ogromnymi brawami nagrodzono zwłaszcza kołysankę w wykonaniu Piotra Mirskiego, związanego z lubelskim teatrem NN, wystąpienie rodzimej kapeli „Badchenes”, a także popisy wokalne.
A potem przyszła pora na koncert mistrzów. Przed publicznością pojawił się zespół Kharkov Klezmer Band, który na każdym Jam Session pobudzał apetyt publiczności na swoją muzykę. To grupa wyjątkowa. Tworzą ją artyści o wykształceniu muzycznym, posługujący się nieskazitelną techniką. Tym jednak, co stanowi o ich niezwykłości, jest duch przenikający graną przez ich muzykę i przekonanie, że jest ona dźwiękiem wyrażającym przynależność i tożsamość narodową. Ich styl jest surowy, lecz piękny, oddający istotę tradycyjnej muzyki klezmerskiej: połączenie dwu skrajnych emocji – radości i smutku – towarzyszących każdemu życiu. – napisano w pięknie wydanym katalogu festiwalu.
I to się w pełni sprawdziło podczas koncertu. Były pieśni smutne i żywiołowe. Najważniejsze, że tych ostatnich nie zabrakło – wspaniała publiczność kazimierska bardzo spontanicznie reagowała na każdy radosny utwór, wyklaskując rytm albo śpiewając razem z wokalistką zespołu - Żenią. Nie bez powodu nazwano nasz gatunek homo ludens…
A potem wpłynął na scenę Leon Blank. Najpierw w tłumie ponad głowami zatańczyły w gestach taneczno-modlitewnych jego białe dłonie. Muzyka zeszła na drugi plan. Na pierwszym – pojawił się taniec. Przed muzykami utworzył się nie jeden, ale dwa taneczne kręgi. Pewnie byłoby ich więcej, gdyby tylko pozwoliło na to miejsce. Szkoda, że taneczny korowód nie wypłynął na Miasteczko. Kazimierski rynek, który niejedno w swoim życiu widział, na pewno przyjąłby ich życzliwie, a radość tańczących, prowadzonych przez mistrza Leona – ożywiłaby i serca śpiących kamienic.
Niezwykły festiwal. Niezwykły wieczór. Dobrze, że to jeszcze nie koniec.