Łopuszanka. Ciekawe miejsce na mapie Kazimierza. Otoczone aurą niesamowitości. Pisze o tym Monika Januszek - Surdacka na blogu narynkuusiascwkazimierzu.pl
W sąsiedztwie spichlerzy w niedalekiej odległości od Wisły znajduje się willa, wzniesiona na początku XX wieku według projektu Ksawerego Dionizego Drozdowskiego. Do tego domu wprowadzili się państwo Łopuscy. Podobno uciekli do Kazimierza Dolnego przed rewolucją październikową. Jej ofiarą miał być ukochany syn pani Heleny. Małżeństwo miało jeszcze dwóch dorosłych synów: Bohdana i Jana.
Ciekawostka, Jan Łopuski, z wykształcenia leśnik, powrócił po latach do Kazimierza i był aktywnym członkiem tutejszego Towarzystwa Przyjaciół. Nakładem Towarzystwa w roku 1988 ukazała się książka Jana Łopuskiego Kniaziowe łowy, czyli opowieści starego leśnika przy kazimierskim kominku.
Bohaterką tej opowieści ma być jednak pani Helena, wysoka, szczupła kobieta niepospolitej urody i takichż zainteresowań. Lubiła poezję i malarstwo, a w kazimierskim domu prowadziła pensjonat i salon towarzyski. Bywali tu m.in. Józef Czechowicz oraz Jan Wydra. Malarza i właścicielkę „Łopuszanki” połączyły zdolności… parapsychologiczne. Pani Helena wierzyła w reinkarnację, była również zapaloną spirytystką i doskonałym medium. Niektórzy uważali, że potrafiła przepowiadać przyszłość. Opinie, niejako uwierzytelnione przez dziennikarza i bywalca kazimierskiego Konrada Bielskiego, stały się po niemal stu latach pożywką dla pisarza Pawła Huelle. Do tego wątku dojdziemy za chwilę.
W salonie Heleny Łopuskiej miał bywać sam Marszałek Józef Piłsudski, wielki orędownik spirytyzmu. Wysoce prawdopodobne jest to, że Józef Wydra i Piłsudski spotkali się w Łopuszance. Efektem tego spotkania mógł być zaginiony (ale utrwalony na fotografii) portret Piłsudskiego, autorstwa J. Wydry.
Tropem kontaktów Józefa Piłsudskiego z Heleną Łopuską chcieli ruszyć dziennikarze, odpytujący Przemysława Semczuka, autora poczytnej książki Magiczne dwudziestolecie, w skrupulatny – by nie powiedzieć naukowy – sposób wyjaśniającej zagadnienia polskiego spirytyzmu w okresie dwudziestolecia. W jednym z wywiadów towarzyszących promocji wydawnictwa znalazłam taki oto fragment:
- Piłsudski pod koniec życia korzystał (…) z usług Jasnowidzącej znad Wisły, która miała na koncie wiele trafnych przepowiedni oraz wyleczeń chorób. Do Belwederu wezwano ją, aby pomogła chorującemu na raka marszałkowi. Nie wiadomo dokładnie, jak te wizyty wyglądały, ale pewnym jest, że kolejnym jej „klientem” był prezydent Ignacy Mościcki. – Nie wyleczyła marszałka z raka wątroby, ale przekazy mówią, że ulżyła mu w cierpieniach. Jego adiutanci wspominali, że Piłsudski miał bardzo wyraziste wizje przed śmiercią. Ukazywała mu się zmarła na białaczkę siostra oraz nieżyjąca matka i brat Bronisław. Miał rozmawiać z nimi tak, jakby byli w pomieszczeniu i stali nad jego łóżkiem. To było dla nich dowodem, że pasjonujące go siły nadprzyrodzone nie były tylko zabawą.
Jak zapewne się Państwo domyślają, nasze skojarzenia poszybowały w stronę Heleny Łopuskiej. Bo i dar jasnowidzenia i Wisła się zgadzają. Uczciwość nakazała nam jednak sprawdzenie tych sensacyjnych doniesień. Obyło się bez wirującego talerzyka. Dziennikarz „wywiadujący” Semczuka przypisał zasługi słynnej wróżbitki Agnieszki Pilchowej z Wisły anonimowej jasnowidzącej znad Wisły. Szkoda, bo zapowiadało się na kolejną sensację.
