Niedzielne spotkanie ze Stanisławem Turskim – krajoznawcą, wieloletnim szefem lubelskiego Ośrodka Informacji Turystycznej, autorem licznych przewodników turystycznych, miłośnikiem Kazimierza właśnie połączone było z inauguracją Szlaku Marii Kuncewiczowej.
- Szlak, który ja zadałam mojemu gościowi, pojawił się w mojej głowie po lekturze „Dwóch księżyców”, która jest fundamentem, podwaliną tego domu – powiedziała Monika Januszek – Surdacka kierownik Domu Kuncewiczów, oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym.
Maria Kuncewiczowa związana była z Kazimierzem ponad 40 lat i – jak uważa Stanisław Turski – łatwiej wymienić miejsca, których nie znała, w których nie bywała, niż te, z którymi była związana szczególnie. Lektura „Dwóch księżyców” pozwala wprawdzie wskazać miejsca tam opisane: synagoga, garbarnia, Kościół świętej Anny, „spróchniała jatka”, studnia w Rynku, magistrat, szkoła rzemiosł, ul. Starowiślna, Folwark Krajewo, ul. Nadrzeczna, ul. Nadrzeczna, Góra Trzykrzyska, Podgórz, Wilków, Chodelka. Ale czy sam fakt, że znalazły się one na kartach „Dwóch księżyców” uprawomocnia je, by znalazły się na Szlaku Marii Kuncewiczowej?
- Zawsze najbardziej zna się sąsiadów i niektórzy ci sąsiedzi zostali utrwaleni na kartach powieści Marii Kuncewiczowej – mówi Stanisław Turski i wskazuje trzy takie najbliżej położone posesje: Reginy Białowiejskiej – Glinkowej, Soni i Szymona Wiszniów oraz Kazimierza Ołdakowskiego.
Spacer, który z jednej strony jest inauguracją Szlaku Marii Kuncewiczowej, a z drugiej strony rodzajem warsztatów turystycznych, których celem jest szczegółowe opracowanie samej trasy, Stanisław Turski zaczyna od posesji Reginy Białowiejskiej – Glinkowej, od której to Kuncewiczowie nabyli działkę z niewielkim domkiem, gdzie powstały „Dwa księżyce”. Za pieniądze ze sprzedaży parceli Glinkowa postawiła dom także według projektu Karola Sicińskiego – z jednej strony z obszerną oszkloną werandą, z a drugiej – z niewielkim ganeczkiem. Willę tę z czasem zasiedliły dwie rodziny: Wróblewscy, zamieszkujący latem prawą stronę domu, i Łaszanowscy – mieszkający na stałe po lewej. Obie rodziny pozostawały z Kuncewiczami w serdecznej zażyłości. Helena Wróblewska i Maria Kuncewiczowa wymieniały się uwagami na temat kwiatów, a Edward Łaszanowski i Jerzy Kuncewicz dyskutowali na temat sadownictwa i pszczelarstwa, nie stroniąc też od polityki.
Z posesji Wróblewskich po schodkach w cieniu wiekowego cisu schodzimy do Wąwozu Małachowskiego, by zaraz potem wspiąć się na przeciwległe jego zbocze. I tu zupełne zaskoczenie: w otoczeniu wysokich drzew, z których wiele padło jednak pod uderzeniem siekiery, dom jak z rosyjskiej bajki! To willa Kałęczyn Kazimierza Ołdakowskiego dyrektora przedwojennej fabryki broni w Radomiu. Właściwie bardziej rządcówka – bo prawdziwa willa bez porównania okazalsza – miała dopiero powstać. Jednak jak to czasami bywa – wylane fundamenty nigdy nie zostały zwieńczone murami zaprojektowanego już także przez Karola Sicińskiego właściwego domu. Powstał jedynie piękny park i ogród, który Mirosław Derecki w książce „Mój Kazimierz” określa mianem tajemniczego ogrodu”.
Po pensjonacie prowadzonym przez kolejnych sąsiadów Kuncewiczów państwa Wiszniów o Mickiewiczowskiej nazwie „Świtezianka” – obszernym domu zwieńczonym balkonami - nie pozostał dziś kamień na kamieniu. A przed wojną reklamowano go w kazimierskim przewodniku – Informatorze”: „Świtezianka. Pensjonat Soni Wiszni. Góra Małachowskiego. Miejscowość malownicza, sucha. Otwarty cały rok”. I mimo oddalenia od rynku nie narzekano tu na brak gości. Zrujnowany w czasie wojny dom sprzedała na materiał budowlany sama Sonia Wisznia przed wyjazdem do Izraela. Jakiś czas potem jej córka sprzedała też działkę po „Świteziance”. Właśnie Kuncewiczom.
