Lektura na weekend: Wróżka Mrozowa

Skomentuj (2)

Na Święta polecamy Państwa uwadze fragment książki „Dwa brzegi ponad tęczą” Ewy Pisuli Dąbrowskiej. Lektura ta – jak twierdzi Zdzisław Srok we wstępie do tej książki – jest jednak tylko dla wybrańców. Tylko tych olśni i zachwyci. Tych, którzy popadli w kazimierską chorobę albo są na dobrej ku niej drodze. A niewtajemniczeni nie mają tu nic do szukania.

Wróżka Mrozowa

„Kobiety nie kłamią, ale szminkują trochę prawdę”. Danny Kaye (David Daniel Kaminsky)

Miałam ciotkę Mrozową z domu Bytomską.

Odjęła sobie w okresie międzywojennym dziesięć lat, korzystając z tego, że w zawieruchach dwóch wojen straciła dokumenty. Może dlatego je straciła, żeby sobie odjąć? Dożyła prawie stu lat. Nikomu do śmierci nie chciała powiedzieć, ile wiosen liczy naprawdę. Była wróżką. Do późnej starości wróżyła i nosiła czerwone kokardy. Nie pracowała. Pracowały na nią dwie siostry z Warszawy, paczki z Ameryki, no i te wróżby.

Jej jedyny syn, Bogdan, zmarł wiele lat przed nią. Nie miał dzieci. Był pogrobowcem. Jego ojca w krwawą środę 18 listopada 1942 roku wywieziono do Oświęcimia i już stamtąd nie wrócił. Ciotka była wtedy w dziewiątym miesiącu ciąży i miała koło czterdziestki, choć w papierach stało, że trzydzieści.

Urodziła się na początku XX wieku. Urodziła się z polityki, przeznaczenia i pożądania.

W 1905 roku jej ojciec, po matce ze Słotwińskich, bogaty inteligent z Warszawy, zamieszany w rewolucję, schronił się w Kazimierzu u krewnych Ulanowskich, Ulewskich.

Był niziutki, malutki, kochliwy, bogaty i swawolny. Zakochał się w pannie stąd. Wysokiej i dorodnej Marii. Była siostrą mojej babci Zosi. Do tego zakochania doszło w Czerniawach, podczas wykopków. Kochliwy inteligencik w białym garniturku i meloniku, idąc Czerniawami, został obrzucony przez panny ziemniakami. Amor, jak widać, nie zawsze ma w zasięgu strzałę. Tym razem ziemniak doprowadził namiętność do ołtarza. Z myślą o letnisku na ziemniaczanym polu w Czerniawach kochliwy zbudował nieduży modrzewiowy dom z gankiem. Siostry się poważały, lubiły, więc od dziecka bywałam tam z babcią. W ogrodzie pachniało floksami i malinami. Na ścianach wisiały rasowe obrazy. Były to prace tego niziutkiego, co się tu po rewolucji zakochał, i prace jego kolegów, młodych malarzy, późniejszych wielkich sław.

Kiedy dwie siostry cioci wróżki po wojnie wyjechały do Warszawy, została tu sama. Bez męża. Tylko z dzieckiem. Nie skończyła przed wojną Uniwersytetu Warszawskiego, jak jej siostra Leokadia, i została w Czerniawach. Siostry pomagały. Ameryka przysyłała. Wróżby dopełniały.

Wszystko to było mało wobec przejęcia przez jej syna swawolnych genów dziadka. I dla tych swawoli syna ciotka sprzedała kochliwego malutkiego tatusia. Sprzedała jego podobiznę do muzeum. Tatuś wtedy już nie żył, Boguś jeszcze żył i swawolił. Wisi sobie rewolucjonista 1905 roku na ścianie, raz w tutejszym muzeum*, czasami w Janowcu, bo namalowała go sława.

I kto tam pamięta rewolucję z 1905 roku, Słotwińskich, Ulanowskich z tamtych czasów?

Żywy został tatuś. Jest oglądany, konserwowany, odnotowany. Jest obiektem muzealnym.

W rodzinie żywe zostały ziemniaczane zaloty, wróżby dla wszystkich panien z miasta. Czerwone kokardy i broszki ciotki, i swawolny Boguś, który jako uczeń przychodził na ulicę Lubelską do mojej babci po węgle i sadze.

„Ciociu — mówił — muszę się tym wybrudzić, żeby mama nie poznała, że znów nie byłem w szkole na praktykach”.

„Bój się Boga, Boguś”, mówiła babcia.

