Komentarze
Było groźnie. W samo sobotnie południe Krystiana ukąsił szerszeń. Najpierw spuchły mu stawy, potem twarz zmieniła się w słoniowatą maskę. Zaczął tracić przytomność. Ratunkiem było natychmiastowe podanie leków przeciwwstrząsowych.
Rzecz się działa w gospodarstwie w Skowieszynku, dwa kilometry polną drogą od Kazimierza Dolnego. Telefonu nie było, był samochód.
- Wsadziłam Krystiana w samochód i pędem do Kazimierza do przychodni. Wiem, że każde ambulatorium jest wyposażone w zestaw do wstrząsów anafilaktycznych - opowiada Agnieszka, przyjaciółka Krystiana. - Przyjeżdżamy, a tam zamknięte i żadnej wskazówki, gdzie można znaleźć lekarza. Już sama byłam gotowa te leki wstrzyknąć, byle się dostać do szafki w przychodni. Znalazła się jakaś pani, pracownik przychodni, ale rozłożyła ręce, nie ma kluczy. Przytomnie jednak wezwała pogotowie z Puław.
Karetka przyjechała za 20 minut, wstrzyknęli leki, założyli maskę, zabrali pechowca do puławskiego szpitala... Przeżył.
Kto się martwi o turystów
Kazimierz Dolny ze swoimi 2,5 tysiąca mieszkańców jest na co dzień mały, ale w weekendy - bardzo wielkomiejski. Te tłumy turystów zostawiają w miasteczku ogromne pieniądze. Najbardziej dba się w Kazimierzu o ich podniebienia - co krok knajpka. Prawie tak samo o ich pojazdy - co podwórko parking. Jednak nieszczęśni ci goście, zachwycający się każdym kamykiem magicznego miasteczka, w zwykły dzień wieczorem oraz przez całą sobotę i niedzielę nie mają prawa się zranić, oparzyć, wziąć zastrzyku. Wtedy nie ma tu ani jednego punktu medycznego, czynnego ambulatorium, pielęgniarki, lekarza dyżurującego choćby pod telefonem.
- Po zamknięciu przychodni, w godzinach nocnych i w weekendy, opiekę medyczną nad mieszkańcami gminy i miasta pełni szpital w Puławach - tłumaczy lekarz Paweł Jerzak, kierownik Przychodni Rejonowej w Kazimierzu. - My nie mamy umów na dłuższe funkcjonowanie przychodni. W budynku przychodni są pomieszczenia, należące do puławskiego SP ZOZ, w których teoretycznie funkcjonuje podstacja pogotowia, bo bez ambulatorium. Można by tam przyjmować pacjentów, można też wykorzystać naszą przychodnię, ale to kwestia pieniędzy, wyposażenia, umów.
Są zatem dwie placówki medyczne. W tym samym budynku, co przychodnia, mieści się podstacja pogotowia ratunkowego - tylko do wyjazdów. Dr Krystyna Kapyś, kierowniczka Pogotowia Ratunkowego SP ZOZ w Puławach, nie widzi szans zorganizowania przyjęć chorych w Kazimierzu po zamknięciu przychodni.
- Nasze pomieszczenia w Kazimierzu nie nadają się do przyjmowania pacjentów - twierdzi dr Kapyś. - Są za małe, nie mają nawet odpowiednich toalet, sanepid by nie zatwierdził takiej placówki. Wykorzystujemy ją do nocowania kierowców z zespołu wyjazdowego karetki pogotowia, która dyżuruje tam od godz. 19 do godz. 7 i w dni wolne. Jeśli lokal byłby odpowiedni, mógłby tam pracować drugi lekarz, drugi zespół.
W fatalną sobotę akurat karetki na miejscu nie było, wyjechała do chorego.
Pacjentowi wstęp wzbroniony
Pomieszczenia, lekarze, karetki, szpital, pogotowie - o ich funkcjonowaniu decydują przepisy, dzielące służbę zdrowia takimi barierami, że kazimierskiemu pacjentowi w głowie się nie mieści, jak trafić, gdzie powinien.
