W tym urzędzie pocztowym Naczelnikiem był Leopold Pisz 1903-1942 uczestnik akcji ratowania zbiorów wawelskich we wrześniu 1939 roku współorganizator polskiego podziemia niepodległościowego w Kazimierzu Dolnym zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. - Te słowa widnieją na tablicy, którą właśnie odsłonięto na budynku Poczty Polskiej.
Pod murami budynku Poczty Polskiej w Kazimierzu stoją świeże kwiaty. Płonie znicz. Ponad nimi tablica: „W tym urzędzie pocztowym Naczelnikiem był Leopold Pisz /1903-1942/ uczestnik akcji ratowania zbiorów wawelskich/ we wrześniu 1939 roku/ współorganizator polskiego podziemia niepodległościowego w Kazimierzu Dolnym/ zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau".
To ślady uroczystości odsłonięcia 7 stycznia tablicy upamiętniającej postać Leopolda Pisza bohaterskiego naczelnika Poczty Polskiej w Kazimierzu, który mimo rozkazu ewakuacji urzędu został, by pomóc tym, którzy ratowali wawelskie skarby.
- Jestem do panów dyspozycji – powiedział krótko, gdy kustosz dr Stanisław Świerz – Zaleski i inż. Józef Krzywda Polkowski – opiekunowie krakowskich eksponatów – przedstawili mu cel swojej misji.
Do Męćmierza 9 września dotarła barka holowana przez stateczek „Paweł” dowodzony przez puławskiego kapitana Mariana Śliwińskiego. Najprawdopodobniej to tu przycumowali do brzegu, by udać się do Kazimierza po pomoc, zaniepokojeni dymami nad Miasteczkiem, które dopiero przeżyło bombardowanie. Niemcy bowiem dobrze wiedzieli, że tędy właśnie wiedzie szlak ewakuacyjny polskiego rządu i dyplomatów zagranicznych, którzy stacjonowali w pobliskim Nałęczowie i w Kazimierzu.
Dlaczego pomocy szukali na poczcie, a nie u urzędników? Chodziło przede wszystkim o nawiązanie łączności z wojskiem, które już dawno obiecało samochody, by przetransportować cenne zbiory w bezpieczne miejsce. Łączność – z dowództwem grupy operacyjnej „Wojciech” – owszem, została nawiązana, ale samochody, choć początkowo obiecane, okazały się nieosiągalne. A Niemcy byli tuż tuż. Zamiast aut – dzięki nieocenionej energii Leopolda Pisza – pojawiły się jednak w końcu zwykłe chłopskie furmanki zarekwirowane dla potrzeb wojska. Następnego dnia rano wywiozły one krakowskie skarby z Kazimierza przez Bochotnicę do Karmanowic i dalej – do Wojciechowa i Tomaszowic, gdzie dopiero 17 września zostały przeładowane na samochody. Przez cały ten czas łączność między wojskiem a ratownikami wawelskich skarbów utrzymywano za pośrednictwem kazimierskiego naczelnika poczty Leopolda Pisza.
Przez wiele lat o tej historii się nie mówiło. Nie ma się co dziwić, skarby ewakuowano w ścisłej tajemnicy. Chłopi, którzy przewozili na swoich wozach ogromne paki, skrzynie i długie rulony, także nie znali zawartości i wartości ładunku, chociaż czuli, że przewożą coś bardzo ważnego. Prawdę poznali dopiero wiele lat po wojnie, długo po tym, jak wawelskie skarby powróciły z Kanady na Wawel (1959 – 1961). Ci, którzy dożyli 1973 r. zostali uhonorowani Złotymi Krzyżami Zasługi: Walenty Karczmarczyk, Julian Karczmarczyk, Jan Grzegorczyk, Bronisław Węgielski z Karmanowic, Stanisława Cieślik z domu Hetman, Piotr Sapała, Władysław Wójcik, Ignacy Ziółek z Wojciechowa i Jan Chudzik z Gaju. Złotym Krzyżem Zasługi odznaczony został również kapitan Marian Śliwiński z Puław. Rok później w 13 rocznicę powrotu do Polski z Kanady drugiej części skarbów wawelskich podczas uroczystego spotkania w Muzeum w Kazimierzu Dolnym na ręce rodzin nieżyjących już uczestników ratowania skarbów złożono podziękowania Ministra Kultury i Sztuki „za wysoce polityczną postawę […] w ratowaniu skarbów kultury narodowej we wrześniu 1939 r. […]w trudnych warunkach wojennych”. Takie listy uznania otrzymały rodziny: Leopolda Pisza z Kazimierza Dolnego, Jana Lenarta, Józefa Pałki, Józefa Samorka, Konstantego Sarana, Antoniego Wrzesińskiego i Jana Zadory z Karmanowic, a także Franciszka Putowskiego, Józefa Przygodzkiego, Pawła Hetmana i Stefana Szyszki z Wojciechowa.
A potem pamięć o tych wydarzeniach z roku na rok już tylko przykrywał kurz historii. Okazją do przypomnienia o bohaterstwie Leopolda Pisza i mieszkańców Kazimierza, Karmanowic i Wojciechowa, którzy ofiarnie pomagali w ewakuacji wawelskich skarbów, była 70 rocznica tamtych wydarzeń. W Męćmierzu, w miejscu, gdzie zacumował galar z krakowskim ładunkiem, z inicjatywy kazimierskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami położono pamiątkowy kamień, a 4 miesiące później 7 stycznia z inicjatywy mieszkańców Miasteczka – Remigiusza Jeżewskiego i Piotra Skrzeczkowskiego – Poczta Polska ufundowała tablicę upamiętniającą osobę swojego pracownika – Leopolda Pisza.
