O problemie kazimierskiej wikarówki pisaliśmy już niejednokrotnie. We wrześniu sprawę tę poruszano na wspólnym posiedzeniu komisji Rady Miejskiej. Pomysły na jej zagospodarowanie przedstawiały Towarzystwo Przyjaciół Kazimierza Dolnego, Towarzystwo Opieki nad Zabytkami i Akcja Katolicka wspierana przez środowisko niepełnosprawnych. Jakie są dzieje tego miejsca?
Najstarsza informacja o szpitalu dla starców i kalek pod wezwaniem św. Anny w Kazimierzu Dolnym pochodzi z 1530r. Z tego roku pochodzą najdawniejsze zapisy na kościół szpitalny. Niestety, nie zachował się dokument erekcyjny szpitala, nie wiadomo, kto konkretnie był fundatorem prepozytury szpitalnej, jak też jaka jest faktyczna data jej powstania. Prof. Zbigniew Góralski w książce "Szpitale na Lubelszczyźnie w okresie przedrozbiorowym" podaje, że ufundowali ją prawdopodobnie mieszczanie kazimierscy i starosta Firlej.
W dawnych czasach słowo "szpital" miało inne znaczenie niż obecnie. W średniowieczu oznaczało ono przytułek dla starców, kalek i biednych. Była to instytucja kościelna, prawnie podległa biskupowi – opieka nad ubogimi to przecież spełnianie przez kościół ewangelicznego nakazu pomocy słabym i biednym. Warunkiem powołania /erygowania/ fundacji szpitalnej /prepozytury/ przez biskupa było zgromadzenie odpowiednich funduszy na utrzymanie przytułku, jak też przygotowanie zaplecza – kościoła, szpitala i zabudowań gospodarczych. Jak podaje Z. Góralski w 1603 roku przytułek posiadał dwie izby, oddzielną dla kobiet i mężczyzn i był w dobrym stanie. W skład kompleksu szpitalnego oprócz tego wchodziły także mieszkanie kapelana oraz izba czeladna, 3 chlewiki, stajnia i wozownia i stara wozownia, spichlerzyk, stodoła, chlew i szopa.
Szpital w Kazimierzu – tak jak i w całej ówczesnej Polsce – opierał swoją egzystencję na ofiarności społeczeństwa w formie nadań bądź jałmużny. Między innymi niejaki Roch Czarnota zapisał testamentem w 1650 r. dla szpitala w Kazimierzu 1000 ówczesnych złotych.
Majątek fundacji ulegał ciągłym zmianom. Jedne grunta sprzedawano, inne dokupowano. Zamożność mieszczan kazimierskich w XVI i XVII wieku, ich szczodrość dla szpitala przekładała się na zamożność fundacji św. Anny. To z tego okresu pochodzą murowane budynki prepozytorni szpitalnej. Kazimierski szpital przeznaczony był dla 6 osób, dla 3 mężczyzn i 3 kobiet. Źródłem ich utrzymania była jałmużna i dochody z nieruchomości. Ich obowiązkiem zaś była posługa w kościele oraz modlitwa za dobrodziejów.
Kościół szpitalny i przytułek stanowił całość i był on autonomiczny wobec kościoła parafialnego. Jego zwierzchnikiem był najpierw biskup krakowski, później – lubelski. Fundacja kazimierska od momentu powstania w 1530 roku przez trzysta lat zarządzana była wspólnie przez przedstawiciela kościoła zwanego prepozytem, którym był proboszcz szpitalny i dwóch przedstawicieli władzy świeckiej zwanej prowizorami. Prowizorów delegowało miasto, była to funkcja kadencyjna. Do obowiązków prowizorów należało zarządzanie majątkiem szpitalnym, dbanie o należyte zaopatrzenie ubogich w żywność i odzież. Zobowiązani byli także do prowadzenia ksiąg rachunkowych przychodów i rozchodów, sporządzania rocznych sprawozdań wobec władz kościelnych i miasta.
Rok 1795 – trzeci rozbiór Polski – oznacza koniec Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Polska jako państwo przestała istnieć, ale dla narodu podzielonego między trzech zaborców istniał jeden kościół katolicki, z prymasem na czele. W czasach zaborów był on uważany przez Polaków jako główna ostoja polskości i patriotyzmu. Stąd też przez cały 123 – letni okres niewoli poddawany był prześladowaniom: kasowano zakony, duchownych zsyłano na Sybir, odbierano majątki, będące podstawą egzystencji parafii, fundacji, przytułków itp.