Schodzimy do miasta. Kolejny przystanek to dwór Michalaków przy ulicy Nadrzecznej – Kuncewiczowie żyli z Antonim Michalakiem w wielkiej przyjaźni. Przy Nadrzecznej należy też odwiedzić Kamienicę Celejowską oddział Muzeum Nadwiślańskiego – miejsce, gdzie jeszcze niedawno eksponowano stroje realizowanego w Kazimierzu filmu Andrzeja Barańskiego filmu „Dwa księżyce”, a na pięterku eksponowane są obrazy malarzy, z których wielu Maria Kuncewiczowa znała osobiście.
Jakie jeszcze inne miejsca znajdą się na trasie Marii Kuncewiczowej? Sprawa jest wciąż otwarta. Może zaproponują coś nasi czytelnicy?
-Kuncewiczowa powiedziała: Kazimierz mnie ukształtował, całą mądrość czerpię z Kazimierza” Z kolei Kazimierz nie miał drugiego takiego artysty, który by tak promował Kazimierz jak Kuncewiczowa. Aż się samo narzuca, że temat szlaku Marii Kuncewiczowej trzeba drążyć – mówi Stanisław Turski.
- Będziemy się starali, żeby ten szlak opracować – mówi Monika Januszek – Surdacka – żeby go oznakować, zaopatrzyć w mapkę. Chcemy, żeby to była kolejna propozycja na tzw. szlak nieoczywisty kazimierski. Żeby w końcu Maria Kuncewiczowa zeszła z tej góry i znalazła się na Rynku.
Skomentuj
Dodane komentarze (3)
-
Bardzo ciekawa propozycja. Gorąco popieram
-
Warto wiedzieć, zwłaszcza że w tym roku imieniny Marii Kuncewiczowej w Jej Muzeum obchodzono 15 sierpnia. 8 grudnia będzie zatem okazja raz jeszcze ciepło powspominać tę wybitną Pisarkę, myślę że także w Muzeum. A może przy okazji którejś z niedziel literackich z Panią prof. Z. Mitosek... Chyba dawno nie była omawiana żadna książka M. Kuncewiczowej...
-
Cieszę się, że śledzą Państwo to co jest związane z działalnością Domu Kuncewiczów. Informuję, że wg mnie termin "imieniny" jest zręczniejszy aniżeli Święto (które nota bene przypada w dniu innego - kościelnego święta). Tłumaczyłam się z resztą z tego w mediach.
Tak, wiemy że imieniny p. Marii były obchodzone w grudniu - być może powrócimy do tej daty.
Grób p.Kuncewiczów sprzątam osobiście, a znicze i kwiaty kupuję z własnych środków. tak też było i w przededniu sierpniowych uroczystości.
Spotkania, wykłady, prelekcje a nawet pokazy filmowe odbywają się w naszym oddziale regularnie - w ich promocji pomaga nam - za co dziękuję - takie i portal kazimierski. Jeśli chcą państwo być na bieżąco - polecam naszą stronę Dom Kuncewiczów na FB.
Zainteresowanych współpracą (na różnych polach działalności kulturalnej) zapraszam do naszej siedziby. Każda inicjatywa jest cenna.
-
-
Dodałabym jeszcze cmentarz, gdzie w cieniu wysokich drzew jest pochowana wraz z mężem, i gdzie w dniu Jej imienin nikt nie zapalił nawet lampki...
-
Kuncewiczowa obchodziła imieniny 8 grudnia.
-
Pani też nie zapaliła?
-
Też nie zapaliłam. Po prostu przechodziłam tego dnia wieczorem przez cmentarz. Swój pierwszy komentarz zamieściłam nie dlatego, żeby komuś coś "wytknąć", ale dlatego, że uważam, że wszelkie inicjatywy służące kultywowaniu pamięci M. Kuncewiczowej są cenne. Taką inicjatywą z pewnością jest nieoczywisty szlak Marii Kuncewiczowej (do którego nie zaszkodzi dołączyć cmentarz - wtedy na pewno częściej ktoś zapali lampkę - i inne miejsca, o których Kazimierzacy pewnie wiedzą), są nią niedziele literackie w Kuncewiczówce, i w ogóle wszelkie spotkania autorskie czy koncerty piosenki literackiej, organizowane w tym klimatycznym miejscu.
-