Taki tytuł II Spotkaniu artystycznemu z kolacją w tle, które odbyło się 19 stycznia br. w Domu Restauracyjnym Barbary Sarzyńskiej, nadała jego gwiazda – Agnieszka Perepeczko, nawiązując do słynnej a swojej ulubionej myśli Goethego.
Agnieszka Perepeczko to gwiazda serialu „M jak miłość”, aktorka, modelka, fotograf, dziennikarka i autorka 5 książek, z których ostatnią - „Śniadanie w łóżku i inne rozkosze… kulinarne” wydała rok temu. W kameralnych wnętrzach restauracji na Nadrzecznej opowiadała o swoich książkach i innych fascynacjach, odkrywając przy tym niektóre tajniki prywatnego życia państwa Perepeczków.
Pierwsza książka pani Agnieszki „Babie lato” powstawała w Australii, gdzie artystka od roku 1981 r. spędziła przeszło dwadzieścia lat swego życia. Opowiadała o tym sama podczas spotkania:
Agnieszka Perepeczko – „Babie lato” rozeszło się bardzo szybko, bo kobiety – okazało się – potrzebują pokrzepienia, że zawsze – niezależnie od wieku mogą zacząć wszystko od początku, że nawet w sytuacji totalnego upadku mogą powstać, odrodzić się jak feniks z popiołów, bo tak było ze mną. I to jest w „Babim lecie”.
Wtopienie się w rzeczywistość polską po przyjeździe z Australii w 1997 roku było dla mnie łatwiejsze dzięki tej książce i następnym. Później zdałam sobie sprawę, że to był rodzaj cudu - Kobieta „zapędzona już w jakimś sensie w lata” – jak mówił mój mąż – wraca i dostaje propozycję napisania kolejnej książki - „Fascynacje kulinarne” - Mam swoją koncepcję, która jest akceptowana. I książka nagle idzie jak burza, bo jest sprzedane 138 tysięcy egzemplarzy!
Potem za impetem dostałam następną propozycję. „Fascynujące podróże” to była niezwykła przygoda dla mnie. Wtopiłam się w rzeczywistość polską, chodząc po domach moich kolegów, rozmawiając z nimi. To były urocze, sympatyczne spotkania.
Agnieszka Perepeczko – Nagle zadzwoniono do mnie z produkcji i pani reżyser zaproponowała mi dwa dni w serialu „M jak miłość”. Zadzwoniłam do męża po radę, a on mi na to:
- Weź, weź, nikt cię nie zauważy!
- Ale to bardzo trudny język! Ja sobie nie dam rady, bo tam jest dziesięć zdań do powiedzenia.
- A kto gra twojego męża?- zapytał.
- Bursztynowicz.
- To daj mu połowę tych zdań.
Agnieszka Perepeczko – Później pojechałam na wakacje do Australii. I nagle przychodzi e – mail, że dostaję kolejne odcinki z Simoną!
Pomyślałam sobie – „To jest sprawa już poważna. Może zauważą?”
Ale też sobie myślę: „Jak byłam młoda i nikt nie zauważył, to teraz…?”(śmiech) - Dawali tylko role sekretarek w fabryce… Charakteryzatorki mówiły tak:
- No tak… to jest ta Perepeczko.. Za dobrze wygląda, trzeba ją pobrzydzić!
W tamtych czasach sekretarka w fabryce nie mogła wyglądać dobrze, trzeba było szarą cerę jej zrobić, jakieś tlenione włosy… I tak moje życie młode przemijało, aż się doczekaliśmy Simony!
Jako Simona postanowiłam więc nie dać się i pokazać własną osobowość. I bingo! Scenarzyści powiedzieli:
– To jest to! Taka powinna być Simona. Brać od Agnieszki garściami!
Agnieszka Perepeczko – Byłam dzieckiem nieśmiałym. Skończyłam Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Zelwerowicza. Ale moim ideałem było to, że mąż będzie robił karierę, a ja – przysięgam jak tu stoję! – będę wyglądała dobrze, chodziła na jego premiery… - i tu zawsze Marek żartował:
– I do kasy! I do kasy!
– Nie, nie do kasy. Tylko będę ci biła brawo, będę podziwiała, bo ty na to zasługujesz - odpowiadałam.
Agnieszka Perepeczko – I nagle, gdy książka „Fascynacje kulinarne gwiazd” ujrzała światło dzienne, poszła jak burza, uwierzyłam w swój talent pisarski. W wydawnictwie zaproponowali mi spotkanie z publicznością w obecności wybranej przeze mnie gwiazdy. To mówię do męża:
- Marku, to ja składam zamówienie. Jadę z tobą.
