Podobne
-
Maja Wolny. Z Kazimierza do Tybetu
-
Z Kazimierza Pociągiem do Tybetu
-
Jasność Mai Wolny książką miesiąca
-
Warto mieć Jasność
-
Jak Wolny z Wolną...
-
Co robić w Kazimierzu Dolnym w weekend (23 - ...
-
Nagroda dla Mai Wolny
-
Lektura na weekend: Powrót z Północy
-
Czytają kryminały razem z... Mają Wolny
-
Maja Wolny o Księgobójcy
Komentarze
Na rynku księgarskim ukazała się niedawno najnowsza powieść „Powrót z Północy” kazimierskiej pisarki Mai Wolny. Przedstawiamy rozmowę z Autorką – o książce, jej bohaterach, podróżach i powrotach. Z Syberią w tle.
„Powrót z Północy” to książka, w której schodzi się teraźniejszość z przeszłością, podróż staje się próbą dotarcia do samego siebie, a Syberia kojarzona z wielowiekową katorgą zesłańców polskich okazuje się także miejscem kariery i budowania nowego, dobrego życia.
- Niezwykła książka! Kupiłem na Targach w Krakowie i połknąłem w 2 dni, choć właściwie nie miałem czasu na czytanie. Powieść jest wielowątkowa – właśnie takie lubię. Zachwycili mnie bohaterowie: pełnokrwiści, a jednocześnie tak oryginalni: uciekinierzy, nomadzi, szamani, szarlatani... I do tego wszystkiego podróż Koleją Transsyberyjską, która mi się też marzy. Już dawno nie miałem w rękach książki, która zachwiałaby moim poczuciem realności. No bo – jak pisze autorka – "Co jeśli już przestaliśmy istnieć?" Daję najwyższą ocenę, bo w polskiej literaturze właściwie nie ma tego typu powieści – to jedna z pierwszych recenzji czytelniczych w Internecie.
Powieść ukazała się na rynku wydawniczym dopiero pod koniec października tego roku – w trakcie trwania 22. Międzynarodowych Targów w Krakowie właśnie. Termin – tuż przed Świętem Zmarłych – nieprzypadkowy.
Maja Wolny – Bardzo chciałam napisać powieść o drodze i śmierci. Syberia jest jednym i drugim.
U początku „Powrotu z Północy” była prawdziwa historia.
Maja Wolny – Było właściwie kilka niesamowitych historii i wszystkie zbiegają się w magiczny sposób na Syberii. Jedna z nich – absolutnie niesamowita – dotyczy Nicefora Czernichowskiego – polskiego szlachcica, awanturnika i watażki – postaci przykurzonej przez historię na tyle, że dziś już w ogóle nieznanej. Został on skazany na śmierć za zabójstwo ważnego członka administracji rosyjskiej – niejakiego Obuchowa i musiał uciekać. Zebrał ludzi i uciekł daleko na Syberię – to była prawdziwa wyprawa w nieznane – i tam założył maleńkie polskie państewko od herbu Czernichowskiego nazwane Jaksa. Wkrótce karty historii tak się odwróciły, że tenże watażka został nie tylko ułaskawiony przez cara, ale ustanowiony zwierzchnikiem tegoż państewka! Korespondował z nim nawet – i to po polsku – sam cesarz chiński!
Druga historia, która sama do mnie przyszła i od której wszystko się zaczęło – to były losy polskiego inżyniera Michała Hieropolitańskiego, który został wydelegowany do budowy mostu na Amurze. To była niesamowita w owych czasach inwestycja. Rosja budowała Kolej Transsyberyjską i potrzebowała wykwalifikowanej kadry inżynierskiej. Taką robotę mogli wykonać tylko i wyłącznie Polacy, którzy znali język rosyjski i byli wykształceni. Rosjanie, mimo że mieli duże obawy – Polacy kojarzeni bowiem byli z dywersją, z powstaniami – a car Mikołaj był wprost przerażony, że tylu Polaków uczestniczy w budowie tej kolei. Nie mieli jednak wyboru. Ta historia pokazuje, że historia Syberii to nie tylko losy polskich katorżników, zesłańców, to także losy polskich inżynierów. Polacy potęgą swoich umysłów zbudowali tak naprawdę nie tylko most na Amurze, ale prawdziwy most przez tajgę – gdyby nie praca Polaków nie dałoby się wykonać takiego niezwykłego dzieła jak budowa Kolei Transsyberyjskiej, która ma ponad 9 tys. km i jest najdłuższą ziemną koleją na świecie.
