Komentarze
Ostatni dzwonek. Prace remontowe nie mogą być dalej odkładane – nie ma wątpliwości Ryszard Zawisza z firmy SZG zajmującej się konserwacją zabytków. Nie można zwlekać z remontem zabytkowego kompleksu.
Klasztorowi Ojców Franciszkanów w Kazimierzu Dolnym z XVI wieku grozi katastrofa budowlana. Nieremontowany mur okalający zabytkowy obiekt już uległ zniszczeniu.
Od kilku lat trwają prace konserwatorskie tego kompleksu kościelno-klasztornego. Wykonano część renowacji budynku. Trwają też prace wewnątrz kościoła. Odnowione zostały ołtarze. Jak się okazuje, to jednak wyłącznie kosmetyka.
Skarpa, na której stoi budowla z biegiem lat zaczęła ulegać erozji. Masy ziemi zaczęły napierać na mur, który w końcu nie wytrzymał. Ekspertyzy wykazują, że jeżeli skarpa zacznie się dalej osuwać, a to może się stać w każdej chwili, zagrozi całemu budynkowi klasztoru. – Jak to możliwe? Po prostu osuwająca się skarpa pociągnie za sobą klasztorną ścianę – alarmują eksperci.
By do tego nie doszło trzeba wykonać betonowe plomby. Głębokie na 2,5 metra. Dopiero wtedy możliwe będzie zabezpieczenie klasztoru. – Natychmiast należy również zrobić przyporę od strony południowej obiektu. Poza tym na odcinku około 10 metrów wyremontować fundamenty klasztoru, które są w strefie zawalonego muru. Prace nie mogą być dalej odkładane – nie ma wątpliwości Ryszard Zawisza z firmy SZG zajmującej się konserwacją zabytków. Zawisza jest autorem najnowszej ekspertyzy dotyczącej zagrożenia budynku klasztoru.
Remont wymaga sporych funduszy (na razie jeszcze trudno je oszacować). Takich nie mają ojcowie franciszkanie, którzy pieniądze na ratowanie zabytku zarabiają wyłącznie na misjach i rekolekcjach. – Nie mamy parafii, a to oznacza, że nie ma mamy dochodów ze ślubów, chrztów czy pogrzebów. Pieniędzy z tacy zbieranej podczas mszy też nie ma wiele – przyznaje ojciec Edwin Kozicki, gwardian klasztoru w Kazimierzu.
Dlatego zakonnicy zamierzają ubiegać się o środki unijne na ratowanie klasztoru. Z takich funduszy skorzystało wcześniej stowarzyszenie „Kazimierska Fara”, które zajęło się renowacją kościoła świętej Anny.
Zakon zwrócił się także po pomoc do Urzędu Miasta. – Nie jesteśmy w stanie wyłożyć funduszy na ten cel. W zamian deklarujemy wsparcie przy pisaniu wniosków o fundusze – zapewnia Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza Dolnego.
Od kilku lat trwają prace konserwatorskie tego kompleksu kościelno-klasztornego. Wykonano część renowacji budynku. Trwają też prace wewnątrz kościoła. Odnowione zostały ołtarze. Jak się okazuje, to jednak wyłącznie kosmetyka.
Skarpa, na której stoi budowla z biegiem lat zaczęła ulegać erozji. Masy ziemi zaczęły napierać na mur, który w końcu nie wytrzymał. Ekspertyzy wykazują, że jeżeli skarpa zacznie się dalej osuwać, a to może się stać w każdej chwili, zagrozi całemu budynkowi klasztoru. – Jak to możliwe? Po prostu osuwająca się skarpa pociągnie za sobą klasztorną ścianę – alarmują eksperci.
By do tego nie doszło trzeba wykonać betonowe plomby. Głębokie na 2,5 metra. Dopiero wtedy możliwe będzie zabezpieczenie klasztoru. – Natychmiast należy również zrobić przyporę od strony południowej obiektu. Poza tym na odcinku około 10 metrów wyremontować fundamenty klasztoru, które są w strefie zawalonego muru. Prace nie mogą być dalej odkładane – nie ma wątpliwości Ryszard Zawisza z firmy SZG zajmującej się konserwacją zabytków. Zawisza jest autorem najnowszej ekspertyzy dotyczącej zagrożenia budynku klasztoru.
Remont wymaga sporych funduszy (na razie jeszcze trudno je oszacować). Takich nie mają ojcowie franciszkanie, którzy pieniądze na ratowanie zabytku zarabiają wyłącznie na misjach i rekolekcjach. – Nie mamy parafii, a to oznacza, że nie ma mamy dochodów ze ślubów, chrztów czy pogrzebów. Pieniędzy z tacy zbieranej podczas mszy też nie ma wiele – przyznaje ojciec Edwin Kozicki, gwardian klasztoru w Kazimierzu.
Dlatego zakonnicy zamierzają ubiegać się o środki unijne na ratowanie klasztoru. Z takich funduszy skorzystało wcześniej stowarzyszenie „Kazimierska Fara”, które zajęło się renowacją kościoła świętej Anny.
Zakon zwrócił się także po pomoc do Urzędu Miasta. – Nie jesteśmy w stanie wyłożyć funduszy na ten cel. W zamian deklarujemy wsparcie przy pisaniu wniosków o fundusze – zapewnia Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza Dolnego.
Hanna Bednarzewska
Kurier Lubelski
Kurier Lubelski
Fot. A.S.
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
a w klasztorze jest inaczej, jeśli tam powie co łaska, to ma na myśli ile kto może dać, nie każdego stać na takie opłaty jak w farze! ksiądz w farze mówi co łaska, ale najmniej 800!!!!
Klasztor nie może przestać istnieć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!...