Żartują, że są grupą terapeutyczną i fani im radzą, by koncerty organizowali w SPA. Koncert wielkiej gwiazdy muzyki jazzowej Grażyny Auguścik i jednego z najwybitniejszych wykonawców muzyki brazylijskiej Paulinha Garcii odbył się w sobotni wieczór w Domu Architekta SAPR w Kazimierzu Dolnym.
- Nasza muzyka z "krainy łagodności" uspakaja, relaksuje – mówi Grażyna Auguścik o muzyce, którą tworzy z Paulinho Garcią. – Jest nareszcie chwila ciszy, o którą coraz trudniej dziś w muzyce - melancholijnie i dobrze. Wydawałoby się, że muzyka brazylijska to przede wszystkim bomba energetyczna z ogniem. Owszem, jest tak w wielu przypadkach. W naszym – to energia nasycona słońcem, która leczy.
Koncert w Kazimierzu, będący elementem trasy koncertowej promującej płytę „The Beatles Nova”, był właśnie takim… seansem terapeutycznym. Przywoływał najpiękniejsze z najpiękniejszych chwile szczęścia. Mnie umieścił w pewnym dniu zimowym: za oknem świeżo spadły śnieg, który wybiela wszystko wokół. Obtupywanie butów w sieni pozostawia na zewnątrz całe zło tego świata. A w domu ciepło bijące od kominka. Ze starego radioodbiornika z zielonym okiem płynie relaksująca muzyka… Spokój dzieciństwa…To nic, że nigdy nie miałam kominka. Miałam – wczoraj…
Samby, cha-che i inne utwory, jak „Samba przed rozstaniem” z repertuaru Hanny Banaszak czy „Spoza nas” – w wykonaniu Grażyny Auguścik i Paulinha Garcii kierowały latynoską żywiołowość na budowanie poczucia bezpieczeństwa. Podobnie zaaranżowana została muzyka Beatlesów: miała w sobie potencjał Beatlesowych wykonań koncertowych a jednocześnie dawała wytchnienie i ukojenie. Było to jak zamknięcie żywiołów, których moc fascynuje, przyciąga i zniewala, ale nie przeraża, gdy wiemy, że jest pod kontrolą…
Słowiańska dusza, latynoska żywiołowość, energia tysięcznych rzesz fanów piosenek Chłopaków z Liverpoolu w sobotni wieczór w Kazimierzu stanowiły jedność. Czy to jest esencja promowanej przez Grażynę Auguścik i Paulinha Garcię ich nowej wspólnej płyty „The Beatles Nova”? Tego typu rozważania utonęły w ogromnym morzu braw, jakimi kazimierska publiczność nagrodziła artystów…
Na Państwa trasie koncertowej są same duże miasta – Opole, Poznań, Wrocław, a nawet stolice: Warszawa, Praga, Bratysława. Jak to się stało, że dołączył do nich maleńki Kazimierz Dolny?
Grażyna Auguścik – Kazimierz też jest stolicą – polskich artystów. Koncert udało się zorganizować dzięki pani Marii Warszawskiej, która tutaj mieszka. Była kiedyś na naszym koncercie zorganizowanym z okazji „Święta Traw” w północnej części kraju przy Parku Słowińskim – w malutkiej galerii – pensjonacie malarki Krystyny Rajcher, która tę imprezę zainicjowała. Pani Maria obiecała, że spowoduje, żebyśmy zagrali tutaj, w Kazimierzu. Nie dowierzałam, że to może stać się faktem, aczkolwiek o Kazimierzu słyszałam wielokrotnie. Jak się okazało, była to tylko kwestia czasu, żeby tutaj przyjechać…
Następny koncert mają Państwo dopiero w poniedziałek w Poznaniu. Czy Kazimierz oznacza więc odpoczynek?
Grażyna Auguścik – Zaczęliśmy trasę koncertową 3 marca i kontynuujemy ją do 17 marca włącznie. Rzeczywiście mamy dużo kilometrów do pokonania – ponad 4 tysiące. I właśnie w Kazimierzu mamy jeden dzień przerwy. Będzie można nacieszyć oko widokiem tego miasta i odpocząć chwilkę przed podróżą do Poznania, czyli dosyć daleką.
Czy Pani wie, co chce zobaczyć, czy pozwoli się Pani prowadzić?
