Utwardzono dno głębocznicy Na Przychodnia. Media ogólnopolskie piszą o wybetonowaniu wąwozu. Jaka jest prawda?
Zakończyła się inwestycja w głębocznicy Na Przychodnia / Na Niezabitowskiego łączącej ulicę Doły z Jeziorszczyzną. Dno wąwozu wyłożono ażurowymi płytami stabilizującymi podłoże przed dalszym obniżaniem się, co umożliwia także łatwiejsze korzystanie z biegnącej tędy drogi dojazdowej do posesji. Stało się to możliwe dzięki środkom z ogólnopolskiego rządowego programu zabezpieczenia wąwozów przed erozją.
Zakończenie inwestycji w tym miejscu znowu wywołało protesty.
- Tragiczny koniec jednego z najpiękniejszych miejsc Kazimierza Dolnego!!! Miejsce potocznie zwane "wąwozem Czarnym" zostało wybetonowane, mimo sprzeciwu ponad 9 tysięcy Polaków – pisze na swoim profilu na Facebooku obrończyni tego wąwozu Romana Rupiewicz.
Sprawa znów trafiła na łamy mediów ogólnopolskich.
„Nie pomogła petycja. Wąwóz Czarny w Kazimierzu Dolnym wyłożono betonowymi płytami”, „Kazimierz Dolny. Nie pomogły protesty. Wąwóz Czarny wyłożono betonowymi płytami”, „Wybetonowali wąwóz lessowy w Kazimierzu Dolnym. Mieszkańcy podzieleni, władze nieugięte” – takie tytuły artykułów znajdziemy między innymi na portalach Onet.pl, Polsat News czy Wyborcza.pl.
Zestawienie betonu z przyrodą musi budzić społeczny sprzeciw. I budzi. Komentujący są oburzeni „bezmyślnym niszczeniem przyrody”.
- Jak czytam takie informacje, to odnoszę wrażenie, że nic tak nie niszczy przyrody jak pasożyt pod tytułem Człowiek, co powinno brzmieć dumnie, ale jak widać nie w każdym przypadku – pisze jeden z internautów.
Czy jednak autorzy podobnych komentarzy wiedzą, przeciwko czemu protestują? Czy wiedzą gdzie, dlaczego i po co położono betonowe płyty? Czy wiedzą, że nie chodzi tu o naturalny wąwóz Czarny, na który nikt z protestujących nie zwraca uwagi? Batalia toczy się o pobliską głębocznicę zwaną Na Przychodnia czy alternatywnie Na Niezabitowskiego, bo nazwy kazimierskich jarów są w większości zmienne, często związane z nazwiskami ostatnich właścicieli posesji, które się przy nich znajdują. To wąwóz antropogeniczny, powstały w wyniku aktywności człowieka, w miejscu drogi prowadzącej na pola uprawne. Oprócz erozji wodnej wpływ na pogłębianie jej formy miały koła maszyn rolniczych czy w czasach wcześniejszych – kopyta zwierząt. Dziś wpływ na to mają koła samochodów, którymi dojeżdża się do posesji i jeździ „na spacery”, bo to ulubione miejsce przejażdżek wszelkiego rodzaju motocrossów i quadów.
Biegnąca tędy droga uzyskała status drogi gminnej półtora roku temu właśnie po to, by wpisać ją do wojewódzkiego programu likwidacji osuwisk i ochrony wąwozów lessowych przed erozją i pozyskać fundusze na jej utwardzenie i ochronę wąwozu, co się właśnie stało.
- Zastosowane rozwiązanie z płyt ażurowych na trwale stabilizuje podłoże, a po stosunkowo krótkim okresie użytkowania ulegają one znacznemu zakryciu przez spływający, sedymentujący less – czytamy w specjalnym oświadczeniu władz samorządowych opublikowanym 10 stycznia na stronie Urzędu Miasta „O głębocznicy Na Niezabitowskich”. - Wąwóz, dla ścisłości głębocznica Niezabitowskich, mylnie zwana wąwozem Czarnym, już blisko 2 lata temu decyzją Wojewody Lubelskiego z dnia 28.05.2018 r. została zakwalifikowana do ogólnopolskiego programu zabezpieczenia wąwozów przed erozją. Przechodząc przy tym pełną procedurę, poczynając od wstępnego zakwalifikowania przez służby Wojewody Lubelskiego, skierowanie przez nie odpowiedniego wniosku do MSWiA, a następnie ostateczne uzyskanie promesy na dofinasowanie przeprowadzonych prac. Na uwagę zasługuje fakt, że cały ministerialny program utwardzania den wąwozów, zabezpieczających ich przed nadmierną, niekontrolowaną erozją odbywa się już od kilkunastu lat zgodnie z zaleceniami Głównego Geologa Kraju. W opisywanym przypadku, uzyskano wszystkie wymagane prawem uzgodnienia i pozwolenia. Decyzja o przystąpieniu do realizacji robót nie nosi więc w najmniejszym stopniu znamion sugerowanego kompulsywnego i bezmyślnego działania.
