Zagrali z pasją. Rosjanie i Szwedzi. Kto lepiej – to kwestia gustu, a tę - nierozstrzygniętą - pozostawili już starożytni. W piątek ostatni
koncert przed galą zagrali „Nayekhovichi” i Den Flygande Bokrullen”.
Piątkowy koncert rozpoczęli znani już kazimierskiej publiczności „Nayekhovichi” z Moskwy. Nietypowy jak na klezmerów skład zespołu – dwie gitary elektryczne, perkusja i tradycyjny już klarnet – próbował usprawiedliwić dyrektor festiwalu Robert Sulkiewicz – nazywając ich awanturnikami muzyki klezmerskiej. Tych, którzy jeszcze nie wiedzieli, co się kryje pod tymi słowami, wkrótce przekonało mocne uderzenie. Zawyły gitary, perkusja wstrząsnęła namiotem i zdawało się, że tylko klarnet sprowadza koncert do klezmerskich klimatów. Momentami występ Rosjan przypominał koncert nie tylko rockowy, ale nawet punkrockowy. Część publiczności szalała pod sceną, wprawiając niebezpiecznie w ruch stelaże z nagłośnieniem i światłem, które chwiały się w rytm ich dance’a. Pozostała część publiczności solidaryzowała się z nimi bardziej tradycyjnie – za pomocą oklasków. Teksty utworów – przynajmniej te wyśpiewane po rosyjsku – dobitnie pokazywały, że muzyka żydowska nie zatrzymała się na ubiegłym stuleciu. O czym śpiewali dokładnie – skryła tajemnica języka jidysz. Zespół prezentował utwory także po angielsku i ukraińsku, ale teksty w wykonaniu żywiołowego lidera grupy – Iwana Żuka zdawały się być integralną częścią brzmienia zespołu – nie jako słowo, ale bardziej jako dźwięk w ogóle…
- Nayekhovichi grają tradycyjne żydowskie melodie w nowym rockowo – reggae – jazzowym brzmieniu. W swoim programie mają utwory instrumentalne ocierające się o prowokację muzyczną i tęskne pieśni w jidysz – pisaliśmy, zapowiadając ich koncert rok temu. Ich tegoroczny koncert zdominowała prowokacja, ważne jednak, że entuzjastycznie przyjęta przez publiczność.
Koncert gwiazdy III Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej szwedzkiego zespołu Den Flygande Bokrullen początkowo zapowiadał ostudzenie emocji. Powiało chłodną elegancją – po Rosjanach w kolorowych luźnych t-shirtach pojawili się „faceci w czerni” – w czarnych garniturach, kamizelkach i białych koszulach. Złoto tuby na takim tle wyglądało niezwykle dostojnie! Pierwsze utwory były potwierdzeniem zmiany nastroju. Muzycy zagrali tradycyjne klezmerskie tematy, sympatycznie melodyjne. Ale i w ich wykonaniach pełno było ognia, który rozpalał publiczność z utworu na utwór. Nie obyło się bez tańców, bo po prostu nie sposób było ustać w miejscu, a oklaski nie rozładowywały emocji. Muzyka zespołu szwedzkiego okazała się na tyle elektryzująca, że pod koniec wieczoru razem z Den Flygande Bokrullen koncertowali Nayekhovichi.
- Szwedzi też dali czadu – taki komentarz zasłyszany po koncercie szwedzkiej grupy mówi sam za siebie.
A muzyka? A muzyka wzlatywała nad Miasteczko, komponując się z nocą i ciszą i osiadała na sennych dachach. Naprawdę.
Nayekchovichi wystąpili w składzie:
Iwan Żuk – wokal, gitara,
Mitya Khramtsov – gitara basowa,
Maksim Karpyczow – klarnet,
Fiodor Maszendżynow – instrumenty perkusyjne,
Den Flygande Bokrullen wystąpili w składzie:
Carl Johansson – instrumenty perkusyjne
Arvid Pettersson: baryton i fortepian róg
Tomasz Dawidowski: kontrabas i tuby
Gustav Johansson: akordeon, puzon i baryton klaksonu
Matti Pohjola: mandolina, banjo, kornet i baryton klaksonu
Lars Ydgren: klarnet & alto sax
- Nayekhovichi grają tradycyjne żydowskie melodie w nowym rockowo – reggae – jazzowym brzmieniu. W swoim programie mają utwory instrumentalne ocierające się o prowokację muzyczną i tęskne pieśni w jidysz – pisaliśmy, zapowiadając ich koncert rok temu. Ich tegoroczny koncert zdominowała prowokacja, ważne jednak, że entuzjastycznie przyjęta przez publiczność.
Koncert gwiazdy III Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej szwedzkiego zespołu Den Flygande Bokrullen początkowo zapowiadał ostudzenie emocji. Powiało chłodną elegancją – po Rosjanach w kolorowych luźnych t-shirtach pojawili się „faceci w czerni” – w czarnych garniturach, kamizelkach i białych koszulach. Złoto tuby na takim tle wyglądało niezwykle dostojnie! Pierwsze utwory były potwierdzeniem zmiany nastroju. Muzycy zagrali tradycyjne klezmerskie tematy, sympatycznie melodyjne. Ale i w ich wykonaniach pełno było ognia, który rozpalał publiczność z utworu na utwór. Nie obyło się bez tańców, bo po prostu nie sposób było ustać w miejscu, a oklaski nie rozładowywały emocji. Muzyka zespołu szwedzkiego okazała się na tyle elektryzująca, że pod koniec wieczoru razem z Den Flygande Bokrullen koncertowali Nayekhovichi.
- Szwedzi też dali czadu – taki komentarz zasłyszany po koncercie szwedzkiej grupy mówi sam za siebie.
A muzyka? A muzyka wzlatywała nad Miasteczko, komponując się z nocą i ciszą i osiadała na sennych dachach. Naprawdę.
Nayekchovichi wystąpili w składzie:
Iwan Żuk – wokal, gitara,
Mitya Khramtsov – gitara basowa,
Maksim Karpyczow – klarnet,
Fiodor Maszendżynow – instrumenty perkusyjne,
Den Flygande Bokrullen wystąpili w składzie:
Carl Johansson – instrumenty perkusyjne
Arvid Pettersson: baryton i fortepian róg
Tomasz Dawidowski: kontrabas i tuby
Gustav Johansson: akordeon, puzon i baryton klaksonu
Matti Pohjola: mandolina, banjo, kornet i baryton klaksonu
Lars Ydgren: klarnet & alto sax
Fot. Mateusz Stachyra