Rozpoczął się w 54. Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych. W pełnym reżimie sanitarnym.
Tegoroczny Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych z powodu odbywa się w ograniczonym zakresie: mniej artystów ludowych, mniej przestrzeni, mniej czasu. Na szczęście wrażeń artystycznych nie brakuje. Dostarczają ich zarówno ludowi muzycy występujący w namiocie koncertowym, jak i mistrzowie rękodzieła na Małym Rynku wystawiający swoje bajkowo kolorowe wyroby. Rynek główny pozostaje pusty, ale i on na czas festiwalu się zmienia. Stylizowane świetlne esy – floresy zdobią po zmroku ściany nie tylko rynkowych kamienic, ale i fary, i zamku… Miasteczko przechodzi w inny wymiar… zwłaszcza, że muzyka ludowa rozbrzmiewa z każdego zakątka i rogu.
Przyjazd do Kazimierza jest dla artystów prawdziwym wyróżnieniem. Żeby tu wystąpić trzeba przejść z sukcesem eliminacje na poziomie wojewódzkim.
- Pracowaliśmy na te eliminacje dość długo. Od kilku lat regularnie uczestniczymy w różnych konkursach i to zaprocentowało, że tu się znaleźliśmy – mówi Karolina Czech – Dziadoń z zespołu Jurkowianie z Jurkowa, których występ rozpoczynał przesłuchania konkursowe.
Usłyszeliśmy walczyk, krakowiaka i polkę.
- To typowe utwory z naszego regionu – mówi Karolina Czech – Dziadoń. – Wyszukane wśród starych nagrań, wysłuchane od starszych osób.
Czy wystarczą, aby otrzymać Basztę – główną nagrodę festiwalu? Ale nie nagrody w Kazimierzu są najważniejsze. Ważny jest klimat festiwalu, możliwość wspólnego muzykowania nie tylko na scenie, ale i w przestrzeni Miasteczka, gdzie uważnych słuchaczy otaczających wianuszkiem ludowych muzyków podczas ich minikoncertów nie brakuje.
- Sukcesy – tak, podbudowują człowieka, ale nie tylko o wygraną tu chodzi. Ja jestem szczęśliwy, jak mogę tu być na scenie. Gdy występuję, to jakbym unosił się w powietrzu. To jest mój raj. Tu, w Kazimierzu, jest mój raj – mówi Wiktor Spisla z Chróścic spod Opola, którego późnowieczorny występ zamykał pierwszy dzień przesłuchań. Nagrodziły go chyba największe oklaski, bo pan Wiktor tryskał humorem wyrażanym poprzez stare zabawne przyśpiewki.
Nieodłącznym elementem festiwalu są Targi Sztuki Ludowej, gdzie nie tylko można obejrzeć czy nabyć kolorowe cudeńka, ale także podpatrzeć, jak się je wykonuje. Wśród nich można było wypatrzeć m.in. wyroby ze słomy.
- Na mojej choince są tylko takie wykonane przeze mnie własnoręcznie ozdoby ze słomy żytniej: gwiazdy betlejemskie, gwiazdki, bombki, baranki, koniki, lalki, czarownice i aniołki – mówi mistrzyni ludowa Elżbieta Kołodziej z Abramowa, która tej sztuki nauczyła się u swojej teściowej. – Każdą słomkę tniemy oddzielnie nożyczkami. Z każdej jej części robimy co innego: z cienkiej, odciętej tuż przy kłosie – plecione bombki i aniołki, z grubszej lalki i gwiazdki.
Słomiane ozdoby wzbogacone misternie uformowanymi bibułkami mamią oczy też na innym straganie. To ludowe pająki - piękne jak pałacowe żyrandole!
- Tradycyjne pająki są kolorowe. Mieliśmy ich dużo, ale sprzedały się bardzo szybko. Te są białe, bo i na takie mamy zapotrzebowanie. Kupują je młodzi na dekorację sali weselnej czy na prezenty – mówi Małgorzata Krajewska z Niemiec, która pająki wyrabia razem z mężem Tomaszem, a sztuki ich wyrabiania nauczyła się od podstaw podpatrując wzory w muzeach etnograficznych, czytając literaturę. – Mąż pamięta, jak w domu jego pradziadków ze strony mamy takie pająki, ale teraz w naszych okolicach ta sztuka uległa zapomnieniu.