A Boguś się śmiał, nie bał się wcale i podczas zabawy, mając koło czterdziestki, zmarł.


Ciotka Mrozowa przyśniła mi się parę lat temu.

„Powiedz tym nowym, co kupili domek po mnie, że
nie sprzedadzą go, dopóki nie zamówią mszy za mnie i za ciotkę Trojanowską”, przykazała. Billboard na domku ciotki Janki: „DO SPRZEDANIA” wisi trzeci rok. Parę razy zapisywałam numer telefonu, żeby zadzwonić do właścicieli. Albo go gubiłam, albo zapominałam. Myślałam:„Jak powiem dyrektorowi, który kupił ten domek, że mi się przyśniło?”.

No i zatrzymywałam się. Może rozum wyśmiał prośbę, którą przyniósł sen? A może miałam jej nie wykonać, tylko usłyszeć ciotki potrzebę? Prośbę o modlitwę?

Vis-a-vis byłego domku wróżki stoi drewniany domek po ciotce Trojanowskiej. Stamtąd nosiłam wodę ze studni. Też wisi na nim szmaciany billboard: „DO SPRZEDANIA”. Niech ktoś kupi ten domek. To najszczęśliwsze miejsce dla miłości. Znaczy było najszczęśliwsze. Może jest już spaprane energią tych, co mają go teraz do sprzedania? Trzeba byłoby to jakoś sprawdzić, wykluczyć.

Życzę go komuś, kogo dotąd omijała miłość. Wiecie, że gdy kozy w Kazimierzu wyginęły, to tam ciągle żyły i karmiły ludzi, którzy kochali się nad życie. Samotne, bezdzietne małżeństwo Trojanowskich dożyło stu lat. Umarli jedno po drugim. Tam była wielka miłość. Tak mi mówiła babcia. Lubiłam tam do nich chodzić. Może ta miłość nie wyprowadziła się jeszcze stamtąd?

Ludzie czasami nie wiedzą, co mają. Czy gdyby to wiedzieli, nadal chcieliby to miejsce sprzedać? Sprzedać generator mocy? Niech się dzieje, co ma się dziać. Dwa billboardy w Czerniawach wiszą. Domy z przeszłością czekają. Ciekawe na kogo?

Wracając do kochliwego dziadziusia, to oprócz swawolnego Bogusia doczekał się drugiego wnuka, Jerzego, po córce Leokadii, tej, co to przed wojną skończyła UW. Jerzy, w przeciwieństwie do Bogusia, był naukowy. Miał dwa fakultety i dwa doktoraty, w Warszawie i Londynie. I przez tę mądrość, gdy pracował w PAN, w 1968 roku zaproponowano mu wyjazd. Pod gorę Synaj, bez powrotu. Uratował go indeks matki, która przed wojną zasiadała w ławkach zarezerwowanych dla gojów. Bo ławki na UW były podzielone. Na parzyste i nieparzyste. Dla chrześcijan i starozakonnych. W ten sposób wnuczek kochliwego Bytomskiego pozostał w kraju swojego dziadka. Nazywamy go w rodzinie Misio. I bardzo kochamy. Jego nadinteligencja, wrażliwość motyla, prostota w słowach powodują, że lekuchno z nim być.

Może i dobrze, że ciotka wróżka sprzedała własnego tatusia do muzeum?

Wywróżyła pamięć jemu i innym, nadchodzącym po nim, kolorowym motylom.

* Portret Pana Bytomskiego pędzla Janusza Podoskiego znajduje się w zbiorach Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym.

 

Rozdziałem "Wróżka Mrozowa" rozpoczynamy na naszym portalu publikację książki "Dwa brzegi ponad tęczą" Ewy Pisuli Dąbrowskiej. Kolejny fragment ukaże się już za tydzień.

 

 

Skomentuj


Dodane komentarze (2)

  • jankowalski
    Dom na czerniawach po Pani Mrozowej jest nadal do sprzedania,Bogdan natomiast dobrze grał w tzw.lusterka na bazarze Różyckiego w Warszawie .
  • KAZIMIERZANKA
    Znałam Bogdana,przychodził do Domu Kultury dużo rozmawialiśmy i On też wróżył choć nie każdego dnia.

Zobacz także

Najbliższe oferty specjalne

Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Przyszłości nie przepowiadamy, ale możemy pomóc Ci zorganizować niezapomniany wyjazd Andrzejkowy. Sprawdź naszą ofertę noclegową przygotowaną specjalnie na Andrzejki 2024.
Pokaż stopkę