Kiedy odkryłam historię Michała Hierpolitańskiego – ambitnego polskiego inżyniera, który kierował budową największego na owe czasy trzykilometrowego mostu na Amurze – myślałam, żeby napisać o nim samym, ale stwierdziłam, że mam za mało informacji na ten temat. Pojawiła się więc pokusa, by z dostępnych materiałów utkać … własną postać.
….i dlatego bohaterowi, który jak podają źródła, spadł z rusztowania i doznał złamania kręgosłupa, dołożyła Pani jeszcze nieszczęść?
Maja Wolny – Raczej pewnych komplikacji – i emocjonalnych, i historycznych, i politycznych. Michał Hieropolitański jest pierwowzorem mojej postaci – Michała Forysa, aczkolwiek historie sercowe i erotyczne dotyczą już tylko mojego fikcyjnego bohatera.
Czy postać towarzyszącej mu Leo też jest prawdziwa w swoich początkach?
Maja Wolny – Leo jest postacią absolutnie fikcyjną. Natomiast mam nadzieję, że jest na tyle postacią z krwi i kości, że można uwierzyć w jej istnienie.
To są dwie historie. Czy one zazębiają się w rzeczywistości, czy tylko w Pani powieści?
Maja Wolny – Jest jeszcze trzecia historia – młodego Stalina. Wnikliwy czytelnik po drugim czy trzecim rozdziale domyśli się, że o tę właśnie postać chodzi.
Co łączy tych trzech bohaterów? Na pewno łączy ich Syberia, która w jakiś sposób wpłynie na ich życie, złamie im kręgosłup lub natchnie w jakiś niezwykły sposób. Będzie momentem wzlotu, oczyszczenia – jak w przypadku Czernichowskiego – albo momentem oddechu przed wielkim atakiem – jak w przypadku Stalina, kiedy on po powrocie z kilkuletniego zesłania już określa się bardzo mocno i rośnie w nim dyktator, którym się później stanie. Fabularnie te historie też się ze sobą splatają – nie będę zdradzać szczegółów, ale chciałam pokazać, jak bardzo ludzkie losy są ze sobą połączone, jak bardzo wszyscy jesteśmy ze sobą spleceni…
Widać, że historie prawdziwych pierwowzorów natchnęły Panią do tego, by szukać więcej informacji na temat swoich literackich bohaterów tak jak powieściowy Jan, mąż głównej bohaterki Olgi, szukający swoich korzeni…
Maja Wolny – Myślę , że człowiek ma obowiązek poznać swoją własną historię, historię swojej rodziny, dowiedzieć się jak najwięcej o wszystkich niciach, które się splątały i przywiodły nas w miejsce, w którym się obecnie znajdujemy. Jest dla mnie niezwykle fascynujące to rozplątywanie kłębka losu, chociaż to niebezpieczne zajęcie. Jest jak wejście na pole minowe, gdzie może się nic nie zdarzyć albo może się wydarzyć wszystko. Może się wszystko skończyć. Tak było w przypadku Jana, który od początku wiedział, że jego historia rodzinna jest gdzieś tam bolesna. Bohater gubi się w tym wszystkim, dokonuje wyborów, których potem być może i żałował. Taka introspekcja może doprowadzić wiele osób do sytuacji niekomfortowych, ale myślę, że tego typu doświadczenie jest w życiu konieczne.
W ramach poszukiwań losów swoich bohaterów wybrała się Pani na Syberię.
Maja Wolny – Podróżowałam tam trzy razy, dwa razy zupełnie samotnie, raz z rodziną: w 2016, 17 i 18 roku. Potrzebne mi były aż trzy wyjazdy, by tę sprawę domknąć, posprawdzać, podotykać. Chciałam skonfrontować moje wyobrażenia z tym, co ja naprawdę tam znajdę. To, co znalazłam, było dla mnie szokiem. Kiedy człowiek znajdzie się w sercu Syberii, to czuje, że ta przyroda go absolutnie nie chce, że pragnie go zniszczyć. Nie jest przyjazna w żadnym stopniu. Przyroda w Kazimierzu jest przyjazna, zaprasza, wąwozy otwierają się , żeby w nie wejść, poznawać, oglądać. Natomiast przyroda, którą widziałam tam – aczkolwiek też imponująco piękna – po prostu człowieka nie wpuszcza. Miałam nieustanne poczucie, że jestem tam nieproszonym gościem.
Czy z tego tytułu narodził się wątek podróży w takim kształcie, jak opisany w powieści?