Jest wyposażona przychodnia, lekarze i pielęgniarki są na miejscu, ale pacjentów nie ma gdzie przyjmować. Do kazimierskich chorych jeżdżą lekarze puławscy. Po osiemnastej i w weekendy na byle co chorować nie wolno, bo lekarz przyjmuje aż w Puławach. Najlepiej od razu wzywać pogotowie. Kazimierska przychodnia po osiemnastej stoi pusta, a ekipa karetki SP ZOZ Puławy gnieździ się w swoich pomieszczeniach obok. Jeśli pacjenta trzeba zbadać, wiezie się go do Puław, bo ambulatorium obok jest cudze, choć puste. O tym, żeby w istniejącej przychodni zorganizować całodobową opiekę medyczną, nie ma mowy. Kto inny jest od dnia, kto inny od nocy, kto inny do wyjazdów do chorych, kto inny do ratowania życia.
Ukąszenie szerszenia wypadło na pewno bardzo drogo. Doba karetki reanimacyjnej kosztuje 2200 zł. Nie byłaby potrzebna, gdyby w Kazimierzu w sobotę było czynne choćby ambulatorium.
Co na to władze?
Puławskie pokazują na Kazimierz, kazimierskie winią Puławy.
- Do zapewnienia pełnej podstawowej opieki zdrowotnej mieszkańcom gminy Kazimierz jest zobowiązana gmina, która na ten cel otrzymała bezpłatnie budynek - mówi Robert Piskała, pracujący na specjalnym stanowisku ds. społecznych w starostwie Puławy. - Po godzinach pracy miejscowej przychodni Kazimierz jest obsługiwany przez szpital w Puławach. Może być inaczej. Można podpisać umowę z prywatną spółką medyczną, można z miejscowym SP ZOZ. W Janowcu pacjenci są przyjmowani w miejscowym SP ZOZ, który ma umowę na świadczenie usług także nocą i w dni wolne od pracy.
- 40 mkw. budynku, w którym mieści się nasza przychodnia, należy do SP ZOZ w Puławach - twierdzi Danuta Zabiegła z Urzędu Miasta w Kazimierzu. - Staraniem miasta wyremontowaliśmy je, żeby mogło tam funkcjonować ambulatorium i rzeczą Puław jest jego uruchomienie. Od września mogło być czynne.
Ewa Dziedzic
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Dodane komentarze (7)
-
RAN (gość)Po prostu kolejny przykład, że Polska to kraj wielkich "możliwości"
-
karol (gość)sztani - czepiasz się! Daruj sobie złośliwości. Pani Danuta Zabiegła nie decyduje o tym, czy w Kazimierzu będzie pogotowie, czy nie...
Przeczytaj uważnie artykuł. -
sztani (gość)a kto to jest pani zabiegła czy tak smoa decyduje o służn=bie zdrowia jak rozdawaniem zezwoleń na wykonywanie przwozów po kazimierzu bryczkom konnym
-
kudłatyMiesiąc temu miałem ten niefart,że użądliły mnie 4 osy naraz. Ponieważ jestem uczulony, natychmiast pobiegłem do ośrodka zdrowia- niestety, bylo już 10 po godz. 18...(czwartek). Na szczęście mam samochód i byłem jeszcze w stanie dojechać na puławskie pogotowie. Wszystko skończyło się dobrze, ale nie polecam nikomu takiej porcji adrenaliny.
To jest k....wnie daleko od OK... -
karol (gość)Załosna służba zdrowia w Kazimierzu.........
I leczyć się trudno i umrzeć jeszcze trudniej! -
kkk (gość)ja raz sie leczylem w kazimierzu i dziekuje.....
jak mi dowalili antybiotyk, to pozniej przez miesiac nie moglem do siebie dojsc -
TS (gość)W poprzednie wakacje moja 14-letnia córka dostała wysokiej temperatury.Migdały z nalotem wskazywały na anginę.Nie pamiętam, czy była sobota, czy niedziela.Ponieważ dawniej w czasie pobytu zdarzało mi się korzystać pomocy lekarskiej nawet w nocy, zawiozłam dziecko do przychodni.Lekarz pogotowia odmówił zbadania dziecka, nie chciał obejrzeć gardła tłumacząc się brakiem szpatułek, krótko mówiąc odesłano mnie z kwitkiem.Żałowałam, że sama przywiozłam dziecko. Pewnie gdybym wezwała pogotowie, to bym uzyskała pomoc. Uważałam, że w tym czasie ktoś bardziej chory może potrzebować karetki.Nie pamiętam nazwiska lekarza, ale nie chciałabym więcej się z nim spotkać.
Szkoda, że dawniej w czasie wakacji można było na miejscu w Kazimierzu uzyskać pomoc nawet w nocy, a teraz jest to niemożliwe.
Przeczytaj uważnie artykuł.