"Dom wariatów" z 1984 r. to debiutancki obraz Marka Koterskiego, reżysera, który dziś ma na swoim koncie takie produkcje jak „Dzień świra” czy „Ajlawiu”. Kazimierska publiczność miała okazję przypomnieć sobie, jak z rolą Adasia Miauczyńskiego poradził sobie młodszy o dwadzieścia lat Marek Kondrat, zaskoczony tym, że wcześniej nie znany mu reżyser napisał rolę specjalnie dla niego i niejako o nim.
- Wydawało mi się, że jest coś mistycznego w tym, że bohater, którego wyczytałem jest tak strasznie podobny do mnie. Nie znałem wcześniej Marka Koterskiego. Zacząłem zastanawiać się skąd on wie jak wygląda mój dom, skąd się biorą fobie w tej postaci, tak dobrze mi znane. Skąd odliczanie? Skąd chodzenie po chodniku w bardzo określony sposób? Potem pomyślałem sobie, że Marek Koterski to jedyny i pierwszy człowiek w moim życiu, który znalazł jakieś fantastyczne uogólnienie na człowieka, który ma w sobie pewną wrażliwość – powiedział o tamtej sytuacji aktor w jednym z wywiadów.
Marek Koterski zarzeka się jednak, że jego bohater, mimo że wiele ludzi identyfikuje się z tą postacią, nie miał być jednostką typową. Jego nazwisko Adaś Miauczyński kojarzyć należy, jak zapewniał reżyser, z nim samym.
- Kocie nazwisko to jest, Koterski, Miauczyński - od miauczenia, więc w tym filmie, mówię, a raczej zwierzam się widzowi, przede wszystkim z własnego bólu, z własnych uczuć – powiedział.
Kazimierzacy mieli okazję sami ocenić, ile w tej postaci i zaprezentowanych w filmie wydarzeniach jest typowości, a ile jednostkowości i podyskutować o tym z twórcą filmu.
Z poważaniem Wieslaw Mincer
A pozatem w Kazimierzu nad Wisłą nic ciekawego się nie dzieje.