Obrońcy naturalnego charakteru głębocznicy zwracają uwagę na jego zniszczenie w wyniku przeprowadzonej inwestycji.
- Korzenie są uszkodzone właściwie na całym odcinku wąwozu. Pewnie nie spowodują uschnięcia drzew, ale ściany wyraźnie podszlifowano, aby zmieścić drogę – pisze na stronie Z Rynku autor podpisany inicjałami KW.
– Podcięto skarpę, a żeby ukończyć betonowanie, zapewne czeka nas wycięcie kilku drzew – alarmuje na Facebooku Romana Rupiewicz.
Urząd Miasta dementuje te informacje.
- Całkowicie nieprawdziwe również, są informacje o wycięciu w trakcie prowadzonych robót drzew i jakimkolwiek uszkodzeniu ich systemów korzeniowych – czytamy na stronie Urzędu. – W wyniku doniesień prace wielokrotnie poddawane były skrupulatnym kontrolom prowadzonym przez powołane do tego celu instytucje. Zarówno kontrolerzy Lubelskiego Zespołu Parków Krajobrazowych jak i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Puławach nie stwierdzili jakichkolwiek uchybień w fazie ich przygotowywania i realizacji.
W sumie to dobrze, że kazimierskie wąwozy cieszą się zainteresowaniem mediów. Jest szansa, że przyjeżdżający do Miasteczka turyści zechcą odwiedzać nie tylko rynek, ale także i wąwozy, których na terenie Kazimierskiego Parku Krajobrazowego jest największe zagęszczenie w Europie. Na 1 kilometr kwadratowy przypada tu około 11 km bieżących wąwozów! Najpopularniejszym z nich jest oczywiście Korzeniowy, któremu jednak to ogromne zainteresowanie turystów dobrze nie służy. W sezonie jest dosłownie zadeptywany i nie zdąża zregenerować się w czasie pozasezonowej ciszy. Innym jednak wąwozom – które kiedyś wykorzystywane były jako najkrótsza droga do sklepu, do szkoły, na rynek czy na zwyczajne pogaduszki, a dziś są zapomniane – przydałoby się choć troszkę tej popularności, by po prostu mogły być znowu drożne. Dziś niektóre z nich są już nie do przejścia. A wciąż są dzikie i piękne.
- Ja pamiętam wiele kazimierskich wąwozów, które istniały dzięki starannej opiece właścicieli. Dzisiaj, można powiedzieć: „nie istnieją”, tzn. nie nadają się do przejścia ani tym bardziej do przejechania. Jeszcze w latach 70. stanowiły drogi komunikacyjne pomiędzy ulicą Góry a Dołami albo między Bochotnicą a Górami. Wtedy nie było żadnych nagonek ''eko'', panował zdrowy rozsądek. Wąwozami wożono płody rolne, bo mieszkańcy Dołów mieli pola na Górach i odwrotnie. Pamiętam doskonale wozy z sianem, koniczyną, zbożem. Ludzie często korzystali z tych dróg i co za tym idzie: dbali o ich przejezdność. Po ulewach równano wyżłobione rowy, zasypywano dziury, usuwano gałęzie strącane podczas burz, a kiedy trzeba było – usuwano z drogi powalone drzewa. W latach 80. koni było już mniej, ustawała komunikacja. Nastała era samochodów i ludzie nie chodzili już pieszo wąwozami, tylko jechali samochodem załatwiać swoje sprawy główną ulicą, ale mimo wszystko w części wąwozów dbano o przejezdność. Dotyczyło to między innymi wąwozu Korzeniowego. Raz na jakiś czas po interwencji Urząd Miasta wysyłał spychacz i równano powierzchnię w części wąwozów. W latach 90. zaniechano tych prac, wąwóz Korzeniowy powoli ulegał dewastacji i stracił bardzo wiele na atrakcyjności. Dzisiaj nie ma już po co tam zaglądać. Do innych wąwozów nie docierają turyści i nie chodzą już ani nie jeżdżą nimi mieszkańcy. Wąwozy te ''znikły''. Zostały tylko w pamięci tubylców. Przez lata ściany wąwozów osypywały się i osuwały. Drzewa i gałęzie zatarasowały i tak wąskie przejścia. Na to wszystko waliły się kolejne już warstwy zgniłych liści - nikt ich już nie grabił na ściółkę – mułu, kamieni i ziemi… - wspomina kazimierzanka Beata Romanowska.
