Przed tygodniem zostały zakończone badania archeologiczne prowadzone w ruinach dawnej Esterki. Odkopano fragment tajemniczego muru, który być może zostanie wykorzystany w projekcie nowego budynku.
Aby odbudowa Esterki mogła ruszyć, konieczne było przeprowadzenie badań archeologicznych. Przypuszczano między innymi, że w miejscu, gdzie kiedyś została wybudowana Esterka mogła znajdować się dalsza część kazimierskiego rynku. Jednak przeprowadzone badania nie potwierdzają tej tezy.
- To konserwator nakazuje przeprowadzenie badań archeologicznych. Inwestor musi za nie zapłacić i zatrudnić odpowiednich fachowców. Przygotowuje się specjalny program badań, który konserwator zatwierdza i według niego się postępuje. Po takich badaniach robi się opracowanie, które trafia w ręce konserwatora. On z kolei wydaje pozwolenie na budowę - wyjaśnia procedury archeolog Włodzimierz Pela. - Niestety bardzo rzadko udaje się przebadać cały teren. W przypadku Esterki, robione były wykopy głębokie. Trzeba najpierw zrobić rozeznanie, na ile takie badania opłaca się robić. Bo miasta są różne, różnie położone, różne są nawarstwienia, a nas interesuje to, co z tym miastem się wiązało, jaka jest jego historia.
Kolejnym etapem badań jest pisanie opracowania, w którym zamieszczane są wnioski wskazówki czy też zalecenia, co na dalszym etapie prac inwestor powinien zrobić. Potem podczas prac budowlanych nad obiektem czuwa nadzór archeologiczny.
Esterka jest o tyle nieszczęśliwym obiektem, że zmieniała właścicieli i tak, z roku na rok coraz bardziej przypominała ruinę… A co z niej zostało dziś każdy z nas może ocenić sam.
- Jeśli chodzi o Esterkę, to projekt musi się mieścić w ramach tego, co było. Bo jeśli chodzi o układ ścian, o przesunięcia, to zmienić niczego nie można. Ale oczywiście zawsze jest taka możliwość, że w ramach prac odkryje się coś ciekawego. Wtedy tego odkrycia się nie niszczy, a inwestor może te rzeczy potem wykorzystać u siebie. Pokazać historię, by przychodzący na kawę poczuł się inaczej, poczuł ten klimat - mówi archeolog Jacek Przeniosło.
Podczas badań archeolodzy natrafili na dość dziwnie położony i zbudowany mur. Ciągnie się on w kierunku kościoła farnego, a od strony rynku – po prostu się urywa. - Nie wiadomo, czemu on służył – zastanawia się Włodzimierz Pela. – Jest dość spory i głęboko usadowiony.
Archeolodzy mają jednak kilka hipotez na temat przeznaczenia tajemniczego muru. Odkopana ściana mogła być pewnego rodzaju podcieniem w piwnicach lub wejściem do piwnic albo też służyć jako mur oporowy, który podtrzymywał budynek. Wiele śladów wskazuje na to, że mur ten nie zawsze był zasypany. Ale w jaki sposób był wykorzystany? Tego prawdopodobnie się nie dowiemy…
- Musimy jeszcze to sprawdzić, porównać wszystkie mury na zewnątrz. No i we wnioskach konserwatorskich znajdzie się na pewno takie zalecenie, aby w dalszych pracach temu się przyglądano. A być może architekt zdecyduje się wykorzystać odnaleziony przez nas element w swoich projektach – mówi Włodzimierz Pela.
Dobrze by było, gdyby architekt zdecydował się wykorzystać archeologiczne znalezisko w swoim projekcie nowej Esterki. Z dawnego Hotelu Polskiego pozostały jedynie wspomnienia, nie wiadomo, na ile odnaleziona przez archeologów ściana wiąże się z jego historią, a na ile może otwiera swoją własną. Tylko czy ją kiedykolwiek opowie? Warto to będzie sprawdzić…
- To konserwator nakazuje przeprowadzenie badań archeologicznych. Inwestor musi za nie zapłacić i zatrudnić odpowiednich fachowców. Przygotowuje się specjalny program badań, który konserwator zatwierdza i według niego się postępuje. Po takich badaniach robi się opracowanie, które trafia w ręce konserwatora. On z kolei wydaje pozwolenie na budowę - wyjaśnia procedury archeolog Włodzimierz Pela. - Niestety bardzo rzadko udaje się przebadać cały teren. W przypadku Esterki, robione były wykopy głębokie. Trzeba najpierw zrobić rozeznanie, na ile takie badania opłaca się robić. Bo miasta są różne, różnie położone, różne są nawarstwienia, a nas interesuje to, co z tym miastem się wiązało, jaka jest jego historia.
Kolejnym etapem badań jest pisanie opracowania, w którym zamieszczane są wnioski wskazówki czy też zalecenia, co na dalszym etapie prac inwestor powinien zrobić. Potem podczas prac budowlanych nad obiektem czuwa nadzór archeologiczny.
Esterka jest o tyle nieszczęśliwym obiektem, że zmieniała właścicieli i tak, z roku na rok coraz bardziej przypominała ruinę… A co z niej zostało dziś każdy z nas może ocenić sam.
- Jeśli chodzi o Esterkę, to projekt musi się mieścić w ramach tego, co było. Bo jeśli chodzi o układ ścian, o przesunięcia, to zmienić niczego nie można. Ale oczywiście zawsze jest taka możliwość, że w ramach prac odkryje się coś ciekawego. Wtedy tego odkrycia się nie niszczy, a inwestor może te rzeczy potem wykorzystać u siebie. Pokazać historię, by przychodzący na kawę poczuł się inaczej, poczuł ten klimat - mówi archeolog Jacek Przeniosło.
Podczas badań archeolodzy natrafili na dość dziwnie położony i zbudowany mur. Ciągnie się on w kierunku kościoła farnego, a od strony rynku – po prostu się urywa. - Nie wiadomo, czemu on służył – zastanawia się Włodzimierz Pela. – Jest dość spory i głęboko usadowiony.
Archeolodzy mają jednak kilka hipotez na temat przeznaczenia tajemniczego muru. Odkopana ściana mogła być pewnego rodzaju podcieniem w piwnicach lub wejściem do piwnic albo też służyć jako mur oporowy, który podtrzymywał budynek. Wiele śladów wskazuje na to, że mur ten nie zawsze był zasypany. Ale w jaki sposób był wykorzystany? Tego prawdopodobnie się nie dowiemy…
- Musimy jeszcze to sprawdzić, porównać wszystkie mury na zewnątrz. No i we wnioskach konserwatorskich znajdzie się na pewno takie zalecenie, aby w dalszych pracach temu się przyglądano. A być może architekt zdecyduje się wykorzystać odnaleziony przez nas element w swoich projektach – mówi Włodzimierz Pela.
Dobrze by było, gdyby architekt zdecydował się wykorzystać archeologiczne znalezisko w swoim projekcie nowej Esterki. Z dawnego Hotelu Polskiego pozostały jedynie wspomnienia, nie wiadomo, na ile odnaleziona przez archeologów ściana wiąże się z jego historią, a na ile może otwiera swoją własną. Tylko czy ją kiedykolwiek opowie? Warto to będzie sprawdzić…
Agnieszka Skrzyńska
Fot. Mateusz Stachyra
Fot. Mateusz Stachyra