Komentarze
-
Wracam do miasteczka i czytam jadowite uwagi o występie młodych na inauguracji "Kuncewiczówki". Karol gral "Kaprys a-moll" Paganiniego i "Sonatę a-moll op.23 nr 4" Beethovena, Olga wykonała "Wiegenlied" Brahmsa - śliczną kołysankę po niemiecku. Razem grali i śpiewali kolędy. Trzeba naprawdę złej woli, żeby ich skrytykować, nawet jeśliby zdarzyło się jakieś potknięcie....
-
Wielmożna Pani Urszulo! Proszę o łaskawe odstąpienie od wydawania ekspertyz dotyczących mojego domu. Pozostaję z szacunkiem.
-
Nigdy dzban na wodę i misa (włoskie) nie stały obok tego tapcznu Wygłąda to koszmarnie, jak by za chwilę miał się ukazać zapiecek Te pzredmioty stały zawsze obok szaf w sypialni Ś.p. Pani Marii Kuncewiczowej. Poza tym nigdy nie było na terenie posesji fioletowego drzewa, a fioletowo-szafirowo kwitły wyłącznie klematisy (póki ich norniece nie dopadły). To zawsze był elegancki (pański) dom, a nie chałupa z klepiskiem. Koszmarnie wygląda ten "taboretek" przzykryty czymś fioletowo-różowym. A to przecież pięknawłoska porcelana. Serdecznie pozdrawiam. Może prześlę kilka zdjęć. Na razie mam coś złego ze skanerem. Serdecznie pozdrawiam. Niech to na prawdę zostanie "DOMEM KUNCEWICZÓW" , a nie ulepszanym skansenem. Z wyrazami szacunku. Była mieszkanka.
Od soboty, 23 grudnia br., będzie można oglądać Dom Marii i Jerzego Kuncewiczów po zakończeniu I etapu remontu. Zwiedzający zobaczą wnętrza Kuncewiczówki –zrekonstruowane na podstawie dokumentacji fotograficznej – które nawiązują teraz do czasów, gdy gospodarzyli tu oboje państwo Kuncewiczowie.
Remont „Willi pod wiewiórką” polegał przede wszystkich na wymianie wszystkich instalacji, a więc jego efekty nie będą widziane przez zwiedzających muzealną ekspozycję. Jednakże właśnie ona ulegnie zasadniczym zmianom, ponieważ układ sprzętów nawiąże do wczesnych lat osiemdziesiątych XX wieku, a więc do czasów, kiedy żyli oboje państwo Kuncewiczowie. Od śmierci Jerzego Kuncewicza w marcu 1984 roku budynek bowiem ulegał zasadniczym przeobrażeniom: najpierw przystosowywano wnętrza do wymagań wiekowej i coraz mniej sprawnej Marii Kuncewiczowej, a po jej śmierci w lipcu 1989 roku, dom musiał poddać się potrzebom licznego grona wolontariuszy. Jednakże Muzeum Nadwiślańskie ma w archiwum fotografie, filmy, nagrania, listy i teksty prasowe, stanowiące dokumentację wnętrz „Domu pod Wiewiórką”. Na tej podstawie stworzono scenariusz stałej ekspozycji. Dokumentacja zawiera również życzenia dotyczące przyszłości siedziby formułowane wprost przez właścicieli. Jednym z takich tekstów jest wypowiedź Marii Kuncewiczowej na temat domu, którą poniżej publikujemy.
Maria Kuncewiczowa - „Dom w Kazimierzu”
"Zanim pokażę Wam ten dom zbudowany w latach 34-36 przed drugą wojną światową, chcę samej sobie odpowiedzieć na pytanie: czy to jest skansen? Wiem o istnieniu różnych skansenów w różnych krajach, łącznie z naszym, ale sama widziałam tylko jeden: w Sztokholmie. I zrobił na mnie wrażenie upiornej sztuczności, mimo że po przedwiecznych kuchniach i przy starych kołyskach krzątały się żywe kobiety przebrane za mieszkanki praczasu.
Ten tutaj dom, dzieło sławnego architekta, Karola Sicińskiego, reprezentuje architekturę drewnianą o bogatej w Polsce tradycji. Czasów zamierzchłych nie sięga, ale podtrzymuje tę cenną tradycję. Dom powstał z inicjatywy i wyłącznym kosztem mego zmarłego w 1984 roku męża, Jerzego Kuncewicza, z pieniędzy zarobionych pracą wziętego adwokata oraz z chęci ozdobienia ukochanej Lubelszczyzny. Dach zwieńczono niemal w przededniu epoki bardzo dla domów groźnej. Opuściliśmy go 9 września 1939. Był duży, czternastopokojowy, skanalizowany, zaopatrzony w wodę i różnorakie sprzęty, od użytkowych do artystycznych włącznie, więc rychło stał się przystankiem, łupem, w końcu rezydencją różnych władz.
