O religii, kulturze oraz samotności, która dotyka coraz to większą część społeczeństw europejskich rozmawiali uczestnicy Niedzieli Literackiej, która odbyła się w Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym. Tym razem omawianą lekturą była głośna książka „Uległość” Michela Houellebecqa.
Niedziele Literackie to cykl spotkań czytelniczych, które raz w miesiącu odbywają się w Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów, oddziale Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym. Tym razem pod lupę została wzięta powieść Michela Houellebecqa zatytułowana „Uległość”. Spotkanie prowadziła, tradycyjnie już, prof. Zofia Mitosek.
Akcja książki toczy się przyszłości, w 2022 roku. Wtedy też prezydentem Francji zostaje przedstawiciel Bractwa Muzułmańskiego. W europejskim kraju następują wielkie zmiany.
Powieść jest dość kontrowersyjna i budzi różnorodne emocje. Intrygujący jest już sam tytuł. Dlaczego właśnie „Uległość”?
- Zostaje to wyjaśnione w książce: uległość, jako podstawa religii muzułmańskiej – mówi Prof. Zofia Mitosek. – W powieści występują trzy rodzaje uległości: uległość kobiety wobec mężczyzny, uległość człowieka wobec Boga i uległość narodu wobec władzy.
Chociaż uczestnicy spotkania zgadzają się z tezą prowadzącej, która jest zdania, że książka jest z gatunku science fiction, nie da się nie zauważyć i przemilczeć pewnych wydarzeń, które w ostatnim czasie dość często są poruszane w mediach czy na scenie politycznej.
- Postęp islamu w Europie zachodniej jest widoczny gołym okiem – mówi jeden z uczestników spotkania. – Będzie, jak będzie, ale słabość rządów czy struktur zachodnich wobec islamizacji Europy Zachodniej jest ewidentna.
Autor powieści z wielką dokładnością opisuje idealny świat stworzony przez muzułmanów. Taka wizja z jednej strony zachwyca, z drugiej zaś przeraża. Bo kto z nas, dzisiejszych Europejczyków, byłby gotowy na tak wielkie zmiany?
- Należałoby się zastanowić, do jakiego punktu rozwojowego doszła Europa Zachodnia i jakie drogi są przed nią – zastanawiają się uczestnicy spotkania. – Książka daje jednoznaczną odpowiedź na to pytanie: następuje kres cywilizacyjny.
Książka „Uległość” pokazuje nam, jak słabo bronimy swoich wartości i jak niewiele trzeba, by je na zawsze utracić. Liczą się pieniądze, układy i wygodne życie. Cena, jaką poniesie całe społeczeństwo, nie gra żadnej roli. Jednak biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo w naszym świecie cenimy sobie indywidualizm, odizolowanie i wolność, wypadałoby pomyśleć o tym, jakie będą skutki życia w społeczeństwie niezjednoczonym. Tym bardziej, że ludności europejskiej jest coraz mniej.
- Liczy się ilość i wielość – mówi jedna z czytelniczek. – Potęga polega na ilości muzułmanów – jest ich bardzo dużo. Jeśli dołożymy do tego niewydolną demokrację dochodzi do takich rzeczy, jak choćby wybranie na prezydenta Francji muzułmanina a w ślad za tym idą takie czy inne ustawy i poczynania.
W opisanym przez Michela Houellebecqa świecie zmienia się wszystko. Następuje wielkie przewartościowanie. Kobiety przestają pracować, więc nie istnieje bezrobocie. Mężczyźni mają po kilka żon, co uszczęśliwia nie tylko mężów, ale także ich kobiety. Powstają wielkie rodziny, które mocno się wspierają. Tworzą się pewnego rodzaju rodzinne przedsiębiorstwa. W naszym, rzeczywistym świecie wygląda to nieco inaczej. Nasze międzyludzkie relacje są raczej płytkie i powierzchowne. Wolimy samotność i wieczny pęd.
- Ludzie, Europejczycy ogólnie są życzliwi i uważni na drugiego człowieka – podsumowuje jeden z uczestników Niedzieli Literackiej. – Ale nie jest to taki poziom relacji, by odwiedzać się w domach. Pomoc w miejscach publicznych – tak, ale bliższe relacje – nie. Widoczna jest uważność na poziomie społecznym, bo trzeba siebie wspierać. Jednak w dzisiejszym świecie mało kto chce nawiązywać bliższe relacje. Tym bardziej z przypadkowo spotkaną osobą.
Czy istnieje więc zagrożenie, że zupełnie nowa, tak bardzo różniąca się od naszej kultura przyciągnie do siebie Europejczyków i spodoba się nam na tyle, byśmy zrezygnowali zarówno z religii, jak i obyczajowości? Czy tego rodzaju „zagrożenia” powinniśmy traktować poważnie? I czy to są w ogóle zagrożenia?
- My, jako społeczeństwo dajemy się zmanipulować i wmówić sobie, że dzieje się coś naprawdę złego – mówi jeden z czytelników, rzucając na omawianą kwestie nowe światło. – A tymczasem powinniśmy normalnie żyć, nie bojąc się ani muzułmanów ani naszej przyszłości. Przecież póki co nic się w naszym życiu nie zmieniło.
Skomentuj
Dodane komentarze (2)
-
Islamizacji powinniśmy się bać tak jak diabeł święconej wody. Proste jak drut: bezbożna zachodnia Europa wciska nam na siłę , aby z czasem wykorzenić chrześcijaństwo. Wielka w tym "zasługa " Żyda Sorosa , który macza w tym paluchy.
-
Pazernych księży powinniśmy się bać tak jak diabeł święconej wody. Proste jak drut pobożni księża wciskają nam na siłę, aby z czasem wykorzenić wiarę. Wielka w tym "zasługa" nie wiem czy Żyda (tu niech sobie każdy wstawi kogo chce), który macza w tym paluchy.
-
-
sprowadzić muzułmanina