Wały w Parchatce uginają się przy każdym kroku. Na długości 1300 m bielą się od wypełnionych piaskiem worków z napisem „Powódź”. Czy powódź grozi Parchatce?
Pola w Parchatce między wałem a drogą coraz szybciej zamieniają się w minijeziorka. Mimo że woda opadła już prawie o metr, zagrożenie w Parchatce wcale się nie zmniejszyło, wręcz wzrosło.
- W tej chwili sytuacja jest bardzo poważna, ponieważ pojawia się coraz więcej „gejzerów” w pewnej odległości od wału – mówi Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza Dolnego, w którego jurysdykcji leży Parchatka. – Jest możliwość przebicia się wody pod wałem i w konsekwencji do zalania tego terenu. Dlatego też w tej chwili ponownie ostrzegamy ludzi – od domu do domu chodzi policjant z pracownikiem urzędu. Jest już podstawiony jeden autobus, będzie podstawiony jeszcze jeden i będziemy się ewakuować do Bochotnicy, bo tu jest najbliżej, ewentualnie będziemy później rozlokowywać mieszkańców w innych miejscach.
- Kiedy taka sytuacja natychmiastowej ewakuacji może nastąpić?
- W tej chwili trudno mówić o konkretnym czasie – mówi obecny na miejscu akcji burmistrz – ale coraz większa jest możliwość przerwania tego wału, przebicia się tej wody.
- Jak radzicie sobie z tymi „gejzerami”?
- Na bieżąco są uszczelniane. Układany jest na nich plaster z geowłókniny, przyłożony workami, żeby zablokować wydostawanie się piasku, ziemi. Jest to jedyna metoda, którą tutaj można zastosować. Jednak najważniejsze jest w tej chwili, by zachować wszelkie reguły bezpieczeństwa, zanim dojdzie do krytycznego momentu… - mówi burmistrz.
Jeden z właścicieli działek, który przyjechał zobaczyć, w jakim stanie jest jego miejsce wypoczynku, pytany o kondycję wału w Parchatce mówi krótko:
- Nie ma siły, pójdzie! Chyba, że żeby nie…
Inni mieszkańcy Parchatki nie są już tak rozmowni. Nie chcą komentować sytuacji. Skupiają się na ratowaniu wału. Nawet dzieci przygotowują worki z piaskiem, które potem traktorem zawozi się na wał i układa w najbardziej newralgicznych miejscach – a tych jest, niestety, coraz więcej.
W Parchatce na wysokości nowego poprzecznego wału, który ma zabezpieczać wyżej położone tereny przed dostaniem się tam wody w razie przerwania wału, skoncentrowane są znaczne siły straży pożarnej, wojska i policji. Na twarzach ludzi, którzy koczują tu od wielu dni, pracując przy uszczelnianiu wału, widać zmęczenie. Ekipy zmieniają się.
- Pracują tu ludzie z całego województwa lubelskiego i nie tylko – mówi Krzysztof Morawski zastępca komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Puławach. – Na wałach pracują żołnierze z 3 Batalionu Zmechanizowanego z Zamościa i jednostki wojskowej 12 – 30 z Wesołej. Są strażacy z Komendy Powiatowej z Łęcznej, z Lubartowa, Parczewa, z Ośrodka Szkolenia w Lublinie. Jest też duża grupa – w sile kompanii – strażaków z Bydgoszczy. Strażacy – ochotnicy są z całego województwa – można powiedzieć, że z każdego powiatu nieobjętego powodzią były tutaj jednostki. Ludzie się oczywiście zmieniają rotacyjnie. Z dnia na dzień są dysponowane jednostki wg potrzeb.
Ta koncentracja sił tutaj w Parchatce wygląda bardzo niepokojąco… Co to oznacza?
- Jeżeli chodzi o działania, które są prowadzone w tej chwili w Parchatce, działamy rzeczywiście w dużych ilościach, ale chyba każdy zdaje sobie tutaj sprawę, że każdy kolejny dzień, to jest większe obciążenie wału, większe ryzyko jego przerwania - mówi Krzysztof Morawski. - Woda opada, ale bardzo powoli, tak więc jeżeli chodzi o zagrożenie przerwaniem wału – to zagrożenie występuje. Ta koncentracja jednostek wojska, straży i policji wynika z tego ze w dniu dzisiejszym reagowanie na każdy jeden przesiąk musi być natychmiastowe. Strażaków w ich działaniach wspierali żołnierze i policjanci.
