Wystawa, która już od pewnego czasu jest dostępna dla zwiedzających tym razem została zaprezentowana w nieco inny sposób. W środowe przedpołudnie w Muzeum Nadwiślańskim uczestnicy Pardes Festival udali się na spacer po wystawie „Chaim Goldberg. Powrót do Kazimierza nad Wisłą”. Sposobności podziwiania interesującej ekspozycji towarzyszył wykład Pani Doktor Renaty Piątkowskiej.
Wydarzenie zaproponowane przez organizatorów Pardes Festival – Spotkania z Kulturą Żydowską było ciekawą alternatywą dla tych, którzy preferują grupowe zwiedzanie zamiast indywidualnego podziwiania wystawianych dzieł. Kilkadziesiąt osób krok za krokiem podążało za dr Renatą Piątkowską, która barwnie opowiadała o świętach żydowskich utrwalonych na obrazach przez Chaima Goldberga, Żyda urodzonego w 1917r. w Kazimierzu Dolnym.
Jeszcze na początku XX w. w Kazimierzu przenikały się dwa, zupełnie inne religijne światy: katolicyzm oraz judaizm, praktykowany przez Żydów, a konkretnie Chasydów.
- Obrazy Chaima Goldberga ukazują różne pory roku, jednocześnie przedstawiając pewien rytm życia - mówi dr Renata Piątkowska, wybitny historyk sztuki oraz znawczyni sztuki żydowskiej. Ten rytm życia był jednocześnie rytmem roku żydowskiego, który jest inny niż chrześcijański. Właściwie tutaj nie spotykają się te dwa religijne światy: katolicki i żydowski. Spotykają się one, jeśli chodzi o życie towarzyskie, społeczne w miasteczku, ale religijne są rozdzielone, dlatego, że ten rytm życia był zupełnie inny. Przede wszystkim wyznaczał go szabas, czyli każdy piątkowy wieczór i sobota spędzony na świętowaniu. Celem Goldberga nie było oddanie szczegółowo świąt żydowskich. Z jednej strony bardzo wiernie oddał szczegóły, a z drugiej strony prezentuje zupełnie inne podejście, które jest podejściem nierealistycznym, sennym, czasami wręcz onirycznym. Te powiększenia, pomniejszenia, widoki z daleka, z bliska, pokazują także jego stosunek do Kazimierza i jego oddalenie zarówno fizyczne jak i duchowe.
Wśród uroczystości, które Chaim Goldberg uwiecznił na swoich obrazach są m.in. Seder oraz żydowskie zaślubiny i wesele.
- Seder jest właściwie obok Jom Kippur najważniejszym wydarzeniem roku żydowskiego. To jest wigilia święta Pesach. Święta, które zostało ustanowione jako pamiątka 40 – letniej wędrówki z Egiptu do Ziemi obiecanej. Seder oznacza po hebrajsku porządek. I ta uczta odbywa się według bardzo konkretnego porządku. Je się specjalne potrawy, które mają przypomnieć o tym, że Żydzi byli niewolnikami w Egipcie, o ich wędrówce oraz nadziei na dojście do Ziemi obiecanej. Na Seder wszyscy Żydzi zjeżdżają zawsze do domu rodzinnego - mówi dr Renata Piątkowska. - Ślub i wesele to naprawdę było wielkie wydarzenie. Ślub żydowski nie odbywa się we wnętrzu, jest zawsze na zewnątrz. Ulubionym dniem na organizowanie zaślubin był wtorek. Na tym obrazie nie ma procesji, parad Pana Młodego i Panny Młodej, ale myślę, że ta tradycja wciąż była żywa. Goldberg z kolei pokazał moment, w którym małżonkowie stoją pod chupą i składają sobie przysięgę wzajemną, czyli tak samo, jak jest w katolicyzmie. Małżeństwa były aranżowane, w ortodoksyjnych środowiskach są aranżowane do tej pory. Najpierw następowało pierwsze zapoznanie się przyszłych państwa młodych, wymianę pierwszych listów i podarunków. Potem było podpisanie wstępnego aktu zaręczynowego, później już sama ceremonia ślubna, procesje Pana Młodego i Panny Młodej. A potem wszyscy razem szli do domu weselnego, gdzie odbywały się zabawy, gdzie wręczano prezenty. Później równie uroczyście państwo młodzi byli odprowadzani do alkowy.
Dzisiejsze wydarzenie było z pewnością pouczającym i intrygującym spotkaniem nie tylko z twórczością wywodzącego się z Kazimierza malarza, ale przede wszystkim z kulturą żydowską. Kultura znana nam tylko z książek, filmów czy obrazów w środowe przedpołudnie była na wyciągnięcie ręki. Wszystko to dzięki obrazom w barwny sposób odzwierciedlającym przebieg świąt żydowskich oraz opowieściom im towarzyszącym, które dzięki dr Piątkowskiej przeniosły uczestników spotkania do Kazimierza z początku XX w.
