Kocham cię jak Irlandię. Tak nasi czytelnicy powitali zespół Samhain, który wystąpił w kazimierskiej restauracji Kwadrans, gdzie już po raz trzeci zabrzmiały dźwięki muzyki celtyckiej. Tym razem grupie lubelskich muzyków, którzy promowali w Kazimierzu swoją płytę „Folk! Jamboree”, towarzyszyli tancerze z lubelskiej filii szkoły tańca irlandzkiego Ua Niall.
Jak doszło do powstania zespołu „Samhain”
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Wszystko zaczęło się w latach 87 – 88 – od żeglarstwa, od pływania po Mazurach, od śpiewania przy ognisku szant, piosenek żeglarskich. Twórcą zespołu jest Marek Strzałkowski, który w roku 96 zaproponował mi, żebym grała na skrzypcach muzykę irlandzką w jego zespole. Odpowiedziałam: nie, nie… tego nie będę grała! Do tego musiałam dojrzeć, jak do każdej muzyki się dojrzewa, którą się kiedyś pokocha, z którą się będzie identyfikować.
Ale ta muzyka jest bardzo chwytliwa…
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Chwytliwa, ale nie dla wszystkich. Choćby przykład mój – dałam się przekonać dopiero po trzech latach!
Od szant do muzyki irlandzkiej jest chyba daleko. Skąd takie zainteresowania?
Marek Strzałkowski: Z żeglarstwa. Generalnie chodziło o to, ze szant ja już nie mogłem słuchać… (śmiech) Nudzą się. Tradycyjnych jest mało, a nowe mi się niespecjalnie podobają. Trzeba było sięgnąć do korzeni z lądu. Większość piosenek była przecież przenoszona na morze z lądu. To była tradycja Irlandii, Szkocji, Anglii też trochę, ale Anglicy nie śpiewali, oni nie umieją śpiewać (śmiech). Bardzo dużo szant pochodzi także z Bretanii.
Jak powstała nazwa zespołu Samhain?
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: W Polsce od dawna istnieją już zespoły muzyki irlandzkiej, których nazwy urobiono od najwyższego szczytu w Irlandii (Carrantuohill) czy od najdłuższej rzeki (Shannon). My wybraliśmy największe święto, a największe święto to –Samhain.
Marek Strzałkowski: Było to święto celtyckie, które miało charakter noworoczny. Zaczynało się wg ich kalendarza 31 października w wigilię naszego świętego zmarłych. Towarzyszyły mu obrzędy pogańskie odkupienia win, łączenia się z duchami przodków zmarłych. Tak więc nazwaliśmy nasz zespół Samhain.
Państwo grają tradycyjną muzykę celtycką, ale zaaranżowaną w sposób współczesny.
Marek Strzałkowski: Utwory są tradycyjne, ale nie gramy tego w sposób tradycyjny, bo się nie da… Czasami staramy się grać utwory tradycyjnie, jednak brzmieniowo wychodzą one bardziej rockowo. Wszyscy mamy przeszłość rockową, więc pewne maniery, niestety, nie dają o sobie zapomnieć.
Wykonujecie muzykę irlandzką na instrumentach elektronicznych. Skąd ten pomysł?
Marek Strzałkowski: To wynik poszukiwania brzmienia.
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: I jak najbardziej udogodnienie sobie – żeby jak najmniej niszczyć akustyczne instrumenty. Czasem trzeba zagrać gdzieś na dworze albo w piwnicy, gdzie jest wilgotność bardzo duża…stąd na przykład elektryczne skrzypce, ale gitara jak najbardziej akustyczna, tyle że wzmocniona preampem, żeby brzmienie było dosyć mocne.
To już Państwa trzeci koncert w Kwadransie, a w Kazimierzu?
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Gramy tu już regularnie od końca lata co miesiąc. To miejsce ma niesamowity klimat. Świetnie się nam tutaj gra. Jest to adekwatne miejsce do tego typu muzyki. Aczkolwiek graliśmy już Kazimierzu nie raz na imprezach zamkniętych. Raz nawet daliśmy prywatny koncert „Pod Wietrzną Górą” na weselu. Było to małżeństwo polsko – niemieckie, ale chcieli muzykę irlandzką…
Co wg Państwa łączy muzykę irlandzką z Kazimierzem – żydowskim, renesansowym? Czy są według Was jakieś związki?
