Na placu przed Muzeum Przyrodniczym od rana ustawiały się stoiska wystawców z całej Lubelszczyzny. Nie zabrakło także i gości z Mazowsza, Kielecczyzny, a nawet z Podkarpacia.
Prezentowano tradycyjnie dary jesieni - złote, pękate dynie, różne gatunki ziemniaków, orzechów laskowych, kolorowe warkocze warzywne, gdzie papryczki chili czerwieniły się obok złotej cebuli i białego czosnku. Blisko pyszniły się różnokolorowe kwiaty z barwionych kłosów zbóż i traw. Domowe przetwory i miody sąsiadowały z drewnianymi chochlami i misami, niedaleko glinianych dzbanów. Domowe jadło - firlejowskie pierogi z serem i kaszą, wędzone kiełbasy, pieczony prosiak, racuszki i ciasteczka kusiły wyglądem i zapachem. Oj, było w czym wybierać!
- Z roku na rok są coraz bogatsze stoiska - mówi Wiktor Kowalczyk, kierownik Muzeum Przyrodniczego, jednego z organizatorów festynu - nam nie chodziło, by wystawcy przywieźli tutaj ciągnik skrzynek z jabłkami i ziemniakami i tu sprzedali. Chodziło o formę zabawy, festynu, ładniejszej prezentacji tego, co chcemy sprzedać. Nawet jeśli sprzedajemy marchewkę, to zróbmy bukiet z tej marchewki, jakąś kompozycję, chochoła przy niej postawmy czy coś innego. I stoiska z roku na rok zaczęły pięknieć. W tym roku są jeszcze ładniejsze niż poprzednio.
I rzeczywiście - na stoiskach ziemniaczanym bulwom czy orzechom w miseczkach towarzyszyły kiście czerwonej jarzębiny. Stragany z wyrobami z miodu i wosku pilnowane były przez manekina pszczelarza, a czarownica towarzyszyła domowym przetworom, które przez to były zapewne jeszcze lepsze - po prostu... czarujące! Wielu wystawców wystąpiło w ludowych strojach, podobnie jak zespoły muzyczne i taneczne towarzyszące imprezie - kapela Podzamcze i dziecięcy zespół folklorystyczny Kazimierz.
Pytany o ideę Święta Jesieni Wiktor Kowalczyk przypomina trudne początki imprezy:
- Chcieliśmy zjednać sobie mieszkańców naszej gminy, ponieważ jak obserwowaliśmy, pracowaliśmy dla turystów, natomiast mieszkańcy Kazimierza i okolic czasami przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat przechodzili obok naszych obiektów i - nie wiem, dlaczego - nie zachodzili do środka. Chcieliśmy zorganizować coś, co otworzy miejscowych na nasze muzea. I wtedy padł pomysł Święta Jesieni. Podobne imprezy, takie jak na przykład dożynki działkowe czy gminne, już odbywały się w przeszłości, ale z czasem przestały być organizowane. Więc święto jakby naturalnie wypełniło tę lukę. Po drugie - chcieliśmy zaprezentować gościom ofertę terenów wiejskich Lubelszczyzny.
Początki kazimierskiego Święta Jesieni mimo tak szczytnych założeń były jednak trudne. Na około 2000 zaproszeń rozesłanych w pierwszym roku do wszystkich gospodarstw domowych z naszej gminy odpowiedziały tylko... 3 osoby. I gdyby nie Lubelski Ośrodek Doradztwa Rolniczego z Końskowoli, który jako współorganizator imprezy, zaprosił ponad dwudziestu wystawców z terenu całej Lubelszczyzny, spoza okolic Kazimierza, Święto Jesieni na pewno nie doszłoby do skutku.
- A później już stopniowo włączali się mieszkańcy naszej gminy - w następnym roku było 8, później 15, a dziś mamy trzydzieści parę stoisk i 54 wystawców - można powiedzieć że połowa stoisk, które tu są, pochodzi z naszej gminy i to właśnie nas cieszy - opowiada Wiktor Kowalczyk. - Impreza wpisała się już na stałe w kalendarz kulturalny Kazimierza jako ostatnia w sezonie impreza plenerowa. Sprzyja nam zawsze pogoda - jest piękna co roku, raz tylko w przeciągu tych siedmiu lat pokropił deszcz i około trzeciej zakończył imprezę.
W tym roku po raz siódmy nad Kazimierzem w dniu święta jesieni świeciło słońce. Babie lato. Polska złota jesień - rzec by można, gdyby choć liście nie błyszczały wciąż taką świeżą zielenią...
Wyniki konkursu na najładniejsze stoisko:
I miejsce - Dorota Budzisz z Dąbrówki
II miejsce - Małgorzata Urban z Cholewianki
III miejsce - Krystyna Machniewicz z Głowaczowa
wyróżnienia:
Jadwiga Kuchnio z Dąbi Starej
Sławomir Żołnacz z Pawłowa
Szkoła Podstawowa w Rzeczycy