W piątek 11 maja br. przez województwo lubelskie przeszła potężna nawałnica. Nie ominęła ona również Kazimierza Dolnego i jego okolic. Szybkość wiatru w niektórych momentach dochodziła do 100 km na godzinę. Połamane drzewa, pozrywane dachy i linie wysokiego napięcia oraz zawalony namiot cyrkowy w pobliskim Opolu Lubelskim to skutki tej
strasznej wichury.
Około godziny 17:20 nad Kazimierzem Dolnym zebrały się ciemne chmury, a wiatr coraz bardziej przybierał na prędkości. Z rynku momentalnie poznikali ludzie, pozamykano okna i drzwi. Silne podmuchy wiatru zmiatały wszystko na rynek, wyglądało to niczym burza piaskowa. Trwało to dość krótko, ale zdążyło wyrządzić szkody, m.in. zerwało linie energetyczne, powywracało stojące w ogródkach na kazimierskim rynku parasole, których nie zdążono zabezpieczyć.
W niektórych punktach Miasteczka nie było prądu przez całą noc, podobnie w okolicznych wsiach - jednak tam awarie zostały naprawione dopiero późnym popołudniem w sobotę. Brak prądu często oznaczał także brak wody – uszkodzone były niektóre hydrofornie w regionie.
W tym samym czasie w położonym niedaleko od Kazimierza Dolnego Opolu Lubelskim burza zawaliła namiot cyrkowy, gdzie trwało przedstawienie. W środku było około 300 osób, a głównie dzieci.
- To trwało chwilę. Niczym w filmie. Nagle runął cały namiot, a wokół było słychać przerażające krzyki, piski i płacz. Każdy chciał jak najszybciej stamtąd wyjść, ludzie deptali po sobie nawzajem, szukając swoich najbliższych. Nam na szczęście udało się dość szybko wydostać spod ruiny namiotu. Nie zaznaliśmy żadnych obrażeń, ale nie umiem o tym mówić ze spokojem. – Opowiada jedna z uczestniczek przedstawienia.
Ofiar śmiertelnych na szczęście nie ma, ale rannych zostało ok. 40 osób, w tym kilka ciężko. Kilka minut wystarczyło, by zmieść namiot z powierzchni ziemi, pozrywać linie energetyczne, połamać drzewa.
Ochotnicza Straż Pożarna w Kazimierzu kilkakrotnie wyjeżdżała do zwalonych drzew, tarasujących drogi w samym Kazimierzu – w Plebance, Wąwozie Małachowskiego i Czerniawach – oraz w okolicznych wsiach – Bochotnicy Helenówce, Jeziorszczyźnie i Cholewiance. W sumie przez 3 dni po nawałnicy usunięto 12 powalonych wichurą drzew.
Bardzo pracowity weekend mieli także energetycy. Z powodu burzy w rejonie działania Zakładu Energetycznego w Puławach, obejmującym m. in. Kazimierz i Nałęczów, zostało uszkodzonych w sumie 480 stacji średniego napięcia, 11 słupów średniego napięcia – tak, że około 20 tysięcy odbiorców było pozbawionych zasilania.
- Prace trwały od godzin popołudniowych w piątek do godzin wieczornych w niedzielę. Pracowały całe służby Zakładu Energetycznego w Puławach, do pomocy przysłano także część służb z sąsiednich zakładów – mówi rzecznik Zakładu Energetycznego LUBZEL w Lublinie – Dorota Szkodziak. – W poniedziałek już nie było wezwań.
Nasz klimat zmienia się w przerażającym tempie. Czy to znaczy, że powinniśmy powoli zacząć się przyzwyczajać do burz piaskowych, trąb powietrznych, nawałnic i powodzi?
W niektórych punktach Miasteczka nie było prądu przez całą noc, podobnie w okolicznych wsiach - jednak tam awarie zostały naprawione dopiero późnym popołudniem w sobotę. Brak prądu często oznaczał także brak wody – uszkodzone były niektóre hydrofornie w regionie.
W tym samym czasie w położonym niedaleko od Kazimierza Dolnego Opolu Lubelskim burza zawaliła namiot cyrkowy, gdzie trwało przedstawienie. W środku było około 300 osób, a głównie dzieci.
- To trwało chwilę. Niczym w filmie. Nagle runął cały namiot, a wokół było słychać przerażające krzyki, piski i płacz. Każdy chciał jak najszybciej stamtąd wyjść, ludzie deptali po sobie nawzajem, szukając swoich najbliższych. Nam na szczęście udało się dość szybko wydostać spod ruiny namiotu. Nie zaznaliśmy żadnych obrażeń, ale nie umiem o tym mówić ze spokojem. – Opowiada jedna z uczestniczek przedstawienia.
Ofiar śmiertelnych na szczęście nie ma, ale rannych zostało ok. 40 osób, w tym kilka ciężko. Kilka minut wystarczyło, by zmieść namiot z powierzchni ziemi, pozrywać linie energetyczne, połamać drzewa.
Ochotnicza Straż Pożarna w Kazimierzu kilkakrotnie wyjeżdżała do zwalonych drzew, tarasujących drogi w samym Kazimierzu – w Plebance, Wąwozie Małachowskiego i Czerniawach – oraz w okolicznych wsiach – Bochotnicy Helenówce, Jeziorszczyźnie i Cholewiance. W sumie przez 3 dni po nawałnicy usunięto 12 powalonych wichurą drzew.
Bardzo pracowity weekend mieli także energetycy. Z powodu burzy w rejonie działania Zakładu Energetycznego w Puławach, obejmującym m. in. Kazimierz i Nałęczów, zostało uszkodzonych w sumie 480 stacji średniego napięcia, 11 słupów średniego napięcia – tak, że około 20 tysięcy odbiorców było pozbawionych zasilania.
- Prace trwały od godzin popołudniowych w piątek do godzin wieczornych w niedzielę. Pracowały całe służby Zakładu Energetycznego w Puławach, do pomocy przysłano także część służb z sąsiednich zakładów – mówi rzecznik Zakładu Energetycznego LUBZEL w Lublinie – Dorota Szkodziak. – W poniedziałek już nie było wezwań.
Nasz klimat zmienia się w przerażającym tempie. Czy to znaczy, że powinniśmy powoli zacząć się przyzwyczajać do burz piaskowych, trąb powietrznych, nawałnic i powodzi?
Agnieszka Skrzyńska
Anna Ewa Soria
Anna Ewa Soria