Filozof, działacz społeczno – polityczny, urzędnik ministerialny, nauczyciel, literat, prawnik, żołnierz, mąż. Jerzy Kuncewicz – to jemu poświęcone zostało spotkanie w słoneczną sobotę 10 marca w Muzeum Nadwiślańskim.
W Kazimierzu na ukochanej Lubelszczyźnie znalazł spokojną przystań, z której jednak wyfruwał każdej prawie zimy w wielki świat. To tu wybudował Willę pod Wiewiórką znaną bardziej jako Kuncewiczówkę. To tu zaszywał się w cieniu swojej żony Marii, o ile mogła pozostawać w cieniu osoba postury i temperamentu sienkiewiczowskiego Zagłoby… Jerzy Kuncewicz.
Coroczne Święto Jerzego organizowane przez Dom Kuncewiczów oddział Muzeum Nadwiślańskiego przybliża postać Jerzego Kuncewicza miłośnikom Kazimierza. W tym roku gościem specjalnym kierownik Domu Kuncewiczów Moniki Januszek – Surdackiej był ceniony historyk Jan Lewandowski, który przypomniał lata młodzieńcze Kuncewicza, który – surowy w swoich sądach – był w stanie przeciwstawić się nawet samemu Józefowi Piłsudskiemu! Nic więc dziwnego, że to nie jego, a żonę wyróżniono Medalem i Dyplomem Niepodległości „za pracę w dziele odzyskania niepodległości” podpisanym własnoręcznie przez Józefa Piłsudskiego…
Spotkanie w Muzeum było też okazją do prezentacji ostatniego tomu lubelskiego kwartalnika „Akcent” poświęconego Józefowi Piłsudskiego w 150. rocznicę jego urodzin.
Postać Jerzego Kuncewicza charakteryzowana była także przez pryzmat jego własnych wspomnień zawartych w tomie „Wyspy pamięci”, których wybrane fragmenty czytali uczniowie Zespołu Szkół im. Jana Koszczyca Witkiewicza w Kazimierzu Dolnym. Wyłaniał się z nich ludowiec, działacz społeczny i niepodległościowy, patriota, człowiek świadomy własnej wartości.
W Kazimierzu Kuncewicz dał się zapamiętać jako człowiek z wielkim poczuciem humoru, który potrafił też żartować z samego siebie.
- Jerzy Kuncewicz zaznaczył swą obecność nie tylko w Kuncewiczówce, ale i na całej ulicy Małachowskiego - wspominał Waldemar Michalski. - Wzdłuż całego wąwozu stały drewniane płoty, a pan Jerzy, który jeździł ogromnym amerykańskim fordem, wszystkie te płoty... kosił! Było to też często przez niego dowcipnie komentowane...
To tylko jedna z wielu anegdot przywoływanych w rozmowach po oficjalnej części spotkania.
- Na takie wspomnienia, na takie opowieści liczymy - mówiła kierownik Domu Kuncewiczów oddziału literackiego Muzeum Nadwiślańskiego Monika Januszek - Surdacka - bo to Państwa pamiątki, Państwa emocje tworzą to, czym jest Dom Kuncewiczów oddział literacki Muzeum Nadwiślańskiego.
Skomentuj
Dodane komentarze (21)
-
Jeśli mówimy o ludziach otaczających panią Marie i pana Jerzego, nie zapominajmy o sp. Pani Zosi Siedleckiej, wiernej przyjaciółce, która była z nimi do końca.
-
Zapomnieliście o Jerzym Kuncewiczu jako poecie, noweliście, pisarzu ... Pozdrawiam. KJL
-
Na jutro, 14 marca, przypada rocznica śmierci Jerzego Kuncewicza. To chyba śmiertelnie poważna uroczystość, zatem może ten oto tekst przeczytajmy t zamiast pokrzykiwań:
"Mijał drugi rok, odkąd ciebie zakopano. W miejsce bieli napływała szarość, codziennie bardziej zielona. Otóż któregoś ranka niechciana wierzba oszalała. Zaskrzypiała, potrząsnęła koroną, zamiotła sobą powietrze i runęła w szum, bezład, w liściastą zawieruchę, w zemstę za strach przed burzą, za nudę upałów, za zimne anielstwo śniegu, za wszystko, czego ona ani my nie lubiliśmy.
