Skomentuj (8)
Podobne
Komentarze
-
zostawcie już w spokoju te biedne dziewczyny!!!!
-
Jeśli naprawdę chcą się tylko modlić,niech sie przeniosą do jakiejś leśniczówki ! Pies z kulawą nogą się wtedy nimi nie zainteresuje !
-
To nie są zadne betanki. Z zakonu je usunięto, zajmuja budynek bezprawnie. Ale z drugiej strony sam nie wiem, jak je stamtad usunąć bez problemów i zamieszania.
Od wczoraj puławscy policjanci i prokuratorzy badają, czy byłe zakonnice są namawiane do odebrania sobie życia. To efekt niepokojącego listu, który miał dotrzeć do rodziny jednej z eksbetanek.
List jednej z byłych zakonnic opublikował w sobotę "Fakt”. Kobieta pisze do matki: "Nasz czas wypełnił się, nadeszła chwila próby, czas przejścia z ciemności do światła”.
Puławska policja już wystąpiła do redakcji z prośbą o przekazanie tego listu.
- Funkcjonariusze będą badać, czy w klasztorze mogło dojść m.in. do namawiania kogoś, by targnął się na życie - wyjaśnia Małgorzata Szyszka, zastępca prokuratora rejonowego w Puławach.
- Nasza reakcja musi być wyważona - dodaje Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Z jednej strony mamy informacje o możliwym podżeganiu do samobójstwa. Ale z drugiej strony policjanci z Puław nawiązali niedawno kontakt z ojcem jednej z dziewczyn, który mówił, że wprawdzie w klasztorze panuje lekkie podenerwowanie, ale nie ma paniki czy histerii.
Co zrobią policjanci? Wiadomo że będą chcieli dotrzeć do rodzin byłych betanek, aby sprawdzić, czy cytowany przez gazetę list jest prawdziwy.
- Ale nie zamierzamy na razie wchodzić do klasztoru - zastrzega Mirosław Sokal, komendant puławskiej policji.
Tymczasem ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik arcybiskupa Józefa Życińskiego, nie ukrywa, że obawy dotyczące sytuacji w kazimierskim klasztorze były i są.
- Ale powątpiewam w autentyczność listu, który rzekomo napisała jedna z mieszkających tam dziewczyn - twierdzi. - W każdym razie, wszystkie możliwe środki zostały już podjęte. Zgromadzenie sióstr Rodziny Betańskiej skierowało sprawę do sądu. Teraz czeka na ostatnie rozprawy eksmisyjne.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rodzina jednej z dziewczyn przebywających w odciętym od świata klasztorze zwróciła się z prośbą o pomoc do Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji, które działa przy lubelskiej archikatedrze. Pracują tam specjaliści, którzy od lat zajmują się wyciąganiem ludzi z sekt. Był już opracowany plan uratowania dziewczyny. Do rozpoczęcia działań potrzebna była tylko zgoda arcybiskupa.
- Nikt nas o taką zgodę nie pytał - zaprzecza ks. Puzewicz. - Takie kwestie powinny być konsultowane wyłącznie z siostrami betankami w Lublinie.
Ostatecznie do realizacji planu nie doszło.
Puławska policja już wystąpiła do redakcji z prośbą o przekazanie tego listu.
- Funkcjonariusze będą badać, czy w klasztorze mogło dojść m.in. do namawiania kogoś, by targnął się na życie - wyjaśnia Małgorzata Szyszka, zastępca prokuratora rejonowego w Puławach.
- Nasza reakcja musi być wyważona - dodaje Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Z jednej strony mamy informacje o możliwym podżeganiu do samobójstwa. Ale z drugiej strony policjanci z Puław nawiązali niedawno kontakt z ojcem jednej z dziewczyn, który mówił, że wprawdzie w klasztorze panuje lekkie podenerwowanie, ale nie ma paniki czy histerii.
Co zrobią policjanci? Wiadomo że będą chcieli dotrzeć do rodzin byłych betanek, aby sprawdzić, czy cytowany przez gazetę list jest prawdziwy.
- Ale nie zamierzamy na razie wchodzić do klasztoru - zastrzega Mirosław Sokal, komendant puławskiej policji.
Tymczasem ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik arcybiskupa Józefa Życińskiego, nie ukrywa, że obawy dotyczące sytuacji w kazimierskim klasztorze były i są.
- Ale powątpiewam w autentyczność listu, który rzekomo napisała jedna z mieszkających tam dziewczyn - twierdzi. - W każdym razie, wszystkie możliwe środki zostały już podjęte. Zgromadzenie sióstr Rodziny Betańskiej skierowało sprawę do sądu. Teraz czeka na ostatnie rozprawy eksmisyjne.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rodzina jednej z dziewczyn przebywających w odciętym od świata klasztorze zwróciła się z prośbą o pomoc do Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji, które działa przy lubelskiej archikatedrze. Pracują tam specjaliści, którzy od lat zajmują się wyciąganiem ludzi z sekt. Był już opracowany plan uratowania dziewczyny. Do rozpoczęcia działań potrzebna była tylko zgoda arcybiskupa.
- Nikt nas o taką zgodę nie pytał - zaprzecza ks. Puzewicz. - Takie kwestie powinny być konsultowane wyłącznie z siostrami betankami w Lublinie.
Ostatecznie do realizacji planu nie doszło.
źródło: Paweł Buczkowski
Dziennik Wschodni
Dziennik Wschodni
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.