Maja Wolny – Tak, narodził się zamysł, żeby z moimi bohaterami dokonać pewnego eksperymentu takiego przejścia po granicy życia i śmierci. Na Syberii jesteśmy otoczeni przez bezimienny cmentarz. Jest taki odcinek drogi – nigdy niedokończony – tzw. Droga Umarłych. Stalin wymyślił poprowadzenie linii kolejowej przez wieczną zmarzlinę. To przedsięwzięcie okazało się totalnym fiaskiem, zginęło tam kilkadziesiąt tysięcy ludzi zupełnie bezsensownie. W tajdze pod powierzchnią zmarzliny, pod trawą, są ludzkie szczątki. Cały czas miałam poczucie, że w tej pięknej, groźnej Syberii opowieść o śmierci przychodzi bardzo naturalnie. Podczas drugiej mojej podróży zostałam zaproszona na…stypę! Dziewiątego dnia po śmierci spotykają się znajomi na wspominanie duszy. Miałam naprawdę bardzo dziwne uczucie kontaktu poprzez uczestniczenie w tym spotkaniu, mimo że nigdy nawet nie widziałam tego człowieka…
Czy w tej książce pojawiają się wątki szamańskie?
Maja Wolny – W książce nie ma szamanizmu jako takiego. Kim są szamani? To pośrednicy pomiędzy światem żywych, a światem umarłych, między światem duchów, a światem materialnym.
Adam?
Maja Wolny – Adam jest właśnie takim szamanem. Aczkolwiek w świecie materialnym jest sklasyfikowany jako osoba psychicznie chora. Pewnie ci prawdziwi szamani w świecie zachodnim otrzymaliby podobną etykietkę. Teraz na Syberii jest mało prawdziwych szamanów. Cywilizacja zrobiła swoje – bo oszustów szamańskich, stanowiących atrakcję turystyczną, nie brakuje. Mnie interesowała duchowość Rosjan, tych sybirackich, którzy przez to, że żyją w odosobnieniu, mają na przykład inne postrzeganie czasu i kalendarza. Żeby dostać się do stolicy po paszport z małego miasteczka Tajszet, potrzeba tygodnia czasu na podróż w tę i z powrotem. To niewyobrażalne dla nas przestrzenie. I oni mają poczucie wrzucenia w ten olbrzymi świat. Ludzie, którzy żyją w takiej czasoprzestrzeni – bo wiedzą, że ten czas ich ogranicza, bo wiedzą, że przez jeden dzień nigdzie się nie dojdzie albo dojdzie do podobnej wioseczki – mają inne myślenie o tym, czym jest życie, czym jest śmierć. Im tak jakby do tej śmierci bliżej. Jakby świat pozamaterialny był bardziej posunięty tam na północ. Po raz pierwszy spotkałam się z taką refleksją w „Dzienniku północnym” Mariusza Wilka, który napisał mieszkając na Zaonierzu, na północy Rosji To on zaszczepił we mnie chęć zgłębienia Rosji jako pewnego synonimu śmierci.
Pisze Pani o dalekiej podróży, ale zawsze w Pani książkach pojawiają się wątki kazimierskie. Tak jest i teraz.
Maja Wolny – Zawsze staram się przemycić coś kazimierskiego. W „Powrocie z Północy” Kazimierz pojawia się bardzo dyskretnie – jako ostatnie słoneczne wspomnienie matki głównej bohaterki – matki, która osieroca bohaterkę w młodym wieku. Jej śmierć pozostaje traumą, którą Olga w sobie nosi. I to ją w jakiś sposób naznacza na to, co się w jej życiu potem wydarza. To ostatnie wspomnienie szczęśliwej, jeszcze zdrowej, matki na rynku w Kazimierzu w jedną z pięknych kazimierskich niedziel. Taka migawka z Kazimierza.
