Komentarze
-
uwielbiam tę knajpkę i jak mówi właściciel niejest zbyt drogo tylko,że bardzo trudno tam o miejsce no i to czekanie ...
-
No proszę,jaka zawiść!Misiek,zwróć uwagę na swoją ortografię!Guru siedzi na kanapie tylko podczas ważnych zebrań.
-
Tatar z wołowiny - bardzo smaczny. Z łososia i śledzia też niezły. Ale z Kazimierza?
Imię i nazwisko: Robert Hózman Mirza Sulkiewicz. Wzrost: średni. Znaki szczególne: przenikliwe spojrzenie, bitna natura i fantazyjna bródka. Na co dzień, wraz z żoną, właściciel kultowego "Fryzjera” w Kazimierzu nad Wisłą. Codziennie rano, przy barze i z nieodłącznym laptopem, namiętnie studiuje historię polskich Tatarów. - Pierwsza miłość Mickiewicza - Maryla Wereszczakówna, późniejsza hrabina Putkamerowa. Tatarska krew. Naczelnik Tadeusz Kościuszko. Po matce - tatarska krew. Co znaczy tatarska krew? Uczciwość, uczynność, stałość w przyjaźni. Żaden z Tatarów, co stwierdził Tadeusz Czacki, nigdy nie był szpiegiem lub zdrajcą - mówi z dumą Robert.
Franek marzy o Bożence
Nie może usiedzieć na miejscu. Rano przytula się do smagłej żonki, by choć trochę jej ciepła zabrać ze sobą do "Fryzjera”. Pogada z Frankiem. Przytuli Anielkę. I leci do roboty. Dziś będzie wędził półgęski. Też z tatarskim rodowodem. Wypije colę. I wymyśli coś nowego. Na przykład "Strunę”. Dla Franka. "Struna” to bohater "Ekstradycji”. Czyli Dariusz Jakubowski. Znany także z serialu "Na dobre i na złe”. Wystąpił w "Porankach czytankach”. Knajpa "U Fryzjera” pękała wtedy w szwach.
- Chciałem zrobić coś dla dzieciaków. Bez pieniędzy. Zadzwoniłem do "Struny”. Przyjechał za strawę i spanie. Franek był zachwycony.
Teraz gościem dzieciaków z Kazimierza będzie Andrzej Zieliński. Czyli doktor Pawica z serialu "Na dobre i na złe”.
- Franek marzy o Bożence. Czyli Edycie Jungowskiej. Działamy - śmieje się Robert.
Pradziadek, który uratował Piłsudskiego
Sulkiewicze mają na Powązkach w Warszawie swoje kurhany. W jednym z nich pochowano Aleksandra Sulkiewicza. Bohatera narodowego Tatarów polskich.
- W 1892 roku mój pradziad poznał Józefa Piłsudskiego. Nawiązała się między nimi serdeczna przyjaźń. Został jego najbliższym współpracownikiem - opowiada Robert. I z uwagą studiuje losy Aleksandra. Który zasłynął z przygotowania brawurowej ucieczki Józefa Piłsudskiego z petersburskiego szpitala imienia Mikołaja Cudotwórcy w maju 1901 r. Zginął 18 września 1916 roku, na polu bitwy pod Sitowiczami nad Stochodem, niosąc pomoc rannemu porucznikowi Adamowi Kocowi. - To jest właśnie tatarska krew - mówi z zadumą Robert.
Najpierw w Kazimierzu zakochał się Michał
Czyli ojciec Roberta.
W 1956 roku Michał Hózman Mirza Sulkiewicz miał osiemnaście lat i po raz pierwszy przyjechał do Kazimierza nad Wisłą.
- Urocze krzywe domki z przybudówkami dolepianymi przez lata i drewnianymi werandkami, letnie kuchnie i piwniczki w cieniu włoskich orzechów sprawiły, że uznałem to miejsce za raj. Było ciepło i cicho, pachniało dymem z podwórkowych suszarni - wspomina znakomity scenograf filmowy i dekorator wnętrz, historyk sztuki, który dziś ma za sobą realizację 50 filmów.
- Ojciec zasłynął wśród aktorów ze znakomitych nalewek, a jego sławną wiśniówkę pili ci najsławniejsi. Nalewki robi od kilkudziesięciu lat. Wykazuje anielską cierpliwość - opowiada Robert.
Dziś w Kazimierzu wiśniówkę według przepisu Hózmana, z etykietą zaprojektowaną przez Daniela de Tramecurta robi pan Krzysio. Na butelce widnieje rysunek słynnej kazimierskiej studni. Z tym że pod daszkiem z gontu zamiast studni jest wisienka...
Potem Robert zakochał się w Zuleńce
Robert Sulkiewicz. Od zawsze w Warszawie. Babcia przez 17 lat mieszkała na Zamku Warszawskim. Jej ojciec był kustoszem muzeum. Robert najpierw został czeladnikiem pracowicie wyrabiającym stemple i pieczątki. Następnie został towarzyszem sztuki drukarskiej. Do dziś ręczny skład i stare czcionki nie mają dla niego tajemnic. Chciał wyjechać do Stanów. Nie wyjechał. Został kelnerem. W klubie Stowarzyszenia Filmowców "Ściek”. Następnie pracował u Marcina Kręglickiego w Mekongu. Został menedżerem pubu John Bull. Trzynaście lat temu poznał smagłą i piękną Zuzannę. Zakochał się na zabój.
Orły górą
Po Zuleńce jego drugą miłością są Orły Kazimierz. Od powstania działa w klubie, kibicuje, szuka sponsorów. Seniorzy Orłów po przerwie zimowej rozpoczęli treningi. Trochę później niż zwykle, lecz z nie mniejszym zapałem. Pod wodzą nowego szkoleniowca i pod okiem nowego prezesa. Pierwsze sparingi w Zimowym Turnieju o Puchar Starosty Puławskiego.