Uroczystości rozpoczęły się 7 stycznia mszą świętą w kościele farnym, którą celebrował ksiądz proboszcz Tomasz Lewniewski. Po mszy z referatem na temat działalności Leopolda Pisza wystąpił Tomasz Nadolski. Następnie uczestnicy uroczystości przeszli pod budynek poczty, gdzie dyrektor Centrum Poczty Oddziału Regionalnego w Lublinie Piotr Waszak i burmistrz Kazimierza Grzegorz Dunia dokonali odsłonięcia tablicy pamiątkowej, którą ksiądz proboszcz Tomasz Leśniewski poświęcił. Złożono wieńce i wiązanki kwiatów. Zapalono znicze.
Ostatnim punktem uroczystości był odczyt Barbary Ornatowskiej – kierownika Muzeum pod Zegarem w Lublinie na temat ratowania wawelskich skarbów i losów Leopolda Pisza. W czasie wykładu została przypomniana konspiracyjna przeszłość Leopolda Pisza, który działał w ruchu oporu w Kazimierzu (Służba Zwycięstwu Polsce, Związek Walki Zbrojnej). Uściślono też informacje na temat osób aresztowanych wraz z nim 26 maja 1941 r. przez miejscowego granatowego policjanta Piecyka. Byli to m.in.: Stanisław Jerzmanowski notariusz, Jerzy Sarzyński stolarz (19 lat), Kazimierz Baranowski listonosz, Zygmunt Grasiński urzędnik sekwestrator, Kazimierz Kujawski kandydat nauk przyrodniczych Uniwersytetu Warszawskiego, poseł na II Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, założyciel i dyrektor Szkoły Ziemi Mazowieckiej w Warszawie (1905-1925). Leopold Pisz trafił jak i inni do Auschwitz. Oznaczony numerem 22037 został tam zamordowany 29 stycznia 1942 r.
Uroczystość upamiętniająca Leopolda Pisza, w której uczestniczyli także mieszkający obecnie w Lublinie członkowie rodziny Bohatera – Krystyna Marczak – chrześnica Jadwigi Piszowej, żony Leopolda Pisza, wraz z synem Lechem Marczakiem – jest przykładem na to, że kazimierzacy pamiętają o lokalnych bohaterach. Bo Kazimierz to nie tylko piękne krajobrazy, piękna architektura, piękna historia, ale także i ludzie o pięknych życiorysach, którzy tę historię tworzyli. Jednym z nich był naczelnik kazimierskiej poczty Leopold Pisz.
Skomentuj
Dodane komentarze (6)
-
listonosz - mowisz niecnie i filuternie, fundusz placowy nie ma nic do innych wydatkow, poczytaj przepisy ksiegowe a potem sie madrz; dla wielu, w tym nizej podpisaniego to sluszna inicjatywa, i tylko przyklasnac, pamiec o tych ktorzy zgineli jest naszym obowiazkiem, a zycie oddali min by listonosze mogli nosic listy z naszymi znaczkami, jako pracownicy poczty Polskiej a nie obcej, nawet bez premii
-
Na jednym z portali internetowych spotkałam się z następującą oceną inicjatywy: "A może Poczta Polska zacznie się troszczyć o swoich pracowników, zamiast wyrzucać pieniądze w błoto. Ale nie ma tego złego... W końcu wiemy, na co idą nasze premie, których nie dostajemy od pażdziernika. Listonosz."
-
Kazimierz Kujawski, którego duży dom z białego wapienia projektu architekta Fąfrowicza stoi po dziś dzień przy ulicy Nadrzecznej nie był "nauczycielem gimnzjalnym", ale dyrektorem słynnej warszawskiej Szkoły Ziemi Mazowieckiej przy ulicy Klonowej, częściej skrótowo nazywana Szkołą Mazowiecką albo też popularnie “Kujawskiego” od nazwiska dyrektora szkoły.
Utrzymana na wysokim poziomie, wydawała w ostatnich latach niewoli politycznej narodu zastępy Polaków dobrze przygotowanych do życia i pracy na różnych stanowiskach, ludzi o solidnych podstawach intelektualnych i patriotycznych,obywatelskich. W niepodległej już Ojczyźnie będą oni oddawali Polsce w różnych momentach jej historii wielorakie usługi. -
Pan Remigiusz Jeżewski - dziękujemy za wytrwałość! Pan Piotr Skrzeczkowski za pomysł, również z sympatią. Jednak nie jest tak źle w tym Kazimierzu jak niektórzy mówią.
-
Zabrzmi bardzo pompatycznie: "Naród,który zapomina o swojej przeszłości traci swoją tożsamość" i dlatego dzisiajsza uroczystość winna być tym bardziej doceniona bo oprócz zabytków, pieknej przyrody Kazimierz ma swoich bohaterów a dzisiejsza uroczystość przypomniała i na zawsze upamiętniła jednego z nich.
-
Piękna tablica
Utrzymana na wysokim poziomie, wydawała w ostatnich latach niewoli politycznej narodu zastępy Polaków dobrze przygotowanych do życia i pracy na różnych stanowiskach, ludzi o solidnych podstawach intelektualnych i patriotycznych,obywatelskich. W niepodległej już Ojczyźnie będą oni oddawali Polsce w różnych momentach jej historii wielorakie usługi.