Marek Strzałkowski: A czasem paru Szkotów tu nie mieszkało?
Mieszkało. Nawet jest coś takiego jak faktoria angielska na Krakowskiej…
Marek Strzałkowski: Szkotów mieszkało w pewnym momencie w Polsce bardzo dużo, emigrowali z wyspy, gdyż byli prześladowani w kraju za czasów jakobitów.
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Irlandczycy byli bardziej prześladowani przez Anglików niż Szkoci. Muzyka celtycka była przez Anglików duszona. Stąd w ogóle taniec irlandzki tak wygląda, że tańczą tutaj wyłączne nogi. Taniec według Anglików to był ruch rąk i całego ciała, Irlandczycy wymyślili sobie, że będą tańczyły tylko nogi. Więc to nie będzie taniec, to nie będzie mogło być zakazane. Cała góra do pasa w górę jest sztywna wyprostowana, a tańczą tylko nogi.
Skąd u Państwa przy obecnej modzie na tańce latynoskie zainteresowanie tańcem irlandzkim?
Konrad Korczyński: To przede wszystkim zaczęło się od zespołu Samhain. To właśnie zespół zorganizował pierwsze warsztaty tańca irlandzkiego z profesjonalnym nauczycielem. Ja byłem na tych pierwszych warsztatach – najdłużej w Lublinie tańczę. Uczyłem się w tym czasie języka irlandzkiego i chciałem poznawać kulturę tego kraju. Potem były kolejne warsztaty i następne. W końcu zdecydowaliśmy w Lublinie otworzyć filię warszawskiej szkoły Ua Niall.
Czym charakteryzuje się taniec irlandzki?
Konrad Korczyński: Jest to taniec bardzo dynamiczny i jednocześnie bardzo wymagający – wymaga od tancerza kondycji i zmiany pewnych przyzwyczajeń. To jest jeden z niewielu tańców tradycyjnych, który tak naprawdę ewoluuje. Czerpie dużo z baletu. Jeszcze 20 lat temu sytuacja z otwartymi stopami podczas tańca była rzadko spotykana, a w tym momencie to jest podstawa. Charakteryzuje go precyzja, tu nie chodzi o szybkość, tylko o technikę, bo jeżeli coś się zrobi źle, to można skręcić kostkę.
Tańce irlandzkie dzielą się na tańce miękkie i tańce twarde. Tańce miękkie wymagają miękkich bucików – tutaj wiele mogą pokazać kobiety, które są delikatniejsze, szybsze, bardziej rozciągnięte, zgrabniejsze. Tańce twarde są domeną mężczyzn, wymagana jest tu siła uderzenia, szybkość uderzenia, ale są też kobiety, które stepują o wiele lepiej i szybciej niż mężczyźni, więc rozróżnienie na tańce męskie i kobiece nie jest do końca zasadne. Taniec irlandzki to nie tylko taniec solowy, jak my tu prezentujemy, ale też tańce grupowe, które angażują publiczność.
Żeby tańczyć tańce irlandzkie, trzeba to naprawdę lubić, czuć i kochać tę muzykę i kulturę.
Dziękuję za rozmowę.
Utwory on-line:
Ye Jacobites (4,5 MB mp3)
Parcel Of Rogues (5,3 MB mp3)
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Wszystko zaczęło się w latach 87 – 88 – od żeglarstwa, od pływania po Mazurach, od śpiewania przy ognisku szant, piosenek żeglarskich. Twórcą zespołu jest Marek Strzałkowski, który w roku 96 zaproponował mi, żebym grała na skrzypcach muzykę irlandzką w jego zespole. Odpowiedziałam: nie, nie… tego nie będę grała! Do tego musiałam dojrzeć, jak do każdej muzyki się dojrzewa, którą się kiedyś pokocha, z którą się będzie identyfikować.