Katastrofa była tak gęsta i niespodziewana, że mój świat się zachwiał i ty w twoim nowym bycie chyba także doznałeś wstrząsu."
[Maria Kuncewiczowa, Listy do Jerzego, Warszawa 1988] -
Niezły gulasz wysmażył funklub. Zróbcie im lustracje !
-
CYTAT ROKU: "Fun Club Domu Kuncewiczów z l. 2005-2016, oświadcza, co następuje: będziemy monitorować próby dyskredytowania ekipy pracującej w tym czasie, jak również baczniej obserwować ruchy nowego zespołu poprzez stałą obecność na wydarzeniach. Wizytacja w czasie jednego z wykładów lubelskich, prowadzonych obecnie w cyklu "Muzeum w Drodze", już się odbyła. Pozdrowienia." GRATULUJEMY FUNCLUBOWI. BAWCIE SIĘ DOBRZE PODCZAS WIZYTACJI I DONOSZENIA.
-
Pani Moniko, Panią bardzo proszę o wypowiedź.
-
O rany Julek - te tajne wizytacje zajechały PRL-owskim reżimem na całego. Wstyd stara ekipo!
-
Wszystkich tajnych i jawnych sympatyków Domu Kuncewiczów zapraszamy na kolejne spotkania "Muzeum w drodze" ( promocja przewodnika "Kazimierz Dwóch Księżyców" w ramach projektu "Adamed dla Seniora") w dn. 14.03, godz. 16.00 (MBP Lublin, ul. Hutnicza); 21.03, godz.11 (PCK Lublin, ul. Puchacza) oraz 10.04, godz.17 (MBP Lublin ul.Kleeberga) i 11.04 godz.10 (MBP Lublin ul. Juranda). Wstęp na spotkania jest wolny. Bezpłatny spacer szlakiem (otwarty dla wszystkich) - już 24.03 o godz. 12.00 - z tarasu Domu Kuncewiczów. Czekamy na podobne zaproszenia - np. z bezpłatnych prelekcji mogą skorzystać słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Wystarczy tylko do nas zatelefonować/napisać mail aby uzgodnić termin.
-
Do Pani Moniki Januszek-Surdackiej. Szanowna Pani, skoro jest Pani w sieci, to dlaczego nie podejmie Pani choćby próby odparcia zarzutów kierowanych pod adresem dawnych pracowników willi Pod Wiewiórką? Przecież ma Pani całe archiwum i bogatą zawartość komputera.
-
-
Jeszcze jedno: Jerzy Kuncewicz bardzo lubił irlandzki gulasz: Irish Stew. Sam je przyrządzał!
Oto przepis:
1.8 kg jagnięciny (udziec)
- 4 dag wędzonego boczku
- 1 kg ziemniaków
- 60 dag marchewki
- 25 dag cebuli
- 1 pęczek świeżego tymianku (tylko listki)
- 2 łyżki oleju
- 3-4 szklanki mocnego rosołu
- sól, pieprz do smaku
Po oddzieleniu od kości, pokroić mięso w kostkę, boczek w paseczki, ziemniaki i marchewki w grubsze plastry, a cebule w krążki. W brytfannie, na oleju, usmażyć boczek na skwarki, po wyjęciu boczku, na tym samym tłuszczu stopniowo smażyć mięso. Odłożyć, a tłuszcz rozprowadzić częścią rosołu. Do brytfanny z powrotem włożyć mięso z warzywami, przyprawić. Zalać resztą rosołu, posypać listkami i skwarkami.Warzywa i mięso włożyć z powrotem do brytfanny. Przykryć. Dusić wolno 1,5-2 godziny, aż mięso będzie miękkie. Przyprawić. Bardzo dobre. -
tajna wizytacja - strach się bac
-
Przesyłam Państwu portret Jerzego Kuncewicza namalowany w l. 30. XX wieku przez mojego Teścia - Antoniego Michalaka. To dzieło, niestety, nie zachowało się. Chciałabym też przypomnieć, że na pierwsze zorganizowane przeze mnie "Święto Jerzego" w r. 2006 przyjechali przyjaciele Kuncewiczów z czasów rzymskich - prof. Jerzy Pomianowski z małżonką - Aleksandrą Kurczab. Pani Ola pisała też o Kuncewiczu w wydawanym przez nas czasopiśmie "Klematis" nr 1 (4) 2009. Na pewno ma jeszcze w zanadrzu wiele ciekawych opowieści... Przypomnę też Zofię Kucównę, kolejną serdeczną przyjaciółkę Kuncewiczów, którą zaprosiliśmy, aby czytała "Listy do Jerzego".
