Pieśniarka, nazwana przez Agnieszkę Osiecką Białym Aniołem Piwnicy pod Baranami. Prowadzi ożywioną działalność koncertową poza kabaretem w kraju i za granicą. Anna Szałapak wystąpi w kazimierskiej farze w ramach Letnich Wieczorów Muzycznych 23 sierpnia.
Urodziła się w Krakowie. Kocha śpiew, chociaż to nie jedyna pasja, której się chciała poświęcić. Chciała być tancerką, a została… etnologiem, który specjalizuje się w szopce krakowskiej. Śpiewa w Polsce i poza jej granicami, współpracując z najwybitniejszymi artystami, poetami, kompozytorami i muzykami, m.in. z Agnieszką Osiecką, Ewą Lipską, Zygmuntem Koniecznym, Zbigniewem Preisnerem, Janem Kantym Pawluśkiewiczem i Andrzejem Zaryckim. Za sobą ma 18 lat współpracy z Piotrem Skrzyneckim i występów w kabarecie Piwnica pod Baranami. Cztery płyty: Anna Szałapak z Piwnicy pod Baranami (1991), Koncert w Trójce (1999), Żywa woda (2000), Serca na rowerach (2004). Z „Koncertem kolęd z szopką krakowską w tle”, – w którym łączy pasje muzyczne i etnograficzne – występowała swego czasu i w Kazimierzu – w Kamienicy Celejowskiej.
Skąd wzięło się u Pani zainteresowanie śpiewem?
Anna Szałapak – Śpiewałam od zawsze. Miałam muzykalnych dziadków, muzykalnego ojca – mój ojciec miał absolutny słuch, dziadek – również. Myślę, że to po nich odziedziczyłam zainteresowanie muzyką i śpiewem. Śpiew jest nie tylko moim zawodem, ale i wielką przyjemnością. Pięknymi balladami śpiewanymi w języku angielskim inspirowała mnie mieszkająca na stałe w Londynie nieżyjąca już dziś Nadia Cattous, która pochodziła z Wysp Barbados.
W pewnym momencie stanęła Pani przed wyborem: śpiew albo taniec. Czy łatwo było wybrać?
Anna Szałapak – Na studiach zetknęłam się z zespołem „Słowianki”, który mi zaimponował swoim repertuarem – prezentując nie tylko folklor polski, ale i bałkański – południowo słowiański. Szalenie mi się podobały te wszystkie „kulawe” rytmy. Dostałam się do sekcji baletu i przetańczyłam całe studia. Ale etnografię też studiowałam z wielką przyjemnością. I uczestniczyłam w spotkaniach towarzyskich, przeważnie wieczorową porą, gdzie śpiewałam – nie repertuar „słowiankowy”, ale piosenkę balladową, liryczną, sentymentalną. Lubiłam te kameralne spotkania w niewielkim gronie. Dlatego też, gdy w Piwnicy pod Baranami przez chwilę brakowało osób do śpiewania, trafiłam tam na przesłuchania razem z innymi koleżankami ze Słowianek. Wszystkie były z chóru, tylko ja jedna z baletu. I co ciekawe, tylko ja zatrzymałam się w Piwnicy na dłużej. Na początku miałam oczywiście dylemat: Boże, jak będzie wyglądał dzień bez tańca?! Ale ten dylemat też mi los rozwiązał. Jeżdżąc na nartach, złamałam palec serdeczny. Ręka na 6 tygodni wylądowała w gipsie i nie mogłam chodzić na próby, które były bardzo wyczerpujące, ale bardzo je lubiłam. Wiedziałam, że nie jestem w stanie pogodzić „Słowianek” i Piwnicy, która okazała się tak fascynująca i tak absorbująca, że nie mogło być mowy o niczym innym. Więc tu jakby los za mnie zdecydował…
To nie był jedyny trudny wybór, jakiego w sprawach zawodowych dokonała Pani w życiu. Studiowała pani etnografię…
Anna Szałapak – Jestem czynnym etnografem, specjalistą od tradycji i szopek krakowskich. Całe moje życie układa się jakoś podwójnie. Gdy studiowałam – tańczyłam, skończyłam studia – zaczęłam śpiewać i pracować w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa. Gdy rozpoczęłam moje indywidualne występy, przez wiele lat w ogóle nie miałam tak zwanych wakacji. Wszystkie urlopy wypoczynkowe, z racji zatrudnienia w muzeum, przeznaczałam na działalność artystyczną. To trwało całymi latami, aż do odejścia Piotra Skrzyneckiego. Chociaż w tym roku znowu nie mam czasu na urlop i to nie z powodu Muzeum, ale dużej ilości występów w odległych częściach kraju. Dzień przed planowanym występem w Kazimierzu śpiewam w Szczecinie! To nie jest łatwe. Jestem bardzo zapracowanym człowiekiem! (śmiech). Myślę, że jak ktoś nie ma czasu na urlop to znaczy, że sobie nie radzi. Muszę coś z tym zrobić...