Ale są jeszcze migawki z okolicy…
Maja Wolny – Zwłaszcza, że babcia bohaterki mieszka w Oblasach po drugiej stronie Wisły. Wybrałam je dlatego, że są one oddzielone lasem od reszty świata. Pierwowzór domku babci znalazłam podczas odwiedzin u rodziny przyjaciółki mojej córki, która właśnie mieszka w Oblasach. Kazimierz, Oblasy, nawet Puławy, które pojawiają się w powieści, stają się synonimem domu. Bo cała książka jest też marzeniem o powrocie, aczkolwiek to okazuje się przewrotne. Cały czas ci bohaterowie, którzy mają jeszcze szansę na powrót, myślą o tutejszych terenach jak o wymarzonym kresie podróży. Jeden z bohaterów nigdy nie był na tych terenach, ale za sprawą głównej bohaterki zaraża się tym entuzjazmem i widzi siebie, jak buduje swoje życie w okolicy. Ale czy się tam znajdzie – nie będę tego zdradzać…
Pani bohaterowie naznaczenie są jakąś skazą. Łączy ich podróż pociągiem Kolei Transsyberyjskiej, która tę skazę niweluje, pozwala im pogodzić się z tym, co w ich życiu się stało, i rzeczywiście marzyć, żeby powrócić do domu – do siebie, do spokoju wewnętrznego, do idylli, która jest możliwa. Więc podróż tutaj staje się podróżą nie tyle w sensie geograficznym, ile w podróżą w głąb siebie…
Maja Wolny – O to chodziło. Każdy z bohaterów ma swój powód, dla którego w tę podróż wyruszył. Jest ona albo zadaną pokutą, albo kontemplacją, albo pielgrzymką w sobie znanej intencji, albo potrzebą samotności, oderwania się od wszystkiego i od wszystkich. Każdy ma swój powód i to najczęściej bolesny, dramatyczny. To się ujawnia w trakcie powieści. Graham Green powiedział, że z dalekiej podróży nikt nie powraca niezmieniony. Powracamy innymi ludźmi. Daleka podróż to takie pożegnanie ze sobą, bo po powrocie będziemy już kimś zupełnie innym. I ci bohaterowie też mają na to nadzieję, że kiedy wrócą z tej podróży wszystko się ułoży. Co i jak? – zachęcam do lektury.
W Kazimierskim Ośrodku Kultury, Promocji i Turystyki w najbliższą sobotę 24 listopada o godzinie 16.00 odbędzie się spotkanie z Mają Wolną. Poprowadzi je Ewa Wolna. Po spotkaniu Autorka zaprasza na degustację naparu z… syberyjskiej czagi.
Spotkanie będzie także okazją do nabycia "Powrotu z Północy" i otrzymania autografu od Autorki.
Dla niecierpliwych infromacja: do połowy tego tygodnia książki Mai Wolny można nabyć w Muzeum Nadwiślańskim.
Maja Wolny z książką 'Powrót z Północy'. Źródło: Maja Wolny
Anna Ewa Soria,Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Dodane komentarze (2)
-
pijany znad GrodarzaPytanie. Czy to :"
"Powrót z Północy” to książka, w której schodzi się teraźniejszość z przeszłością, podróż staje się próbą dotarcia do samego siebie, a Syberia kojarzona z wielowiekową katorgą zesłańców polskich okazuje się także miejscem kariery i budowania nowego, dobrego życia. "
nie stoi w sprzeczności z :
" Pojawiła się więc pokusa, by z dostępnych materiałów utkać ... własną postać.
....i dlatego bohaterowi, który jak podają źródła, spadł z rusztowania i doznał złamania kręgosłupa, dołożyła Pani jeszcze nieszczęść?
Maja Wolny - Raczej pewnych komplikacji - i emocjonalnych, i historycznych, i politycznych. Michał Hieropolitański jest pierwowzorem mojej postaci - Michała Forysa, aczkolwiek historie sercowe i erotyczne dotyczą już tylko mojego fikcyjnego bohatera. "
i w ten sposób trudno przyjać, że opisywane zostały PRAWDZIWE historie naszych ziomkow. Szkoda.
Odnosnie @ gimnazjalistki
Nie chciałbym byś, jako dorosła, uczyła historii Polski i polskiej literatury moich wnukow. -
gimnazjalistkaTo książka o "nieludzkiej ziemi" bo o Rosji. Tego nie powinno się czytać bo to wroga narracja. Prawdziwą historię o tym znamy z patriotycznych współczesnych lektur.
-
otwórz oczętaPójdż dziecię ja cię uczyć każe...
-
"Powrót z Północy” to książka, w której schodzi się teraźniejszość z przeszłością, podróż staje się próbą dotarcia do samego siebie, a Syberia kojarzona z wielowiekową katorgą zesłańców polskich okazuje się także miejscem kariery i budowania nowego, dobrego życia. "
nie stoi w sprzeczności z :
" Pojawiła się więc pokusa, by z dostępnych materiałów utkać ... własną postać.
....i dlatego bohaterowi, który jak podają źródła, spadł z rusztowania i doznał złamania kręgosłupa, dołożyła Pani jeszcze nieszczęść?
Maja Wolny - Raczej pewnych komplikacji - i emocjonalnych, i historycznych, i politycznych. Michał Hieropolitański jest pierwowzorem mojej postaci - Michała Forysa, aczkolwiek historie sercowe i erotyczne dotyczą już tylko mojego fikcyjnego bohatera. "
i w ten sposób trudno przyjać, że opisywane zostały PRAWDZIWE historie naszych ziomkow. Szkoda.
Odnosnie @ gimnazjalistki
Nie chciałbym byś, jako dorosła, uczyła historii Polski i polskiej literatury moich wnukow.