Prawdziwa historia posągu psa

Skomentuj (16)
Tuż przy kazimierskim rynku, prawie u stóp kościoła farnego znajduje się brązowy posążek psa. Legend związanych z tym monumentalnym czworonogiem jest wiele i wciąż powstają nowe. A zapotrzebowanie na te historie jest duże – żadna chyba wycieczka nie ominie brązowego kundelka, głaszcząc go po nosie na szczęście i fotografując się namiętnie na jego tle.
Psy w Kazimierzu Dolnym były zawsze. Kiedy w Miasteczku były jeszcze jarmarki – takie z prawdziwego zdarzenia na cały rynek - przybywały tu wraz z chłopami i często pozostawały już w Miasteczku. Z czasem mieszkańcy Kazimierza przyzwyczaili się do ich obecności, dokarmiali je, nadawali im imiona, nic więc dziwnego, że kazimierskich psów wciąż przybywało.

Najbaczniejszymi obserwatorami kundli kazimierskich byli oczywiście artyści, których ulubionym miejscem na poranną kawę od lat była i jest Kawiarnia Rynkowa. Dlatego też posąg psa stoi właśnie tuż przy rynku i patrzy w kierunku kawiarni.
- Te pies nadal patrzy w kierunku Rynkowej na kolegów malarzy – mówi rzeźbiarz Bogdan Markowski, autor posągu psa. – Patrzy na kolegów, których w zasadzie już nie ma. Ale są zdjęcia w kawiarni, są wspomnienia.

Pies, którego pomnik tak intryguje turystów, wabił się Werniks i przewodził wszystkim kazimierskim psim ulicznikom. Był on psem na tyle wyjątkowym, że znalazł się człowiek, który postanowił go przygarnąć. Zbigniew Szczepanek, malarz. Wkrótce potem wraz z psem wyjechał na stałe do Gdańska. Werniks jeszcze do Kazimierza powrócił – by pozować rzeźbiarzowi przy tworzeniu posągu. Był już wtedy bardzo stary i prawie ślepy. Psie szesnaście lat to nie jest ludzka młodość…
- Kazimierski posąg psa to odzwierciedlenie Werniksa. Ten sam łeb, tułów, posąg jest jedynie trochę większy od oryginału – opowiada Bogdan Markowski.

Posąg Werniksa powstał w 2000 roku i był to pierwszy posąg kundla w Polsce. Rzeźbiarz chcąc, aby był to pomnik, który będzie przyciągać, którego będzie się chciało dotykać, wykonał go z brązu.

Taką historię psiego monumentu opowiada jego autor Bogdan Markowski, ale opowieści, które na temat psa z brązu serwują turystom przewodnicy jest dużo więcej. Może tyle co… samych kazimierskich przewodników?.. Jedna z nich głosi, że jeden z kazimierskich psów pochodził z Janowca i aby dotrzeć do swego ukochanego Kazimierza „łapał stopa”. Pies był na tyle sympatyczny, że ludzie bez większych oporów zabierali go do samochodów i przywozili ze sobą do Miasteczka.
Jeszcze inna historia opowiada o psie, który codziennie przepływał Wisłą z Janowca i tu, w Kazimierzu przyłączał się do wycieczek, wraz z nimi spacerując po Miasteczku, gdzie zawsze mógł liczyć na jakiś smakowity kąsek…

Życie wciąż dopisuje nowe historie - jedna z najnowszych głosi, że posąg psa został wystawiony ku czci baru, który znajduje się tuż za pomnikiem i nosi nazwę „Kebab pod psem”! A o tym, że bar ten powstał kilka lat później niż sam posąg jakoś się przy tym zapomina…

Kazimierski posąg psa, to dziś jedna z atrakcji Miasteczka i niewielu jest turystów, którzy nie znają tego miejsca. Nie brakuje ciekawych historii brązowego kundelka i tego, dlaczego powinno się go głaskać po nosie.

- Każdy turysta powinien psa po nosku pogłaskać, by do Kazimierza w przyszłości powrócić – mówi Danuta Borzecka, przewodnik. – A dla dorosłych, jest jeszcze jedna rada, aby pieska potrzeć nieco niżej. Gwarantuje to szczęście, ale nie w pieniądzach.
Fot. Mateusz Stachyra

Skomentuj


Dodane komentarze (16)

