O główną nagrodę Baszty w konkursie Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu od 2011 r. walczą także muzycy, którzy wykonują repertuar ludowy przyswojony drogą odmienną niż tradycyjna. To kategoria folkloru rekonstruowanego. Kto w tym roku powiezie Basztę do domu?
O nagrodę Baszty w konkursie Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu od 2011 r. walczą także muzycy, którzy wykonują repertuar ludowy przyswojony drogą odmienną niż tradycyjna. To kategoria folkloru rekonstruowanego.
- Są to różni wykonawcy, w zdecydowanej większości młodzi ludzie – pisze Andrzej Sar kierownik artystyczny Festiwalu w piątkowym numerze Burczybasa gazety codziennej 47. Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych Kazimierz 2013. – Z jednej strony to zupełni amatorzy, którzy na przykład funkcjonując w swoim środowisku zakładają grupę śpiewaczą i odtwarzają z nagrań czy zapisów nutowych repertuar nieżyjącej śpiewaczki czy zespołu śpiewaczego, z drugiej zaś profesjonalni muzycy, którzy ukończyli akademie muzyczne, ale zafascynowani muzyką ludową jeżdżą do muzykantów, by grając wspólnie z nimi nabywać umiejętności niepowtarzalnego stylu wykonawczego oraz repertuaru. Wykonawcy reprezentują różne środowiska, jedni pochodzą z wielkomiejskich aglomeracji jak Warszawa czy Wrocław, inni przybywają z maleńkich miejscowości.
W tym roku w konkursie festiwalowym o główną nagrodę Baszty walczyło 12 wykonawców. Wygrała Kapela „Młoda Harta” z województwa podkarpackiego.
Wśród nagrodzonych w tej kategorii znalazła się także grupa śpiewacza „Pieśni Odzyskane” z Wrocławia, którą tworzą cztery młode kobiety: Olga Chojak, Marta Derejczyk, Joanna Skowrońska i Joanna Kasper. Na swoim koncie mają już inne tegoroczne wyróżnienie - II nagrodę w konkursie „Stara Tradycja” podczas warszawskiego festiwalu „Wszystkie Mazurki Świata”.
Jak to się stało, że młode dziewczyny interesują się zapomnianymi pieśniami?
Zespół „Pieśni Odzyskane” – To wzięło się z miłości do muzyki. Tu trzeba mieć uszy otwarte i głowę. Równie ważne są tu teksty i sposób, w jaki spotykamy tę muzykę. Oprócz tego, że bierzemy ją z nagrań, z archiwów, staramy się też spotykać z ludźmi, którzy jeszcze pamiętają stare pieśni. Chcemy pieśni odzyskane śpiewać tak, jak je słyszymy od ludzi. Poza tym zawsze towarzyszy im poruszająca historia czyjegoś życia. Te spotkania są największym motorem do tego, by dalej się tym zajmować.
A jaka jest historia wykonywanej przez Was w konkursie przejmującej pieśni żołnierskiej?
Zespół „Pieśni Odzyskane” – Nie znamy dokładnie jej historii, ale można się wiele rzeczy domyślać na podstawie tego, kto te pieśni śpiewał i jak toczyły się losy tych ludzi. Wykonywali ją górale czadeccy, którzy wyjechali z Polski w XIX w., więc skoro zabrali tę pieśń ze sobą, to prawdopodobnie jest ona bardzo stara. Nawiązuje do wojny z Turkami. Górale czadeccy mieszkali przez kilkadziesiąt lat na Bukowinie, a po II wojnie światowej wrócili na Dolny Śląsk i tę pieśń przywieźli z powrotem do Polski. Poznałyśmy jej wykonawców i razem śpiewałyśmy, by potem w naszych wykonaniach być szczerymi w przekazie.
Zespół, który nosi nazwę "Pieśni Odzyskane", powstał z miłości do muzyki, ale także do swoich korzeni.
Zespół „Pieśni Odzyskane” – Interesując się historią innych ludzi zaczynamy się bardziej interesować swoją tożsamością. Na Dolnym Śląsku wszyscy dookoła skądś przyjechali, każdy w inny sposób tam się znalazł i pytanie: „skąd jesteś”? było jak pokazanie dowodu osobistego. Dopiero nasze pokolenie czuje się tam jak u siebie. Po Wrocławiu widać to, że dopiero teraz zaczyna nabierać jakiegoś charakteru, bo wcześniej ludzie mieli poczucie takiej tymczasowości – żyli w poczuciu, że Niemcy wrócą, nie myśleli, że na tej ziemi zostaną na zawsze.
Poza tym w czasach po II wojnie światowej o wielu rzeczach nie wolno było mówić, ludzie też nie chcieli się do końca przyznawać, skąd są. Albo wręcz im zabraniano. Np. jeżeli przywieźli ze sobą stroje ludowe np. z Bukowiny, to wołali na nich "Rumuny", chociaż oni nie znali na dobrą sprawę rumuńskiego, nawet ksiądz zabronił im na msze w tych strojach przychodzić… Na szczęście ich tradycje nie zostały całkowicie zapomniane. My staramy się je wyszukiwać i oddawać współczesnemu światu.
Czyli Wasza praca to także praca etnograficzna.
Zespół „Pieśni Odzyskane” – Nasze spotkania ze starszymi osobami, które przekazują nam informację o starych pieśniach, mają wiele z charakteru: babcia – wnuczka – i my tak się rzeczywiście czujemy. Dzięki temu uaktywnia się pamięć.
Mówicie o różnorodności etnicznej Dolnego Śląska, a jak do tego mają się Wasze stroje?
Zespół „Pieśni Odzyskane” – Nie mamy strojów ludowych z kilku powodów. Pierwszy powód jest taki, że jesteśmy z miasta – z miast, miasteczek, a w tej chwili wszystkie mieszkamy w dużym mieście – we Wrocławiu. Poza tym gdybyśmy chciały nawet wybrać jakiś strój regionalny, to musiałybyśmy do każdej piosenki mieć inny. Po trzecie te pieśni są tak piękne, że nie potrzeba im specjalnej oprawy – one się same powinny obronić.
Dziękuję za rozmowę.
Zespół „Pieśni Odzyskane” – Dziękujemy.