To doskonała ilustracja tego, o czym ubiegłego roku w opublikowanym we wrześniu na Kazimierskim Portalu Internetowym artykule „Co dalej z wąwozem na Przychodnia” mówił Paweł Zieliński.
- Zabezpieczenie dna wąwozu i zatrzymanie jego erozji jest jak najbardziej działaniem zmierzającym do ochrony tego miejsca, a nie jego zdegradowania! A działania autorów petycji w obronie głębocznicy paradoksalnie zmierzają w odwrotnym kierunku.
Zwolennikom i przeciwnikom ingerowania w wąwóz Na Przychodnia chodzi jednak w sumie o to samo, co wszystkim kazimierzakom i miłośnikom Kazimierza: o zachowanie piękna tego miejsca.
- Najbardziej sobie życzymy po naszej akcji, żebyśmy mieli szerszy dialog społeczny, z dużym wyprzedzeniem na takie tematy. Wydaje mi się, że są to sprawy zbyt ważne i dotyczące nas wszystkich, a ta petycja pokazała, że dotyczące ludzi z całej Polski, którym bliski jest krajobraz - mówi al Adamski, jeden z autorów petycji.
W podobnym duchu wypowiada się Paweł Zieliński.
- Trzeba rozpocząć dyskusję, jak to zrobić, żeby wąwozy z jednej strony były dla ludzi, a z drugiej - nie zapadały się.
Zapraszamy więc w kazimierskie wąwozy. Spacerujmy, podziwiajmy, wydeptujmy kazimierskie ścieżki. Przyroda może i powinna współistnieć z człowiekiem. Bez tego współistnienia – mądrego – dziczeje.
Zakończenie inwestycji w tym miejscu znowu wywołało protesty.
- Tragiczny koniec jednego z najpiękniejszych miejsc Kazimierza Dolnego!!! Miejsce potocznie zwane "wąwozem Czarnym" zostało wybetonowane, mimo sprzeciwu ponad 9 tysięcy Polaków – pisze na swoim profilu na Facebooku obrończyni tego wąwozu Romana Rupiewicz.
Sprawa znów trafiła na łamy mediów ogólnopolskich.
„Nie pomogła petycja. Wąwóz Czarny w Kazimierzu Dolnym wyłożono betonowymi płytami”, „Kazimierz Dolny. Nie pomogły protesty. Wąwóz Czarny wyłożono betonowymi płytami”, „Wybetonowali wąwóz lessowy w Kazimierzu Dolnym. Mieszkańcy podzieleni, władze nieugięte” – takie tytuły artykułów znajdziemy między innymi na portalach Onet.pl, Polsat News czy Wyborcza.pl.
Zestawienie betonu z przyrodą musi budzić społeczny sprzeciw. I budzi. Komentujący są oburzeni „bezmyślnym niszczeniem przyrody”.
- Jak czytam takie informacje, to odnoszę wrażenie, że nic tak nie niszczy przyrody jak pasożyt pod tytułem Człowiek, co powinno brzmieć dumnie, ale jak widać nie w każdym przypadku – pisze jeden z internautów.
