Słońce woda piasek i historie kazimierskich Żydów. Tak było we wtorek i we środę podczas czytania fragmentów „Ze skarbnicy żydowskiej. O chasydach, malarzach i wizycie polskich dostojników” w ramach VII Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej.
Na drugim brzegu Wisły na tzw. „Kępie Wiślanej” drugiego dnia Festiwalu można było usłyszeć dwa krótkie opowiadania czytane przez Annę Dereszowską – aktorkę teatralno – musicalową i filmową, którą znamy choćby z takich filmów jak: „Lejdis”, „Nigdy nie mów nigdy”, a także z serialu „Złotopolscy”.
Wydarzenie to zgromadziło sporo chętnych, których na miejsce dowiozły łódki. Tam już czekali organizatorzy i aktorka, która Kazimierz odwiedziła kolejny już raz.
- Byłam tu prywatnie w ubiegłym roku z rodzicami i z partnerem. W tym roku też już raz odwiedziłam Kazimierz Dolny. Grałam w spektaklu w Puławach, a noc spędziłam tutaj, bo to zaledwie kilkanaście kilometrów, a ja naprawdę lubię Kazimierz – wyjaśnia Anna Dereszowska.
Wszyscy rozłożyli się na gorącym piasku i przy akompaniamencie szumiącej rzeki wsłuchiwali się w historie sprzed lat. Chasydzkie opowieści o cadyku Ezechielu w interpretacji Dereszowskiej pozwoliły poczuć klimat dawnego Kazimierza. Historie pochodzą z właśnie wydanej przez Fundację Kazimierską książeczki „Ze skarbnicy żydowskiego Kazimierza”.
- Zawiera ona nigdzie dotąd nie publikowane utwory w języku polskim tłumaczone z jidysz, hebrajskiego i angielskiego. Jedyny tekst tłumaczony wcześniej to tekst Sznajdermana o artystach żydowskich – mówi Joanna Stefańska, prowadząca Fundację Kazimierską, która włączyła się wraz z pensjonatem Vincent do organizacji Festiwalu.
W środę zaś znów za Wisłą na plaży po janowieckiej stronie zostały odczytane fragmenty z Żydowskiej Księgi Pamięci.
– Dotyczą one mieszkańców Kazimierza. Są to wspomnienia o różnych postaciach, m.in. o dwójce malarzy urodzonych w Kazimierzu: Szmulu Wodnickim i Chaimie Goldbergu – dodaje pani Joanna.
Po lekturze na uczestników czekał poczęstunek w postaci pieczonego ziemniaka i lampki wina. Był też czas na rozmowę z Anną Dereszowską, na autografy i wspólne zdjęcia.
- Bardzo się cieszę, że zaistniała taka inicjatywa. Myślę, że było to bardziej atrakcyjne ze względu na osobę, która czytała. Uważam, że ważne jest, by promować taką kulturę, która jest gdzieś z przeszłości. W bardzo fajny sposób została reaktywowana: jest plaża, słońce i sprzyjające warunki – twierdzi Kasia, studentka kulturoznawstwa, która odbywa praktykę w Kazimierzu.
Skąd ta inicjatywa?
– Kazimierz cieszył się miłością wielu ludzi, najczęściej bardzo twórczych. W związku z tym została niezliczona ilość zapisów literackich, malarskich i muzycznych na temat miasta. Historia żydowskiego Kazimierza sięga XI wieku, w związku z czym jest niezwykle bogata, a bardzo mało udokumentowana. Projekt jest oddolną inicjatywą mieszkańców, którzy zaczęli poszukiwać różnych wątków kazimierskich ze szczególnym uwzględnieniem relacji – polsko żydowskich – wyjaśnia prowadząca Fundację Kazimierską Joanna Stefańska.
Czytanie na Kępie Wiślanej cieszyło się dużym powodzeniem. Okazuje się, że wciąż warto czytać książki na głos – nie tylko dzieciom, ale i dorosłym.
- Żyjemy w świecie, w którym jest bardzo mało czasu na to, by spokojnie usiąść i zatopić się w lekturze. Ale jeśli ktoś naprawdę chce mieć kontakt z książką, może to zrobić inaczej. Puścić sobie dobrego audiobooka, dobrą literaturę, dobrze przeczytaną. Sama „słucham książek” w wykonaniu swoich kolegów: Krzysztofa Banaszczyka, Krzysia Gosztyły, którzy fantastycznie je interpretują. Audiobooki kupuję i słucham z wielką przyjemnością i bardzo serdecznie do tego zachęcam – przekonuje nas Anna Dereszowska.
Co jeszcze przed nami? PROGRAM.
Tekst i foto: Patrycja Filiks
Skomentuj
Dodane komentarze (7)
-
pijany... czy tym klimatem nazywasz zaczepianie ludzi, wyłudzanie pieniędzy, podstawianie cygańskich dzieci a potem wyrywanie im pieniędzy, obrzucanie turystów chamskimi odzywkami jakbyś posiedział trochę na Rynku w okolicy PTTK to byś posłuchał i popatrzył jak wyłudzają pieniądze i to spore.posłuchał byś co mówią turyści. CZ ONE "CYGANKI NIE MAJĄ ZAPOMOGI?
-
harkie pisze."....Chodzi mi o to, że może za te dziesiąt lat kolejna kultura, nachalna, inna, "brudna" (w sensie odmienna) - także zniknie i ktoś będzie przepływać Wisłę, aby poczytać "Czarną córkę". Może wtedy niemili "zacnym" gościom, będą np. eskimosi - wciskający wszystkim swój "tran" zamiast kawki???"
