To była chyba najlepsza majówka, jaką dotąd widziała janowiecka stodoła. Spektakl muzyki i światła wyreżyserowany do ostatniego detalu. Męska muzyka Waglewskich.
Wojciech Waglewski prawie regularnie ściąga w maju nad Wisłę na wysokości Janowca, często koncertując wraz z zaproszonymi gośćmi. W roku ubiegłym wraz z Maciejem Maleńczukiem promował płytę „Koledzy”. W tym roku – przyszła kolej na rodzinę, zwłaszcza, że jego synowie poszli w ślady ojca i także działają w branży muzycznej. Co prawda, droga po śladach zawiodła ich w różne muzyczne kierunki: zaczynali od hiphopu, od którego teraz odeszli w stronę tzw. czarnej muzyki, łącząc soulfunkowojazzowe wariacje najnowszymi osiągnięciami elektronicznej awangardy.
„Męska muzyka” to pierwsza rodzinna płyta Waglewskich. Łączy w sobie ciepło piosenek Wojtka Waglewskiego i ekspresyjność Fisza i Emade’a w amerykańskim stylu. Ta nowa wartość robiła niesamowite wrażenie we wciąż zaskakujących niektórych przybyłych na koncert wnętrzach zabytkowej stodoły sprowadzonej do Janowca ze wsi Wylągi pod Kazimierzem. Niesamowicie układały się na jej ścianach i stropie światła w kolorach od bieli poprzez pomarańcz, czerwień, fiolet do niebieskiego i granatu podkreślając dramatyzm muzycznego przekazu. Autorem tej świetlnej scenografii do muzyki Waglewskich był Dariusz Filozof.
Podczas janowieckiego koncertu Waglewskim - trio towarzyszyli także Bartosz „Boruta” Łęczycki na harmonijce ustnej oraz Piotr Chołody na basie.
„Męska muzyka” to pierwsza rodzinna płyta Waglewskich. Łączy w sobie ciepło piosenek Wojtka Waglewskiego i ekspresyjność Fisza i Emade’a w amerykańskim stylu. Ta nowa wartość robiła niesamowite wrażenie we wciąż zaskakujących niektórych przybyłych na koncert wnętrzach zabytkowej stodoły sprowadzonej do Janowca ze wsi Wylągi pod Kazimierzem. Niesamowicie układały się na jej ścianach i stropie światła w kolorach od bieli poprzez pomarańcz, czerwień, fiolet do niebieskiego i granatu podkreślając dramatyzm muzycznego przekazu. Autorem tej świetlnej scenografii do muzyki Waglewskich był Dariusz Filozof.
Podczas janowieckiego koncertu Waglewskim - trio towarzyszyli także Bartosz „Boruta” Łęczycki na harmonijce ustnej oraz Piotr Chołody na basie.
Fot. Mateusz Stachyra
zobacz video
Skomentuj
Dodane komentarze (7)
-
bardzo dobry koncert!!!
-
nie nie reprezentuje organizatorów, twoje zarzuty są jak najbardziej podstawne, choć moim zdaniem bardzo wyolbrzymione, nie było laserów - choć co ja tam wiem, jak by były, to taki prowincjusz jak ja pewnie nawet by "ich" nie rozpoznał...
Słowem - było tak jak mówisz - tylko MI koncert wynagrodził to wszystko i zapamiętałem to jako pomijalne niedociągniecia. -
Do fotone: Jeśli ktoś pisze o "spektaklu muzyki i światła wyreżyserowanym do ostatniego detalu" i "świetlnej scenografii", to chyba nie odnosi tego do zwykłych estradowych świateł. Stąd lasery w moim komentarzu. Mnie osobiście nie były potrzebne. Ale gdyby były, wcale nie byłyby w niewłaściwym miejscu. Akurat przestrzeń stodoły świetnie sie do tego nadawała. Pewnie nigdy nie widziałeś, skoro kojarzą ci się tylko z kameralnym koncertem...
Nie tylko w operze się siedzi. Jak się olewa ludzi, to najlepiej ich wpuścić na klepisko - niech stoją.
Rozpoczynanie koncertów z kiludziesięciuminutowym opóźnieniem nie jest powodem do chwały i wzorem do naśladowania. To było sytuacja szczególna - było chłodno, padał ciągle deszcz, ludzie czekający przed stodołą nie mieli sie gdzie schować, a na zamokniętym stoisku "gastronomicznym" nie było gorących napojów, nie mówiąc o nieczynnej kawiarni w zamku. Więc wypadało wszystkich wpuścić do stodoły i zacząć w czasie podanym na biletach.
Coś mi się wydaje, że reprezentujesz organizatorów - stąd twoja reakcja. -
Słowa zachwytu są subiektywne, każdy ma prawo do własnego zdania. De gustibus non est disputandum. I tyle.
-
byłem tam - ja nie byłem jeszcze na koncercie który sie co do minuty rozpoczął... lasery?? na kameralnym koncercie w zabytkowej stodole?? buahahaha, jak chcesz posiedzieć to do opery sie wybierz
-
Słowa zachwytu są nieuzasadnione. Koncert miał letnią temperaturę. Muzycy nie za bardzo się wysilali. Samo nazwisko nie zagra. Świetlna scenografia? Ktoś, kto tak napisał, chyba nie widział koncertów, podczas których rzeczywiście światła mają ważną rolę do spełnienia. I nie miał do czynienia z nowoczesnym oświetleniem, o laserach nie wspominając. Tu były standardowe kolorowe światła i nic, co wykraczałoby ponad koncertową przeciętność. Lekceważeniem słuchaczy było trzymanie ich na deszczu i spóźnienie się kilkadziesiąt minut z koncertem, kiedy wszystko było na czas przygotowane i muzycy nie musieli akurat wtedy jechać po flaszkę... O tym, że nie było na czym w tej stodole przycupnąć, można by nie wspominać, gdyby nie fakt, że było wiele starszych osób, w tym kobiety. Mąż kobiety w ciąży chodził jej szukać krzesełka. Wystarczyło postawić kilka ław. Muzyka Waglewskich niekoniecznie służy do tańca, więc można jej wysłuchać w pozycji siedzącej. Bilety za drogie, jak na ten poziom muzycznego widowiska.
-
Koncert bardzo mi sie podobał, mam nadzieję, że Fiszowi i jego bratu spodobało się w stodole i jeszcze tu powrócą :)
Słowem - było tak jak mówisz - tylko MI koncert wynagrodził to wszystko i zapamiętałem to jako pomijalne niedociągniecia.
Nie tylko w operze się siedzi. Jak się olewa ludzi, to najlepiej ich wpuścić na klepisko - niech stoją.
Rozpoczynanie koncertów z kiludziesięciuminutowym opóźnieniem nie jest powodem do chwały i wzorem do naśladowania. To było sytuacja szczególna - było chłodno, padał ciągle deszcz, ludzie czekający przed stodołą nie mieli sie gdzie schować, a na zamokniętym stoisku "gastronomicznym" nie było gorących napojów, nie mówiąc o nieczynnej kawiarni w zamku. Więc wypadało wszystkich wpuścić do stodoły i zacząć w czasie podanym na biletach.
Coś mi się wydaje, że reprezentujesz organizatorów - stąd twoja reakcja.