Dziś 22 lipca mija 64 rocznica likwidacji niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Z tej okazji prezentujemy esej Jerzego Kuncewicza opublikowany na łamach londyńskiego „Dziennika Polskiego” w 1944 r.
Esej "Majdanek" Jerzego Kuncewicza był jednym z pierwszych artykułów w prasie polonijnej, w którym opisano historię tego niemieckiego obozu zagłady. Niektóre daty i fakty, co jest oczywiste, nie są może dokładnie ścisłe, ale posiada on pewne wartości historyczne, literackie i edukacyjne.
Majdanek
Niemiecki obóz koncentracyjny w Majdanku pod Lublinem został definitywne zlikwidowany. Daje to pewną swobodę w ujawnieniu szeregu faktów, dat i nazwisk, które ze względu na bezpieczeństwo rodzin więźniów tam umieszczonych, lub też z obawy o życie samych więźniów, musiały być trzymane do tej pory w sekrecie, aczkolwiek pięści się w bezsilnej pasji zaciskały, ile razy czytało się krew w żyłach mrożące relacje i raporty o wegetacji tysięcy ludzi, przez Niemców tam osadzonych.
Obóz koncentracyjny w Majdanku powstał w połowie stycznia 1943 roku. Pierwszymi jego „mieszkańcami” byli Polacy, pochwyceni przy masowych łapankach ulicznych przeprowadzanych w tym czasie w Warszawie i innych większych miastach w Polsce. 13 stycznia 1943 r. przywieziono do Majdanka pierwszy transport kilku tysięcy mężczyzn i kobiet, aresztowanych na ulicach w Warszawie. W kilka dni potem napływać zaczęły transporty z różnych więzień w Polsce, między innymi z warszawskiego Pawiaka.
Oficjalna nazwa obozu brzmiała: „Konzentrationslager der Waffen SS – Majdanek”, a więźniowie teoretyczne uważani byli za „jeńców” wojskowych formacji SS.
Obóz w Majdanku składał się z pięciu części, czyli tzw. „pól”, zabudowanych barakami. Na każdym z tych pól wzniesiono po 36 baraków, obliczonych na 210 więźniów każdy. Było to rzecz prosta obliczenie teoretyczne, w barakach bowiem lokowano trzy i czterokrotnie większą ilość osób, w zależności od stanu zaludnienia obozu.
W pierwszych dniach istnienia Majdanka, warunki życia były w nim szczególnie ciężkie. Drewniane, źle sklecone, nie opalane baraki, zupełny brak wody, brak sienników, brak jakichkolwiek urządzeń higienicznych. W tych warunkach, po kilku zaledwie dniach istnienia obozu, wybuchła w nim epidemia tyfusu. Wszy roznosiły ją po wszystkich barakach i „polach”. Po kilku tygodniach ponad 50% mężczyzn uwięzionych w Majdanku — zmarło.
Warunki w kobiecej części obozu były początkowo nieco lepsze. Praca mniej wyczerpująca, pożywienie lepsze. Z czasem jednak i tam nastąpiło pogorszenie. Aresztowanym odebrano buty, własne pończochy, skarpetki, rękawiczki. W lecie obowiązywało chodzenie boso, w zimie w drewnianych trepach. Na terenie obozu uruchomiono komorę gazową i krematorium. Od wiosny 1943 roku odbywały się tam masowe egzekucje, przeważnie specjalnie przywożonych transportów składających się głównie z Żydów.
Praca i jej regulamin — według zasad obowiązujących we wszystkich obozach niemieckich, w których lokowani są Polacy. Czas trwania pracy 12 godzin na dobę. 20 minutowa przerwa na obiad. Największa część więźniów pracowała przy budowie dróg. Inni pracowali na roli. Kobiety poza tym zatrudnione były w pralni, kuchni, szwalni mundurów dla wojska itd.
Jak w Oświęcimiu, długie, męczące, często kilkogodzinne apele. Częste były wypadki mordowania więźniów bez wyroku czy zarządzenia administracyjnego władz obozowych przez tzw. „Kapo”. Jest to popularny we wszystkich niemieckich obozach koncentracyjnych skrót nazwy: ”Konzentrationslagerpolizei”. Powodem tych mordów bywało albo niewykonanie natychmiast rozkazu, zazwyczaj fizycznie niemożliwego do wykonania, albo po prostu niedostarczenie łapówki w postaci pieniędzy, papierosów lub żywności.
Sposoby mordowania były rozmaite, np. zakładanie paska ma szyję więźnia i zaciskanie aż do uduszenia, uderzenie twardym końcem pejcza w głowę. Więźniowie obliczali, że wypadków takich bywało dziennie po 8 do 12.
W miarę rozwoju obozu i przybywania nowych transportów warunki żywnościowe i higieniczne pogarszały się coraz bardziej. W związku z tym coraz większa była ilość chorych i niezdolnych do żadnej pracy. Reakcja niemiecka nie dała na siebie długo czekać. Podobnie jak w Oświęcimiu — zaczęto gazowanie chorych.
