Kazimierska Bridget Jones

Skomentuj (2)

Jej życie uczuciowe jest pasmem porażek. Pociesza się nadużywaniem alkoholu, paleniem papierosów oraz jedzeniem. Wraz z rozpoczęciem nowego roku postanawia…  -  tak w wielkim skrócie media piszą o bohaterce filmu Sharon Maguire Dziennik Bridget Jones. My mamy  kazimierski jej odpowiednik!

Nasza Bridget Jones to atrakcyjna inteligentna kobieta po trzydziestce. Ma duże poczucie humoru, ale i własnej wartości i wie, że wszystko w życiu osiągnęła własną pracą, której poświęca praktycznie cały czas. Cierpi na tym oczywiście jej życie prywatne, zarówno kontakty z domem rodzinnym, do którego powroty traktuje jako ostateczną konieczność, jak i z przyjaciółmi, głównie z pracy, gdzie bohaterka jest stroną, która bardziej bierze niż daje, nie przywiązując wagi do tych znajomości. O mężczyznach już nie wspominając. Tak upływa jej życie z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc – bez zmian. Ale to życie jednak wymusza na bohaterce zmianę widzenia świata. W pracy, mimo tego że jest najlepsza, to jej właśnie dotyka redukcja etatów, nagle musi zwolnić wynajmowane od lat mieszkanie, poszukiwania miłości w Internecie zawodzą. Wtedy upomina się o nią rodzina. Tak zwykle bywa, gdy nam źle, to w niej właśnie znajdujemy oparcie. W przypadku bohaterki nie jest to jednak łatwe, zwłaszcza gdy wszyscy muszą życie budować od nowa.

Taka właśnie jest Marta z powieści kazimierzanki Edyty Łysiak „Tak się nie robi”. Bo tak się rzeczywiście nie robi, jeżeli nie chce się zmarnować życia.

Czy Pani też wiedziała, że tak się nie robi, czy uczyła się tego Pani razem ze swoją bohaterką?

Edyta Łysiak –
Uczyłam się tego razem z bohaterką. Ja wiem, że ważny jest ten dzień najbliższy – dziś modne jest hasło carpe diem – nie oglądamy się dookoła, tylko przemy do przodu. A jednak nie jest tak naprawdę. Są rzeczy, przy których warto się zatrzymać. Bo czasami może być za późno. Marta zdaje sobie sprawę, jak ważna jest rodzina, gdy ta rodzina się rozsypuje i ona traci dom rodzinny. Ja też w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie ważna jest praca, kariera, znajomi, tylko najważniejsza jest rodzina. Jeszcze się mogłam nacieszyć pełnym jej składem, chociaż żałuję, że nie spostrzegłam tego wcześniej. Bo wspólne przebywanie daje jednak dużo siły i jest to zupełnie inna energia.

Bohaterka nie dba także o kontakty towarzyskie. W zasadzie nie ma kontaktów poza pracą, bo nawet te koleżanki, które ma, to są dziewczyny z biura. Czytając książkę, odnosi się wrażenie, że i o te znajomości ona po prostu nie dba.

Edyta Łysiak –
Absolutnie tak. Marta traktuje życie powierzchownie. Wiele osób tak robi, że najważniejsza jest praca, a znajomi to zbędny balast. Jak chcą się wyżalić, to napiszą bloga czy zrobią to na jakimś forum. I mojej bohaterce – do sylwestra, gdy zaczyna się akcja książki – jest z tym dobrze. Może ona za późno dojrzała? Jedni dorastają w wieku dwudziestu kilku lat, a jej było na to potrzeba 35, niektórzy przecież nie dorastają nigdy. I…

Tak się nie robi!

Edyta Łysiak –
I tak się nie robi właśnie!

Jak więc powinno się robić? Czego mogą się nauczyć od Marty Pani czytelniczki?

Edyta Łysiak –
To bardzo dobry pomysł, żeby moją książkę potraktować jako taki poradnik dla kobiet – i dla żon, żeby zadbały o swoich mężów, żeby nie szukali wrażeń na czacie, i dla dziewczyn, żeby nie traciły fajnych znajomości, tylko z tego powodu, że uważają, że nie są jeszcze gotowe na trwały związek. Bo potem może być po prostu za późno.

Skąd pomysł, by Pani jako dziennikarka zajmująca się dotąd tematyką rolnictwa użyła pióra do napisania książki?

Edyta Łysiak –
Zawsze mi było bliższe pisanie niż mówienie, chociaż stałam się gadułą, a taka nie byłam kiedyś absolutnie! Szukając pracy, wysyłając różne aplikacje, żeby nie czekać bezczynnie na odpowiedź, zajęłam się czatowaniem. I pomyślałam sobie: jakie to jest fajne, jacy oni są śmieszni, jacy żałośni ci panowie – i zaczęłam to opisywać. Niestety na czacie nie ma możliwości „kopiuj – wklej”, więc musiałam na bieżąco i czatować, i opisywać scenki. Później mi się to znudziło, bo moi internetowi rozmówcy okazali się tacy powtarzalni, tacy przewidywalni i – tacy sami! I tak zaczęłam pisać i wchodzić w ten internetowy świat Marty – taki miły, łatwy i przyjemny, chociaż nie miałam wówczas pojęcia, jak to się skończy, czy ona znajdzie, czy nie znajdzie w końcu partnera? I tak to się rozwijało, chyba też w zależności od mojego nastroju. Raz byłam przygnębiona i ta Marta była przygnębiona, chociaż starałam się, że by była jak najbardziej wesoła, żeby i mnie się udzielał ten dobry humor, żeby czerpać z niej energię życiową i optymizm. No, ale wyszło, jak wyszło – bo ani ona nie jest optymistką, ani ja nią nie zostałam!

