Ufundowane przez księżną Izabelę dla upamiętnienia jej ulubienicy Zofii z Matuszewiczów Kickiej dominowały nad okolicą jeszcze w latach czterdziestych ubiegłego stulecia. Potem ślad po nich zaginął. Trzy krzyże. Po latach powróciły na parchackie wzgórze.
Zapomniana historia odnaleziona przez Andrzeja Pawłowskiego w bibliotecznych woluminach dzięki wspólnej inicjatywie miejscowych miłośników kazimierskiej ziemi miała szansę zmaterializować się w postaci ogromnych dębowych krzyży, które powróciły na swoje miejsce, gdzie przed laty wystawiła je puławska księżna na pamiątkę swojej młodo zmarłej wychowanki Zofii Kickiej i jej dwóch malutkich córeczek.
W dzieło rewitalizacji parchackiej Góry Trzech Krzyży włączyły się różne środowiska – w tym proboszcz parafii kazimierskiej.
- To jeden z najpiękniejszych widoków na przełom Wisły. Stąd pomysł na powrót krzyży ufundowanych przez księżnę Czartoryską - mówi ks. Tomasz Lewniewski, proboszcz parafii pod wezwaniem św. J. Chrzciciela i Bartłomieja w Kazimierzu i szef Fundacji "Kazimierska Fara”.
Projekt krzyży przygotował profesor wydziału architektury Politechniki Warszawskiej Konrad Kucza Kuczyński, który w kwietniu 2005 r. wraz ze swymi studentami zorganizował w Kazimierskim Ośrodku Kultury wystawę projektów rewitalizacji Góry Trzech Krzyży w Parchatce.
- Krzyże będą miały po 7 metrów. Ich układ i wysokość nawiązują do krzyży na Golgocie. Środkowy ma kształt tzw. krzyża Jana Pawła II - mówił wiosną tego roku ks. Lewniewski w wywiadzie dla Dziennika Wschodniego. Kiedy przyszło do realizacji – wysokość krzyży uległa zmianie i na parchackiej górze stanął jeden ogromny ośmiometrowy półtonowy krzyż stylizowany na pastorał papieski i dwa mniejsze po jego bokach.
Montowanie krzyży, przygotowanych w warsztacie ciesielskim Edwarda Czarneckiego Uściążu, miało miejsce na początku obecnego weekendu – 6 października w piątek – dzień śmierci Chrystusa. Na wzgórze w Parchatce zajechały dwie jednostki straży pożarnej z Bochotnicy i Wierzchoniowa i około 20 mężczyzn mocowało się z dębowymi balami krzyży księżnej Izabeli. Akcja trwała ponad dwie godziny. I już stoją – widoczne z trasy Puławy Kazimierz zarówno od strony miasta księżnej jak i Kazimierza. Jeżeli znajdą się środki na zamontowanie na ramionach krzyży baterii słonecznych – dębowa instalacja widoczna będzie również nocą.
- Wydaje się, że odtworzenie tego miejsca byłoby niezwykle cenne nie tylko w wymiarze religijnym - jako swoista katecheza XXI wieku - ale też rekreacyjnym, turystycznym - mówi Andrzej Pawłowski, który odkrył na nowo historię tego miejsca i jego patronki. - Gdyby jeszcze odtworzyć elementy ogrodu u podnóża gór, zrekonstruować kapliczkę i świątynię dumania - to mielibyśmy atrakcję turystyczną na całą Polskę. Ale już dziś wędrówka śladami pewnej damy jest fascynująca.
Jak tam trafić? Możemy podejść głównym wąwozem z Parchatki do Zbędowic i na samej górze przed asfaltową ulicą skręcić prawo w polną drogę, która poprowadzi nas prosto do punktu widokowego na przełom Wisły. Inna droga - jadąc z Puław wysiadamy na ostatnim przystanku w Parchatce i pomiędzy zabudowaniami odnajdujemy przejście prowadzące do dwóch malowniczych wąwozów - droga w lewo doprowadzi nas do tego urokliwego miejsca.
Uroczystość poświecenia krzyży odbędzie się w najbliższym czasie – najprawdopodobniej w ramach Tygodnia Papieskiego.
Fot. Andrzej Pawłowski
Odrębny problem to lekkomyślne zezwolenie na zagospodarowanie działki po dawnym grzebowisku zwierząt - jak twierdzą mieszkańcy Parchatki - stanowiącym wczaśniej wspólą własność wsi. Zastanawiam się, co może się stać kiedy właścicielowi przyjdzie ochota na prowadzenie w tym miejscu kolejnych prac budowlanych. W rachubę może wchodzić pojawienie się np. zagrożenia wąglikiem.
Sytuacja, o której piszę, zwłaszcza zamknięcie drogi do wspomnianego wcześniej wąwozu zubaża walory turystyczno-krajoznawcze tego pięknego terenu.