Czy jednak autorzy podobnych komentarzy wiedzą, przeciwko czemu protestują? Czy wiedzą gdzie, dlaczego i po co położono betonowe płyty? Czy wiedzą, że nie chodzi tu o naturalny wąwóz Czarny, na który nikt z protestujących nie zwraca uwagi? Batalia toczy się o pobliską głębocznicę zwaną Na Przychodnia czy alternatywnie Na Niezabitowskiego, bo nazwy kazimierskich jarów są w większości zmienne, często związane z nazwiskami ostatnich właścicieli posesji, które się przy nich znajdują. To wąwóz antropogeniczny, powstały w wyniku aktywności człowieka, w miejscu drogi prowadzącej na pola uprawne. Oprócz erozji wodnej wpływ na pogłębianie jej formy miały koła maszyn rolniczych czy w czasach wcześniejszych – kopyta zwierząt. Dziś wpływ na to mają koła samochodów, którymi dojeżdża się do posesji i jeździ „na spacery”, bo to ulubione miejsce przejażdżek wszelkiego rodzaju motocrossów i quadów.
Biegnąca tędy droga uzyskała status drogi gminnej półtora roku temu właśnie po to, by wpisać ją do wojewódzkiego programu likwidacji osuwisk i ochrony wąwozów lessowych przed erozją i pozyskać fundusze na jej utwardzenie i ochronę wąwozu, co się właśnie stało.
- Zastosowane rozwiązanie z płyt ażurowych na trwale stabilizuje podłoże, a po stosunkowo krótkim okresie użytkowania ulegają one znacznemu zakryciu przez spływający, sedymentujący less – czytamy w specjalnym oświadczeniu władz samorządowych opublikowanym 10 stycznia na stronie Urzędu Miasta „O głębocznicy Na Niezabitowskich”. - Wąwóz, dla ścisłości głębocznica Niezabitowskich, mylnie zwana wąwozem Czarnym, już blisko 2 lata temu decyzją Wojewody Lubelskiego z dnia 28.05.2018 r. została zakwalifikowana do ogólnopolskiego programu zabezpieczenia wąwozów przed erozją. Przechodząc przy tym pełną procedurę, poczynając od wstępnego zakwalifikowania przez służby Wojewody Lubelskiego, skierowanie przez nie odpowiedniego wniosku do MSWiA, a następnie ostateczne uzyskanie promesy na dofinasowanie przeprowadzonych prac. Na uwagę zasługuje fakt, że cały ministerialny program utwardzania den wąwozów, zabezpieczających ich przed nadmierną, niekontrolowaną erozją odbywa się już od kilkunastu lat zgodnie z zaleceniami Głównego Geologa Kraju. W opisywanym przypadku, uzyskano wszystkie wymagane prawem uzgodnienia i pozwolenia. Decyzja o przystąpieniu do realizacji robót nie nosi więc w najmniejszym stopniu znamion sugerowanego kompulsywnego i bezmyślnego działania.
Obrońcy naturalnego charakteru głębocznicy zwracają uwagę na jego zniszczenie w wyniku przeprowadzonej inwestycji.
- Korzenie są uszkodzone właściwie na całym odcinku wąwozu. Pewnie nie spowodują uschnięcia drzew, ale ściany wyraźnie podszlifowano, aby zmieścić drogę – pisze na stronie Z Rynku autor podpisany inicjałami KW.
– Podcięto skarpę, a żeby ukończyć betonowanie, zapewne czeka nas wycięcie kilku drzew – alarmuje na Facebooku Romana Rupiewicz.
Urząd Miasta dementuje te informacje.
- Całkowicie nieprawdziwe również, są informacje o wycięciu w trakcie prowadzonych robót drzew i jakimkolwiek uszkodzeniu ich systemów korzeniowych – czytamy na stronie Urzędu. – W wyniku doniesień prace wielokrotnie poddawane były skrupulatnym kontrolom prowadzonym przez powołane do tego celu instytucje. Zarówno kontrolerzy Lubelskiego Zespołu Parków Krajobrazowych jak i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Puławach nie stwierdzili jakichkolwiek uchybień w fazie ich przygotowywania i realizacji.
W sumie to dobrze, że kazimierskie wąwozy cieszą się zainteresowaniem mediów. Jest szansa, że przyjeżdżający do Miasteczka turyści zechcą odwiedzać nie tylko rynek, ale także i wąwozy, których na terenie Kazimierskiego Parku Krajobrazowego jest największe zagęszczenie w Europie. Na 1 kilometr kwadratowy przypada tu około 11 km bieżących wąwozów! Najpopularniejszym z nich jest oczywiście Korzeniowy, któremu jednak to ogromne zainteresowanie turystów dobrze nie służy. W sezonie jest dosłownie zadeptywany i nie zdąża zregenerować się w czasie pozasezonowej ciszy. Innym jednak wąwozom – które kiedyś wykorzystywane były jako najkrótsza droga do sklepu, do szkoły, na rynek czy na zwyczajne pogaduszki, a dziś są zapomniane – przydałoby się choć troszkę tej popularności, by po prostu mogły być znowu drożne. Dziś niektóre z nich są już nie do przejścia. A wciąż są dzikie i piękne.