-
Tajniaki wracają! Haha
"Stara ekipo" gratulacje!
Jerzy by się szczerze uśmiał. -
Czy można się zapisać do Fun Clubu Donosicieli i Sygnalistów? Komu mamy donosić? Bezpośrednio pani Wandzie?
-
"Wyspy Pamięci" - wyborne dzieło.
-
Fun Club Domu Kuncewiczów z l. 2005-2016, oświadcza, co następuje: będziemy monitorować próby dyskredytowania ekipy pracującej w tym czasie, jak również baczniej obserwować ruchy nowego zespołu poprzez stałą obecność na wydarzeniach. Wizytacja w czasie jednego z wykładów lubelskich, prowadzonych obecnie w cyklu "Muzeum w Drodze", już się odbyła. Pozdrowienia.
-
Fun Club Sygnalistów? Obłęd jakiś :)
-
PRL bis! Wizytacja juz się odbyła. I co wykazała? Jest już teczka założona? Wy wstrętne komuchy!
-
-
Dobrze, że przyjechał do nas
-
Kuncewicza nie było dotychczas w jego własnym Domu i w miasteczku?! Szczęśliwie jest dokumentacja, wykonywana przez licznych widzów wielu wydarzeń: wystawiono dramat Kuncewicza pt. "Biały wróbel" (prapremiera!), Janusz Gerber wcielił się w postać Kuncewicza w monodramie napisanym przez Wandę Michalak pt. "Gra w pchełki" ("Kuncewicz jak żywy" - mówili najstarsi kazimierzanie...), przez lata prowadzono zajęcia dla młodych czytelników pt. "Paszporty Republiki Globu" oparte o ideę Kuncewicza zawartą w jego dziele "Republika Globu"... Mel+DDD+Żak czy wiesz, co robisz? Spójrz na zdjęcia: "Biały wróbel" zgromadził tłum, który nie mieścił się w sali Domu Dziennikarza, porównaj oblicze Janusza Grebera z portretem Kuncewicza, wiszącym tuż nad nim.
-
Brawo dla kierownictwa Muzeum za organizowanie takich spotkań, które promują gospodarzy Kuncewiczowki. Pani Maria i Jerzy patrzą na to pogodnie zza niebiańskich obłoków. Warto od czasu do czasu zorganizować spotkanie poświęcone postaciom, które były bliskie Kuncewiczom: Michalakowi, Sicińskiemu, potomkom sąsiadów, może Berensów. Zresztą każdy kazimierski temat w Kuncewiczowce będzie na miejscu.
-
Cóż to była za ciekawa postać. Dlaczego dopiero teraz o tym słyszymy? Wspaniałe spotkanie.
-
Może kiedyś tego typu imprezy to był tylko trud i kłopot! Trzeba było wokół nich w końcu coś zrobić. Lepiej było siedzieć w ciszy i czas płynął, a kasa leciała.
-
-
U nas kiedyś też tak jeździł wolantem Pan Dziedzic. Też kosił płoty. Najbardziej szkoda było potłuczonych garnków. On miał rozrywkę a my bezradny płacz.
"Mijał drugi rok, odkąd ciebie zakopano. W miejsce bieli napływała szarość, codziennie bardziej zielona. Otóż któregoś ranka niechciana wierzba oszalała. Zaskrzypiała, potrząsnęła koroną, zamiotła sobą powietrze i runęła w szum, bezład, w liściastą zawieruchę, w zemstę za strach przed burzą, za nudę upałów, za zimne anielstwo śniegu, za wszystko, czego ona ani my nie lubiliśmy.
Katastrofa była tak gęsta i niespodziewana, że mój świat się zachwiał i ty w twoim nowym bycie chyba także doznałeś wstrząsu."
[Maria Kuncewiczowa, Listy do Jerzego, Warszawa 1988]