III Festiwal Didgeridoo to koncerty, warsztaty i spacery. Korzeniowy Dół wchłania i oddaje dźwięki z instrumentu, którego historia sięga wstecz kilka tysiącleci. Korzeniowy i didgeridoo – dobrana z nich para.
- Na warsztatach didgeridoo uczymy się między innymi budowy własnego ciała – poznajemy mięśnie, które biorą udział w graniu na didgeridoo. W przeważającej większość i ludzie używają swojego ciała, ale nie mają pojęcia, co i jak nimi porusza. Ten spacer pozwala nam zdać sobie sprawę jak ważny jest zmysł słuchu i co nam daje z jednej strony, a z drugiej – uzyskujemy świadomość własnego ciała: kiedy odcinamy wzrok, mamy zupełnie inną percepcję - mówi autorka Spaceru słuchowego Anna Kędziorek.
III Festiwal Didgeridoo to koncerty, warsztaty i spacery. Korzeniowy Dół wchłania i oddaje dźwięki z instrumentu, którego historia sięga wstecz kilka tysiącleci. Korzeniowy i didgeridoo – dobrana z nich para.
Jedną z atrakcji III Festiwalu Didgeridoo był Słuchowy spacer w wąwozie Korzeniowym.
Pomysł na spacer po Korzeniowym Dole z zasłoniętymi oczami wydaje się dość ryzykowny, biorąc pod uwagę fakt, że dla wielu turystów, którzy go odwiedzają, dostarczani tutaj elektrycznymi busikami, samo przejście krótkiego, ale pnącego się w górę, wąwozu pełnego wykrotów i – jak sama nazwa wskazuje – korzeni jest naprawdę mocno obciążające.
- Na początku rzeczywiście bałam się, że skręcę kostkę, wąwóz jest przecież nierówny, ale potem zaczęłam wsłuchiwać się w kroki osób przede mną i zaczęłam rozpoznawać, czy jest podwyższenie, czy dołek – mówi jedna z uczestniczek spaceru Klaudia Waryszak – Lubaś. – Dzięki mojemu zmysłowi słuchu wiedziałam, jaki teren mam pod nogami. Pojawiło się też zaufanie do współuczestników spaceru i poczucie odpowiedzialności. Czułam, że nie tylko ja dbam o innych, ale i oni dbają o mnie.
W dzisiejszym świecie, który wyrabia w nas nawyk nieufności do wszystkiego i wszystkich, taki spacer pokazuje, jakie uczucia są w nas pierwotne i najważniejsze. Jako ludzie jesteśmy z natury prospołeczni, a zaufanie jest tak naprawdę podstawą naszej egzystencji.
Z drugiej strony pojawia się pytanie: czy można odczuć piękno Korzeniowego Dołu nie używając zmysłu wzroku, który zdaje się być dominującym w orientacji przestrzennej?
- Piękno polegało na dźwiękach, w które się wsłuchiwałam – mówi pani Klaudia. – Były to dźwięki zwierząt, szumiących drzew. Powodowały one, że kiedy szłam, czułam się tak zrelaksowana, że niczego więcej nie potrzebowałam. Teraz też niczego więcej nie potrzebuję!
Magia Korzeniowego Dołu? Jest w zasięgu naszej ręki, a właściwie… w zasięgu naszych uszu. Chociaż III Festiwal Didgeridoo dobiegł końca, Korzeniowy Dół wciąż na nas czeka. wsłuchajmy się w jego dźwięki. Może usłyszymy też… samych siebie?
Skomentuj
Dodane komentarze (6)
-
22:22 Znowu zamieszczono tylko pierwszy komentarz. Widzę , żeCENZURA próbuje mnie ośmieszać. Bawcie się dalej.
-
Przed chwilą CENZURA zamieściła poniższe komentarze. Tuż po komentarzu z godz 22:15
-
CENZURA nie pokazuje 2 komentarzy (co najmniej) godz 22:13
-
Ja słyszałem tam trąbę jerychońską. Było to w nocy, zimą. Jak wróciłem do domu (nie wiem nawet jak) to zużyłem dużo wody i mydła. O wietrzeniu mieszkania nie wspomnę.
-
A może to był... skunks? Tylko skąd akurat tam? ;-)
-
-
Jak będzie równa nawierzchnia w wąwozie na pewno będzię jeszcze łatwiej :)
-
Zabawne bo dziennika wschodniego sprzed chwili jest mocny artykuł o wąwozie korzeniowym i jasne wypowiedzi burmistrza w tej sprawie