Czy jednak Helena Łopuska ich potrzebuje? Wieloletnia mieszkanka Kazimierza Dolnego, Halina Werman, opowiadająca Bożenie Gałuszewskiej (blog wkazimierzudolnym.pl) o Łopuskich wspominała, że ozdobą salonu były portrety inkarnacji pani Heleny m.in. w stroju mniszki.
Autorem obrazu jest, oczywiście, Jan Wydra. Malarz w latach 1928-29 mieszkał w ”Łopuszance”. Wg autorów katalogu wystawy Jana Wydry w Kazimierzu Dolnym, był to najlepszy okres w jego twórczości. Kto wie, może fotografia, znajdująca się w archiwum Ośrodka Brama Grodzka teatr NN w Lublinie, pochodzi właśnie z pamiętnych, szczęśliwych wakacji?
Odnosimy jednak nieodparte wrażenie, że Helena Łopuska wymyka nam się z opisów i zdjęć. Proszę uważnie przyjrzeć się opisowi fotografii. Czy jest możliwe, aby ten siwowłosy jegomość w koszulinie był - nawet dla żartu - piękną kobietą?
Helena Łopuska przeżyła okupację. Halina Werman wspominała, że była aresztowana przez gestapo, ale wykupywała się dzięki posiadanej kolekcji obrazów. Willa wraz otaczającym ogrodem zostały poważnie zniszczone w czasie działań wojennych (w pobliżu domu znajdowała się przeprawa przez Wisłę). Łopuskiej nie było stać na kosztowny remont. Dlatego sprzedała swój dom księdzu Józefowi Czesławowi Małysiakowi. Pojawił się w Kazimierzu w 1948 r., był rektorem kościoła św. Anny oraz współtwórcą Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej. To właśnie on sprowadził betanki do Kazimierza Dolnego. Opiekowały się one Heleną Łopuską do śmierci.
Z połączenia ezoteryki i religii może powstać tylko jedno. Motywy postanowił połączyć w dramat Paweł Huelle. W 2011 r., na zamówienie lubelskiego Teatru im. Juliusza Osterwy napisał spektakl „Zamknęły się oczy ziemi”, w którym umiejętnie połączył obydwa wątki. Spirytystka Klementyna Wysocka w otoczeniu socjety (dam, literatów i oficerów) urządza seans i przepowiada przyszłość. Wieszczy m.in. wybuch wojny, morderstwa żołnierzy polskich w Katyniu oraz rządy komunistów. Zgromadzeni reagują na te rewelacje… śmiechem.
Ciekawostka, Jan Łopuski, z wykształcenia leśnik, powrócił po latach do Kazimierza i był aktywnym członkiem tutejszego Towarzystwa Przyjaciół. Nakładem Towarzystwa w roku 1988 ukazała się książka Jana Łopuskiego Kniaziowe łowy, czyli opowieści starego leśnika przy kazimierskim kominku.
Bohaterką tej opowieści ma być jednak pani Helena, wysoka, szczupła kobieta niepospolitej urody i takichż zainteresowań. Lubiła poezję i malarstwo, a w kazimierskim domu prowadziła pensjonat i salon towarzyski. Bywali tu m.in. Józef Czechowicz oraz Jan Wydra. Malarza i właścicielkę „Łopuszanki” połączyły zdolności… parapsychologiczne. Pani Helena wierzyła w reinkarnację, była również zapaloną spirytystką i doskonałym medium. Niektórzy uważali, że potrafiła przepowiadać przyszłość. Opinie, niejako uwierzytelnione przez dziennikarza i bywalca kazimierskiego Konrada Bielskiego, stały się po niemal stu latach pożywką dla pisarza Pawła Huelle. Do tego wątku dojdziemy za chwilę.
W salonie Heleny Łopuskiej miał bywać sam Marszałek Józef Piłsudski, wielki orędownik spirytyzmu. Wysoce prawdopodobne jest to, że Józef Wydra i Piłsudski spotkali się w Łopuszance. Efektem tego spotkania mógł być zaginiony (ale utrwalony na fotografii) portret Piłsudskiego, autorstwa J. Wydry.