Nieszkodliwie zaglądali tu „chłopcy z lasu”. Lotnicy niemieccy spalili na podwórzu książki i obrazy. Srożył się hitlerowski lekarz naczelny Kazimierza awansowanego na miejsce wypoczynkowe dla bohaterów frontu. Wreszcie, podczas przepraw przez Wisłę, popasały tu kwatery główne wodzów Rosji Sowieckiej, a później używał domu i parku polski Urząd Bezpieczeństwa na kolonię letnią dla swoich dzieci. Dom został nam faktycznie zwrócony z chwilą, gdy w r. 1958 postanowiliśmy go znowu uznać za swój. W r. 1962 Prezydium Rady Ministrów zatwierdziło nasze prawo własności.
Tym razem dom był pusty, bo w antraktach wojny dokonali tu swego dzieła tzw. dzicy lokatorzy. Mieliśmy do wyboru dwie drogi: potraktować nieruchomość przy ulicy Małachowskiego 19 jako letnisko, skoro zimy musieliśmy spędzać w Chicago z powodu moich obowiązków polonistki na tamtejszym uniwersytecie albo uznać ten adres za schron rodzinny obliczony na pokolenia. Nie należy do dzisiejszego tematu rodzinna historia dość obszernie potraktowana w autobiografii „Fantomy” i „Natura”. Teraz wystarczy powiedzieć, że Jerzy Kuncewicz uznał – dla racji prywatnych, zarówno jak społecznych: że powinniśmy ten dom z całą zawartością i otoczeniem przekazać na własność po naszej śmierci, społeczeństwu.
Czy w charakterze skansenu? O tyle nie, że ani epoka, w której postanowiliśmy go na nowo umeblować, nie była zamierzchła ani też przedmioty, jakie nabywaliśmy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych obecnego stulecia, nie odpowiadały normom ogólnie wówczas przyjętym. Był to czas, kiedy pozostałości wnętrz ziemiańskich jeszcze się tłukły po chłopskich stodołach, stajniach i strychach, a zorientowani w sytuacji antykwarze wykupywali je i odsprzedawali. W ten sposób różne polskie wersje zagranicznych chippendalów, biedermeierów, empirów i warszawskich simmlerów, dzieła stolarzy dworskich uproszczone, ale zawsze rzetelne, często nawet upiększone kunsztem polskiego rzemieślnika, przetrwały czas rabunków.
Tymi właśnie zabytkami polskiego kunsztu rzemieślniczego, plus importowane z Anglii i Ameryki obiekty artyzmu, a także obrazy znanych, przeważnie związanych z Kazimierzem malarzy, a także liczne folklorystyczne okazy, np. wielki ceramiczny piec huculski, spora biblioteka, tym wszystkim zasiedliliśmy ten dom. Powstał więc nie skansen, tylko dokument życia i pracy polskich inteligentów i rzemieślników.
Słyszałam również takie zdanie: „Ileż rodzin mogłoby tu teraz zamieszkać!”. Rozstrzygnąć tego problemu nie mogą osoby prywatne. Decyzja należy do instancji, która jest władna orzec, czy trudności gospodarcze państwa powinny paraliżować jego działalność kulturalną. Dotychczasowa postawa miarodajnych czynników wydaje się wskazywać, że taka konieczność nie zachodzi. Dowodem jest wniesienie domu na listę zabytków województwa lubelskiego i powierzenie go opiece Muzeum Miasta Kazimierza Dolnego."
„Kierunki” z dnia 18-08-1985
Małgorzata Rucińska - pracownik Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów, oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym.
Godziny otwarcia Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów w czasie świąt Bożego Narodzenia:
Sobota, 23.XII. od godz.10 do 15.30
Niedziela, 24.XII. od godz. 10 do 15.30
Poniedziałek 25.XII. Muzeum nieczynne
Wtorek, 26.XII. od godz. 10 do 15.30
(sprzedaż biletów wstrzymuje się o 15)
Jerzy i Maria Kuncewiczowie oraz red. Stanisław Strzetelski w Sea Cliff, NY, USA. Fot. z archiwum Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.