Niestety murawa naszego stadionu nie nadawała się jeszcze do gry po niedawnej powodzi. Możemy jednak obiecać kibicom, że następne spotkanie (przełożony mecz z Motorem II Lublin) rozegramy na stadionie w Bochotnicy.
W sobotnie popołudnie na boisko w Wilkowie przybyło około 80 kibiców Orłów. Pogoda była piękna, zawodnicy po przedłużonej zimowej przerwie – żądni gry.
Orły wyszły na boisko w nieco eksperymentalnym składzie, gdyż wystąpić nie mogli Piotr Grudzień i Marcin Kowalski. Trener Magnuszewski był zmuszony przesunąć do obrony Łukasza Moniuszkę i zmienić prawie całe ustawienie naszej defensywy.
Orły zaatakowały od pierwszych minut i trzeba przyznać, że były to ataki przeprowadzane w sposób składny i przemyślany. Pierwsza groźna sytuacja to szarża Dawida Matyjaszka lewym skrzydłem i po dośrodkowaniu – minimalnie niecelny strzał głową Michała Berlińskiego. W 27 minucie po rzucie rożnym piłka minęła bramkarza Tajfuna, ale żaden z dwóch zawodników Orłów nie sięgnął jej, a wystarczyło tylko przystawić nogę...
Trzy minuty później w zamieszaniu podbramkowym, z około 13 metrów strzelał Bartosz Kleszczyński, ale minimalnie ponad bramką.
Warte odnotowania są też dynamiczne wejścia środkiem Michała Walendziaka. Obrońcy gości zdecydowanie nie radzili sobie z naszym zawodnikiem, lecz niestety wykończenie tych akcji nie było perfekcyjne.
Po przerwie Orły znów ruszyły do ataku. W 46 minucie znów zabrakło dosłownie centymetrów, by Zjawiony uzyskał prowadzenie dla naszej drużyny. Nasi nie odpuszczali. Przy jednym z ataków został sfaulowany Bartosz Kleszczyński. Rzut wolny z około 20 metrów wykonywał Walendziak, silnie bitą piłkę, głową do bramki skierował Adam Kamola! 1-0 i wielka radość zawodników i kibiców. Niestety ta radość ze zdobycia prowadzenia była krótka. Po wznowieniu gry od środka Tajfun przeprowadził szybką akcję zakończoną strzałem. Na szczęście na posterunku był Michał Wilkołek, który sparował piłkę na rzut rożny. Jednak chwilę potem był już bezradny, kiedy to nie pilnowany Piotr Wawryszuk uderzył z woleja jak z armaty. Odległość od bramki była niewielka (ok. 8 metrów), a strzał plasowany w samo okienko.
Wszystkim żal było straconej bramki – była to naprawdę jedna z niewielu dogodnych sytuacji Tajfuna w tym meczu.
Po raz kolejny okazało się, że posiadanie w składzie Arkadiusza Tomaszewskiego może zdecydować o losach meczu. Nasz napastnik, mający dość spore zaległości treningowe wszedł na boisko dopiero w drugiej połowie. Parokrotnie popisał się dynamicznymi atakami i strzałami z dystansu. Jednak rozstrzygnął wynik meczu w dość nietypowych okolicznościach.
Po podaniu od partnera, przyjął piłkę na klatkę piersiową, odwrócił się i uderzył ją z woleja. Działo się to około 25 metrów od bramki Cezarego Bakiery. Uderzenie było silne, ale w środek bramki, i niespodziewanie dla wszystkich (i zapewne dla siebie samego) doświadczony bramkarz gości mając piłkę na piersiach-wypuścił ją, a ta wpadła do bramki!
Po tym golu Tajfun już się nie podniósł. Ataki przeprowadzane przez Ostrowian były dość chaotyczne i niemrawe, a Orły do samego końca kontrolowały sytuację.
Cieszą zarówno trzy punkty, jak i postawa całej drużyny. Mamy nadzieję na występ w optymalnym składzie w najbliższym wyjazdowym meczu, jaki rozegramy 14 kwietnia (piątek) w Nałęczowie, z miejscowymi Cisami.
Gratulacje i prosimy o jeszcze!!!
Orły Kazimierz – Tajfun Ostrów Lub. 2-1 (0-0)
Bramki: Kamola 50, Tomaszewski 66 – Piotr Wawryszuk 51
Orły: Wilkołek – Kubala, Gral, Moniuszko, Zjawiony, (89 Miroński), Kamola, Walendziak (90 Lewandowski), Kamiński, Matyjaszek (46 Tomaszewski), Berliński, B. Kleszczyński.
Żółte kartki: Kamola, Wilkołek
Prezes "Orłów" - Maciej Polkowski