  • donatella
    A co stało się z wiedźmą na miotle po przeciwnej stronie Rynku?
  • Helka
    Czy on się przypadkiem nie nazywał Helikopter?
  • Dad Rat
    A ja Będąc po 20 latach w Kazimierzu Dolnym, widząc ten posąg pomyślałem o Bukiecie - Psie, którego spotykałem wieczorową porą wraz z jego panem " Sikelafon" na rynkowym bruku. Wtedy jeszcze można było spotkać....
  • KESSE (gość)
    Piesek Kiczowaty. idea ok. A prawdziwa historia tego psa to taka że jest io kolejne wcielenie nieżyjacego jóż artysty który wendrował po świecie i miał pieskie życie i teraz zpoczoł w ulubionym miejscu gdzie dawniej pijał.
  • Anonim (gość)
    :-) :-) :-)
  • Olga (gość)
    Konan - to juz nie komentarz- to jest swietny epilog!!! Podziel sie jeszcze takimi cieplymi historyjkami pod kamerkami! Mam wrazenie, ze masz ich jeszcze sporo w zanadrzu...
    p.s. Przepraszam za przeoczenie w moim pseudo-komentarzu; wataHa przez samo H... -Cha!
  • konan z york starego (gość)
    pies ktory przeplywal wisle to slynny INSPEKTOR ktory dowodzil cala psiarnia i byl ojcem wielu nastepcow, mial on zwyczaj wybierac sobie gospodarza na jednodniowy pobyt z wyzywieniem najczesciej kladac sie u stop w kawiarni. imie jego od obyczju obchodzenia wszystkiego w kazimierzu i kontrolowania, uwielbial odwiedzac swych psich przyjaciol i znac bylo jego zainteresowanie ich losem. byl WSPANIALY. dla turystow - obyczjem cudownych obywateli kazimierza jest traktowanie psiakow PODMIOTOWO i dbanie o nich z serca. psy biegaja sobie wolne sa zadbane i szczepione, i posiadaja klase. piszacy te slowa niejednokrotnie zapraszal towarzystwo na obiadek - wystarczylo powiedziec - idziemy do mnie i cala zgraja towarzyszyla w drodze do domu merdajac ogonkami, podjadala, pozwalala laskawie sie poglaskac po czym grzecznie udawala sie gdzies w swoich sprawach. i niechaj tak bedzie jak najdluzej.
  • Maciek (gość)
    prawdziwa historia brzmi tak "PRZYBLEDA PRZYBLEDZIE" wiem co pisze
  • Olga (gość)
    Malolato, sadze ze nazbyt doslownie potraktowalas przeslanie tego sympatycznego artykulu… Tematyke tego typu nalezaloby odebrac z przymruzeniem oka i moze lekkim usmiechem (jesli nie "szczypta soli”), takie rytualne zwyczaje rodza sie w wielu miejscach, pocieranie posazkow , wrzucanie pieniazkow do fontanny etc etc Niewiele osob traktuje te tradycje zupelnie na serio… Chyba lepiej zeby goscie Miasteczka pocierali nos Werniksa niz wrzucali monety do studni…A co do kundelkow kazimierskich to i ja pamietach te wylegujace sie na Ryneczku (z wizyt za czasow mojego dziecinstwa) teraz po latach zagladam do Miasteczka tylko raz (czy dwa) do roku - niestety mieszkam starsznie dalekoi jedyne watachy ktore napotykam to te "turystyczne".
  • kazimierzanka (gość)
    ja mysle ze powinien byc posag wielu psuw anie jednego.bylo przecierz więcej artystow z psami
  • ania (gość)
    Psi posąg jest tak samo wspaniały ja cały Kazimierz. Zawsze pocieram nosek psinka. Mam nadzieję , że niedługo zów odwiedzę Kazimierz.
  • Małolata (gość)
    Straszne bzdury te historyki o pocieraniu noska itp. Ale czegóż nie wymyslimy by zaciekawić nieciekawych turystów?... Bla, bla, bla... historia zła...te sympatyczne psy i koty bezpańskie,może cieszą przypadkowych bywalców, ale czy watachy psów goniących jakąś suczkę są naprawdę atrakcją miasteczka? Wątpię!
  • uważny (gość)
    Aneri,
    tej postaci nie da się zbyć kilkoma słowami. Spróbuję dostarczyć Portalowi większy tekst ze zdjęciami. o ile PT Redakcja pozwoli.
  • Aneri (gość)
    uważny,bardzo proszę o kilka słów o P.Adamie Kaczmarku.
    Nie jestem z Kazimierza,ale często tu jestem i nadmiar informacji nie zaszkodzi.
    Z góry DZIEKUJE.
  • uważny (gość)
    Autorka tekstu skupiła się na modelu i na rzeźbiarzu - słusznie, ale nie byłoby tego curiosum bez fundatora, a o tym notatka milczy ... A był taki człowiek w kazimierzu, o którym warto wspomnieć w "prawdziwej historii": to śp. Adam Kaczmarek.
  • Olga (gość)
    Przemily felietonik i bardzo pouczajacy!!! Juz teraz wiem dlaczego tak rzadko udaje mi sie odwiedzac to piekne miasteczko- nie pocieralam Werniksa po pyszczku (ani tez innych czesciach jego brazowego cialka) ;-)
    Dziekuje za bardzo cenne informacje!

Zobacz także

Najbliższe oferty specjalne

Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Przyszłości nie przepowiadamy, ale możemy pomóc Ci zorganizować niezapomniany wyjazd Andrzejkowy. Sprawdź naszą ofertę noclegową przygotowaną specjalnie na Andrzejki 2024.
Pokaż stopkę