Podobne
-
Światło dla nas
-
Lektura na weekend: Ptaszki, czyli cudaki
-
Lektura na weekend: Kukiełki
-
Lektura na weekend: Księżycowe zaćmy
-
Lektura na weekend: Rachela w Rozmaitościach
-
Lektura na weekend: Piotr
-
Listopadowy spacer
-
Wszyscy święci
-
Lektura na weekend: Nieświadomy urok
-
Lektura na weekend: Z wiekiem człowiekowi maleje
Komentarze
-
"Za życia skłóceni, śmiercią pogodzeni, razem złożyli tu kości. Gdyż nie to ważne kim byli, co dotychczas znaczyli, lecz że dochowali wierności". Epitafium.
Wszystkich Świętych – czas zadumy nad życiem, nad przeszłością i przeszłością. Czas spotkań z bliskimi – żyjącymi jeszcze i tymi, którzy już odeszli, ale wciąż tkwią w naszej świadomości, jakby się nic nie zmieniło. Więcej na ten temat Ewa Pisula Dąbrowska w książce „Dwa brzegi ponad tęczą”.
„Każda łza uczy nas jakiejś prawdy” - Ugo Fascolo.
Kiedy we wrześniu rodzice powiedzieli mi, że jestem administratorem trzech grobów, wzdrygnęłam się, pewnie zmarszczyłam brwi, bo mama sama z siebie zaczęła mi tłumaczyć:
— Jesteś najstarsza, byliśmy dziś z ojcem na plebanii, opłaciliśmy należności za cztery lata do przodu, no i ciebie
wskazaliśmy jako administratora i zarządcę.
Trzy miesiące później, trzy dni przed Wilją jeden z tych trzech grobów przyszło nam w łzach, śniegu i mrozie otworzyć.
Jeden z nich, nieotwierany ponad pół wieku, okazał się kopułkowy, łukowy z białego kamienia. Zbudowany solidnie, jak tutejsze stare kamienice.
— Tato, takie kopułkowe groby budowano w 1927 roku? — spytałam.
Wtedy pochowano w tym grobie mojego pradziadka, Franciszka Pisulę.
— Dziecko, to Kazimierz, kamień jest tu od wieków naturalnym budulcem.
— Ale te łuki, sklepienia?
— Tak się wtedy budowało lub chowało w ziemi.
Grabarz, który otworzył ten grób, był zdziwiony, że po tylu latach jest w idealnym stanie, że...
— To zasługa kamienia, który tworzy specyfi czny klimat — tłumaczył.
— Wybiałkowałem od środka, ułożyłem sztuczną trawę, żeby pan Antoni miał czyściutko.
Nie rozumiem tego, bo od dziecka wiem, że biały kamień nie nadaje się na fundamenty, bo się lasuje, łapie wilgoć, od dziecka to słyszałam.
Dlaczego więc tu na Górce nie łapie? Ale na przeciwległej tej zamkowej też nie łapie, skoro budowle stoją tam wieki.
Myślę sobie, że przez ten biały kamień, te łuki i sklepienia pochowaliśmy stryja w komnacie, a nie w grobie.
Ale gdy staję przy tym grobie, choć oczy to widziały, nie wyobrażam sobie, że on w nim leży. Czuję go jakoś obok, blisko, tuż-tuż. Bez zmysłu słuchu odbieram, co do mnie mówi. Wiem, że to nieracjonalne, ale w odczuciach prawdziwe.
Rozglądam się więc po podwórku, po polach z nadzieją, że zobaczę jego znajomą sylwetkę. Dotykam jego rzeczy z niezrozumiałą przyjemnością.
Gdy podzieliłam się tymi odczuciami z ojcem, powiedział mi:
— Świadomość przychodzi powoli.
— Tato, do mnie chyba bardzo powoli.
„Ona jest jak zapora”, pomyślałam. Wypiera i wpuszcza tyle, żeby nadążało w obolałe serce wsiąkać...
Mama mojego przyjaciela pytana, ile wody dodać, zagniatając ciasto drożdżowe, mówiła: „Ile zabierze”.
Świadomość przychodzi powoli. W porcjach. Jest jak ciasto drożdżowe.
Zagniatane, potrzebuje tyle wody, ile zabierze.
Fot. z archiwum Ewy Pisuli - Dąbrowskiej
Anna Ewa Soria,Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Dodane komentarze (1)
-
Zbyszek"Za życia skłóceni, śmiercią pogodzeni, razem złożyli tu kości. Gdyż nie to ważne kim byli, co dotychczas znaczyli, lecz że dochowali wierności". Epitafium.