- Jednak nasi zawodnicy pokazali, że ambicji im nie brakuje. Rozgromili C-klasowców 9:0 i pokonali w ostatnim meczu eliminacji juniorów Wisły 3:0, zajmując tym samym pierwsze miejsce w grupie - raduje się Sulkiewicz.
Co dobre? - Czeburieki
Rano? - Dla cierpiących po szaleństwach poprzedniego wieczoru "Chory kotek”. Czyli Alkasel-
tzer, żurek i kwas z ogórków.
Dziś Zuzanna i Robert Sulkiewiczowie, pracujący przedtem w kazimierskim "Grillu” Janusza Michalaka, są właścicielami knajpy "U Fryzjera”, stylizowanej na stary szynk.
- A dlaczego "U Fryzjera”? Mieszkańcy Kazimierza zawsze będą kojarzyć to miejsce z zakładem pana Jakubowskiego, gdzie strzygli się i czesali przez wiele lat. Wbrew pozorom, nie golimy z pieniędzy - śmieje się Robert.I staje za stołem, by przyrządzić mi "ajercwibele”.
- Siekasz osiem jaj na twardo, dodajesz drobno posiekaną cebulkę, łyżkę roztopionego tłuszczyku gęsiego, sól i biały pieprz.
Próbuję. Jakież to dobre.
Jeszcze lepsze są tylko czeburieki. Duże, tarskie pierogi pełne soczystego, siekanego mięska. Jak ugryziesz, sok tryska na język.
• Powiedz mi coś o swojej żonie.
- Jest troszeczkę młodsza niż ja i dużo rozsądniejsza. Dzięki jej mądrości tworzymy tak szczęśliwą rodzinkę. Brakuje nam tylko swojego miejsca w Kazimierzu, ale to już niedługo...
Oryginalna i egzotyczna uroda? Nie zaprzeczę, że jest piękną kobietą, ale pięknych kobiet jest wiele, a mądre i piękne zdarzają się niezwykle rzadko... Ufff - kończy Robert.
Waldemar Sulisz
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Dodane komentarze (20)
-
db (gość)uwielbiam tę knajpkę i jak mówi właściciel niejest zbyt drogo tylko,że bardzo trudno tam o miejsce no i to czekanie ...
-
elka (gość)No proszę,jaka zawiść!Misiek,zwróć uwagę na swoją ortografię!Guru siedzi na kanapie tylko podczas ważnych zebrań.
-
Złośliwiec (gość)Tatar z wołowiny - bardzo smaczny. Z łososia i śledzia też niezły. Ale z Kazimierza?
-
Anonim (gość)A Karol to wszystkich tylko poucza co i jak pisać na forum co by było grzecznie i obyczajnie.
-
karol (gość)Panie Bywalec - najprościej to kmuś dyktować co ma zrobić, albo jak i kedy ma to uczynić!!! A może zacznijmy od siebie? Co Pan na to????
"Wolność Tomku w swoim domku" - dla pana Sułka!!! -
Bywalec (gość)Mógłby wreszcie ten Tatar ruszyć się nieco - od czasu do czasu - z tej pięknej kanapy. To zapewne szybciej zrzuciłby zbędne kalorie - a może by tak odśnieżyc kawałeczek uroczego kazimierskiego rynku, albo boisko - skoro tak się kocha kazimierskie Orły?
-
Anonim (gość)A w lustrze odbił się fotograf z aparatem! A ściślej górne partie fotografa.
-
Anonim (gość)Szkoda tylko, ze korzeni trzeba szukac na internecie.....
-
misiek (gość)Artykól jest super no i historia panstwa Sulkiewiczów tez! Znam ich troche ale o takim pochodzeniu Roberta nie slyszalem ! Brawo TATAR !
-
Kot Bonifacy (gość)EEEEE no...Roberto poza jak w sesji zdjeciowej :-) Jak zaczalem czytac i pisali o tatarach ze szukasz w necie to myslalem ze chodzi o mięsko hehe ;-) Pozdrawiamy Was z "zachodu"!!!Do zobaczenia!!
-
życzliwy (gość)Co to za Tatar, który nie pracuje, tyko się na sofie wyleguje. Chyba jakaś "podróbka", nie mylić ze smakowitymi podrobami w Knajpie u Golibrody... Ha, ha, ha - ale śmieszne...
-
Anonim (gość)pieknie napiasny tekst, cudo ! "wlasciciel kultowego (???) fryzjera" poezja ;-) niemniej pozdrawiam Robercie.
-
karol (gość)Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży .Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi. A ta trzecia jak tchórz w drzwiach przekręca klucz i walizkę ma spakowaną już.
-
stare żądło (gość)Balon rośnie, że aż strach, przebrał miarę, no i ....?!
-
zbig. (gość)Wydaje mi się, że jest w Kazimierzu więcej rodzin z tatarskimi korzeniami. Dawno temu słyszałem od rodowitych Kazimierzaków , że wioskę Mięćmierz ( przed laty, przez niektórych, nazywaną Jęćmierzem) zamieszkiwali jeńcy tatarscy, którzy pozostali na zawsze w Kazimierzu. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale znałem kilka osób ( których rodziny wywodziły się z Mięćmierza, lub okolic kamieniołomów) o charakterystycznych rysach , niezwykle ciemnej karnacji, czarnych wąskich oczach. Aktualnie wyrazistośc tych cech "rozwodniona" została przez słowiańskie małżeństwa, ale... Może warto poszukać tych tatarskich korzeni.