„Tak się nie robi” – mimo że pani mieszka na terenie gminy Kazimierz – nie jest książką o Kazimierzu, chociaż ten około kazimierski koloryt lokalny jest tutaj obecny. Pojawia się z nazwy Nałęczów, bliżej nieokreślona wieś lubelska. Czy to osadzenie w tej rzeczywistości było zamierzone?

Edyta Łysiak –
Oczywiście, jak najbardziej celowe. Jestem straszliwie rzetelna i jako dziennikarka i w życiu prywatnym – i nie wyobrażam sobie, żeby akcja mojej książki działa się w Warszawie czy w Krakowie, a więc w miastach, których klimatu nie znam i nie czuję. Akcja główna „Tak się nie robi” toczy się w Lublinie. Kazimierz tez jako to najbliższe miasteczko jest tu obecna, chociaż ja celowo nie podałam nazwy, żeby uniknąć skojarzenia, że są to moje pamiętniki, że piszę o sobie. O Kazimierzu jest więc bardzo delikatnie i nieśmiało, chociaż widać, że tu właśnie toczy się akcja, o czym świadczy na przykład opowieść o fotografie. Około kazimierskie są czereśnie, jest hodowana w okolicy świnia puławska, która jako taka zasługuje na najwyższe uznanie, bo ma najlepsze mięso.

U Pani nie jest najważniejszy opis miejsc charakterystycznych dla danej miejscowości, ale bardziej opis klimatu tych miejsc.

Edyta Łysiak –
Jest tu klimat takiej prowincjonalności. Bo Lublin – nie ukrywajmy – też jest prowincją – i niewiele się tam dzieje. I także trudno o pracę, stąd problemy Marty. Chociaż niełatwo czasami o miejsce na parkingu, co także znajduje odzwierciedlenie w mojej książce. Także kadrowa jest postacią autentyczną i zachowałam jej autentyczne przezwisko, jakim określano ją w mojej dawnej pracy.

Jest więc to powieść z kluczem?

Edyta Łysiak –
Trochę kluczy większych i mniejszych by się tu pewnie jeszcze znalazło. Na przykład opowieść o Marcie, która wspomina, że będąc wychowawczynią na koloniach powiedziała do wychowanka: „A teraz ja ci zrobię zaduszki!” To moja historia i jak się okazało po latach, miałam rację, bo nic dobrego z niego nie wyrosło.

Nad czym Pani obecnie pracuje?

Edyta Łysiak – Na podstawie „Tak się nie robi” napisałam już scenariusz, który ma zupełnie inny tytuł i w ogóle trochę różni się od pierwowzoru książkowego, bo dziś napisałabym tę książkę już zupełnie inaczej! Zaczęłam pisać też drugą część przygód Marty, ale przy uwagach moich czytelniczek, że ta pierwsza część, tak łagodna, jest zbyt wulgarna, mam obawy czy ja kończyć, bo miała być jeszcze ostrzejsza. Piszę też opowiadania do czasopism i opowiadania o życiu lubelskiej prowincji, by zachować pamięć o ciekawych ludziach z mojego otoczenia, z mojej rodzinnej Rzeczycy czy okolic. Mój scenariusz filmu dla młodzieży bierze udział w konkursie, moja sztuka dla teatru Montownia też czeka na rozstrzygnięcie konkursu. Natomiast scenariusz przedstawienia dla dzieci „O krasnalach wrocławskich” zdobył wyróżnienie.

Dziękuję za rozmowę.

Edyta Łysiak –
Dziękuję.

Edyta Łysiak – pisarka, dziennikarka. Absolwentka Wydziału Politologii UMCS w Lublinie i Podyplomowych Studiów Rolniczych UP w Lublinie. Mieszka w Rzeczycy, niedaleko Kazimierza Dolnego.

 

Skomentuj


Dodane komentarze (2)

  • stary
    Kto to?Kto to?
  • pijany znad Grodarza
    "Edyta Łysiak - To bardzo dobry pomysł, żeby moją książkę potraktować jako taki poradnik dla kobiet - i dla żon, żeby zadbały o swoich mężów, żeby nie szukali wrażeń na czacie, i dla dziewczyn, żeby nie traciły fajnych znajomości, tylko z tego powodu, że uważają, że nie są jeszcze gotowe na trwały związek. Bo potem może być po prostu za późno. "
    Przypomnę w takim razie, że przekroczenie granicy 15 lat już może zmienić tę ZŁĄ tendencję.

Zobacz także

Najbliższe oferty specjalne

Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Przyszłości nie przepowiadamy, ale możemy pomóc Ci zorganizować niezapomniany wyjazd Andrzejkowy. Sprawdź naszą ofertę noclegową przygotowaną specjalnie na Andrzejki 2024.
Pokaż stopkę