Według relacji otrzymanej z Majdanka w październiku 1943 roku „biegunka obozowa, tyfus, zapalenie płuc panują powszechnie. Codziennie z każdego baraku, a na „polach” jest ich po 36, wynoszą po 10 do 20 martwych. Wydano polecenie, aby chorych lokować na gołych deskach i bez poduszek ...”.
Całą zimę ub. roku sytuacja w Majdanku pogarszała się niemal z każdym dniem. Nowe transporty przychodziły bez ustanku. Zwożono więźniów zarówno z łapanek i więźniów z innych obozów. W styczniu 1944 roku nadeszły duże transporty z Dachau, Matthausen, Oranienburga i Buchenwaldu. Stan ludzi w transportach tych był potworny. Według obserwacji naocznego świadka, zaledwie 3/5 przywiezionych mogło wyjść z wagonów o własnych siłach. Reszta składała się w połowie z trupów, w połowie z ludzi nieprzytomnych z wyczerpania i trawiących ich chorób.
W styczniu 1944 roku ilość więźniów w Majdanku wynosiła około 14000 mężczyzn i kobiet. Polacy stanowili wśród nich niemal połowę.
Od końca lutego, w związku ze zbliżaniem się frontu, sytuacja w obozie zaczęła ulegać pewnej poprawie. Najpierw dopuszczono Polski Czerwony Krzyż do przekazywania paczek dla więźniów. Następnie umożliwiono Radzie Głównej Opiekuńczej zainstalowanie w obozie 6 kotłów zaopatrujących więźniów w gorącą zupę. Oczywiście pomimo tej „poprawy” warunki pozostały niesłychanie ciężkie. Wystarczy zacytować stawki racji żywnościowych, aby zrozumieć położenie więźniów nawet po tych udogodnieniach. Więzień dzienne otrzymywał 75 gr chleba, 1 litr zupy brukwiowej, 1 litr ziółek wieczorem i co drugi dzień pół litra zupy z RGO.
W pierwszych dniach marca 1944 roku, nazwę obozu nagle zmieniono na „Obóz dla cywilnych robotników pod strażą”. Traktowanie więźniów uległo pewnej poprawie.
Stan ten jednak nie trwał długo. Wobec braku wyraźnych instrukcji z Berlina co robić z obozem w razie zbliżenia się frontu, miejscowe władze zdecydowały, że najlepszym rozwiązaniem będzie stopniowe wymordowanie znajdujących się tam więźniów. Oczywiście w pierwszym rzędzie Żydów, następnie zaś pozostałych Polaków. Kurs w obozie zaostrzył się znowu, stosunki powróciły do normy z okresu lata 1943 r. i zimy 1944.
W kwietniu rozpoczęła się jednak wyraźna likwidacja obozu. Odchodziły coraz liczniejsze transporty do innych obozów: Oświęcimia, Ravenbruck, Gross-Rosen i inn. Na wagonach z więźniami szczelnie zamykanych i plombowanych Niemcy umieszczali napis „Munition”. W początku maja 1944 r. w Majdanku pozostało kilkuset więźniów przeznaczonych na śmierć. Ponieśli ją zanim linia frontu zbliżyła się do Lublina. Niemiecki obóz koncentracyjny w Majdanku przestał istnieć. Ze sprawozdań prasowych i radiowych dowiedzieliśmy się, że tzw. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego powołany przez rząd sowiecki, zorganizował szereg manifestacji ku czci zamordowanych ofiar Majdanka, że odsłonięto nawet tablicę z napisem „milionom” ofiar Majdanka — Polacy.
Nie przebrzmiały jednak jeszcze echa tych manifestacji, gdy rozeszła się, powtórzona w prasie brytyjskiej wiadomość, że lubelskie władze sowieckie, w barakach niemieckiego obozu koncentracyjnego w Majdanku uwięziły ponad 2500 żołnierz i ponad 200 oficerów i podoficerów polskiej Armii Krajowej, która w ciągu 5 lat okupacji niemieckiej bez ustanku walczyła z niemieckim najeźdźcą, a gdy zbliżały się armie sowieckie, współdziałała z niemi i torowała im drogę na zachód. Żołnierzy tych i oficerów rozbrojono i jakoby oskarżono o ... współdziałanie z Niemcami, ... faszyzm, akcję antysowiecką itd. Nastąpiło chyba jakieś nieporozumienie, lub samowola miejscowych lubelskich władz NKWD. Takiego nietaktu bowiem jak lokowanie aresztowanych masowo żołnierzy polskich w ciepłych jeszcze barakach „Konzentrationslager – Majdanek” władze centralne w Moskwie nie mogą chyba aprobować.
Zamieszczony powyżej esej Jerzego Kuncewicza udostępnili Maria B. Bednarz (BN) i Kazimierz J. Latuch (GUS), współpracownicy Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym.
Jerzy Kuncewicz 1944 Londyn. Fot. z archiwum Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.