Tak też stało się i w zaborze rosyjskim, a więc i w Kazimierzu. W 1842 r. kościół katolicki pozbawiony został prawa dysponowania funduszami na utrzymanie szpitali i ubogich. Dobra kościelne przejęte zostały przez skarb państwa rosyjskiego. Pozbawiona prawa dysponowania swoją własnością, możliwości czerpania z niej środków na utrzymanie przytułku kazimierska fundacja świętej Anny jako taka nie była w stanie wypełniać statutowych obowiązków. Dysponentem majątku stał się syndyk Lubelskiego Towarzystwa Dobroczynności, który zarząd nad majątkiem po fundacji św. Anny powierzył gminie w Kazimierzu Dolnym. Pod zarządem gminy fundacja pozostawała aż do 1924 r.
Od 1925 roku zarząd nad fundacją przejął Wydział Powiatowy w Puławach, który niezbyt dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków. W 1936 roku, mieszkańcy Kazimierza zaniepokojeni nieudolnym kierowaniem przytułkiem, które prowadziło do dewastacji majątku fundacji, wystosowali petycję do Kurii Lubelskiej z prośbą o podjęcie starań o przejęcie zarządu nad fundacją przez tutejszą parafię. Podpisało ją blisko dwustu mieszkańców Kazimierza Dolnego. Jednak nie przyniosło to oczekiwanych zmian. Do wybuchu wojny fundacja zarządzana była przez Starostwo Powiatowe w Puławach.
W okresie wojennym, aż do 1948 roku administrowaniem fundacją zajmował się jednak kościół katolicki w osobie ks. Józefa Małysiaka. W 1954 r. fundacja została przez nowe władze rozwiązana.
W 1957 r. podpisani z imienia i nazwiska członkowie Rady Parafialnej przy parafii w Kazimierzu Dolnym skierowali pismo do Wojewódzkiej Rady Narodowej w Lublinie z prośbą o przywrócenie zlikwidowanej fundacji. Władze komunistyczne jednak zignorowały ten list, pozostawiając go bez odpowiedzi. Ostatecznie fundację kazimierską dobił tzw. „dekret martwej ręki” z 1950 r. o zabraniu majątków kościołowi i likwidacja Caritasu. Był to czas walki komunistów z polskim kościołem, walki rozłożonej w czasie, która trwała aż do 1989 roku, czego przykładem było aresztowanie ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego, aresztowanie i skazanie biskupa Kaczmarka, zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanie w trakcie obrad okrągłostołowych trzech kapłanów: ks. Sylwestra Zycha, ks. Stefana Niedzielaka i ks. Stanisława Suchowolca.
W świetle powyższego, śmiesznym – jak uznaje grupa mieszkańców Kazimierza Dolnego – wydaje się powoływanie się byłego burmistrza Kazimierza Dolnego - zawarte w piśmie nr RGG 7224/50/92 z 17 sierpnia 1992 r. do Komisji Majątkowej - na akty prawne caratu i władzy komunistycznej uzasadniające prawo gminy do majątku po fundacji dla starców i kalek pod wezwaniem św. Anny.
A jak ten problem potraktują kazimierscy radni obecnej kadencji? Jaki będzie los wikarówki, której obecny wygląd niczym już nie wskazuje, że mamy tu do czynienia z zabytkiem, z miejscem o tak bogatej historii...
Opracowano na podstawie materiałów przygotowanych przez członków Akcji Katolickiej w Kazimierzu Dolnym
Budynek Wikarówki, 2011
Anna Ewa Soria,Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Dodane komentarze (9)
-
pijany znad Grodarza. Z ośrodka dla kazimierskich niepełnosprawnych mogliby i będą korzystać niepełnosprawni turyści,odwiedzający Kazimierz Dolny."
Podkreślam :" . Z ośrodka dla kazimierskich niepełnosprawnych mogliby i będą korzystać niepełnosprawni turyści,odwiedzający Kazimierz Dolny."
I pytam się. A skąd to przeswiadczenie ? -
Akcja KatolickaGeneralnie zależy nam, by resztówkę /ca 800m2 / z majątku dawnej Fundacji św. Anny, funkcjonującej od 1530 r. do 1954 r./ponad 60 ha ziemi, przytułek, mieszkanie wikarego, zabudowania gospodarcze/ przekazać na potrzeby niepełnosprawnych żyjących w naszej społeczności obecnie. W Gminie mieszka około 30 osób niepełnosprawnych. Olbrzymi majątek, zgromadzony przez fundację w czasie czterech wieków jej funkcjonowania powstał z darowizn. Darczyńcom przyświecała jedna myśl - zapewnienie godnych warunków życia osobom starym i niepełnosprawnym. My chcemy uszanować ich wolę poprzez przywrócenie pierwotnych funkcji fundacji założonej przez naszych przodków. Z ośrodka dla kazimierskich niepełnosprawnych mogliby i będą korzystać niepełnosprawni turyści,odwiedzający Kazimierz Dolny.