Agnieszka Osiecka nazwała Panią Białym Aniołem. Anioły również Pani zbiera. Skąd w Pani życiu anioły?
Anna Szałapak – Z Agnieszką lubiłyśmy się bardzo, razem występowałyśmy, podróżowałyśmy. To Agnieszka tak mnie nazwała. Trochę może na wyrost. Bardzo mnie to wzrusza, czasem peszy. Kiedy pojawiłam się w Piwnicy panowała w niej wówczas moda egzystencjalna – wszyscy w czerniach i szarościach, a ja pierwsza ubrałam się w biały sweter. Piotr to zaakceptował, a Agnieszce też się spodobało i podejrzewam, że stąd to właśnie skojarzenie. Agnieszka upowszechniła ten przydomek i tak jakoś przylgnął do mnie. Od tamtej pory dostaję anioły od znajomych i tych, którzy lubią mój śpiew i lubią mnie. Powstała niezła kolekcja. Rzadko sama sobie je kupuję, jeżeli już – to raczej dla kogoś.
Wystąpi Pani 23 sierpnia w Kazimierzu nad Wisłą podczas XXIV Letnich Wieczorów Muzycznych. To będzie Pani pierwszy pobyt w naszym Miasteczku?
Anna Szałapak – W Kazimierzu – to cudowna miejscowość, perła renesansu – byłam kilkakrotnie. W czasie studiów przyjeżdżałam tu z moją matką, która jest architektem, i mieszkałyśmy w SARP-ie przy Rynku. Miałam tu już także koncerty. Pierwszy – koncert kolęd z szopką krakowska w tle – zimą w niedużych salkach muzeum Nadwiślańskiego – w Kamienicy Celejowskiej, potem jeszcze w okresie wiosenno – letnim miałam koncert w Domu Dziennikarza przy Kuncewiczówce. W kościele jeszcze nie występowałam, a lubię takie koncerty – bo panuje tam nadzwyczajna atmosfera.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Szałapak – Dziękuję.
W kazimierskiej Farze Anna Szałapak wystąpi z recitalem w trochę wakacyjnym repertuarze, w którym usłyszymy znane piosenki „Białe zeszyty”, Grajmy Panu”, Ucisz serce”, ale także autentyczną historię Anny Cillag o cudownej maści na porost włosów z Wielkiej Księgi Brunona Schulza. Zaśpiewa także piosenki z najważniejszej dla niej płyty – „Żywa woda”, którą dedykowała Agnieszce Osieckiej i Piotrowi Skrzyneckiemu – płyty, która powstała z tęsknoty i żalu za nimi. Usłyszymy także, specjalnie dla niej przez Ewę Lipską napisane wiersz z lirycznej płyty – „Serca na rowerach”.
23 sierpnia zapowiada się więc anielski koncert Anny Szałapak wśród niosących światło aniołów kazimierskiej Fary. Zapraszamy.
Anna Szałapak. Fot. Małgorzata PIóro - z archiwum Anny Szałapak
Anna Ewa Soria,Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.