Podobne
Komentarze
Trwają prace na nd kolejnym numerem Brulionu Kazimierskiego. Zanim się ukaże, zapraszamy do lektury w wersji on - line artykułów archiwalnych.
Początki Brulionu Kazimierskiego – czasopisma poświęconego historii i współczesności Kazimierza – sięgają roku 2000, kiedy to na jednym z zebrań Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Miasta Kazimierza Dolnego Jerzy Gnatowski rzucił pomysł, by Kazimierz wzorem innych miast – wydawał własne pismo. Realizacją zajął się ówczesny prezes Towarzystwa Tadeusz Michalak, który funkcje redaktora naczelnego sprawuje do dziś. Nazwę pisma poddała pani Michalakowa.
- Tytuł sygnalizuje naszą otwartość na treść i formę publikowanych materiałów. Ważne jest, aby łączyły się one z Kazimierzem, z ludźmi tu mieszkającymi lub tylko okresowo w nim przebywającymi i z twórcami, dla których to nadwiślańskie miasteczko jest tematem ich dzieł bądź stanowi inspirację dla ich artystycznych, czy naukowych osiągnięć – wyjaśnia redakcja.
Formuła graficzna pisma nawiązuje stylistyką do lat 30. XX w. Okładka godzi sprzeczności – jest jednocześnie kolorowa i niekolorowa. Drugi numer zdobi na przykład obramowany na niebiesko rysunek tuszem Konrada Kucza Kuczyńskiego, nr 6 – utrzymany w kolorach sepii autoportret Antoniego Michalaka, nr 5 – widok z okna na barwny Kazimierz – wprowadza do zielonej ramy delikatny akcent wielu kolorów.
Pismo prezentuje teksty ukazujące Kazimierz utrwalony w pamięci jego mieszkańców i przybywających tu miłośników Miasteczka. Z kart Brulionu wyłania się historia żywa tego miejsca, bo rozpisana na indywidualne losy ludzi z nim związanych. Historia tym ciekawsza, że wzbogacona o materiał zdjęciowy, który inspiruje wycieczki w czasie i przestrzeni. Najstarsze dzieje miasteczka odsłania w nr 2 dr nauk przyrodniczych Andrzej Pawłowski, cofając się w przeszłość o 65 mln lat wstecz, gdy na tym terenie szumiało ciepłe kredowe morze. Kto nie wierzy, polecam wycieczkę w kamieniołomy.
Każdy kolejny Brulion prezentuje sylwetkę artysty malarza związanego z Miasteczkiem, na jego kartach pisano o Gotardzie, Janie Łazorku, Andrzeju Kołodziejku, Andrzeju Siemińskim i wielu innych. Prawie każdy numer zawiera artykuł z cyklu „Zamieszkać w Kazimierzu”, w którym nowi mieszkańcy Kazimierza poszukują odpowiedzi na pytanie, na czym polega magnetyzm tego miejsca.
Do tej pory ukazało się 8 numerów Brulionu Kazimierskiego, które – jak ktoś powiedział – są jak poszczególne rozdziały książki o Kazimierzu. Na początku powątpiewano, że choć Brulion to inicjatywa bardzo interesująca, to jego twórcom materiału nie starczy na kolejny numer. Jak widać – starczyło.
- To, co wiemy o Kazimierzu, to zaledwie wierzchołek góry lodowej – mówi Tadeusz Michalak, mając nadzieję, że nie zabraknie chętnych do tej społecznej pracy redakcyjnej.
W przygotowaniu kolejna odsłona Brulionu, która powinna ukazać się jeszcze przed wakacjami. Jaki będzie temat przewodni 9 numeru, to na razie tajemnica. Uchylając jej rąbka możemy powiedzieć, że to będzie ciekawa lektura dla miłośników pejzaży Jerzego Gnatowskiego.
By skrócić czas oczekiwania na kolejny numer Brulionu, zapraszamy do lektury artykułów archiwalnych. Numery archiwalne w wersji papierowej można także zamówić - tutaj.
Zobacz również:
- www.Brulion-Kazimierski.pl - archiwalne wydania w wersji online
- www.PrzyjacieleKazimierza.pl - sklep internetowy
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Dodane komentarze (1)
-
juraDotychczas ceniłem dziedziczną twórczość Michalaków, począwszy od Antoniego i to czego dokonywali dla Kazimierza- Polskiej "Mekki" malarzy pejzarzowych. Żyjącą legenda w tymże jest Jerzy Gnatowski.Chyle czoło przed NIm, nie tylko za pomysł i inicjatywę Brulionu KAZIMIERSKIEGO.
Wywołany niemal skandal, z ostatnim 8-m numerem, nie tylko nie przyspożył ani chluby, ani dobrego Wizerunku dla tego uroczego miasteczka, ukazał zakulisowe małostki obecnego Pana Prezesa Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza.Wazniejsze było opłacenie koszenia trawy niz opłatę za druk.