Ale ta muzyka jest bardzo chwytliwa…
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Chwytliwa, ale nie dla wszystkich. Choćby przykład mój – dałam się przekonać dopiero po trzech latach!
Od szant do muzyki irlandzkiej jest chyba daleko. Skąd takie zainteresowania?
Marek Strzałkowski: Z żeglarstwa. Generalnie chodziło o to, ze szant ja już nie mogłem słuchać… (śmiech) Nudzą się. Tradycyjnych jest mało, a nowe mi się niespecjalnie podobają. Trzeba było sięgnąć do korzeni z lądu. Większość piosenek była przecież przenoszona na morze z lądu. To była tradycja Irlandii, Szkocji, Anglii też trochę, ale Anglicy nie śpiewali, oni nie umieją śpiewać (śmiech). Bardzo dużo szant pochodzi także z Bretanii.
Jak powstała nazwa zespołu Samhain?
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: W Polsce od dawna istnieją już zespoły muzyki irlandzkiej, których nazwy urobiono od najwyższego szczytu w Irlandii (Carrantuohill) czy od najdłuższej rzeki (Shannon). My wybraliśmy największe święto, a największe święto to –Samhain.
Marek Strzałkowski: Było to święto celtyckie, które miało charakter noworoczny. Zaczynało się wg ich kalendarza 31 października w wigilię naszego świętego zmarłych. Towarzyszyły mu obrzędy pogańskie odkupienia win, łączenia się z duchami przodków zmarłych. Tak więc nazwaliśmy nasz zespół Samhain.
Państwo grają tradycyjną muzykę celtycką, ale zaaranżowaną w sposób współczesny.
Marek Strzałkowski: Utwory są tradycyjne, ale nie gramy tego w sposób tradycyjny, bo się nie da… Czasami staramy się grać utwory tradycyjnie, jednak brzmieniowo wychodzą one bardziej rockowo. Wszyscy mamy przeszłość rockową, więc pewne maniery, niestety, nie dają o sobie zapomnieć.
Wykonujecie muzykę irlandzką na instrumentach elektronicznych. Skąd ten pomysł?
Marek Strzałkowski: To wynik poszukiwania brzmienia.
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: I jak najbardziej udogodnienie sobie – żeby jak najmniej niszczyć akustyczne instrumenty. Czasem trzeba zagrać gdzieś na dworze albo w piwnicy, gdzie jest wilgotność bardzo duża…stąd na przykład elektryczne skrzypce, ale gitara jak najbardziej akustyczna, tyle że wzmocniona preampem, żeby brzmienie było dosyć mocne.
To już Państwa trzeci koncert w Kwadransie, a w Kazimierzu?
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Gramy tu już regularnie od końca lata co miesiąc. To miejsce ma niesamowity klimat. Świetnie się nam tutaj gra. Jest to adekwatne miejsce do tego typu muzyki. Aczkolwiek graliśmy już Kazimierzu nie raz na imprezach zamkniętych. Raz nawet daliśmy prywatny koncert „Pod Wietrzną Górą” na weselu. Było to małżeństwo polsko – niemieckie, ale chcieli muzykę irlandzką…
Co wg Państwa łączy muzykę irlandzką z Kazimierzem – żydowskim, renesansowym? Czy są według Was jakieś związki?
Marek Strzałkowski: A czasem paru Szkotów tu nie mieszkało?
Mieszkało. Nawet jest coś takiego jak faktoria angielska na Krakowskiej…
Marek Strzałkowski: Szkotów mieszkało w pewnym momencie w Polsce bardzo dużo, emigrowali z wyspy, gdyż byli prześladowani w kraju za czasów jakobitów.
Katarzyna Wasilewska – Strzałkowska: Irlandczycy byli bardziej prześladowani przez Anglików niż Szkoci. Muzyka celtycka była przez Anglików duszona. Stąd w ogóle taniec irlandzki tak wygląda, że tańczą tutaj wyłączne nogi. Taniec według Anglików to był ruch rąk i całego ciała, Irlandczycy wymyślili sobie, że będą tańczyły tylko nogi. Więc to nie będzie taniec, to nie będzie mogło być zakazane. Cała góra do pasa w górę jest sztywna wyprostowana, a tańczą tylko nogi.