- To znaczy, co? Angażujesz mnie do pracy? – żartował mąż – A kto mi będzie płacił?
- Wydawnictwo. Oficjalnie jesteś zaangażowany jako gwiazda wybrana przez autorkę.
I udaliśmy się do Wrocławia.
Gdy już wszyscy siedzieli na miejscach, ja też usiadłam obok Marka, który mówi tak:
- Ty, Kiciu, się nie odzywaj, ja to wszystko sam załatwię, ty tylko przytakuj.
I wtedy pomyślałam: „Ale zaraz, o co chodzi? Przecież to jest moja książka. Ja chcę opowiedzieć o niej!” I opowiedziałam. A potem zobaczyłam oczy mojego męża jak tary szerokie:
- No, no – powiedział z uśmiechem – robisz postępy…
Agnieszka Perepeczko – Potem szybko zabrałam się za „Śniadanie w łóżku i inne rozkosze… kulinarne”, którego promocja odbyła się w zeszłym roku we wrześniu. Mimo tych dwustu przepisów, które się w nim znajdują, nie jest to według mnie książka kucharska. Chciałam, żeby była takim rysem obyczajowości moich wczesnych lat dziecinnych.
To jest książka, którą zadedykowałam Markowi. Była mu znana - każdy rozdział. Pisząc ją w Australii i w Polsce, konsultowałam się z nim oko w oko lub przez telefon. Czasem się śmiał, czasem krzyczał, czasem mówił: po co? Ale generalnie mu się to podobało. I po tym, co się stało z nim tak nagle, nieprzewidzianie, postanowiłam dodać tylko trochę zdjęć, na które pewnie nigdy by się nie zgodził. I umieściłam wiersz, który napisał do mnie, mając lat dziewiętnaście - takie rymy częstochowskie, ale dla mnie słodkie, które śpiewał z gitarą na melodię „Jest tyle dziewcząt w Portofino”. Myślę, że Marek nie miałby o to pretensji.
Na pogrzebie mojego męża biskup Długosz powiedział: „Miłość to pamięć”. Dla mnie „Śniadanie” to książka o miłości. I o moim życiu. Jedzenie jest tylko pretekstem, żeby kawałek tego życia i doświadczeń opisać. Tu jest moje Serce, tu jest moja Australia, do której na szczęście ciągle mogę wracać.
Babie lato
Pierwsza książka pani Agnieszki „Babie lato” powstawała w Australii, gdzie artystka od roku 1981 r. spędziła przeszło dwadzieścia lat swego życia. Opowiadała o tym sama podczas spotkania:
Agnieszka Perepeczko – „Babie lato” rozeszło się bardzo szybko, bo kobiety – okazało się – potrzebują pokrzepienia, że zawsze – niezależnie od wieku mogą zacząć wszystko od początku, że nawet w sytuacji totalnego upadku mogą powstać, odrodzić się jak feniks z popiołów, bo tak było ze mną. I to jest w „Babim lecie”.
Wtopienie się w rzeczywistość polską po przyjeździe z Australii w 1997 roku było dla mnie łatwiejsze dzięki tej książce i następnym. Później zdałam sobie sprawę, że to był rodzaj cudu - Kobieta „zapędzona już w jakimś sensie w lata” – jak mówił mój mąż – wraca i dostaje propozycję napisania kolejnej książki - „Fascynacje kulinarne” - Mam swoją koncepcję, która jest akceptowana. I książka nagle idzie jak burza, bo jest sprzedane 138 tysięcy egzemplarzy!
Potem za impetem dostałam następną propozycję. „Fascynujące podróże” to była niezwykła przygoda dla mnie. Wtopiłam się w rzeczywistość polską, chodząc po domach moich kolegów, rozmawiając z nimi. To były urocze, sympatyczne spotkania.
Dwa dni w serialu
Agnieszka Perepeczko – Nagle zadzwoniono do mnie z produkcji i pani reżyser zaproponowała mi dwa dni w serialu „M jak miłość”. Zadzwoniłam do męża po radę, a on mi na to:
- Weź, weź, nikt cię nie zauważy!
- Ale to bardzo trudny język! Ja sobie nie dam rady, bo tam jest dziesięć zdań do powiedzenia.
- A kto gra twojego męża?- zapytał.
- Bursztynowicz.
- To daj mu połowę tych zdań.
Agnieszka Perepeczko – Później pojechałam na wakacje do Australii. I nagle przychodzi e – mail, że dostaję kolejne odcinki z Simoną!