Grażyna Auguścik – Absolutnie dam się prowadzić i myślę, że z racji znajomości z Panią Marią zobaczę właściwe miejsca.
Jak Pani znosi tak intensywne życie: idzie Pani spać na przykład w Ostrowie Wielkopolskim, by zbudzić się rano w Kazimierzu?
Grażyna Auguścik – Trasa koncertowa nie ogranicza się tylko do podróży i koncertowania, ale są to również spotkania – w każdym mieście mam jakichś znajomych czy też nowych znajomych. W każdym mieście są fani, są media, z którymi rozmawiam. To jest bardzo intensywne, ale konieczne, zwłaszcza, gdy się promuje nowy projekt. Poza tym nigdy nie dałabym rady odwiedzić tych wszystkich moich znajomych, gdybym miała przyjeżdżać do nich prywatnie. Stąd to jest fajny moment, żeby wykorzystać ten czas także na chwile ze znajomymi. Na czas trasy koncertowej „programuję się”, żeby ten wysiłek i psychicznie, i fizycznie dobrze znieść. To jest moje życie. To jest dla mnie chleb codzienny.
Czy korzysta Pani z jakichś form relaksu podczas trwania trasy koncertowej?
Grażyna Auguścik – Nie ma na to czasu. Najbardziej ubolewam nad tym, że nie możemy wykorzystać obecności w takich miejscach, jak Praga czy Bratysława, gdzie nie jeżdżę bardzo często, a gdzie zawsze jest wiele ciekawego do zobaczenia. Na zwiedzanie nie mam, niestety, fizycznie czasu… Na to potrzebna jest też innego typu energia.
Teraz podczas koncertów oddaje Pani energię publiczności, ale przecież trzeba ją w końcu także pobrać. Jak się Pani regeneruje?
Grażyna Auguścik – Ja się szybko regeneruję. Przyzwyczaiłam się do bycia w ciągłym ruchu, zwłaszcza, że pracuję na dwóch kontynentach. Po trasie koncertowej zwykle muszę się wyspać. Bardzo fajną dla mnie formą relaksu jest masaż i chwila spokoju, wyciszenia. Nie należę do osób, które umieją wypoczywać na wakacjach – to dla mnie strata czasu. Zawsze mam wrażenie, że mnie cos ważnego może ominąć. Mogę poleniuchować kilka dni – może tydzień? Ale nie więcej. Zawsze po takiej intensywnej trasie koncertowej jadę do mamy – ostatnio byłam przed świętami Bożego Narodzenia – teraz będę przed Wielkanocą. Tam kompletnie zapominam o swoich rzeczach i żyję życiem mojej rodziny, siostry i środowiska, w którym mieszka mama. Pomagam jej w przygotowaniach do świąt – w pieczeniu, sprzątaniu – takich zwykłych tradycyjnych polskich obowiązkach. I to mnie relaksuje. Wtedy odpoczywam od swoich spraw, aczkolwiek cały czas jestem czujna…
Pije Pani teraz gorącą wodę. Skąd ten sentyment?
Grażyna Auguścik – Jestem miłośniczką natury, a woda i powietrze to podstawa. Myślę, że tu w Kazimierzu jest wszystko, co odpowiada naturze. Jeżeli środowisko naturalne jest czyste, ludzie podświadomie lgną do takich miejsc, które działają jak czakramy. Coś w tym jest. Być może Kazimierz jest takim miejscem, które kumuluje energię wszystkich ludzi, którzy są spragnieni odpoczynku i relaksują się tu, nawet nie wiedząc, dlaczego?
Dziękuję za rozmowę.
Grażyna Auguścik – Dziękuję.
Koncert Grażyny Auguścik i Paulinho Garcii w Domu Architekta SARP zgromadził bardzo liczną publiczność. Niektórzy przyjechali tu specjalnie aż z północnej części Polski. Klimatyczny hall SARP-u, który nierzadko jest miejscem podobnych wydarzeń, docenili i artyści, i słuchacze, chwaląc jego doskonałą akustykę. Nic więc dziwnego, że koncert zamiast planowaną godzinę trwał o wiele dłużej...
Fot. AS
Fot. Z archiwum Domu Architekta SARP
Skomentuj
Dodane komentarze (1)
-
Świetna dykcja Pani Grażyny, fantastyczny głos, każdy utwór - dopracowana perełka. Niezapomniany wieczór!