Sobotnie spotkanie w Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów poświęcone było kulturze Białorusi. To już druga impreza z cyklu "Sąsiedzi" poświęcona naszym braciom Słowianom zza wschodniej granicy. Poprzednia dotyczyła Ukrainy, a następna, które odbędzie się w październiku tego roku, dotyczyć będzie Rosji.
Spotkanie z kulturą białoruską oscylowało w kręgu literacko - muzyczno - plastycznym. Bohaterką wieczoru była, wywodząca się z Kazimierza, młoda tłumaczka literatury rosyjskiej i białoruskiej - Małgorzata Buchalik, która promowała swoją nową książkę - zbiór współczesnych opowiadań młodych pisarzy białoruskich - "Białoruś - kraina otoczona wysokimi górami". Autorka wyboru opowiadań, wśród których znalazła się prezentowana w Kuncewiczówce "Biała mysz" poruszająca problem relacji na linii władca - pisarz - społeczeństwo, dobierała teksty nie tylko najbardziej udane literacko, ale i oddające ducha białoruskiego narodu. Dopełnieniem były piosenki z płyty "Narodnyj albom".
Spotkanie, mimo że w zasadzie dotyczyło współczesnej Białorusi - młodych twórców kultury - było na tyle klimatyczne, że wywołało wspomnienia wśród publiczności. Jerzy Żurawski, były dyrektor Muzeum Nadwiślańskiego, wywodzący się właśnie stamtąd, podkreślał u Białorusinów romantyczną słowiańskość przytłoczoną obyczajowością Związku Radzieckiego. Zebrani mieli okazję wysłuchać w jego wykonaniu wiersza o białoruskiej mowie autorstwa Jakuba Kołasa, który pan Jerzy pamiętał jeszcze z lat szkolnych - w latach czterdziestych ubiegłego wieku, kiedy Niemcy zajęli Białoruś, uczęszczał do zorganizowanej przez nich białoruskiej szkoły...
Kolejnym punktem wieczoru była wystawa linorytów "Prostyje reczy" wywodzącej się z Białostocczyzny Małgorzaty Dmitruk - absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Wydziału Grafiki, gdzie obecnie pracuje jako asystent w pracowni prof. Rafała Strenta. Prace kazimierskiemu muzeum udostępniła warszawska Galeria WizyTUjąca.
Na kolejne spotkanie poświęcone tym razem Rosji Dom Marii i Jerzego Kuncewiczów zaprasza 1 października.
Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o powstaniu Muzeum. DOM żyje. Ale te obrazy !!! Przerażające. Tak na prawdę chyba nie pasują do żadnego pomieszczenia DOMU.
Pani Maria nie lubiła takich obrazów.
W domu było zawsze ciepło i pogodnie, choć trochę "ciemnawo". I bardzo dużo kwiatów. I pies i wiewiórka i uwielbiające Panią Marię koty.
Opuściliśmy "dom" w 1998 r. w sierpniu. Serdeczne pozdrowienia dla Pana Dyrektora Jerzego Zurawskiego i Małżonki.Ppozostaję z szacunkiem Urszula Hryniewicz