Święto kultury ludowej, jakim jest zawsze Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych, dobiegło końca. Mimo wszystko. Koronawirus zdetronizował tylko króla Kazimierza Wielkiego, którego zabrakło w przestrzeni rynku. Miejmy nadzieję, że powróci wypoczęty razem z 55. Festiwalem za rok.
- Pracowaliśmy na te eliminacje dość długo. Od kilku lat regularnie uczestniczymy w różnych konkursach i to zaprocentowało, że tu się znaleźliśmy – mówi Karolina Czech – Dziadoń z zespołu Jurkowianie z Jurkowa, których występ rozpoczynał przesłuchania konkursowe.
Usłyszeliśmy walczyk, krakowiaka i polkę.
- To typowe utwory z naszego regionu – mówi Karolina Czech – Dziadoń. – Wyszukane wśród starych nagrań, wysłuchane od starszych osób.
Czy wystarczą, aby otrzymać Basztę – główną nagrodę festiwalu? Ale nie nagrody w Kazimierzu są najważniejsze. Ważny jest klimat festiwalu, możliwość wspólnego muzykowania nie tylko na scenie, ale i w przestrzeni Miasteczka, gdzie uważnych słuchaczy otaczających wianuszkiem ludowych muzyków podczas ich minikoncertów nie brakuje.
- Sukcesy – tak, podbudowują człowieka, ale nie tylko o wygraną tu chodzi. Ja jestem szczęśliwy, jak mogę tu być na scenie. Gdy występuję, to jakbym unosił się w powietrzu. To jest mój raj. Tu, w Kazimierzu, jest mój raj – mówi Wiktor Spisla z Chróścic spod Opola, którego późnowieczorny występ zamykał pierwszy dzień przesłuchań. Nagrodziły go chyba największe oklaski, bo pan Wiktor tryskał humorem wyrażanym poprzez stare zabawne przyśpiewki.
Nieodłącznym elementem festiwalu są Targi Sztuki Ludowej, gdzie nie tylko można obejrzeć czy nabyć kolorowe cudeńka, ale także podpatrzeć, jak się je wykonuje. Wśród nich można było wypatrzeć m.in. wyroby ze słomy.
- Na mojej choince są tylko takie wykonane przeze mnie własnoręcznie ozdoby ze słomy żytniej: gwiazdy betlejemskie, gwiazdki, bombki, baranki, koniki, lalki, czarownice i aniołki – mówi mistrzyni ludowa Elżbieta Kołodziej z Abramowa, która tej sztuki nauczyła się u swojej teściowej. – Każdą słomkę tniemy oddzielnie nożyczkami. Z każdej jej części robimy co innego: z cienkiej, odciętej tuż przy kłosie – plecione bombki i aniołki, z grubszej lalki i gwiazdki.
Słomiane ozdoby wzbogacone misternie uformowanymi bibułkami mamią oczy też na innym straganie. To ludowe pająki - piękne jak pałacowe żyrandole!
- Tradycyjne pająki są kolorowe. Mieliśmy ich dużo, ale sprzedały się bardzo szybko. Te są białe, bo i na takie mamy zapotrzebowanie. Kupują je młodzi na dekorację sali weselnej czy na prezenty – mówi Małgorzata Krajewska z Niemiec, która pająki wyrabia razem z mężem Tomaszem, a sztuki ich wyrabiania nauczyła się od podstaw podpatrując wzory w muzeach etnograficznych, czytając literaturę. – Mąż pamięta, jak w domu jego pradziadków ze strony mamy takie pająki, ale teraz w naszych okolicach ta sztuka uległa zapomnieniu.
Święto kultury ludowej, jakim jest zawsze Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych, dobiegło końca. Mimo wszystko. Koronawirus zdetronizował tylko króla Kazimierza Wielkiego, którego zabrakło w przestrzeni rynku. Miejmy nadzieję, że powróci wypoczęty razem z 55. Festiwalem za rok.
Relacja na Facebooku