Pomyślałam sobie – „To jest sprawa już poważna. Może zauważą?”
Ale też sobie myślę: „Jak byłam młoda i nikt nie zauważył, to teraz…?”(śmiech) - Dawali tylko role sekretarek w fabryce… Charakteryzatorki mówiły tak:
- No tak… to jest ta Perepeczko.. Za dobrze wygląda, trzeba ją pobrzydzić!
W tamtych czasach sekretarka w fabryce nie mogła wyglądać dobrze, trzeba było szarą cerę jej zrobić, jakieś tlenione włosy… I tak moje życie młode przemijało, aż się doczekaliśmy Simony!
Jako Simona postanowiłam więc nie dać się i pokazać własną osobowość. I bingo! Scenarzyści powiedzieli:
– To jest to! Taka powinna być Simona. Brać od Agnieszki garściami!
Wyjść z cienia
Agnieszka Perepeczko – Byłam dzieckiem nieśmiałym. Skończyłam Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Zelwerowicza. Ale moim ideałem było to, że mąż będzie robił karierę, a ja – przysięgam jak tu stoję! – będę wyglądała dobrze, chodziła na jego premiery… - i tu zawsze Marek żartował:
– I do kasy! I do kasy!
– Nie, nie do kasy. Tylko będę ci biła brawo, będę podziwiała, bo ty na to zasługujesz - odpowiadałam.
Agnieszka Perepeczko – I nagle, gdy książka „Fascynacje kulinarne gwiazd” ujrzała światło dzienne, poszła jak burza, uwierzyłam w swój talent pisarski. W wydawnictwie zaproponowali mi spotkanie z publicznością w obecności wybranej przeze mnie gwiazdy. To mówię do męża:
- Marku, to ja składam zamówienie. Jadę z tobą.
- To znaczy, co? Angażujesz mnie do pracy? – żartował mąż – A kto mi będzie płacił?
- Wydawnictwo. Oficjalnie jesteś zaangażowany jako gwiazda wybrana przez autorkę.
I udaliśmy się do Wrocławia.
Gdy już wszyscy siedzieli na miejscach, ja też usiadłam obok Marka, który mówi tak:
- Ty, Kiciu, się nie odzywaj, ja to wszystko sam załatwię, ty tylko przytakuj.
I wtedy pomyślałam: „Ale zaraz, o co chodzi? Przecież to jest moja książka. Ja chcę opowiedzieć o niej!” I opowiedziałam. A potem zobaczyłam oczy mojego męża jak tary szerokie:
- No, no – powiedział z uśmiechem – robisz postępy…
„Śniadanie…”
Agnieszka Perepeczko – Potem szybko zabrałam się za „Śniadanie w łóżku i inne rozkosze… kulinarne”, którego promocja odbyła się w zeszłym roku we wrześniu. Mimo tych dwustu przepisów, które się w nim znajdują, nie jest to według mnie książka kucharska. Chciałam, żeby była takim rysem obyczajowości moich wczesnych lat dziecinnych.
To jest książka, którą zadedykowałam Markowi. Była mu znana - każdy rozdział. Pisząc ją w Australii i w Polsce, konsultowałam się z nim oko w oko lub przez telefon. Czasem się śmiał, czasem krzyczał, czasem mówił: po co? Ale generalnie mu się to podobało. I po tym, co się stało z nim tak nagle, nieprzewidzianie, postanowiłam dodać tylko trochę zdjęć, na które pewnie nigdy by się nie zgodził. I umieściłam wiersz, który napisał do mnie, mając lat dziewiętnaście - takie rymy częstochowskie, ale dla mnie słodkie, które śpiewał z gitarą na melodię „Jest tyle dziewcząt w Portofino”. Myślę, że Marek nie miałby o to pretensji.
Na pogrzebie mojego męża biskup Długosz powiedział: „Miłość to pamięć”. Dla mnie „Śniadanie” to książka o miłości. I o moim życiu. Jedzenie jest tylko pretekstem, żeby kawałek tego życia i doświadczeń opisać. Tu jest moje Serce, tu jest moja Australia, do której na szczęście ciągle mogę wracać.
Fot. M. Stachyra
Skomentuj
Mapa
Zobacz także
Najbliższe oferty specjalne
Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Zimowe szaleństwo podczas Ferii 2025! Szukasz miejsca, gdzie odpoczniesz? Marzy Ci się szusowanie na nartach? Sprawdź listę noclegów z ofertami specjalnymi na ferie zimowe.
Tak to paskudna kazimierska zawisć!!! Niektórzy sami nic nie robią i drugim też nie pozwolą!!!