Czy fotografia może być obiektywna? Dyskutowali o tym uczestnicy sobotniego spotkania Akademii Odkryć Fotograficznych Maksa Skrzeczkowskiego. Gościem specjalnym była Zofia Augustyńska-Maryniak, która opowiadała o życiu i twórczości jednej z najwybitniejszych postaci polskiej fotografii – Zofii Rydet.
Mottem sobotniego spotkania Akademii Odkryć Fotograficznych Maksa Skrzeczkowskiego było: „Może jednak fotografia może być obiektywna?”.
- Ja zawsze byłem przekonany, że fotografia jest skażona tym, który ją uprawia, choćby przez sam pomysł na zdjęcie czy sposób kadrowania. Nawet kamera przemysłowa nie jest obiektywna, ponieważ ktoś ustawił ją w konkretnym miejscu i nie widzi ona tego, co poza jej kadrem – mówi Maks Skrzeczkowski.
Czy rzeczywiście fotografia nie może w obiektywny sposób przestawić prawdy? Odpowiedzi uczestnicy spotkania mieli szukać, analizując zdjęcia takich artystów jak: Antoine Bruy, Diane Arbus, Guillaume Herbaut, Jane Hilton, Jodi Bieber, Nan Goldin, Rafał Milach, Vivian Maier.
Pomimo żywej dyskusji nie udało się uzyskać jednomyślnej odpowiedzi. Było to jednak zgodne z założeniem zajęć. Miały one sprowokować do rozważań i rozmów na temat, który jest niezwykle trudny i jeszcze długo będzie budził wątpliwości.
Drugą częścią spotkania była prezentacja „Coś, co zostanie – o fotografii Zofii Rydet”. O życiu i pasji do fotografii artystki opowiadała Zofia Augustyńska-Maryniak - prawnuczka Tadeusza Rydeta oraz wiceprezes Fundacji im. Zofii Rydet.
- Ciocia (Zofia Rydet) marzyła o tym, by studiować na Akademii Sztuk Pięknych, ale w tamtych czasach dla młodej dziewczyny to była ekstrawagancja i rodzice się nie zgodzili. Poszła więc do Głównej Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego, żeby się nauczyć, jak być dobrą żoną zarządzającą domostwem. Nie wykorzystała tego, ponieważ nigdy nie wyszła za mąż i nie miała dzieci. Całe swoje życie poświęciła fotografii – mówiła krewna artystki.
Zofia Augustyńska-Maryniak opowiedziała także o tym, jak powstawała Fundacja im. Zofii Rydet i jak przebiegają prace nad archiwizacją i promocją niezwykle bogatego dorobku artystki. Sam "Zapis socjologiczny", najsłynniejszy cykl Zofii Rydet, liczy przecież prawie 12 tys. zdjęć.
- Zdecydowaliśmy się na założenie Fundacji, ponieważ od śmierci cioci wszystkim zajmowała się praktycznie tylko moja mama. Wiele osób odwiedzało nas i wspierało różnymi pomysłami. Chwała im za to, bo twórczość cioci cały czas żyła i nie została zapomniana, ale to wszystko było bardzo trudne – opowiadała Zofia Augustyńska-Maryniak. - W 2010 roku postanowiliśmy, że trzeba to sformalizować i zacząć pozyskiwać środki na zabezpieczenie całego materiału. To dopiero początek do wszelkich działań wystawienniczych i wydawniczych, teraz jednak najważniejsze jest archiwizowanie i uporządkowanie zdjęć.
W planach jest założenie galerii autorskiej - małego muzeum Zofii Rydet - by mogła tam funkcjonować stała ekspozycja przekrojowa oraz były eksponowane medale, nagrody i pamiątki po Zofii.
Uzupełnieniem wykładu była relacja filmowa z projektu „Coś, co zostanie”. Przedsięwzięcie to, zrealizowane w ubiegłym roku przez Fundację, polegało na odszukiwano ludzi i domów z "Zapisu socjologicznego" Zofii Rydet. Dzięki tej akcji wiele fotografii wykonanych 30 lat temu trafiło w ręce uwiecznionych na nich osób, lub ich potomków.
Kolejne spotkanie Akademii Odkryć Fotograficznych już za miesiąc.