Pozostańmy na ZAWSZE z naszymi paniami narodowości cygańskiej, bo własnie One i my tworzymy fajny klima. Harkie sugeruje najazd eskimosów. Coś mi sie wydaje, że faktycznie obawia się wszechogarniajacej Europę kultury islamu. Ja rownież. -
@pijany_znad_Grodarza:
E bo, ja nic nie pisałem o koniecznej reprymendzie, chociaż sam nie pochwalam chamstwa i...
W onych czasach w letnich porach szły tabory, a gdzie przystawały tam kokosze gineli ponoć ;)
Pisałem w sensie swoistego folkloru lokalnego, takiego Szmula Wodnickiego.
Sam "Jankiel" nigdy pewnie by nie przypuszczał, że "czytać" go będzie gojka Dereszowska!
Takie zestawienie przeszło-teraźniejsze, w wielkim skrócie i pod rozwagę.
Chodzi mi o to, że może za te dziesiąt lat kolejna kultura, nachalna, inna, "brudna" (w sensie odmienna) - także zniknie i ktoś będzie przepływać Wisłę, aby poczytać "Czarną córkę". Może wtedy niemili "zacnym" gościom, będą np. eskimosi - wciskający wszystkim swój "tran" zamiast kawki???
Pijany: a która to przypadła Tobie do gustu szczególnie, oprócz pana z gitarą - ma się rozumieć? ;)
Ja mam swoją "wybrankę". :) -
Pisałem przed Ulką, ale WYTARTO mnie. Jestem wielkim wielbicielem pań cyganek, a szczególnie pana z gitarą./ szczerze/. Po wpisie harkie zrozumialem, że należy sie tym Paniom reprymenda. Pisałem, że Ich nachalnośc " dotyka" filiżanek z kawą spożywaną przez zacnych gości. Najwyższy czas by RADNI coś uradzili, nie narażajac sie się na DYSKRYMINACJĘ.
Tyle nap[isłem wcześniej , a WYGUMKOWANO moj komentarz. Czyż ja NARODOWIEC?. Daleko mi do nich. Są mi obcy. -
Plaża w tym roku jest piękna, to niewątpliwie jeden z uroków Kazimierza.
To jednak nie wystarczy ,aby turysci przyjeżdżali - trzeba wziąć miotły w dłoń. Wstd , że właścicielom domów , ale i pensjonatów czy restauracji nie przeszkadza brud.Już słysze ten jazgot kto powinien to robić- ale to tak jak z tym Biblijnym źdźbłem... Ludzie zacznijmy wreszcie wszyscy sprzątać wokół siebie , będzie nam przyjemniej żyć w tym mieście. -
A ja napiszę nie o cygankach: to fajnie, że znowu ożywa Wisła i ktoś w końcu organizuje imprezy na plaży, choć kąpać się w rzece nie wolno...
-
"Wszyscy rozłożyli się na gorącym piasku i przy akompaniamencie szumiącej rzeki wsłuchiwali się w historie sprzed lat. Chasydzkie opowieści o cadyku Ezechielu w interpretacji Dereszowskiej pozwoliły poczuć klimat dawnego Kazimierza"
Potem przyszły Cyganki...
i dawaj...
powróżyć kochana , powróżyć złociutki, a dasz na herbatkę...
Społeczeństwo się zżymało bo ONO: "Uważam, że ważne jest, by promować taką kulturę, która jest gdzieś z przeszłości" przyszło czuć inaczej, pełniej, LEPIEJ!
Taki żydek to przecież od czasnku woniał, w brodzie diabły mu się lęgły i w soboty dzieci małe jadł... i co najgorsze Panom i Paniom (tym co to globusa dostawały) przeskadzał przechadzać się po rynku. Po Rynku w Kazimierzu...
Za lat sto kolejni rozsiądą się gdzieś i podyskutują o "Czarnej córce" Anny Skorupy, bo tam świat był inny, romańtyczny taki, że serce zapiera. Achh!!!
Potem przyjdą... No kto będzie denerwował następnych w rozpamiętywaniu Rynku w Kazimierzu???
Cykliści? Oj chyba oni, pewnikiem, tak ;)
Pozostańmy na ZAWSZE z naszymi paniami narodowości cygańskiej, bo własnie One i my tworzymy fajny klima. Harkie sugeruje najazd eskimosów. Coś mi sie wydaje, że faktycznie obawia się wszechogarniajacej Europę kultury islamu. Ja rownież.
E bo, ja nic nie pisałem o koniecznej reprymendzie, chociaż sam nie pochwalam chamstwa i...
W onych czasach w letnich porach szły tabory, a gdzie przystawały tam kokosze gineli ponoć ;)
Pisałem w sensie swoistego folkloru lokalnego, takiego Szmula Wodnickiego.
Sam "Jankiel" nigdy pewnie by nie przypuszczał, że "czytać" go będzie gojka Dereszowska!
Takie zestawienie przeszło-teraźniejsze, w wielkim skrócie i pod rozwagę.
Chodzi mi o to, że może za te dziesiąt lat kolejna kultura, nachalna, inna, "brudna" (w sensie odmienna) - także zniknie i ktoś będzie przepływać Wisłę, aby poczytać "Czarną córkę". Może wtedy niemili "zacnym" gościom, będą np. eskimosi - wciskający wszystkim swój "tran" zamiast kawki???
Pijany: a która to przypadła Tobie do gustu szczególnie, oprócz pana z gitarą - ma się rozumieć? ;)
Ja mam swoją "wybrankę". :)