Prawdą poliszynela, mało znaną, jest "rozkolportowywanie", uproszczonej wersji, że winnym jest drukarz.
W efekcie Panie Prezesie, niech Pan przestanie upraszczać głównie przez niektóre tendencyjne medium gazetowe tej wersji. Gdyby nie niemal społeczne zaangażowanie się, w żmudny proceder sztuki edytorskiej Zbigniewa Lemiecha, z jego wyjątkowym zapleczem wydawnictwa artystycznego Lprint, to żaden z wszystkich numerów Brulionu nie powstałby. Drukarza można znależć, który za "parę Groszy" dokona tylko samego druku. Tutaj trzeba włożyc "duszę" , aby ten journal, miał swoją formułę i wyrazistość, a do tego już napewno dla wielu jest poprzeczka nie do pokonania. Byłem naocznym świadkiem, jak Pan Tadeusz Michalak długimi popołudniami,jeszcze na Koryznowej, u Lemiecha, "pozytywnie dręczył", redaktorów -edytorów, w tym samego Zbigniewa Lemiecha. Gdyby temuż Lemiechowi na tym nie zależało szczególnie, to wszystkie numery Brulionu nie miałyby " swojej DUSZY". Wydrukować teraz to małe "piwko", ale "zrobić" ciekawy journal, to już sztuka dla wielu zbyt trudna.
Ukrywanie, że to właśnie sam Lemiech, był nie tylko pomysłodawcą, organizatorem aukcji obrazów Kazimierskich malarzy, w wyniku tejże "zdobyto" ok. 15-tu tysięcy zł, a pózniej te pieniądze Prezes TMK lekką rączką wyasygnował na koszenie trawy, a nie zapłatę należna Zbigniewowi Lemiechowi, za dokonane dzieło sztuki edytorskiej, czyli Brulion numer 8.
Jest jeszcze akuratny czas Wielkanocnych rekolekcji, tylko brakuje Panu Prezesowi nieco odwagi chrześcijanina, aby przywrócić publicznie należną cześć dla Zbigniewa Lemiecha, a nie "opluwać" go grzesznie. Ujawnić gołą prawdę. A to naprawdę warto dokonać w imię dobrego wizerunku Kazimierza Dolnego.
Wywołany niemal skandal, z ostatnim 8-m numerem, nie tylko nie przyspożył ani chluby, ani dobrego Wizerunku dla tego uroczego miasteczka, ukazał zakulisowe małostki obecnego Pana Prezesa Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza.Wazniejsze było opłacenie koszenia trawy niz opłatę za druk.
Prawdą poliszynela, mało znaną, jest "rozkolportowywanie", uproszczonej wersji, że winnym jest drukarz.
W efekcie Panie Prezesie, niech Pan przestanie upraszczać głównie przez niektóre tendencyjne medium gazetowe tej wersji. Gdyby nie niemal społeczne zaangażowanie się, w żmudny proceder sztuki edytorskiej Zbigniewa Lemiecha, z jego wyjątkowym zapleczem wydawnictwa artystycznego Lprint, to żaden z wszystkich numerów Brulionu nie powstałby. Drukarza można znależć, który za "parę Groszy" dokona tylko samego druku. Tutaj trzeba włożyc "duszę" , aby ten journal, miał swoją formułę i wyrazistość, a do tego już napewno dla wielu jest poprzeczka nie do pokonania. Byłem naocznym świadkiem, jak Pan Tadeusz Michalak długimi popołudniami,jeszcze na Koryznowej, u Lemiecha, "pozytywnie dręczył", redaktorów -edytorów, w tym samego Zbigniewa Lemiecha. Gdyby temuż Lemiechowi na tym nie zależało szczególnie, to wszystkie numery Brulionu nie miałyby " swojej DUSZY". Wydrukować teraz to małe "piwko", ale "zrobić" ciekawy journal, to już sztuka dla wielu zbyt trudna.
Ukrywanie, że to właśnie sam Lemiech, był nie tylko pomysłodawcą, organizatorem aukcji obrazów Kazimierskich malarzy, w wyniku tejże "zdobyto" ok. 15-tu tysięcy zł, a pózniej te pieniądze Prezes TMK lekką rączką wyasygnował na koszenie trawy, a nie zapłatę należna Zbigniewowi Lemiechowi, za dokonane dzieło sztuki edytorskiej, czyli Brulion numer 8.
Jest jeszcze akuratny czas Wielkanocnych rekolekcji, tylko brakuje Panu Prezesowi nieco odwagi chrześcijanina, aby przywrócić publicznie należną cześć dla Zbigniewa Lemiecha, a nie "opluwać" go grzesznie. Ujawnić gołą prawdę. A to naprawdę warto dokonać w imię dobrego wizerunku Kazimierza Dolnego.