Odkąd sięgam pamięcią psy w Kazimierzu były zawsze. Jedne pojawiały się w sposób naturalny za sprawą jakiejś Azy czy Pchełki i stawały się obiektem adoracji miejscowych dzieci, inne pochodziły z wakacyjno-targowego importu.
Czasami znajdowały nowych właścicieli. Zostawały w miasteczku, buszowały po kazimierskich ogrodach, biegały po uliczkach, wylegiwały się na Rynku.
Psy własne i cudze. Pamiętam ich wiele. Mój pierwszy pies uwielbiał papierówki. W okresie ich dojrzewania całymi godzinami przesiadywał na ganku w oczekiwaniu na cudowne „pac”. Wówczas biegł co sił w łapach pod drzewo, pożerał jabłko razem z ogryzkiem, spoglądał w górę z nadzieją lub może z wdzięcznością
i wracał na posterunek.
Drugi pies, a właściwie suczka, o imieniu Fita była czarna, lśniąca i gruba. Z tego powodu nazywałam ją Karaluchem. Została matką równocześnie z kocicą państwa K. Fita zajmowała się kociakami, gdy ich matka wybierała się na łowy. A potem znajdowałam na legowisku psa tłustą mysz — dowód wdzięczności za opiekę nad dziećmi.
Wielka psia indywidualność to Inspektor. Gdy pojawił się w miasteczku był chorym i wychudzonym szczeniakiem pełnym chęci do życia. Całymi dniami obszczekiwał jaskółki. Znalazł troskliwych opiekunów, dzięki którym przeżył. Wyleczony i odkarmiony opuścił dobroczyńców i odtąd uszczęśliwiał swą obecnością innych kazimierzaków.
Imię zawdzięczał skłonności do składania niezapowiedzianych wizyt. Był przyjacielem ludzi, ale to on ustalał granice tej przyjaźni. Uczestniczył w życiu miasteczka, towarzyszył wycieczkom, bywał na pogrzebach. Inspektora już nie ma. Zginął pod kołami samochodu przed Kamienicą Celejowską.
Inaczej wyglądały losy Zuzi. Pewien weterynarz (nie z Kazimierza!) miał psa Kowboja — dużego, rudego kundla. Aby poskromić jego naturalny temperament, faszerował biedaka ,,głupim Jasiem”. W okresie stanu wojennego zostawił psa u znajomych, zapewniając, że szybko po niego wróci. Wyjechał do Szwecji. Pies przeszkadzał w domu, więc postanowiono go uśpić. Los tym razem był dla Kowboja łaskawy i dał mu nowego właściciela, a ten nowe imię — Zuzia, co było przyczyną wielu zabawnych nieporozumień. Uwielbiał bijatyki i z tego powodu cały łeb i łapy miał w szramach.Bały się go nawet „psy G-owej”, napadające na inne czworonogi oraz dzieci i dorosłych, a chowające się w bezpieczne rejony straganu swojej pani na dźwięk imienia Zuzia. Zginął w sidłach.
Skomentuj
Dodane komentarze (13)
-
a propo piesków to z okna jednego z domów na Klasztornej jeszcze parę lat temu wystawiał łeb Pucek, teraz już emeryt, którego zdjęcie było w lokalnej gazecie chyba w Kurierze lubelskim
-
Eeeee, bo na kazimierskie pieski komendy nie działają. Poprosić grzecznie trzeba było. Ja poznałem dwa takie, które uważały, że mają święte prawo leżeć tam, gdzie się im podoba niezależnie od tego, czy coś jedzie lub idzie. W jednym przypadku był to rynek naprzeciwko apteki, a w drugim sam środek Krakowskiej.
-
Spacerując wieczorem (późnym bardzo) po kazimierzowskim rynku napotkałem zielonego psa Baskervillów. Dostojny był jak sam Pan Wołek. Głosu nie dał, mimo mojej jednoznacznej komendy...
-
naprawdę warto poczytać brulion - szczególnie chętnie wracam do nr3 i eseju o albrychtówce - miejscu, gdzie moja rodzina przyjeżdża od przedwojnia (zresztą autorka wymienia niektórych w artykule)
-
Brulion on-line NR1
Brulion on-line NR3
Brulionie On-line nr 2
To wszystko do poczytania w dziale KULTURA. Wiele wspaniałych artykulów. -
Stanowcze NIE !!! poglądom głoszonym przez p. annę!!!
Usypiać?!? - a może usypiać wszystkich, którzy chodzą po ulicach i nie lubimy ich? - co, p. anno? -
ównie dobrze możnaby usypiać dzieci, które łażą po ulicach po zmroku bez opieki rodziców, bo a nuż zrobią komu coś złego. Można również, na wszelki wypadek, uśpić wszystkie ptaki, żeby grypy nie przyniosły...Psy, koty i wszystko inne trzeba kochać i dbać o nie, a nie usypiać tylko dlatego, że chodzą po ulicy.
-
Tekst Miłki-znakomity i nastrojowy (nie tylko ten zresztą). Raczej powinienem napisać: znakomicie nastrojowy. Miejmy nadzieje, że i inne z Brulionu się tu znajdą.
Generalnie jestem za usypianiem pieniaczy. Jeżeli ktoś pisze o usypianiu psów po przeczytaniu tego tekstu...brak mi słów. -
pies bez własciciela to niebezpieczny pies i powinien być w schronisku lub uśpiony.A w Kazimierzu jest ich trochę i władze miasta powiny coś z tym zrobić.
-
Tekst o psach w Światowym Dniu Kota :D:D
-
Prosimy o zdjęcie Autorki tekstu, Miłki Szczepkowskiej-Hubickiej, literacko uzdolnionej miłośniczki psów , malarki, a także o szerszą jej notę biograficzną! A jeśli o Miłce, to koniecznie o Wojtku Hubickim, malarzu. Czekamy! Mamy prawdziwą kazimierzankę i artystkę do opisania.
-
Coś nie gra, albo ja coś popsułem? Kolejny raz, gdy loguję się loginem i hasłem (jak na forum lub w fotografiach- jestem Anonomem). Gdy wpiszę podpis i email- wsio gra.
-
Pięknie napisany artykuł. Widzę, że o kazimierskich pieskach możnaby całą książkę napisać. Po dołączeniu zdjęć wiszących w "Kebabie" byłby piękny, fascynujący album. A kowboja Zuzię niektórzy zapewne pamiętają w w ykonaniu Mieczysława Czechowicza