Tropem kontaktów Józefa Piłsudskiego z Heleną Łopuską chcieli ruszyć dziennikarze, odpytujący Przemysława Semczuka, autora poczytnej książki Magiczne dwudziestolecie, w skrupulatny – by nie powiedzieć naukowy – sposób wyjaśniającej zagadnienia polskiego spirytyzmu w okresie dwudziestolecia. W jednym z wywiadów towarzyszących promocji wydawnictwa znalazłam taki oto fragment:
- Piłsudski pod koniec życia korzystał (…) z usług Jasnowidzącej znad Wisły, która miała na koncie wiele trafnych przepowiedni oraz wyleczeń chorób. Do Belwederu wezwano ją, aby pomogła chorującemu na raka marszałkowi. Nie wiadomo dokładnie, jak te wizyty wyglądały, ale pewnym jest, że kolejnym jej „klientem” był prezydent Ignacy Mościcki. – Nie wyleczyła marszałka z raka wątroby, ale przekazy mówią, że ulżyła mu w cierpieniach. Jego adiutanci wspominali, że Piłsudski miał bardzo wyraziste wizje przed śmiercią. Ukazywała mu się zmarła na białaczkę siostra oraz nieżyjąca matka i brat Bronisław. Miał rozmawiać z nimi tak, jakby byli w pomieszczeniu i stali nad jego łóżkiem. To było dla nich dowodem, że pasjonujące go siły nadprzyrodzone nie były tylko zabawą.
Jak zapewne się Państwo domyślają, nasze skojarzenia poszybowały w stronę Heleny Łopuskiej. Bo i dar jasnowidzenia i Wisła się zgadzają. Uczciwość nakazała nam jednak sprawdzenie tych sensacyjnych doniesień. Obyło się bez wirującego talerzyka. Dziennikarz „wywiadujący” Semczuka przypisał zasługi słynnej wróżbitki Agnieszki Pilchowej z Wisły anonimowej jasnowidzącej znad Wisły. Szkoda, bo zapowiadało się na kolejną sensację.
Czy jednak Helena Łopuska ich potrzebuje? Wieloletnia mieszkanka Kazimierza Dolnego, Halina Werman, opowiadająca Bożenie Gałuszewskiej (blog wkazimierzudolnym.pl) o Łopuskich wspominała, że ozdobą salonu były portrety inkarnacji pani Heleny m.in. w stroju mniszki.
Autorem obrazu jest, oczywiście, Jan Wydra. Malarz w latach 1928-29 mieszkał w ”Łopuszance”. Wg autorów katalogu wystawy Jana Wydry w Kazimierzu Dolnym, był to najlepszy okres w jego twórczości. Kto wie, może fotografia, znajdująca się w archiwum Ośrodka Brama Grodzka teatr NN w Lublinie, pochodzi właśnie z pamiętnych, szczęśliwych wakacji?
Odnosimy jednak nieodparte wrażenie, że Helena Łopuska wymyka nam się z opisów i zdjęć. Proszę uważnie przyjrzeć się opisowi fotografii. Czy jest możliwe, aby ten siwowłosy jegomość w koszulinie był - nawet dla żartu - piękną kobietą?
Helena Łopuska przeżyła okupację. Halina Werman wspominała, że była aresztowana przez gestapo, ale wykupywała się dzięki posiadanej kolekcji obrazów. Willa wraz otaczającym ogrodem zostały poważnie zniszczone w czasie działań wojennych (w pobliżu domu znajdowała się przeprawa przez Wisłę). Łopuskiej nie było stać na kosztowny remont. Dlatego sprzedała swój dom księdzu Józefowi Czesławowi Małysiakowi. Pojawił się w Kazimierzu w 1948 r., był rektorem kościoła św. Anny oraz współtwórcą Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej. To właśnie on sprowadził betanki do Kazimierza Dolnego. Opiekowały się one Heleną Łopuską do śmierci.
Z połączenia ezoteryki i religii może powstać tylko jedno. Motywy postanowił połączyć w dramat Paweł Huelle. W 2011 r., na zamówienie lubelskiego Teatru im. Juliusza Osterwy napisał spektakl „Zamknęły się oczy ziemi”, w którym umiejętnie połączył obydwa wątki. Spirytystka Klementyna Wysocka w otoczeniu socjety (dam, literatów i oficerów) urządza seans i przepowiada przyszłość. Wieszczy m.in. wybuch wojny, morderstwa żołnierzy polskich w Katyniu oraz rządy komunistów. Zgromadzeni reagują na te rewelacje… śmiechem.
Widowisko na podstawie tekstu P. Huelle można było oglądać w Lublinie zaledwie przez jeden sezon. Oficjalnie stało się tak z powodu zmiany dyrekcji teatru i przejścia części aktorów do innego zespołu. Nieoficjalnie… zaważyły na tym kontrowersje wokół tematu kazimierskich betanek. Niemym świadkiem wszystkich wydarzeń był dom z ulicy Puławskiej.