- Ja pamiętam wiele kazimierskich wąwozów, które istniały dzięki starannej opiece właścicieli. Dzisiaj, można powiedzieć: „nie istnieją”, tzn. nie nadają się do przejścia ani tym bardziej do przejechania. Jeszcze w latach 70. stanowiły drogi komunikacyjne pomiędzy ulicą Góry a Dołami albo między Bochotnicą a Górami. Wtedy nie było żadnych nagonek ''eko'', panował zdrowy rozsądek. Wąwozami wożono płody rolne, bo mieszkańcy Dołów mieli pola na Górach i odwrotnie. Pamiętam doskonale wozy z sianem, koniczyną, zbożem. Ludzie często korzystali z tych dróg i co za tym idzie: dbali o ich przejezdność. Po ulewach równano wyżłobione rowy, zasypywano dziury, usuwano gałęzie strącane podczas burz, a kiedy trzeba było – usuwano z drogi powalone drzewa. W latach 80. koni było już mniej, ustawała komunikacja. Nastała era samochodów i ludzie nie chodzili już pieszo wąwozami, tylko jechali samochodem załatwiać swoje sprawy główną ulicą, ale mimo wszystko w części wąwozów dbano o przejezdność. Dotyczyło to między innymi wąwozu Korzeniowego. Raz na jakiś czas po interwencji Urząd Miasta wysyłał spychacz i równano powierzchnię w części wąwozów. W latach 90. zaniechano tych prac, wąwóz Korzeniowy powoli ulegał dewastacji i stracił bardzo wiele na atrakcyjności. Dzisiaj nie ma już po co tam zaglądać. Do innych wąwozów nie docierają turyści i nie chodzą już ani nie jeżdżą nimi mieszkańcy. Wąwozy te ''znikły''. Zostały tylko w pamięci tubylców. Przez lata ściany wąwozów osypywały się i osuwały. Drzewa i gałęzie zatarasowały i tak wąskie przejścia. Na to wszystko waliły się kolejne już warstwy zgniłych liści - nikt ich już nie grabił na ściółkę – mułu, kamieni i ziemi… - wspomina kazimierzanka Beata Romanowska.
To doskonała ilustracja tego, o czym ubiegłego roku w opublikowanym we wrześniu na Kazimierskim Portalu Internetowym artykule „Co dalej z wąwozem na Przychodnia” mówił Paweł Zieliński.
- Zabezpieczenie dna wąwozu i zatrzymanie jego erozji jest jak najbardziej działaniem zmierzającym do ochrony tego miejsca, a nie jego zdegradowania! A działania autorów petycji w obronie głębocznicy paradoksalnie zmierzają w odwrotnym kierunku.
Zwolennikom i przeciwnikom ingerowania w wąwóz Na Przychodnia chodzi jednak w sumie o to samo, co wszystkim kazimierzakom i miłośnikom Kazimierza: o zachowanie piękna tego miejsca.
- Najbardziej sobie życzymy po naszej akcji, żebyśmy mieli szerszy dialog społeczny, z dużym wyprzedzeniem na takie tematy. Wydaje mi się, że są to sprawy zbyt ważne i dotyczące nas wszystkich, a ta petycja pokazała, że dotyczące ludzi z całej Polski, którym bliski jest krajobraz - mówi al Adamski, jeden z autorów petycji.
W podobnym duchu wypowiada się Paweł Zieliński.
- Trzeba rozpocząć dyskusję, jak to zrobić, żeby wąwozy z jednej strony były dla ludzi, a z drugiej - nie zapadały się.
Zapraszamy więc w kazimierskie wąwozy. Spacerujmy, podziwiajmy, wydeptujmy kazimierskie ścieżki. Przyroda może i powinna współistnieć z człowiekiem. Bez tego współistnienia – mądrego – dziczeje.