W Kamienicy Celejowskiej trwa do końca października wystawa malarstwa Miry Żelechower Aleksiun "Dziedzictwo – Ślady Pamięci cd.", której uroczyste otwarcie nastąpiło 19 września, kilka dni po rozpoczęciu żydowskiego nowego 5765 roku.
Obrazy przedstawiają przede wszystkim widziany z wysoka rozległy krajobraz, w którym pojawiają się biblijne symbole, kabalistyczne znaki oraz elementy żydowskiego obyczaju: drabina, słup ognia, ale także Góra Synaj, Ściana Płaczu, macewy na zrujnowanym kirkucie, Żydzi na małomiasteczkowym jarmarku itp. Wszystkie te elementy unaoczniają wizję świata oglądanego z ponadludzkiej perspektywy. Mira obrazuje jakby okruchy, ślady przeszłości i teraźniejszości, ukryte w rozmaitych niszach, wąwozach, skalnych rozpadlinach, które dopiero widziane z góry układają się w czytelne sekwencje. Ta perspektywa i ten rodzaj wielopoziomowej narracji (jakby rodem ze sztuki Breughla Starszego) podkreślają zarazem przekonanie autorki o ścisłych związkach między tradycją żydowską i chrześcijańską. Sens ich wzajemnego przenikania się oddaje także sposób malowania obrazów: drobnymi, jakby pulsującymi migotliwie uderzeniami pędzla. Tonacja barwna tych mistycznych pejzaży jest w przeważającej mierze rozjaśniona, roziskrzona, a nastrój - pełen dobrej wiary w urzeczywistnienie wizji. – tak pisała o malarstwie Miry Żelechower historyk sztuki, pani Małgorzata Kitowska – Łysiak w artykule „Mira” na portalu Opoka.
Artystka nie kryje swojego żydowskiego pochodzenia. Wprost przeciwnie – czyni zeń temat swoich malarskich poszukiwań. Film Leny Kaletowej „W drodze” opowiadał właśnie o tych poszukiwaniach – głównie o poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie zasadnicze: kim jestem? Mira Żelechower odpowiedź znalazła – wróciła do swoich żydowskich korzeni, choć droga do nich wiodła okrężnie – przez chrześcijaństwo. Judaizm zdaje się być dla niej pasją, o której może opowiadać bez końca i to zajmująco. Być może dlatego cieszy się sympatią rabina Szudricha, który uświetnił swoją obecnością jej wystawę w Kazimierzu.
W czasie wernisażu można było skosztować tradycyjnego posiłku noworocznego, który przygotowała Knajpa „U Fryzjera” – jabłka i chały z miodem, daktyle oraz słone przekąski na kawałeczkach macy – znikały z talerzy. Goście również delektowali się muzyką klezmerskiego duetu Ruach, który przyjechał na wernisaż pani Miry aż z Mazur.
Spotkanie z malarstwem Miry Zelechower Aleksiun stało się więc spotkaniem z kulturą żydowską. Kazimierz jest po temu miejscem najbardziej odpowiednim…
Artystka nie kryje swojego żydowskiego pochodzenia. Wprost przeciwnie – czyni zeń temat swoich malarskich poszukiwań. Film Leny Kaletowej „W drodze” opowiadał właśnie o tych poszukiwaniach – głównie o poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie zasadnicze: kim jestem? Mira Żelechower odpowiedź znalazła – wróciła do swoich żydowskich korzeni, choć droga do nich wiodła okrężnie – przez chrześcijaństwo. Judaizm zdaje się być dla niej pasją, o której może opowiadać bez końca i to zajmująco. Być może dlatego cieszy się sympatią rabina Szudricha, który uświetnił swoją obecnością jej wystawę w Kazimierzu.
W czasie wernisażu można było skosztować tradycyjnego posiłku noworocznego, który przygotowała Knajpa „U Fryzjera” – jabłka i chały z miodem, daktyle oraz słone przekąski na kawałeczkach macy – znikały z talerzy. Goście również delektowali się muzyką klezmerskiego duetu Ruach, który przyjechał na wernisaż pani Miry aż z Mazur.
Spotkanie z malarstwem Miry Zelechower Aleksiun stało się więc spotkaniem z kulturą żydowską. Kazimierz jest po temu miejscem najbardziej odpowiednim…