Ci, którzy przegapili dzisiejszy spacer po wystawie Chaima Goldberga, a chcieliby obejrzeć dzieła żydowskiego twórcy mogą wciąż podziwiać jego obrazy w Muzeum Nadwiślańskim przy ul. Rynek 19.
Tekst i foto: Katarzyna Gurmińska
Skomentuj
Dodane komentarze (13)
-
Ku pamięci.
-Kto ty jesteś?
-Polak mały.
-Jaki znak twój?
-Orzeł biały.
-Gdzie ty mieszkasz?
-Między swemi.
-W jakim kraju?
-W polskiej ziemi. -
Brawo Panie Pijany, bardzo wiele zakutych łbów pisze na tym portalu.
-
@ Wiesław napisał:
" Wincenty Kadłubek w XIII wieku opisywał w swoich kronikach tysięczne zastępy zbrojnych, polskich wojów, uzbrojonych we włócznie i miecze, zakutych w blaszane chełmy i zbroje."
A o zakutych łbach nic nie pisał? -
Panie Dzierżyński, jest nas bardzo wielu, jeszcze zbyt wielu, żeby mógł Pan nas pokonać. Wincenty Kadłubek w XIII wieku opisywał w swoich kronikach tysięczne zastępy zbrojnych, polskich wojów, uzbrojonych we włócznie i miecze, zakutych w blaszane chełmy i zbroje. Wojowie ci przez całe stulecia bronili swoich ziem i swojej kultury przed obcymi najazdami. Nie bronili jednak dostępu kupcom; -etruskim, fenickim, a potem rzymskim, CHAZARSKIM i skandynawskim.
W samym Kazimierzu jest nas kilkuset. -
Wiesław. A ilu Was jest, że żądacie? A możeś Ty Tow. Wiesław?
-
Turwa. Zanosi sie na wojnę, tym bardziej, że na wschodnich rubieżach Szlacheckiej Najjaśniejszej ONA juz jest.
@ Wiesław. Ładnie piszesz o " symbiozie" Trwała ona do 1 września 1939 roku. Pozniej bywało różnie, ale faktu ZOBRAZOWANEGO przez malarzam Goldberga to faktycznie nie było.
@ Ulka pisze o mleku. I od razu stworzyła problem. Kobieto droga. Kóz w Kazimierzu nie uświadczysz. Wprawdzie w Miećmierzu jest ich kilka, ale tam ponoć zakaz wstepu. Może krowy?. Też nie . Krowia wyspa TYLKO Z NAZWY.
Pozostało mleko z KARTONU. Tylko czy to mleko? -
Żyją jeszcze w Kazimierzu ludzie, którzy pamiętają tamte "wspólne" żydowsko -polskie czasy sprzed wojny. Obie społeczności żyły obok siebie w symbiozie, bez większych waśni. Nikt Żydów w Kazimierzu nie mordował, ani nie cieszył się z ich pogromu dokonanego rękami niemieckiego okupanta. Hańba, tym trzem szczególnie obrazom szkalującym mieszkańców Kazimierza. Żądamy przeprosin od kierownictwa muzeum!
-
"innych wyznaniu i kulturze"
chyba jednej i ciągle o tej jednej.
-
Podpisuję się pod tym co napisała @Ulka!
-
Te komentarze pokazują, jak trudno być kazimierzakiem o innych wyznaniu i kulturze. W ogóle w Polsce należy być takim jak inni, bo inaczej zjedzą i psami poszczują. Tylko czasami się - nie wiem jak by chciał - po prostu nie da. Bo jak wybielić polskiego Murzynka Bambo? Mlekiem?
-
Bo teraz trzeba na siłę udowodnić że był sens zrobienia tej wystawy.
Można sobie tylko wyobrazić jaki był koszt ściągnięcia z USA tych dzieł,których nikt w Europie nie wystawiał i się na tej "sztuce"nie poznał.
Na szczęście poznało się tutejsze muzeum. -
Ta wystawa już dawno powinna być zdjęta. Dziwi mnie,dlaczego nie ma innych obrazów a akurat muszą być TE?
-
tłum zainteresowanych...nie pomogła promocja na bilety ???
-Kto ty jesteś?
-Polak mały.
-Jaki znak twój?
-Orzeł biały.
-Gdzie ty mieszkasz?
-Między swemi.
-W jakim kraju?
-W polskiej ziemi.
" Wincenty Kadłubek w XIII wieku opisywał w swoich kronikach tysięczne zastępy zbrojnych, polskich wojów, uzbrojonych we włócznie i miecze, zakutych w blaszane chełmy i zbroje."
A o zakutych łbach nic nie pisał?