- Nie ukrywam, że jeśli byłaby taka konieczność, że nastąpiłoby przerwanie wału, trzeba byłoby pomóc mieszkańcom w ewakuacji - kontynuuje Krzysztof Morawski. - Podkreślam, że ta ewakuacja była już mieszkańcom zakomunikowana wcześniej. Wiemy, że mieszkańcy z tego nie skorzystali – bardzo niewiele osób ewakuowało się z terenów zagrożonych – więc musimy to uwzględnić. To, że nie skorzystali, nie jest podstawą do tego, by tych ludzi pozostawić samych sobie. Tak wiec na taką okoliczność też jesteśmy przygotowani.
- Na razie jednak taka decyzja o transporcie mieszkańców nie została jeszcze ogłoszona. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, będą stosowne komunikaty Najgorsza ewentualność to jest przerwanie wału w godzinach nocnych, kiedy panują warunki zaciemnienia. Jest to też związane z warunkami bezpieczeństwa dla samych ratowników, którzy w tym czasie mogą przebywać na koronie wału.
Bierze pan pod uwagę taką ewentualność, że jest to scenariusz na dziś?
- Tak, tylko że ten scenariusz jest brany pod uwagę już od trzech dni - mówi Krzysztof Morawski. - Każdy kolejny dzień to jest większe ryzyko. Z dnia na dzień przesiąki na wale są coraz większe i pojawiają się coraz częściej. Jeżeli chodzi o reakcję, to ta reakcja musi być coraz bardziej zdecydowana i szybka.
Jak duże siły w tym momencie są tu skoncentrowane?
- Wszystkich strażaków, który tutaj pracują jest bardzo dużo - mówi zastepca komandanta powiatowego PSP w Puławach. - Tutaj nie ma takiej możliwości, żeby wszyscy pracowali jednocześnie. Ograniczeniem jest komunikacja, bo komunikować możemy się jedynie koroną wału, gdyż stopa wału jest wzmacniana i uważamy, żeby nie naruszyć jej konstrukcji przez zbyt częste chodzenie. Ziemia jest przesiąknięta wodą jak gąbka – nieduży ruch może powodować uszkodzenie. Nie chcemy tutaj naruszać tej niestabilnej już konstrukcji.
- Jeżeli chodzi o strażaków używanych do działań, to są momenty, kiedy te działania intensyfikujmy. Zdarza się, że w takich działaniach jak w dniu dzisiejszym uczestniczy 180 strażaków, żołnierzy i policjantów. Były dni – jak wczoraj i przedwczoraj – że przy umacnianiu wału pracowało jednocześnie do 250 ludzi.
Jak widać, sytuacja w Parchatce jest rzeczywiście groźna. Miejmy nadzieję, że do przerwania wału jednak nie dojdzie.
Rozmowy przeprowadzono w godzinach późnych wieczornych 23 maja
Zobacz również:
Skomentuj
Dodane komentarze (3)
-
Słyszałem podobne opinie co do przyczyn zatopienia Wilkowa, coś może w tym być..... a stas pyta gdzie są ekolodzy, cóż za naiwne pytanie, jak to gdzie?! Ścigają flashe po wałach, chcą się załapać w kadrze z Komorem Komuchowskim który żerując na tragedii planuje wygrać wybory.
-
Po pierwsze broniliśmy starego wału a nie nowego co do usypywania nowego to była grobla która miała powstrzymać napór wody po przerwaniu wału głównego w czasie budowy tej grobli wszystkie siły zeszły z wału głównego i był bez obrony przez 2 godziny przy najwyższej fali zgroza celowe działanie władz na górze ale mieszkańcy się nie poddali i bronili wynikiem czego obroniona została Parchatka i puławy . Mniej szczęścia mieli na Wilkowszczyźnie tam pomogli im z tym wałem byłem na miejscu gdzie go przerwało nie mógł bez pomocy walnąć w tym miejscu nie ma takiej siły po za ładunkami wybuchowymi .
-
Gdzie są dzisiaj ekolodzy? Pewnie bąki puszczają i je liczą.