-
andrzejUlko,
wyraźnie to jest o wikarówce napisane w tytule i w ostatnim zdaniu.Powtarzam- w artykule jest mowa o kościele szpitalnym i o przytułku.
A fundacja św.Anny była właścicielem tych dwóch budowli i wielu pól uprawnych z których wiekszośc ks.Małysiak sprzedawał aby pokryc koszt remontu świątyni.Chlewik i wozownia może też gdzieś były ale nie wiem gdzie ale może jak przeczytam ze zrozumieniem to sie dowiem.
Pozdrawiam Akcję.
Andrzej -
trzezwyznadWislyAndrzej ma slusznego, po prawdziwej wikarowce ani sladu od wojny bodajze, istniejaca ruinka to zypelnie inny domek
-
UlkaAndrzeju, radzę czytać ze zrozumieniem. Tam przecież jest wyraźnie napisane, co jest wikarówką, co szpitalem, a co kościołem. Będziesz jeszcze szukał wozowni i chlewiku?
-
pijany znad Grodarza"Opracowano na podstawie materiałów przygotowanych przez członków Akcji Katolickiej w Kazimierzu " Czyżby Andrzej podważał dokonania Akcji Katolickiej? Odwaga czy zuchwałość.
-
AndrzejTendencyjne przeinaczanie faktów przez niepodpisanego autora artykułu "krótka historia wikarówki".
-po pierwsze to cały artykuł jest o dawnym szpitalu czyli o obecnym domu kultury.Domyślne sugerowanie ,że chodzi w nim o wikarówkę jest zwyczajną manipulacją.
- po drugie to nazywanie tego budyneczku wikarówką jest stosunkowo niedawne i wprowadzone zostało przez jakąś mało kompetentną osobę przy spisywaniu zabytków.Gdy przez wiele lat mieszkali tam państwo Boberscy nikt nie nazywał tego budyneczku wikarówką. Prawdziwa wikarówka była bliżej kościoła św.Anny.Aby się o tym przekonac wystarczy popatrzyc na dawne zdjęcia np w albumie" w Kazimierzu nad Wisłą " -
ZbigniewJeżeli akty prawne z epoki rozbiorów i PRL-u, są śmieszne, to proponuję wszystko, co zawarto w tamtych okresach na podstawie tamtego prawa, uznać za nieważne, niebyłe. Przecież też automatycznie było śmieszne. Myśl strzelista i patriotyczna, ale jakaś marna. Wtedy kochani mieszkańcy, będzie dopiero śmiesznie. Ewenement w skali światowej. Będziemy pierwsi. Jak zwykle. W czym? Sami sobie dopowiedzcie. Radośnie pozdrawiam.
-
B17Co bylo to bylo, teraz mamy inne realia, wikarowka i teren atrakcyjnie polozony winien sluzyc szerszemu spektrum niz kilku osobom potrzebujacym, jak na razie aktywnosc pod szumnymi nazwami nie zgromadzila srodkow, nie zrobila zadnych planow z sensem, czas to sprzedac i niech ktos tam cos sluzacego na przyklad kulturze zrobi. Co do potrzeb niepelnosprawnych to naprawde lepiej jest w innym miejscu zbudowac cos nowego, spelniajcego wspolczesne wymogi, z dojazdem, wejsciami, zapleczem odpowiednim; dobrze by bylo gdyby to spoleczncy we wspolpracy z UM zorganizowali, w koncu te kilka milionow nie problem, i naprawde aby cos sens mialo to nie w takiej klitce, ktora jako zabytek prawie nie nadaje sie do adaptacji, to amatroskie mrzonki. Nie wierze ze miasto nie ma dzialki pod taka sprawe ktora aportem wlozyc moze w przedsiewziecie, warto by sie nad tym zastanowic nim zakonczy sie plan zagospodarowania przestrzennego.
Podkreślam :" . Z ośrodka dla kazimierskich niepełnosprawnych mogliby i będą korzystać niepełnosprawni turyści,odwiedzający Kazimierz Dolny."
I pytam się. A skąd to przeswiadczenie ?
wyraźnie to jest o wikarówce napisane w tytule i w ostatnim zdaniu.Powtarzam- w artykule jest mowa o kościele szpitalnym i o przytułku.
A fundacja św.Anny była właścicielem tych dwóch budowli i wielu pól uprawnych z których wiekszośc ks.Małysiak sprzedawał aby pokryc koszt remontu świątyni.Chlewik i wozownia może też gdzieś były ale nie wiem gdzie ale może jak przeczytam ze zrozumieniem to sie dowiem.
Pozdrawiam Akcję.
Andrzej