Już po pierwszym udanym wieczorze autorstwa Grażyny Ruszewskiej w Folwarku Walencja wiadomo było, że to dopiero początek. Państwo Cwalinowie zapowiedzieli więc wieczór rosyjski, na który apetyt ostrzyli sobie nie tylko uczestnicy pierwszego spotkania. Pani Elżbieta i pan Leszek prosili wszystkich o przybycie na „Literacką kolację rosyjską”- nie trzeba było prosić – wszyscy przyszli!
Najbardziej aktywni uczestnicy pierwszego przyjęcia stawili się w komplecie. Mecenas jak zwykle z tajemniczym uśmiechem, pani Kasia z frywolnym dowcipem, a pan Michał z limerykiem na każdą okazję. Było po rosyjsku, lecz nie tylko... Dania reprezentowały raczej kuchnie radzieckiego imperium. Na początek bliny z kawiorem, ale potem wśród „zakusek” i głównych przysmaków pojawiały się potrawy przeróżnych narodów. Dużo akcentów kresowych, ale także szaszłyki ormiańskie. Było bardzo ciekawie nie tylko pod względem kulinarnym.
Wieczór ten, tym razem zdominowała muzyka. Rozpoczął Paweł Odorowicz, który w magiczny wręcz sposób oczarował wszystkich brzmieniem swojej altówki. Umilkły rozmowy, nie było słychać nawet najmniejszego szeptu podczas tego minikoncertu.
Lecz kiedy Grażyna Ruszewska rozpoczęła czytanie prozy Czechowa, nie było już tak cicho... Słychać było przełykanie ślinki, a nawet delikatne mlaskanie... Nic dziwnego, to były najbardziej „smakowite” wyjątki z twórczości Antona Pawłowicza i to w znakomitym wykonaniu!
Było tajemniczo i czarodziejsko... Podawano kolejne dania i przybywali kolejni goście. Borys Somerschaf i Kuba Niedoborek – to właśnie ci, którzy zasiedli do stołu z pewnym opóźnieniem, lecz byli tego dnia niezbędni. Przekąsili i zabrzmieli! Rosyjskie romanse w wykonaniu Borii, ze znakomitym akompaniamentem Kuby to było prawdziwe zwieńczenie pysznego wieczoru!
To, że kobiety rzucają się na Borysa bez opamiętania – jesteśmy w stanie zrozumieć, lecz tego wieczoru ujrzeliśmy również inne aspekty magii jego głosu: oczarował też mężczyzn! Pewien Znany Kazimierski Malarz wbił się w jego usta, nie zważając na obecność własnej żony i przyjaciół! Sztuka (nie tylko kulinarna) potrafi porwać nawet tych, którzy obcują z nią na co dzień!
- Ciąg dalszy nastąpi – stwierdził po tym wieczorze gospodarz Folwarku Walencja, Janusz Kowalski. Kto będzie autorem następnej kolacji i kiedy się ona odbędzie – tego jednak nie wiemy. Pan Janusz był jak zwykle tajemniczy, lecz sądząc po tym jak uśmiechał się spod wąsa – wydaje się nam, że ma już pomysł na kolejne spotkanie...
Skomentuj
Dodane komentarze (5)
-
Miło poczytać o takich wyjątkowych zaczarowanych kolacjach.:) I ten niepowtarzalny klimat rosyjskich ballad.... Uwielbiam...
"Wokół drogi smoleńskiej wciąż las i las, i las,
wokół drogi smoleńskiej wciąż noc i noc, i noc,
tylko z góry jak oczy twe- para błękitnych gwiazd,
w które patrzę i widzę mój los,mój los,mój los (...)"
-
Pierogi są... a Ify przy stole nie ma:> Trzeba się chyba będzie z nowu wybrać;)
-
Ach żal, że po Moskwie nie suną już sanie.......i żal, że nie bywam na imprezach u Johna :)
-
Panie Karol! (Karolu?) również miło Pana czytać w różnych miejscach tego portalu. Przez nie kontrolowaną w żadnym stopniu wielodzietność, mam coraz mniej czasu. Aczkolwiek czas na to by poczytać (i czasami napisać) co się w Kazimierzu dzieje - zawsze znajdę.
A swoją drogą imprezy u Johna są naprawdę rewelacyjne... -
Panie Sułek! Z wielką przyjemnością zawsze Pana czytam. Lekkie pióro, dowcip i ciekawa relacja sprawia, że czytając mam wrażenie, że byłem, wino piłem i słuchałem przecudnej rosyjskiej muzyki. Rosyjskie romanse i ballady przenoszą mnie do czasów studenckich....Och, żal, że już nie powrócą te czasy.
Oprócz relacji sportowych, ciekawie Pan pisze.
Gratulacje dla organizatorów spotkania!!! Zyczę innych międzynarodowych wieczorów.
"Wokół drogi smoleńskiej wciąż las i las, i las,
wokół drogi smoleńskiej wciąż noc i noc, i noc,
tylko z góry jak oczy twe- para błękitnych gwiazd,
w które patrzę i widzę mój los,mój los,mój los (...)"