Skąd u Państwa przy obecnej modzie na tańce latynoskie zainteresowanie tańcem irlandzkim?
Konrad Korczyński: To przede wszystkim zaczęło się od zespołu Samhain. To właśnie zespół zorganizował pierwsze warsztaty tańca irlandzkiego z profesjonalnym nauczycielem. Ja byłem na tych pierwszych warsztatach – najdłużej w Lublinie tańczę. Uczyłem się w tym czasie języka irlandzkiego i chciałem poznawać kulturę tego kraju. Potem były kolejne warsztaty i następne. W końcu zdecydowaliśmy w Lublinie otworzyć filię warszawskiej szkoły Ua Niall.
Czym charakteryzuje się taniec irlandzki?
Konrad Korczyński: Jest to taniec bardzo dynamiczny i jednocześnie bardzo wymagający – wymaga od tancerza kondycji i zmiany pewnych przyzwyczajeń. To jest jeden z niewielu tańców tradycyjnych, który tak naprawdę ewoluuje. Czerpie dużo z baletu. Jeszcze 20 lat temu sytuacja z otwartymi stopami podczas tańca była rzadko spotykana, a w tym momencie to jest podstawa. Charakteryzuje go precyzja, tu nie chodzi o szybkość, tylko o technikę, bo jeżeli coś się zrobi źle, to można skręcić kostkę.
Tańce irlandzkie dzielą się na tańce miękkie i tańce twarde. Tańce miękkie wymagają miękkich bucików – tutaj wiele mogą pokazać kobiety, które są delikatniejsze, szybsze, bardziej rozciągnięte, zgrabniejsze. Tańce twarde są domeną mężczyzn, wymagana jest tu siła uderzenia, szybkość uderzenia, ale są też kobiety, które stepują o wiele lepiej i szybciej niż mężczyźni, więc rozróżnienie na tańce męskie i kobiece nie jest do końca zasadne. Taniec irlandzki to nie tylko taniec solowy, jak my tu prezentujemy, ale też tańce grupowe, które angażują publiczność.
Żeby tańczyć tańce irlandzkie, trzeba to naprawdę lubić, czuć i kochać tę muzykę i kulturę.
Dziękuję za rozmowę.
Utwory on-line:
Ye Jacobites (4,5 MB mp3)
Parcel Of Rogues (5,3 MB mp3)
Skomentuj
Dodane komentarze (4)
-
"Jestem z wyspy zielonej,
ręką Boga stworzonej
z Irlandii.
Panie, dziękczynienie
przyjm za to stworzenie.
Przyjdź i zatańcz z nami
lasami, polami
Irlandii." -
A Irlandia podobno jest taka zielona,
jak włosy syreny o świcie...
Za jej czułe westchnienia i białe ramiona
moje szare oddałbym życie.
A Irlandia podobno, jest taka szalona,
jak wiatr, co ma czapkę podartą...
Za jej czułe westchnienia i białe ramiona
moje nudne życie oddać warto.
-
I ja tam byłem i piwo piłem, muzy słuchałem ,tańce oglądałem..artykuł A.S. przeczytałem ale brakuje mi słowa o głebokim niepowtarzalnym głośie Kasi która jest prawdziwym moterem napędowym Samhain.Może po następnym koncercie coś więcej o niej?
-
I kocham Cię jak Irlandię
ręką Boga stworzonej
z Irlandii.
Panie, dziękczynienie
przyjm za to stworzenie.
Przyjdź i zatańcz z nami
lasami, polami
Irlandii."
jak włosy syreny o świcie...
Za jej czułe westchnienia i białe ramiona
moje szare oddałbym życie.
A Irlandia podobno, jest taka szalona,
jak wiatr, co ma czapkę podartą...
Za jej czułe westchnienia i białe ramiona
moje nudne życie oddać warto.